Strony

niedziela, 30 października 2016

"Wiersze" Julian Tuwim, Jan Brzechwa- recenzja + czytam dzieciom !


Wiersze Jana Brzechwy i Juliana Tuwima zna prawie każdy, oczywiście nie wszystkie. Dzięki wydawnictwu Zielona Sowa wybrane utwory pisarzy zostały zgromadzone w jednym miejscu. Jest to wspaniałe rozwiązanie i książki tę sprawdzą się doskonale, jako czytanka przed snem, czy też w ciągu dnia. Są zabawne, a dzieci to uwielbiają. Ja również czerpałam przyjemność z czytana i uśmiechałam z rozbawienia.

W książkach znajdziecie przepiękne ilustrację, które znajdują się na każdej stronie. Obrazki przykuwają wzrok i stanowią idealne dopełnienie. Niecodzienni bohaterowi zabiorą czytelnika w podróż pełną zaskakujących zdarzeń i zjawiskowych przygód. Większość utworów tłumaczy dziecku tematy tajemnicze. Zakatarzona Katarzyna w prosty sposób wyjaśni, jak przenosi się katar. Maluch również pozna zwierzęta i ich charakter w zrozumiały sposób. Takich przykładów jest bardzo dużo, a korzyści się na tym nie kończą. Litery są duże, więc straszę dziecko, będzie mogło poćwiczyć czytanie. W szkole z pewnością też się  przyda.
Okładki są piękne, lecz miękkie. Jeśli chodzi o książki dla dzieci, to wolę wybierać tę z twardą okładką, bo wiem, że są wytrzymalsze. Niemniej jednak cena jest korzysta i warto kupić wiersze Jana Brzechwy i Juliana Tuwima.
Polecam 4+/6


Posłuchaj :)
Dziękuję!

sobota, 29 października 2016

"November 9" Colleen Hoover- recenzja [przedpremierowa]


Pierwsze spotkanie Fallon i Bena jest pełne zaskoczeń i zmienia ich życie na zawsze.  Są sobą zauroczeni tak bardzo, że nawet przeciwności losu nie są im straszne. Raz w roku, dokładnie 9 listopada, spotykają się, by spędzić razem czas, porozmawiać i po prostu cieszyć życiem. On piszę książkę o nich samych, lecz czy jeden dzień w roku wystarczy, by poznać drugiego człowieka?
Colleen Hoover doskonale zna swoje czytelniczki i stworzyła bohatera niemal doskonałego. Piękny, zabawny, z odpowiednią dawką smutku w oczach, który znika, kiedy tylko jest blisko ukochanej. Jednak najważniejszy jest fakt, iż chłopak piszę. Oj tak, pisarz Ben to prawdziwy zdobywca serc. Fallon również łatwo obdarzyć sympatią. Przeżyła tragedię i teraz jest niepewną, zakompleksiona, młodą kobietą. Oboje świetnie się rozumieją i razem dopełniają.
Fabuła nie jest zaskakująca, lecz w wykonaniu Hoover wypadła naprawdę dobrze. Narracja jest pierwszoosobowa, co bardzo przypadło mi do gustu. Jeśli chodzi o romanse, uwielbiam poznawać myśli nie tylko jednego bohatera, a dwójki. Każda sytuacja ma dwie strony, a w tym przypadku, biorąc pod uwagę, że Fallon i Bena łączy dziwna relacja, to ich skryte przemyślenia są bardzo wartościowe.
Akcja jest zawrotna. Bohaterowie spotykają się tylko i wyłącznie tego szczególnego dnia, co czyni książę naładowaną spontanicznymi decyzjami i ciekawymi zdarzeniami. Nieustannie coś się dzieję i tak naprawdę, chciałabym poznać Fallon i Bena lepiej, bo czuję, że mogliby zafundować czytelnikowi jeszcze niejedną porywającą historię.
W dużej mierze jest to przyjemny romans, który czytałam z uśmiechem na ustach, co zawdzięczam głównie Benowi. Prawdziwy relaks dla duszy i ciała. Rozpływałam się i wzdychałam zauroczona. Wyczekiwałam podenerwowana, każdego ich nowego spotkania. Jednak pod tą otoczką szczęścia wyczułam szokujący sekret, który w istocie mnie zdumiał i powalił na kolana. Zaskakujący zwrot akcji, był niczym cios w policzek i wycisnął kilka łez. Pomysł genialny, lecz kumulujące się zbiegi okoliczności, czynią go również wątpliwym.
Najbardziej podoba mi się wątek samoakceptacji. Fallon nie może uporać się z przeszłością oraz konsekwencjami, które na zawsze odbiły ślad na jej ciele. Jej obawy i zachowanie jest w pełni zrozumiałe i wypadło realistycznie. Niejednego czytelnika poruszy jej los oraz hart ducha, który zachwyca od pierwszej strony. Ben w tej sytuacji odnalazł się zadziwiająco łatwo i zawszę mówi to, co powinien. Jego rady są po prostu mądre.  

