sobota, 29 października 2016

"November 9" Colleen Hoover- recenzja [przedpremierowa]


Pierwsze spotkanie Fallon i Bena jest pełne zaskoczeń i zmienia ich życie na zawsze.  Są sobą zauroczeni tak bardzo, że nawet przeciwności losu nie są im straszne. Raz w roku, dokładnie 9 listopada, spotykają się, by spędzić razem czas, porozmawiać i po prostu cieszyć życiem. On piszę książkę o nich samych, lecz czy jeden dzień w roku wystarczy, by poznać drugiego człowieka?
Colleen Hoover doskonale zna swoje czytelniczki i stworzyła bohatera niemal doskonałego. Piękny, zabawny, z odpowiednią dawką smutku w oczach, który znika, kiedy tylko jest blisko ukochanej. Jednak najważniejszy jest fakt, iż chłopak piszę. Oj tak, pisarz Ben to prawdziwy zdobywca serc. Fallon również łatwo obdarzyć sympatią. Przeżyła tragedię i teraz jest niepewną, zakompleksiona, młodą kobietą. Oboje świetnie się rozumieją i razem dopełniają.
Fabuła nie jest zaskakująca, lecz w wykonaniu Hoover wypadła naprawdę dobrze. Narracja jest pierwszoosobowa, co bardzo przypadło mi do gustu. Jeśli chodzi o romanse, uwielbiam poznawać myśli nie tylko jednego bohatera, a dwójki. Każda sytuacja ma dwie strony, a w tym przypadku, biorąc pod uwagę, że Fallon i Bena łączy dziwna relacja, to ich skryte przemyślenia są bardzo wartościowe.
Akcja jest zawrotna. Bohaterowie spotykają się tylko i wyłącznie tego szczególnego dnia, co czyni książę naładowaną spontanicznymi decyzjami i ciekawymi zdarzeniami. Nieustannie coś się dzieję i tak naprawdę, chciałabym poznać Fallon i Bena lepiej, bo czuję, że mogliby zafundować czytelnikowi jeszcze niejedną porywającą historię.
W dużej mierze jest to przyjemny romans, który czytałam z uśmiechem na ustach, co zawdzięczam głównie Benowi. Prawdziwy relaks dla duszy i ciała. Rozpływałam się i wzdychałam zauroczona. Wyczekiwałam podenerwowana, każdego ich nowego spotkania. Jednak pod tą otoczką szczęścia wyczułam szokujący sekret, który w istocie mnie zdumiał i powalił na kolana. Zaskakujący zwrot akcji, był niczym cios w policzek i wycisnął kilka łez. Pomysł genialny, lecz kumulujące się zbiegi okoliczności, czynią go również wątpliwym.
Najbardziej podoba mi się wątek samoakceptacji. Fallon nie może uporać się z przeszłością oraz konsekwencjami, które na zawsze odbiły ślad na jej ciele. Jej obawy i zachowanie jest w pełni zrozumiałe i wypadło realistycznie. Niejednego czytelnika poruszy jej los oraz hart ducha, który zachwyca od pierwszej strony. Ben w tej sytuacji odnalazł się zadziwiająco łatwo i zawszę mówi to, co powinien. Jego rady są po prostu mądre.  

Historia tej dwójki potrafi wzbudzić emocje, o których już dawno się zapomniało. Piękna i rozczulająca miłość, która mimo niepewności, jest ucieleśnieniem marzeń. Niektóre sytuację przyjęłam z przymrużeniem oko, ba jak dla mnie zbyt dużo spraw idzie po myśli bohaterów, ale wprowadzenie małego zamętu, z pewności jest wielkim plusem. Pomimo kliku małych niedociągnięć, które dla innych mogą okazać całkowicie nieistotne, książę odebrałam bardzo pozytywnie. Lubię lekkie pióro Colleen Hoover i to jedna z jej najlepszych książek, jakie czytałam.
Jak tę książkę się czyta? Jak marzenie! Od pierwszej do ostatniej strony w pełnym skupieniu, spijając słowa bohaterów, chłonąc emocje oraz podziwiając życie. Często jest ono okrutne, jednak pomimo trudności warto walczyć o szczęści. Niektórzy obawiają się ryzyka i tym samym tracą okazję na „petardę” swojego życia! Fallon i Ben się nie bali, oni zaryzykowali, ruszyli ku sobie z zamkniętymi oczami i wyszło to pięknie.
Polecam 5/6

Dziękuję!

Książkę można zamówić TU!

11 komentarzy:

  1. Tak bardzo chciałabym ją przeczytać. Już nie mogę się jej doczekać. Wszystkie cytaty, które widzę na Facebooku prosto z tej książki mnie po prostu przekonały. Czekam, czekam i nie mogę się doczekać, aż przyjdzie moja kolej, aby po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak dużo pięknych cytatów nie znalazłam w żadnej książce, ale najlepsze wrażenie robią jak się na nie trafia :) w książce

      Usuń
  2. Wolałabym, żeby fabuła jednak była zaskakująca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na dniach sama się z nią zapoznam, u mnie Colleen miewa lepsze i gorsze książki, więc jestem ciekawa, jak wypadnie ta :D
    Pozdrawiam <3
    Sylwia
    http://ravenstarkbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam za sobą trzy powieści Hoover i żadna z nich nie skradła mojego serca. Chociaż czytało się je całkiem przyjemnie... Może kiedyś skuszę się na ten tytuł, ale na razie jeszcze trochę odczekam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hoover jakoś nie potrafi do mnie trafić, choć wciąż wierzę, że kiedyś jej się uda. Może właśnie "November 9" będzie moim objawieniem? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moją ulubioną książką autorki jest "Maybe Someday", ale już czytałam kilka dobrych opinii o "Nevember 9" i jeszcze Twoja, że jestem jej jeszcze bardziej ciekawa i czy przebije "Maybe..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale Maybe Someday" wydaję mi się lepsze, ale November 9 lepiej mi się czytało :)

      Usuń
  7. Czytałam i polecam! Kolejna książka, która zrobiła na mnie mega pozytywne wrażenie. Z tą autorką miałam styczność z 4 razy i każda książka była niesamowita :)
    Zapraszam do siebie, poznania moich opinii i przemyśleń nad tą i innymi książkami :)
    wwww.olaaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń