Strony

środa, 30 listopada 2016

"Chłopiec zwany Gwiazdką" Matt Haig- recenzja


„Chłopiec zwany Gwiazdką” to nic innego jak historia Mikołaja, który miał ciężkie życie, wielkie serce i marzenia tak piękne i szczere, że każdy czytelnik wniknie w tę opowieść. 
Mikołaj pomimo swoich jedenastu lat, nie ma łatwego życia. Wraz z ojcem drwalem, mieszka na uboczu w bardzo skromnych warunkach. Chłopic za przyjaciela ma tylko spleśniałą lalkę z rzepy i mysz. Kiedy jego tata podejmuję się wyprawy, by odkryć Elfi Jar, Mikołajem pozostaję pod opieką ciotki, która jest okrutna i złośliwa. Z tęsknoty za ojcem, Mikołaj wyrusza w podróż, która szybko przeradza się w przygodę niebezpieczną, jednak pełną magii i niecodziennych istot.
Jest to opowieść o Świętym Mikołaju, z której dowiadujemy się skąd wzięła się tradycja chowania prezentów w skarpety, czy też powstania listy dobrych i złych uczynków. Lecz tak naprawdę to tylko ułamek tej powieści, ponieważ autor poruszył znacznie ważniejsze kwestie. Bieda przytłacza, lecz pokazuję również, że należy cieszyć się z tego, co mamy. Mikołaj jest chłopcem o wspaniałej osobowości i jest lojalny wobec bliskich. Potrafi dostrzec, co jest dobre, a co złe. Niejednokrotnie zachwyca swoją dobrocią. A Elfy? Tak, one istnieją i nie są takie jak sobie każdy wyobraża. Moim ulubionym bohaterem jest Wróżka Prawdy, która swoją bezpośredniością szokuję i bawi do łez. Czytelnika czeka wiele zaskoczeń, wzruszeń i uśmiechów, bo historia zapada w pamięci i wywołuję wiele emocji, bez względu na wiek.
Lektura została napisana prostym językiem, opisy są obrazowe, a dialogi wartkie. Trzecioosobowy narrator wielokrotnie zwraca się do czytelnika i podkreśla ważne sprawy, a czasami jego uwagi wywołują uśmiech na twarzy.  Książka została pięknie wydana. Twarda okładka, mieniące się akcenty, cudowne ilustracje. Samo patrzenia na powieść sprawia przyjemność.
„Chłopic zwany Gwiazdką” to idealna książka dla dzieci, ale nie tylko oni powinni ją czytać. Każdy, kto ma w sercu, choć odrobine wiary, marzeń i radości, idealnie odnajdzie się w tej lekturze i doświadczy jej wyjątkowości i nieziemskiego klimatu. „Niemożliwe” to największe przekleństwo wśród Elfów. Nikt nigdy nie powinien zamykać swojego umysłu i serca, bo wiara i dobroć mogą dokonać wielkich rzeczy. A niemożliwe jest możliwe, tylko trzeba w to wierzyć. Piękna książka, która zapiszę się w literaturze na lata, bo takich historii się nie zapomina!
5/6
Dziękuję!