Historia tej dwójki potrafi wzbudzić emocje, o których już dawno się zapomniało. Piękna i rozczulająca miłość, która mimo niepewności, jest ucieleśnieniem marzeń. Niektóre sytuację przyjęłam z przymrużeniem oko, ba jak dla mnie zbyt dużo spraw idzie po myśli bohaterów, ale wprowadzenie małego zamętu, z pewności jest wielkim plusem. Pomimo kliku małych niedociągnięć, które dla innych mogą okazać całkowicie nieistotne, książę odebrałam bardzo pozytywnie. Lubię lekkie pióro Colleen Hoover i to jedna z jej najlepszych książek, jakie czytałam.
Jak tę książkę się czyta? Jak marzenie! Od pierwszej do ostatniej strony w pełnym skupieniu, spijając słowa bohaterów, chłonąc emocje oraz podziwiając życie. Często jest ono okrutne, jednak pomimo trudności warto walczyć o szczęści. Niektórzy obawiają się ryzyka i tym samym tracą okazję na „petardę” swojego życia! Fallon i Ben się nie bali, oni zaryzykowali, ruszyli ku sobie z zamkniętymi oczami i wyszło to pięknie.
Polecam 5/6

Dziękuję!

Książkę można zamówić TU!

piątek, 28 października 2016

"365 bajek na każdy dzień" recenzja


„365 bajek na każdy dzień” to wyjątkowa pozycja dla najmłodszych czytelników, która jest warta uwagi i z pewnością zadowoli dzieci oraz rodziców.
Pomysł na książkę niezwykle mi się spodobał. 365 bajek zgromadzonych w jednym miejscu. Jak tytuł sugeruje, opowieści jest sporo i z pewnością będą cieszyć domowników przez długi czas. Każda z bajeczek stanowi odrębną i pełną historię. Polscy pisarze poruszają tematy z życia codziennego, często nadając życie przedmiotom użytku codziennego. Historyjki są ciekawe i potrafią rozbudzić w dziecku zainteresowanie. W książce można spotkać postacie znane np. smoki i elfy. Różnorodność jest ogromna, więc nuda nikomu nie grozi.  Przyznaję, że jestem zaskoczona. Tyle oryginalnych bajek, które choć krótkie, to wyrażają wszystko to, co powinny. Ukryte morały, piękne wartości i przede wszystkim humor i pasjonującą przygodę.
Jakość wydania jest kolejnym plusem. Na każdej stronie znajduję się jedna bajka, duży format pozwolił na obszerniejsze opisanie danej historyjki. Barwne ilustrację są ciekawe i wywołują masę pytań. Scenki idealnie pasują do czytanej opowieści. W tym szczególnym zbiorze brakuje mi tylko jednak, a mianowicie czerwonej wstążki, którą mogłabym zaznaczać moment, w którym przerwałam lekturę.

„365 bajek na każdy dzień” to księga, która z pewnością będzie czytana w moim domu wielokrotnie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by dziennie czytać więcej niż jedną bajkę. Po przeczytaniu wszystkich, można spokojnie zacząć od nowa. Wątpię by ktoś spamiętał, aż tyle bajek, choć niektóre są na tyle charakterystyczne, że od razu skradną serduszko maluszka.
Polecam 5-/6


Dziękuję!!!

czwartek, 27 października 2016

"Neymar. Czarodziej futbolu" Tuzimek Dariusz- recenzja


„Neymar. Czarodziej futbolu” to już piata książka, która ukazała się w cyklu –NIE TYLKO DLA FAN! Nazwa trafna i idealnie oddaję wartość tych książek.
Jest to biografia dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Książka jest pięknie wydana. Zdjęcia przykuwają wzrok i są one pewnego rodzaju fotorelacją z życia i kariery Neymara. Nie trzeba być zagorzałym fanem, by czytać tę książkę, ponieważ napisana jest przyjemny językiem, który dosłownie się pochłania. W książce nie znajdują się same zdjęcia, znajdziecie w niej  fakty z życia sławnego sportowca, opisane obszernie i ciekawie.

Był Messi, Ronaldo, Ibra, Lewandowski, a teraz przyszła pora na Neymara. Co ciekawe, poznając losy każdego z piłkarzy, ma się wrażenie, że czyta się o zwykłych chłopcach, a nie o znanych na całym świecie sportowcach. Dariusz Tuzimek, doświadczony dziennikarz sportowy, opisuję wędrówkę małego chłopca, który z upływem lat staje się mężczyznom. Najbardziej utalentowanym piłkarzem z Ameryki Południowej nie zostaje się ot tak. By coś osiągnąć, potrzeba masy pracy, wielkiej miłości i czasami, oślego uporu. Sam talent nie wystarcza, a sportowcy nie osiągają sukcesów z łatwością. Tak było również z Neymarem, który od dziecka darzył piłkę wielkim uczuciem i by osiągnąć swoje marzenia trenował i dążył do ich realizacji. Każdy popełnia błędy i ma czasami gorszy dzień, dlatego nie należy zniechęcać się niepowodzeniami. Autor skupia się w szczególności na karierze sportowca, a ja z chęcią zgłębiłabym jego życie prywatne. Czytelnik dodatkowo ma możliwość podziwiania miejsc, które odwiedził Neymar, często uwiecznianych na zdjęciach, które są pięknym dodatkiem.

Książka niezwykle oddziałuje na psychikę młodego człowieka i motywuję do pracy, co jest po prostu cudowne.
Polecam! 5/6




Dziękuję!











środa, 26 października 2016

"Silver. Druga księga snów" Kerstin Gier- recenzja


Liv Silver jest dziewczyną niepozwalającą sobie w kaszę dmuchać. Jej odwaga i umiejętności nie zawszę się sprawdzaj, szczególnie, kiedy przeciwnik perfekcyjnie się maskuje i posiada umiejętności, których Liv jeszcze nie opanowała. A jest, czego się bać, bo wbrew pozorom, niebezpieczeństwo nie minęło, a młodsza siostra dziewczyny, Mia, zaczyna lunatykować i nikt nie wie, dlaczego. Jednak to nie wszystkie zmartwienia Liv, jej rodzina przechodzi prawdziwą rewolucję, a związek z pięknym Henrym, komplikuję się z każdym kolejnym sekretem chłopaka.
Kto jeszcze nie zna serii to przedstawię krótko bohaterów, bo z pewnością są to nietypowe osobowości, jednak muszę zaznaczyć, że warto nadrobić zaległości, gdyż pominięcie tej serii byłoby ogromna stratą! Główna bohaterka już od pierwszej strony skradła moje serce. Nie dlatego, że jest powalająco piękna, zadziwiająco mądra, czy też zaskakująco sprytna, choć nie twierdzę, że taka nie jest. Całkowicie powaliło mnie jej poczucie humoru i sarkazm, który opanowała do perfekcji. Jest to charakterystyczna postać, o której się nie zapomina. Nigdy! Liv Silver jest tylko jedna, choć jej młodsza siostra powoli wyrasta na równie niepowtarzalną dziewczynę.

Sytuacja rodzinna Liv do tradycyjnych nie należy i z tego powodu nastawcie się na wiele, zabawnych sytuacji. Od kiedy dziewczyna rozpoczęła naukę w nowej szkole, w jej życiu pojawili się nowi znajomi i chłopcy, a właściwie było ich aż czterech. Przybrany, o gołębim sercu brat. Artur, o anielskiej urodzie, lecz sercu z goła innym. Mało rozgarnięty Jasper, którego strasznie brakowało mi w tej części, a dlaczego go nie ma? Tego musicie dowiedzieć się sami. A ostatnim z paczki przyjaciół jest Henry, który wycisnął ze mnie kilka westchnień, lecz było to w pierwszym tomie, tutaj troszkę ochłonęłam i miałam ochotę pogrozić mu palcem. Serio Henry, czy tak trudno porozmawiać, lub wyjaśnić niektóre sprawy? Nadmiar niedopowiedzeń przyprawił mnie o ból głowy. Czy już wspomniałam, że pewna blogerka, budzi we mnie mordercze instynkty? Lubi wywoływać skandale i ujawniać wstydliwe sekrety innych.  Pewne podejrzenia mam i kiedy się potwierdzą, dokonam linczu, ale tylko w snach. Miej się na baczności SECRECY!
A sny są bardzo ważne, bo Liv i jej znajomi potrafią podróżować w nocy, kiedy smacznie śpią, zachowują świadomość i robią niesamowite rzeczy. Sama idea śnienia jest warta uwagi ,a umiejętności bohaterów z pewnością marzyły się nie jednemu. Liczyłam, że w tym tomie w końcu uzyskam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, lecz tak się nie stało. Musze czekać na finałowy tom, który mam nadzieję pojawi się niebawem i okaże się prawdziwą petardą.
To, że Pani Kerstin Gier potrafi pisać, odkryłam już dawno, kiedy to namiętnie zaczytywałam się w „Trylogii Czasu”. "Silver" potwierdza tylko talent Autorki, a uwierzcie mi, kobieta piszę jak marzenie. Lekko, bez zbędnego przeciągania, akcja piędzi do przodu, bohaterowie są wyjątkowi, a sam pomysł na sny jest magiczny i urzekający. Wątek miłosny dominuje i niestety zepchnął inne, ważne sprawy, na dalsze miejsce. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Henry'ego nigdy za wiele i Graysona zresztą też! Jest to powieść młodzieżowa, ale na jej punkcie oszaleje znacznie szersze grono czytelników, a przede wszystkim czytelniczek.
Jeśli uwielbiasz miłosne historie, marzenia senne, nieziemskie podróże, dreszczyk niebezpieczeństwa oraz rozbrajające poczucie humoru, to jest to lektura dla Ciebie!  Cudownie lekka i niewyobrażalnie pochłaniająca książka. Świetnie się bawiłam, aż nabrałam ochoty na drzemkę, może przyśni mi się trzeci tom i rozwiążę zagadkę świadomego śnienia, choć nie to jest najważniejsze! Kim jest ta przeklęta SECRECY?!
PS. Oba tomy są pięknie wydane. Twarde okładki ze srebrnymi akcentami i bajkowymi wstawkami, prezentują się pięknie!
Polecam! 5/6
Dziękuję!
Książkę można zamówić TU!

wtorek, 25 października 2016

"Bajki na Boże Narodzenie" Cholewińska-Szkolik Aniela- recenzja


Okres przedświąteczny jest czasem magicznym i wyjątkowym. Warto spędzić go z bajkami, które nie tylko mówią o prezentach, ale pokazują również jak ważna jest rodzina oraz tradycja.
„Bajki na Boże Narodzenie” to ponad stu stronicowa książka, w której znajdziecie aż dziesięć bajek. Głównymi bohaterami są bliźnięta, Zosia i Staś, którzy już nie mogą doczekać się świąt. Każda z bajek stanowi odrębną historyjkę, które razem tworzą całość i opowiadają o przygotowaniach do tego wyjątkowego dnia. Dekorowanie pierników, oraz ubieranie choinki to niewątpliwie ogromne przeżycie dla maluch, dlatego młody czytelnik, razem z bohaterami będzie przeżywał tę zapadające w pamięci chwile.
Książeczka jest pięknie wydana. Twarda i gruba okładka cudownie się prezentuję, a śnieżnobiałe kartki, ozdobione barwnymi ilustracjami przykuwają wzrok. Każda z bajek jest poprzedzona obrazkiem wzbudzającym wielkie zainteresowanie. Książka jest całkiem obszerna, tekstu jest dużo i idealnie sprawdzi się, jako bajka na dobranoc. Biorąc pod uwagę jakość wydania oraz wartość merytoryczną, to cena jest po prostu rewelacyjna, bo książkę można znaleźć za ok. 15 zł.
Nie jest to tylko lektura dla maluszków, ponieważ czcionka jest duża, a język prosty, jako pierwsza czytanka również sprawdzi się doskonale. Magiczna i piękna książeczka, która zachwyci najmłodszych czytelników.
Polecam 5-/6


Dziękuję!!!
KSIĄŻKĘ MOŻNA KUPIĆ TU!

poniedziałek, 24 października 2016

"Poszukiwaczka" Arwen Elys Dayton- recenzja


Quin, Shinobu oraz John pragną zostać Poszukiwaczami. Trenują od lat, by czynić dobro. Kiedy ich szkolenie dobiega końca i przychodzi czas złożenia przysięgi, wszystko się zmienia. John nie zostaje dopuszczony do grona sławnych Poszukiwaczy, a Quin i Shinobu są zdruzgotani, bo ich marzenie o lepszym świecie zostało zdeptane, a rzeczywistość okazuję całkowicie różnić od pięknych pragnień.
Pierwsza podróż do TAM ujawnia nikczemną stronę współczesnych Poszukiwaczy. Dziewczyna wraz z Shinobu postanawiają zbuntować się zaborczym ojcom. Sytuacja komplikuję się jeszcze bardziej, gdy ukochany John obraca się przeciwko przyjaciołom i żąda należnej mu władzy. Kto wygra, a kto przegra? A może wszystko rozwiążą tajemniczy Sędziowie? 
Książka mnie zaskoczyła i niestety nie tak, jakbym sobie tego życzyła. Świat przedstawiony w powieści jest słabo zarysowany. Autorka skupia się na obszernych opisach czynności oraz pojedynków. Początkowo nie wiedziałam czy mam do czynienia z przyszłością, przeszłość, czy też z całkowicie nową rzeczywistością. Z jednej strony mamy piękne widoki i ludzi jeżdżących na koniach, by moment później podziwiać nowoczesne latające statki. Do tego obrazu dochodzi jeszcze magia związana z Poszukiwaczami oraz ich umiejętności władania pradawnym athamenem.

Ostatecznie zaakceptowałam nowy obraz świata licząc na to, że autorka skupi się na relacjach między bohaterami oraz ich przygodach. Początek był całkiem obiecujący, trójka przyjaciół pragnących ocalić świat, a później zrobiła się dwójka przyjaciół, którzy nie są tak zżycia jak myślałam. Kierowali się infantylnymi motywami, nie rozumiałam postępowania Shinobu. Rzadko się zdarza, bym tak szybko przestała darzyć sympatią jakiegoś bohatera. John jest samolubny i bezwzględny. Jego czyny mówią same za siebie i żadne tłumaczenie tego nie zmieni. Przyjaźń, która łączyła ich od lat, rozpierzchła się w mgnieniu oka. Brak jakichkolwiek głębszych uczuć. Bohaterowie są młodzi, co nie pasowało do posiadanych przez nich umiejętności. Gdyby byli rok lub dwa starsi, cała sytuacja wypadłaby wiarygodniej. 
Narrator jest trzecioosobowy. Lawiruje miedzy trójka głównych bohaterów oraz Młodą Sędzią, jednak to Quin oraz John wybijają się na pierwszy plan. Dziewczyna jest najlepiej nakreśloną postacią i to z nią nawiązałam, co prawda wątłą, nić porozumienia. Akcja nie należy do zawrotnych. Kiedy zaczęło coś się dziać i liczyłam na jakiekolwiek wyjaśnienie pierwszej misji Poszukiwaczy, to autorka postanowiła zaskoczyć czytelnika. Zostaję on rzucony w przeszłość, która nic nowego nie wnosi do powieści i tylko stopuje akcję. Na szczęście nie trwa to długo, niemniej jednak jest tu dużo chaosu. Tak naprawdę wszystko sprowadza się do tego cudownego artefaktu. Każdy chcę mieć athamen i zdobyć władzę, bądź do tego nie dopuścić.
Może wydawać się, że książki nie warto przeczytać, bo jest pełna wad. Oczywiście minusów się nie ustrzegła, lecz całkowitą klapą nie jest. Pomysł na Poszukiwaczy podoba mi się i widać potencjał drzemiący w tej książce. Wątek miłosny nie dominuję, właściwie jest nieszablonowy. Powieść spodoba się chłopakom i dziewczyną, a i starszy czytelnik odnajdzie się w tej historii, jeśli nie postawi poprzeczki zbyt wysoko.
3/6
Dziękuję!

czwartek, 20 października 2016

"Droga do Misty"- PREMIERA + DUŻY KONKURS !!!

Misty to dziewczyna-katastrofa, obdarzona sawanckim „darem”, który sprawia, że nie potrafi kłamać. W wyniku tej niekontrolowanej prawdomówności na każdym kroku pakuje się w kłopoty.
Kiedy poznaje Alexa, przystojnego, pewnego siebie i nieprawdopodobnie czarującego chłopaka, Misty w jednej chwili postanawia zachować bezpieczny dystans… Z pewnością ktoś tak doskonały jest poza jej zasięgiem.
Tymczasem na całą sawancką społeczność pada strach: seryjny morderca tropi młodych ludzi obdarzonych niezwykłymi mocami. Wkrótce kolejna ofiara zostanie przez niego doprowadzona na granicę życia i śmierci… i jeszcze dalej.




Z okazji premiery 4 części sagi o braciach Benedictach, macie szanse zdobyć całą serię + "Wyklętą", pierwszy tom nowego cyklu. 

Zgłoszenia proszę umieszczać TU!

Najpiękniejsze Baśnie Bajki Legendy- recenzja


Dzieci łakną książek, kiedy mogą brać przykład z rodziców. Jeśli mają, na kim wzorować się, nie trzeba swojej pociechy namawiać do czytania, czy też wysłuchania bajki na dobranoc. Dziecko wiedzione chęcią naśladowania, samo domaga się lektury przed snem. A wtedy już można się tylko cieszyć.
Wybór książki dla dziecka nie jest tak prosty jakby się mogło wydawać. Jeśli czytamy dużo i często, warto rozejrzeć się za obszerną księgą. Moją uwagę zwrócił przepięknie wydany zbiór. „Najpiękniejsze Baśnie Bajki Legendy” to prawdziwa perełka w tej kategorii.

W książce zgromadzono najpopularniejsze baśnie Andersena oraz kultowe historie Braci Grim. Już to powinno stanowić łakomy kąsek, lecz w księdze można znaleźć również legendy polskie, baśnie azjatyckie, rosyjskie oraz z tysiąca i jednej nocy. Jest, w czym wybierać i choć baśnie Andersea, czy braci Grim nie były mi obce, to pozostałe stanowiły dla mnie nową i zaskakującą lekturę. Zawstydzający może być fakt, że polskie opowieści nie były mi dobrze znane, a dzięki tej książce odświeżyłam sobie już dawno zapomniane historie.
Jest to książka dla najmłodszych czytelników, a ja mam wrażenie, że przezywam ponowne dzieciństwo, które niestety było bardzo ubogie w bajki. Teraz czerpię taką samą przyjemność z czytania jak moja córka. Księga została napisana przyjemny i łatwym w odbiorze językiem, co jest najważniejsze. Historyjki o różnej długości, absorbują młodego czytelnika, w tym przypadku słuchacza. Przepiękne barwy i ilustrację, które musze prezentować po każdej bajeczce, robią prawdziwą furorę i wywołują ogrom pytań. Pomimo pięknego wydania, najistotniejsza jest treść. Zależało mi na tym, by książka wystarczyła na wiele, czytelniczych wieczorów. Moje oczekiwania zostały spełnione i to z nawiązką.

Książka idealna dla dzieci, świetnie sprawdzi się, jako usypiacz, a przy tym bezproblemowo i w niewymuszony sposób pokazuje, co jest dobre, a co złe. Zaskoczyła mnie bezpośredniość niektórych bajek i legend, z tego powodu, polecam ją również starszym czytelnikom. Wielowymiarowy morał jest wartością dla wszystkich i tylko od nas zależy, czy skorzystamy z mądrości płynącej z tych opowieści, czy też ponownie damy się pochłonąć pędowi kariery.  Wspaniała przygoda i nieziemska podróż, dzieci będą zachwycone!  
Polecam! 5/6
Dziękuję!
Książkę można zamówić: TU!

