wtorek, 27 września 2016

"Wichrowe Wzgórza" Emily Brontë- recenzja


Wichrowe Wzgórza oraz Drozdowa Ostoja należą do jednego właściciela, czyli ponurego i nerwowego Heatheliffa. Kiedy u jego drzwi zjawia się nowy najemca Ostoi, niejaki pan Lockwood, tajemnice tych posiadłości nie są bezpieczne. Nowy lokator jest niezwykle zainteresowany  życiem posiadacza tych włości i stopniowo, za pomoc Ellen Dean odkrywa sekrety wszystkich domowników.
„Wichrowe Wzgórza” co jakiś czas zaprzątały moje myśli. Chyba nie ma osoby, która nie znałaby choćby tego tytułu. Możecie uważać mnie za ignorantkę, sama czasami tak siebie postrzegam, lecz nigdy nie zdecydowałam się na lekturę tej książki. Miłość wszechczasów, która napawała mnie sceptycyzmem, ostatecznie skruszyła moje opory. Nowe i tu pragnę zaznaczyć, że  piękne wydanie, skusiło mnie do lektury tej książki.
Nigdy nie obejrzałam filmu, czy też nie przeczytałam żadnej recenzji. Wspominam o tym nie bez powodu, bo nastawiłam się na powieść pełną miłości, w odbiorze lekką i umilającą dzień. Moje oczekiwania szybko zostały zburzone i przede mną stanął  obraz pełen nieprzewidywalnych zdarzeń oraz miłości, którą trudno orzec piękną, onieśmielającą tak, lecz naznaczoną nienawiścią i zemstą. Historia Heatheliffa i Catheriny jest zachwycająca lecz smutna.
Początek lektury był dla mnie trudny. Powieść został napisana w 1847 roku, więc język jest odpowiedni dla okresu, w którym powstał książka. Język początkowo przysparza problemów. Ciężko wczuć się w tę historię, lecz od pierwszej strony widziałam drzemiący w  niej potencjał. Bałam się stracić ten czynnik wyjątkowości, więc uparcie kontynuowałam lekturę. I wiecie co? Cieszę się, że nie poddałam się tak łatwo. Książka z każdą kolejną strona wciąga coraz bardziej. Wniknęłam w ten świat pełen nienawiści i miłości, lecz nie jestem pewna czy wyłapałam wszystkie szczegóły. Trudny i toporny styl dla dzisiejszych odbiorców, niegdyś budził zachwyt i jestem pewna, że nadal znajdzie swoich zwolenników.
Kilka ekranizacji oraz ponowne wydania książki potwierdzają tylko je fenomen. Nie bez przyczyny czytelnicy się nią zachwycają i wracają do tej historii. Jak dla mnie nie była odkrywcza. Owszem, zawiła historia miłości, bezmyślności oraz błędów robi wrażenie i należy doceniać tę książkę, w końcu odegrała znaczącą rolę w rozwoju tego gatunku. Być może ta sama książka, lecz przeniesiona w dzisiejsze czasy bardziej by mnie porwała? Mam mieszane uczucia i choć fabuła jest piękna i skomplikowana, to język do końca stanowił dla mnie barierę.
„Wichrowe Wzgórza” to książka której nie poddam ocenie, ponieważ wartość jaka prezentuje zasługuję na uznanie, a znaczenie jakie odegrała na rozwój literatury jest zbyt wielkie, by można ją było jednoznacznie ocenić. Powieść momentami przytłaczająca smutkiem, a mimo to wciąga i zachwyca.
Polecam!

Dziękuję!

3 komentarze:

  1. Uwielbiam. Czytam tę książkę co parę lat i zawsze znajduje w niej coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam, ale bardzo chcę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam, ale jest na mojej liście i na pewno w końcu po nią sięgnę! :)

    OdpowiedzUsuń