Strony

niedziela, 17 grudnia 2017

"Władca Pierścieni" wersja ilustrowana - J. R. R. Tolkien - recenzja

„Władca Pierścieni” to dzieło, które doczekało się wielu wydań i pomimo upływu lat, zdobywa coraz to nowych fanów. Jestem wielką miłośniczką literatury fantastycznej i jeśli mam być szczera, to każda myśl o tej trylogii, budziła we mnie poczucie winy, bo jak można czytać tyle książek, a nie znać największego dzieła XX wieku. To arcydzieło literatury, bo tym bez wątpienia jest, powinien poznać każdy czytelnik fantastyki. Nowe wydanie i to z pięknymi ilustracjami, w końcu skłoniło mnie do przeczytania tej wyjątkowej powieści.

Książka zachwyca od pierwszej strony, może nie od razu zakochałam się w tej historii, ale już samo wprowadzenie robi wrażenie. J. R.R. Tolkien stworzył od podstaw wyjątkowy i w każdym calu oryginalny świat. Świat, który jest dopracowany w najdrobniejszym szczególne. Nowe rasy, krainy, polityka, dosłownie wszystko ma swoje miejsce i znaczenie. Miałam wrażenie, że nie poznaję książki fantasy, tylko losy odległej krainy, która istnieję w rzeczywistości. Ilość szczegółów i mitów zdumiewa. Drobiazgowość, mnogość bohaterów i tych wszystkich dziwnych nazw, może być przytłaczająca, a autor, jak gdyby nigdy nic, stworzył świat w pełni ukształtowany.

Bilbo Baggins podczas świętowana swoich stu jedenastych urodzin poznaję prawdę o pierścieniu, który przywiózł z jednej z wypraw. Za namową Gandalfa przekazuje go Frodowi. Pierścień o niezwykłej i złej mocy. Sauron – Władca Ciemności pragnie odzyskać pierścień i jest to jego głównym celem. Frodo musi przemierzyć Śródziemie, by dotrzeć do Szczeliny Zagłady i zniszczyć Pierścień Jedyny. Frodo wraz z przyjaciółmi wyrusza w niebezpieczną wyprawę, która zaowocuję niezwykłymi przygodami, nowymi znajomościami i starciami, które mogą pozbawić życia. Drugi i trzeci tom nadal trzyma poziom, jednak ich lektura przyszła mi o wiele łatwiej. Wkroczyłam z wielką ochotą do świata, który mnie zachwycił i dzięki temu od pierwszej strony w pełni byłam skupiona na akcji.

Połowa pierwszego tomu była dla mnie trudna. Wiele opisów i poznawanie dość szczegółowo nowego świata, z jednej strony było nudne, jednak zafascynowana pomysłem autora, czytałam dalej.  Akcja nabiera tępa i co najważniejsze, Bractwo Pierścienia zaczęła nabierać „kształtów” i bliższe poznanie głównych bohaterów wzbudziło moje zainteresowanie. Bohaterowie zafundowali mi niezapomnianą przygodę, pełną uczuć, walk i wielkich ideałów. 

Kiedy pojawiła się zapowiedź tego przepięknego wydania, spore grono fanów zainteresowało się tłumaczeniem. Większość krytykowała Pana Łozińskiego. To moje pierwsze spotkanie z tą trylogią, więc nie jestem specjalistką od różnic między tłumaczeniami, jednak wiersz wprowadzający kiedyś obił mi się o uszy i był tak charakterystyczny i piękny, że już od pierwszej strony zwróciłam uwagę na tę różnice. Kiedy byłam w połowie lektury przerwałam na moment czytanie, bo wiele nazw, zwrotów było po prostu dziwnych. Chwilami brakowało mi lekkości i tak naprawdę nie wiem, czy to wina tłumacza, czy też autora. Przejrzałam naprawdę wiele stroni i moje małe śledztwo pokazało, że to jest również wersja poprawiona i wcale nie trzeba się bać tego tłumaczenia. Być może kiedyś było więcej owych różnic, co niepotrzebnie uprzedziło niektórych czytelników. Dla tego wydania warto zaryzykować. Piękna okładka, ilustrację i w moim odczuciu również tłumaczenie.

Jest to wydanie ilustrowane, co uwielbiam w takich powieściach. Sprawia to, że bohaterowie są bardziej realni. Niedawno miałam okazję zaznajomić się z „Silmarillionem”, również ilustrowanym i muszę powiedzieć, że obrazy autorstwa Teda Nasmitha trąciły niemal fotograficznym realizmem i urzekały pięknymi barwami. Nie znaczy to oczywiście, że ilustrację Pana Alana Lee są złe! Są piękne i jest na czym oko zawieść. Każdy obraz można podziwiać i zachwycać się szczegółami. Alan Lee jest również zdobywcą Oskara za najlepszą scenografię do filmu „Powrót Króla”. Jak sami widzicie, to wielki i utalentowany artysta.

„Władca Pierścienia” to niezwykła trylogia. Napisana z wielkim rozmachem i robi ogromne wrażenie na czytelniku. Wspaniały klimat, różnorodni i nieprzewidywalni bohaterowie, oraz porywająca przygoda, nadal zachwyca i coś czuję, że ten zachwyt jeszcze przez wiele kolejnych lat nie osłabnie, gdyż są to książki jedyne w swoim rodzaju.  8/10!

Dziękuję! 


  

3 komentarze:

  1. Szanuję wszelkie zachwyty nad tą serią, ale to kompletnie nie moje klimaty, zatem na pewno nie zabieram się za lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twórczość Tolkiena bardzo lubię, ale to wydanie ilustrowane Władcy tak jakoś na "ok" tylko oceniam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zaczęłam czytać "Władcę Pierścieni" od tomu drugiego, zafascynowała pierwszą częścią ekranizacji Petera Jacksona, więc nie miałam problemu z nazwami i lokacjami, bo w filmie są dobrze uszeregowane. Potem czytałam część 3 i na koniec wróciłam do pierwszej. "Silmarillion" czytałam dużo później.
    Ja czytałam książki w przekładzie Mari Skibniewskiej i tłumaczenie Łozińskiego strasznie raziło mnie w oczy. Ale ja czytałam jego przekład lata temu, może teraz nastąpiły jakieś zmiany. Jednak mam do niego uraz i nie zamierzam sprawdzać czy się poprawił :P

    OdpowiedzUsuń