środa, 19 października 2016

"Mąż, którego nie znałam" Sylvia Day- recenzja


Bestsellerowa seria „Dotyk Crossa” jest znana i rozchwytywana, lecz moja sympatia do autorki powstała dzięki jej romansom historycznym. Podobają mi się jej pomysły, lekkość, z jaką piszę oraz otwartość i namiętność, które emanują z jej książek.
Isabel, lady Pelham, i Gerard Faulkner, markiz Grayson, stanowią niecodzienną parę. Ich małżeństwo to pewnego rodzaju układ, który miał zapewnić im swobodę i chwilę wytchnienia. Kompletnie nieromantyczna relacja, jest podszyta argumentami zrozumiałymi w pełni tylko przez samą parę. Oboje prowadzą skandaliczne (jak na tamte czasy) życie. Młody markiz to pełen uroku hulaka, który nie stroni od kobiet i dobrej zabawy. Natomiast Isabel, jest kobietą świadomą swoich wdzięków, która nie pragnie miłości, tylko uczciwości, szacunku i dobrego seksu. Ich związek jest prosta, lecz wszystko się zmienia, kiedy pewne zdarzenie popycha Graysona do wyjazdu. Jego powrót po latach jest niczym grom z jasnego nieba i całkowicie wszystko zmienia. Markiz ma za cel uwieść swoją żonę, a ona robi wszystko, by do tego nie doszło.
Zaczytuje się w romansach historycznych Pani Sylvii Day, lecz w tej książce zabrakło mrocznych intryg i spektakularnych pojedynków, które gościły w innych książkach autorki. „Mąż, którego nie znałam” to typowy romans z silnymi elementami erotyki. Seks jest opisany w odważny i bardzo namiętny sposób. Język wydaję się zbyt ostry jak na tamte czasy i lekko przerysowany. Akcja rozgrywa się na początku XIX wieku, język, pomijając nadmiar wulgaryzmów, jest idealny. Można poczuć klimat minionych lat, piękne stroje, rozmowy przy herbatce i te zabójcze dialogi pełne podtekstów. To chyba główne plusy powieści. Relację między bohaterami nie napawają optymizmem. Wyszło na to, że każdy ma romans i nie może znaleźć spełnienia we własnym małżeństwie. Taki obraz mnie nie przekonał. Gdzie miłość i jakikolwiek szacunek. Rozumiem, że kiedyś małżeństwa były aranżowane i niektóre zawierano z rozsądku, lecz z pewnością trafiały się pary, które były sobą zauroczone do samego końca.
Książka nie wstrząśnie waszym światem, ale czyta się ją zadziwiająco przyjemnie. Bohaterowie od pierwszej strony zwiastują kłopoty i pomimo swoich nieokrzesanych charakterów da się ich lubić. Narracja trzecioosobowa jak zawsze wypadła doskonale.
Lektura stanowi miłą odskocznie od codzienności. Jeśli lubicie namiętny i odważny seks oraz intrygi, to książka powinna zaspokoić wasze potrzeby. Na tle powieści historycznych z pewnością wyróżnia się w bardzo pozytywny sposób.  
4/6
Dziękuję!

niedziela, 16 października 2016

"Raze" Tillie Cole- recenzja


Raze jest wojownikiem, niepokonanym zabójcą i królem śmiertelnego ringu. Od kiedy stał się więźniem numer 818, zapomniał o przeszłości i walczył o przetrwanie. Kiedy podczas buntu ucieka z Gułagu, zaślepia go jeden cel- ZEMSTA!
Kisa straciła miłość swojego życia, a upływający czas nie uleczył jej roztrzaskanego serce. Córka rosyjskiego bosa została wybranką następcy Braci i jest więźniem we własnym domu. Ogarnięty żądzą władzy narzeczony lubi karać ją za nieposłuszeństwa, więc młoda kobieta stara się spełniać pokładane w niej oczekiwania.
Kiedy zostaje napadnięta na ulicy, ledwo uchodzi z życiem, a swoje wybawienie zawdzięcza potężnemu i wytatuowanemu mężczyźnie, z którego aż emanuję brutalność i niebezpieczeństwo, lecz Kisa się go nie boi, bo w jego oczach dostrzega cząstkę swojej duszy.
Jeśli jesteś fanem bądź fanką romansów oraz erotyków, to ta książką jest obowiązkową pozycją na twojej liści! Tille Cole rysuje świat mroczny i spływający krwią, a ten niecodzienny obraz stanowi tło dla historii miłosnej, w której bohaterowie doznali w życiu zbyt dużo okrucieństwa, by ich uczucia mogły nadal trwać.
Erotyki czytam sporadycznie, zazwyczaj wybieram te, w których dojże coś oryginalnego. A ta książka jest od pierwszej strony niepowtarzalnym przeżyciem, w którym nie doświadczycie deja vu, bo w „Raze” wszystko jest nowe i unikatowe, a książka zapada w pamięci.
Oczywiście nie wszystko w pełni mnie usatysfakcjonowało. Kisa dorastała w środowisku przestępczym, jej rodzina trzęsie całym Nowym Jorkiem. Nie jestem córką mafii i mam nadzieję, że nigdy nie przekonam się jak naprawdę wygląda ten świat, jednak ilość śmierci mnie zaskoczyła. Gdyby w rzeczywistości tak było, na każdym rogu ulicy znajdowano by ciała. Sama śmierć nie oddziałuje na czytelnika tak jak powinna, być może wpływ na brak empatii ma tu nadmiar brutalności. Odniosłam wrażenie, że autorka przerysowała sprawy mafijne, lecz nadal jest to otoczenie kuszące i niezwykle pociągające, a sama bezwzględność bohaterów w pewnym sensie fascynuje. Kisa doświadczyła czegoś okropnego i przerażającego, co również nasuwa wątpliwości, które mogłabym bardzo łatwo wyjaśnić, jednak jest to zbyt znaczące dla całej historii, dlatego pozostawię Wam zrozumienie tego momentu, byście mogli przeżywać go tak mocno jak ja.
Autorka piszę przyjemnie i nie przebiera w słowach. Fabuła nie skupia się tylko na seksie, co podobało mi się najbardziej. Pozostałe wątki są również ciekawe i to im poświęciłam większość uwagi. Książka jest wypełniona bluzgami i przekleństwami, więc jeśli ktoś nie przepada za takimi historiami, to nie jest to powieść dla niego. Mi to nie przeszkadza, a właściwie ta pierwotna i surowa otoczka całkowicie porwała mnie w wir krwawych walk, ostrego seksu i namiętności mącącej w głowie. Tille Cole sceny miłosne opisuję w sposób bezpośredni oraz odważny. Niektóre akty przesycone są wręcz barbarzyństwem, co ukazuje bezlitosne i szalone oblicze  bohaterów.
Tillie Colle łamie schematy wychodząc przed szereg z czymś całkowicie nowym i piekielnie mrocznym. „Raze” totalnie mnie pochłonął! W końcu znalazłam erotyk, który zachwyca niecodzienną fabuła, a ogromna ilością mroku dosłownie obezwładnia czytelnika. Książka może nie jest idealna i ma małe niedociągnięcia. Widziałam je, ale kompletnie mi nie przeszkadzały. Po lekturze, jednego jestem pewna, że chcę więcej! Pani Cole stała się moim prywatnym dilerem mocnych emocji i niepochamowanych fantazji erotycznych. Super!
5/6
Dziękuję!!!

środa, 12 października 2016

"Para zza ściany" Shari Lapena- recenzja [przedpremierowa]

Anne i Marco są zgranym małżeństwem. Mają wszystko, dom, rodzinę i interesującą prace. Jednak, kiedy spędzają wieczór u sąsiadów, a ich malutka córeczka znika, okazuję się, że nie wszystko jest tak piękne, na jakie wygląda. Detektyw Rasbach robi wszystko, by odnaleźć dziewczynkę, lecz sprawa jawi się w ponurych barwach, a wszystkie podejrzenia padają na rodziców. Co stało się z Corą i czy jest szansa, by dziecko jednak żyło?
Pomysł na fabułę nie jest zbyt oryginalny, ale od pierwszej strony całkowicie zatraciłam się w tej książce. „Para zza ściany” napisana jest tak lekkim i przyjemnym językiem, że dosłownie płynęłam i nie pamiętam, kiedy ostatnio przeczytałam tak szybko książkę. Nie wiem jak autorka to zrobiła, ale spijałam każde słowo i upajałam się nim. Byłam szczerze zaskoczona, tym bardziej, że zazwyczaj sięgam po inne gatunki, jednak opis miał coś w sobie i cieszę się, że zdecydowałam się na lekturę.
Historia, można powiedzieć, z życia wzięta, lecz została troszkę podrasowana. Anne i Marco, pomimo rażącego błędu, który popełnili, są całkiem przyzwoitymi ludźmi. Nie udało mi się nawiązać bliższej więzi z żadnym z bohaterów, być może, dlatego że nie potrafiłam im zaufać. Mały wyjątek stanowi Anne, matka cierpiąca na depresję poporodową, która jest lekko rozchwiana emocjonalnie, lecz z pewnością darzy uczuciem swoją malutką córeczkę. Nie chce zgłębiać charakterów tej dwójki oraz postaci drugoplanowych, by nic wam nie sugerować. Cała przyjemność polega na poznawaniu ich stopniowo i krok, po kroku odkrywaniu prawdy.
Akcja toczy się na przestrzeni kilku dni i jest niezwykle szybka, a do tego kompletnie nieprzewidywalna, ale tylko do pewnego momentu. Z pewnością wielki plus dla narratora, który odwali tu kawał dobrej roboty. Zdradza myśli i czyny bohaterów, które są tajemnicą dla innych postaci. Lawiruje między bohaterami i sama zwątpiłam w swoje przypuszczenia. Jak się okazało, każdy posiada jakieś sekrety, które stopniowo i w przemyślany sposób są ujawniane. Kiedy cała sprawa zaczęła powoli się wyjaśniać, a ja obrałam na cel głównego podejrzanego i do tego słusznie, nie straciłam zainteresowania lekturą. Nadal czytałam z wielkim zapałem, bo pomimo ciężkiego tematu, książka jest lekka w odbiorze. Najwięcej pesymizmu wprowadza cyniczny, lecz poczciwy detektyw. Tak naprawdę liczyłam na więcej przemocy i dramatu, czuję z tego powodu mały niedosyt.
Jest to thriller z elementy kryminału i obyczajówki. Taki miszmasz wypadł bardzo dobrze. Chyba bardziej skupiłam się na tych szokujących sekrecikach, które wszyscy chcieli ukryć, oraz na stanie psychicznym Anne, niż na samej dziewczynce. To dialogi i pełne napięcia przesłuchania tak mnie zafascynowały. Z pozoru sztywne i oficjalne rozmowy ujawniają więcej niż pogadanki „od serca”. Każda zmiana zachowania oraz tiki nerwowe, rzucają się w oczy i nasuwają pytania i wątpliwości.
„Para zza ściany” to dobra i wciągająca lektura, która nieoczekiwanie zapewniła mi wieczór pełen wrażeń. Zakończenie pozostawiło mnie w skrajnym osłupieniu i nie wiem, czy mam śmiać się, płakać, czy też dokonać zbrodni na tej książce.  Polecam! 5-/6

Dziękuję!

