Strony

sobota, 13 kwietnia 2013

"Gwiazd naszych wina" John Green - recenzja


Książka, która ma tak dobre recenzje i wysokie oceny, zachęca czytelnika. Ja również uległa i przeczytała. Światowy bestseller zaskarbił sobie wielu fanów, zapewne dzięki poruszającej historii.

„Gwiazd naszych wina” opisuje życie szesnastoletniej Hazel. Dziewczyna od trzech lat jest nieuleczalnie chora. Przyjmuje leki, które wstrzymują rozwój raka, ale go nie likwiduj. I dla niej przyjdzie dzień, kiedy umrze. Czas spędza w domu z kochającymi rodzicami, aż pewnego dnia wybiera się na spotkanie grupy wsparcia. Dzieciaki chore na rak  dzielą się swoimi przeżyciami i uczuciami. Na którymś ze spotkań spotyka Augustusa  Watersa-, który przyszedł ze swoim przyjacielem Isaackiem . Chłopak jest w stanie remisji, dzięki amputacji nogi. Bardzo przystojny i miły. Szybko się zaprzyjaźniają. Spędzają razem czas, Hazel opowiada mu o swojej ukochanej książce „Cios udręki”, książka kończy się bez wyjaśnień, co z jego bohaterami i nawet Gus ulega fascynacji. Postanawiają udać się do Amsterdamu, spotkać się z autorem i dowiedzieć się, jakie jest zakończenie. Ich spotkanie nie wygląda tak jak powinno a życie Augustusa i Hazel komplikuje się jeszcze bardziej- jeśli to w ogóle możliwe.

Książkę przeczytałam bardzo szybko, dzięki prostemu językowi. Hazel idealnie sprawdziła się w roli narratora i podobała mi się jej postawa. Niezwykle świadoma swojej choroby. Wiedziała, że niebawem umrze i starała się ograniczyć nawiązywanie bliższych kontaktów, aby nikt nie cierpiał po jej śmierci. Wyjątek zrobiła dla Gusa, którego szczerze pokochała.

Jeśli pominięto by motyw raka, niewiele by zostało z książki. Pisanie o umierających dzieciach zawsze wstrząsa czytelnikiem i autor to wykorzystał. Denerwowało mnie to, bo czasami było tego już za wiele.  

Moje odczucia po lekturze są mieszane. Wielu, którzy już przeczytali, pewnie się zemną nie zgodzą,  ale chcąc być szczera muszę wam powiedzieć, że jestem bardzo rozczarowana. Książka mnie wciągła, nie ukrywam, ale jeśli płaczę przez ostatnie trzy godziny czytania, to dla mnie za wiele. Czułam jakby ktoś grał na moich uczuciach i było to nie fer.  Bohaterowie okazali się autentyczni, zarówno ze swoimi wadami jak i zaletami. Można ich polubić, lecz kiedy Gus miał nawrot to już lekka przesada. Tyle wycierpieli a autor jeszcze im dowala. Nie zrozumcie  mnie źle, nie szukam idyllicznych, bajkowych powieści, ale życie jest okrutne i każdego spotykają złe rzeczy. Właśnie, dlatego w Książkach szukam jakiegoś okruchu  nadziei i ulgi a „Gwiazd naszych wina” tego mi nie dała.

Podoba mi się styl pisania Pana Greena, więc sięgnę po następne jego dzieło. Mam nadzieję, że nie urządzi on sobie imprezy na moich uczuciach, tylko zachwyci piękną historią.  

Moja ocena 4/6

Mimo mojej dość krytycznej opinii, polecam szczerze. Nie jedna osoba się w niej zakocha, po prostu nie trafiło na mnie.  

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawi mnie fabułą tej książki, chciałabym ją w niedalekiej przyszłości przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością warto, ale mną za bardzo wstrząsnęła

      Usuń