Strony

czwartek, 18 lipca 2013

„Co wylądowało w lesie Rendlesham?” Mateusz Kudrański - recenzja


Jeśli szukacie czegoś nowego i oryginalnego, to z pewnością powinniście sięgnąć po książkę Pana Mateusza Kudrańskego. „Co wylądowało w lesie Rendlesham?” to debiut polskiego pisarza. Rzadko czytam fantastykę polska, jednak, kiedy już na jakąś trafię, to za każdym razem spotyka mnie miła niespodzianka. Polscy pisarze zaskakują nowymi pomysłami i w tym przypadku również tak jest. Pan Kudrański zaserwował mi świetny kawałek literatury .

Książka zaczyna się dość lekko. Dwie grupy nastolatków, które nie pałają do siebie sympatią rywalizują ze sobą. Jeden podstęp podsyca ich niechęć do granic możliwości, jednak nie na długo. Drobny wypadek powoduję, że obie grupy się spotykają i to z pozoru zwyczajne zdarzenie rozpoczyna piekielnie tajemniczą akcje. Wyobraźcie sobie wybuch, tajemniczą mgłę, piktogramy  w polu i latające statki. Jeśli macie już jakieś podejrzenia to słusznie, nie zdradzę nic więcej po za tym, że jednak coś wylądowało w lesie Rendlesham.

Jestem zwolenniczką  książek, w których występuję więcej niż dwóch głównych bohaterów.  Tu mamy okazję poznać dwie grupy. Jedna to amerykanie, choć w tej grupie znajduję się dwóch chłopców pochodzenia polskiego Jersey i Ice oraz kudłaty Boogie i piękną Maggie. Druga grupa to anglicy, w której to BB jest przystojniakiem i fakt, że kiedyś chodził z Maggie podsyca emocje wszystkich. Do jego drużyny należą również rudy Red, pyskata Andy i wiecznie pierdzący Piguła. Wprowadzenie tylu bohaterów jest świetnym pomysłem. Nastolatkowe są oryginalni i  każdy wyróżnia się czymś charakterystycznym. Dzięki temu  łatwo ich zapamiętać i bez wątpienia polubić.

Akcja książki to kolejny plus, z początku jest niepozorna i nie spodziewałam się, że tak szybko się rozwinie. Od momentu spotkania nastolatków, akcja nie zwolniła nawet na moment. Bohaterowie połączyli siły i pomimo sprzeczek, które dodawały sporej dawki humoru, potrafili współpracować. Rozmyślali, działali, uciekali i walczyli. Wszystko składa się na szybką i ciekawą akcje, w której wyczuwalne napięcie potrafi podnieść ciśnienie. Wydarzenia opisane w książce  toczą się w 1981 roku, jednak niemiałam jakiegoś szczególnego wrażenia, że znajdujemy się w innym czacie niż obecny, być może dlatego, ze jeżyk jest bardzo przystępny i książkę czyta się łatwo i przyjemnie.

Chyba każdemu rzuci się forma, w jakiej książka została wydana. Rzadko się zdarzają tak pięknie wydrukowane książki. Cudownie śnieżnobiałe kartki i twarda okładka, która idealnie pasuje do fabuły utworu to wielki atut. Książka ma w sobie sporą dawkę realności, która potrafi przyprawić o gęsią skórkę. Jeśli chodzi o wady, to mogłabym zaliczyć drobne niedociągnięcia, nie są one na tyle istotne, aby mogły wpłynąć na odbiór lektury.  

Książka jest specyficzna, ponieważ można ją polecić dosłownie każdemu, nie tylko młodszym i starszy, ale i dziewczyną i chłopcom. Można w niej znaleźć strzelanki, miłość, pasjonującą przygodę i tajemnicę, która wciągnie każdego czytelnika złaknionego dobrej lektury.  „Co wylądowało w lesie Rendlesham?” nie raz mnie zaskoczył, dlatego polecam!

 5/6
Książka dostępna na:
 


4 komentarze:

  1. Chętnie bym przeczytała, muszę się za nią rozejrzeć.

    in-corner-with-book.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak! Ja z pewnością szukam czegoś nowego i oryginalnego! :)
    Bardzo, bardzo chętnie bym przeczytała tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. opis zachęca do przeczytania tej książki, na pewno będę się starała żeby wpadła w moje łapki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawie się zapowiada :)
    Zapraszam do mnie :)
    http://zaczytana-iadala.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń