Strony

czwartek, 23 sierpnia 2018

"Larista" Melissa Darwood - recenzja


Larysa jest przeciętną osiemnastolatką, której największym zmartwieniem jest zbliżająca się matura. Egzaminy i życie szkolne schodzą na dalszy plan, gdyż dziewczyna jest świadkiem wypadku. Starsza sąsiadka jest bliska śmierci, a tajemniczy nieznajomy przygląda się całemu zajściu. Larysa nie spodziewa się, że to zdarzenie bezpowrotnie odmieni jej życie. Gabriel również jest zaskoczony, bo w końcu pradawna przepowiednia może się spełnić.

„Larista” to typowy romans paranormalny. Gatunek ten darzę ogromną sympatią, bo to dzięki niemu pokochałam czytanie. Trendy się zmieniają i jest to widoczne również w literaturze. Książka ta przypomina powieści wydane kilka lat temu i nie bez powodu, bo jest to drugie wydanie. Fani autorki z pewnością ucieszą się, że już niebawem pojawi się kolejny tom serii „Wysłannicy”.

Książkę czytałam z prawdziwą przyjemnością i choć jest to młodzieżówka, to byłam spragniona uczuć związanych z pierwsza miłością i nawet lekka przewidywalność mi nie przeszkadzała.

Główna bohaterka jest sympatyczna i łatwo ją polubić.   W końcu dziewczyna, która zachowuję się odpowiednio do swojego wieku, a nie jest nad wyraz doświadczoną przez los kobietą, która styrana życiem, wie wszystko najlepiej. Larysa jest młoda i pełna zapału. Podoba mi się jej bezinteresowność, poczucie humoru i pasja, której poświęca dużo czasu. Gabriel jest bardzo tajemniczy i chwilami mroczny. Szczególnie początek książki taki właśnie jest i co dziwne, po raz pierwszy początek podobał mi się bardziej niż sam finał. W książce pojawia się jeszcze jeden bohater, który bardzo szybko pokazuje swoje prawdzie oblicze, co kompletnie mnie nie zaskoczyło.

Akcja jest bardzo szybka, a autorka nie rozwleka mało istotnych spraw. Niektóre wątki potoczyły się nawet za szybko, bo zabrakło mi w nich czegoś. Relacja między bohaterami rozwija się również w zawrotnym tempie. Sam pomysł nie jest szczególnie oryginalny, bo przypomną nieustanną walkę między aniołami i diabłami. Tutaj jest to inaczej nazwane i kilka szczegółów jest nowych. Nie będę się zagłębiać w ten temat, bo sami też musicie odkryć tajemnice bohaterów.


Jestem zachwycona otoczeniem. Piękny las, małomiasteczkowa mentalność, cisza, spokój i przyroda, która w tej powieści jest nieustannie obecna. Uwielbiam takie klimaty i jak dla mnie, wielki plus za piękne widoki, które wprawiły mnie w cudowny nastrój.

„Larista” to powieść przewidywalna, ale jest również słodka i bardzo dobrze się ją czyta. Lekka i idealna na wieczór. Relaks gwarantowany. Polecam 6+/10! 

1 komentarz:

  1. Larista jak dla mnie była pisana bardzo 'po łebkach'. Nic jej nie mogło uratować.

    OdpowiedzUsuń