Premiera: 24.10.2016!



wtorek, 11 października 2016

"Rubinowy Krąg" Richelle Mead - recenzja


„Rubinowy krąg” Richelle Mead, to długo wyczekiwane zakończenie serii „Kroniki Krwi”, będącej również prequelem „Akademii Wampirów”. Oba cykle pokochali tysiące fanów na całym świecie, dlatego możliwość spotkania ulubionych bohaterów, przyjęłam z ogromnym entuzjazmem, ale i wielkimi oczekiwaniami.
Myślę, że jeśli ktoś sięga po 6 tom, to znaczy, że jest wielkim entuzjastą tych książek i nie muszę nakreślać fabuły, lecz dla tych, co jeszcze nie znają twórczości autorki, to ogromnie polecam „Akademie Wampirów”. Jeśli ona Wam się spodoba, to będziecie kontynuować swoją przygodę, aż dotrzecie to tego, ostatecznego zakończenia. Świat wampirów, morojów, dampirów, czarownic i obłąkanych fanatyków, jeszcze nigdy nie był tak skomplikowany. Adrian i Sydney w końcu ujawnili swoje uczucia, co ogromnie utrudniło im życie. Na Dworze Królowej czują się ja w więzieniu, więc kiedy pojawia się nowy trop dotyczący porwania Jill, decydują się na niebezpieczną wyprawę i wyruszają w podróż pełną niespodzianek i tajemnic, które tylko oni mogą rozwiązać.
Po przeczytaniu ostatniego tomu, jednej z moich ulubionych serii, pozostaję w lekkim szoku i mogę powiedzieć tylko, że przedziwne rzeczy miały miejsce w tej książce. Niestety nie jest to stan wywołany zachwytem, nawet nie rozczarowaniem, bo sama nie wiem, co mam myśleć o tej książce. Mam wrażenie, że Pani Mead wrzuciła do wora wszystkich bohaterów z obu serii i wymieszała, a po otwarciu, cóż, wyszło jak wyszło. Żeby tego było mało, pisarka chciała usatysfakcjonować wszystkich, co dodatkowo wpłynęło na ostateczny odbiór powieści.
Książka ma 330 stron, czyli niewiele, więc nie rozumiem, po co zostały poruszone kwestie nic nieznaczące, lub po prostu zbędne. Jeśli jeden z bohaterów spotyka na całkowitym odludziu, „TEGO” członka rodziny, do tego niewidzianego od lat, to już podchodzi pod wysoce wątpliwy zbieg okoliczności. Takich sytuacji było kilka, owszem, łatwo rozwiązały niektóre sprawy, ale czy wypadły wiarygodnie? Nie! Fabuła całkowicie skupia się na porwaniu Jill. Zabrakło mi tu samych bohaterów. Osobowość Adriana i wartki umysł Sydney zostały stłamszone przez ciągłą pogoń za prawdą. Jestem zwolenniczką szybkiej i zawiłej akcji, ale musi mieć ona sens, a tu naprawdę spójność nie była mocną stroną tej książki. Rozwiązanie zagadki początkowo jest całkowicie nie do przewidzenia. Nie, dlatego że sprytnie została nakreślona fabuła, lecz dlatego, że nie wiedziałam, kto jeszcze pojawi się w tej powieść i postanowi wywrócić wszystko do góry nogami. Uważam, że autorka zbyt mocno wszystko skomplikowała i nie wszystko ze sobą współgrało.  Tak jak wspomniałam na początku, tych przedziwności było bardzo dużo.

Może się wydawać, że narzekam i narzekam, ale te wszystkie irytujące momenty, choć zauważalne nie powstrzymały mnie od czytania, a nawet przyssałam się do tej książki, jak wygłodniała pijawka. Jedenaście wspaniałych tomów, które zapewniały mi cudowne wrażenia przez lata, są naprawdę dobrymi książkami, dlatego „Rubinowy krąg”, był obowiązkową lekturą na mojej liście. Richelle Mead przez ten czas stworzyła wspaniałych, pełnych sprzeczności bohaterów, których po prostu się kocha. W tej książce ponowienie spotkałam Rose i Dymitra, którzy wielokrotnie gościli w moich sennych marzeniach. Poznanie ich dalszych losów, to wielki plus.
Adrian i Sydney są narratorami i prowadzą czytelnika, przez tę historie, lecz zbyt dużo się tu dzieję i zbyt wiele życiowych dramatów, dotyczących innych postaci zostało poruszonych, by w należyty sposób skupić się na głównych bohaterach. Tak naprawdę, dopiero Epilog w jakiś sposób mnie zadowolił. Ponownie Adrian zabłysnął swoim rozbrajającym poczuciem humoru, a Sydney stała się tą dobrze zorganizowaną dziewczyną.
Finał serii w dużym stopniu spełni wasze oczekiwania, jednak nie jest to powalające zwieńczeniem tej historii. Moje serce zawsze biło mocno dla dobrego, pełnego miłości Adriana, który przeszedł ogromną przemianę. Od rozpieszczonego hulaki, do dojrzałego i nadal rozbrajającego mężczyzny. Dlatego z wielkim sentymentem daje tej książce 5, ale rozsądek nakazuje ocenić ją, na 3. Pójdę na kompromis i „Rubinowy krąg” oceniam na 4. Z pewnością powrócę do serii i nie jest to czcze gadanie! W końcu całą „Akademie Wampirów” przeczytałam trzy razy! Obie serie polecam wszystkim, którzy uwielbiają romanse paranormalne! Dimka i Adrian zdobędą każde, nawet tę najtwardsze serducho!
Dziękuję!