poniedziałek, 28 listopada 2016

"Zabójczyni" Sarah J. Maas- recenzja


Celaena Sardothien jest najgroźniejszą zabójczynią Adarlanu. Bezwzględna i odważna do tego stopnia, że przeciwstawia się nawet przywódcy Gildii Zabójców, za co bez wątpienia poniesie karę.  Celaena ufa tylko sobie i płatnemu zabójcy Samowi, czy uda im się wyzwolić spod władzy Arobynna? Pięć opowiadań i pięć niebezpiecznych przygód. Życie dziewczyny nigdy nie należało do najłatwiejszych.
„Zabójczyni” to zbiór pięciu opowiadań, które przedstawiają potyczki i zmagania Celaeny, na kilka miesięcy przed wydarzeniami mającymi miejsce w „Szklanym Tronie”. Jeśli nie czytaliście tej wybornej serii, to spokojnie możecie zacząć od tej książki. Są to opowiadania, lecz wydarzenia toczą się w porządku chronologicznym i razem tworzą spójną całość. Jedno opowiadanie wynika z poprzedniego i miałam wrażenia, że czytam książę, podzieloną nie na opowiadania, a na rozdziały.
„Zabójczyni i Władca Piratów” jest opowiadaniem, które momentalnie skradło moje serce.  Szybka akcja, a do tego młoda zabójczyni oraz Sam, który potrafi zawrócić w głowie każdej czytelniczce. Celaena wraz z towarzyszem zostają wysłani by dobić targu z Władcą Piratów, co nie kończy się zbyt dobrze. Jest to doskonały wstęp do całej historii i aktywuję on ciąg zdarzeń, które z jednej strony przerażają, ale z drugiej, trudno oderwać się od lektury. Tak naprawdę drugie i trzecie opowiadanie nie zrobiło na mnie wrażenia, choć wydarzenia na Czerwonej Pustyni były znacznie bardziej interesujące niż spotkanie z Uzdrowicielką. Co do dwóch ostatnich, to wywołały one masę emocji, łez i rozgoryczenia.
Autora w opowiadanych skupiła się w sporej części na wątku romantycznym, czyli pierwszej miłości Celaeny. Mi takie rozwiązanie bardzo przypadło do gustu, z tym, że każdy, kto czytał przynajmniej pierwszy tom serii, wie, jak to wszystko się zakończy. Pomimo tej wiedzy napięcie oraz przeżywane emocje, nadal oscylowały na wysokim poziomie.
Zabójczyni pokazała się z całkowicie innej strony. Arogancka, pewna siebie i zarozumiała dziewczyna, dorasta na oczach czytelnia, czy też przeżyte zdrady, oraz fałszywe układy, odarły ją z jakiejkolwiek młodzieńczości. Jest to młodsza i bardziej naiwna wersja bohaterki, która czasami irytuje i nie daję się lubić. Autorka przewidziała dla Ceglany los całkowicie mi nieznany i nie jestem nawet w stanie snuć domysłów. Zabójczyni ewoluuje, ale te opowiadania pokazują, co wywołało w niej tak drastyczną zmianę i jaką drogę musiała przebyć, by ostateczne wylądować w kopali soli. Endovier jest zarówno końcem, jaki i początkiem drogi Celaeny, która jest zjawiskowa pod wieloma względami i mam nadzieję, że i Wy dostrzeżecie wyjątkowość tej serii.
„Zabójczyni” jest cudowną książką i czytało mi się ją doskonale, może nawet lepiej niż główną serię. Nie ma tu tylu intryg i matactw, które czasami potrafią przytłoczyć. Celaena i Sam przeżyli wiele, a ja z prawdziwą przyjemnością poznawałam ich uczucia i zmagania z życiem, miłością i narzuconą im przyszłością.
Polecam 5/6
Dziękuję!

sobota, 26 listopada 2016

"Pieśń Dawida" Amy Harmon- recenzja


Dawid już w młodości lubił się zabawić. Zwiedzał świat, szastał pieniędzmi i stanowczo za dużo pił. Kiedy jego siostra zaginęła, coś w nim pękło. Nie potrafił udźwignąć poczucia winy i targnął się na swoje życie. Spotkanie Mojżesza dało mu nadzieję i przyjaciela, który okiełzna jego temperament. Kilka lat później spotyka Amelie, niewidoma dziewczyno o wielkim sercu, daje mu nadzieję i miłość, o której zawsze marzył, jednak pewnego dnia Tag znika bez śladu. Przed czym teraz ucieka Dawid?
„Prawo Mojżesza” to mocna powieść i nie przypuszczałam, że i tym razem będzie tak emocjonująco. „Pieśń Dawida” czytało mi się nawet lepiej niż pierwszą część i jestem zachwycona, nie tylko pomysłami autorki, ale przede wszystkim jej stylem pisana i cudownym klimatem, który towarzyszy każdej jej powieści.
Dawid, zwany również Tagiem, jest burzliwym bohaterem. Buzuje w nim energia, ma zmienne nastroje, jednak potrafi piękne mówić i dbać o bliskie mu osoby. Uwielbiam go, choć nie zawsze się z nim zgadzałam. W tej książce pojawia się również Millie, niewidoma dziewczyna, opiekująca się młodszym bratem. Oboje potwierdzają, że autorka potrafi doskonale kreować postacie. Czytelnik poznaję powoli bohaterów i jest to prawdziwą przyjemnością. Nie spodziewałam się, że Mojżesz odegra ważną rolę i w tej książce, a tak się stało i jestem zadowolona z możliwości ponownego spotkania Mojżesza i Georgii.
Narracja została podzielona. Z jednej strony mamy Mojżesza, który pokazuję czytelnikowi, co się wydarzyło po zniknięciu Taga, a z drugiej odsłuchujemy taśmy, które nagrał Dawid. Całkowicie zatracała się w historii, która została uwieczniona.  Dawid obnaża serce i umysł, opowiadając o swoim zauroczeniu Millie, relacji z jej bratem, a także o obawach i samoakceptacji. Z całą pewnością jest to zajmująca lektura.
Podczas czytana targały mną przeróżne emocję, były takie momenty, kiedy złościłam się na autorkę i to, co robi z czytelnikiem. Całkowicie wyżyma go z wszelkich uczuć i pozostawia w skrajnym osłupieniu. Chwilami jest pesymistyczne i brakowało mi lekkości, zabawy i trudno było mi złapać oddech. Ta powaga sytuacji może być przytłaczająca, jednak historia bohaterów wciąga i bez względu czy płakałam, czy też nie, nie mogłam oderwać się od lektury.
„Pieśń Dawida” to powieść warta uwagi. Piękna i bolesna jednocześnie. Porusza ważne tematy i pokazuję życie ze wszystkich możliwych stron. Szukanie celu w życiu, czy prawdziwej miłości oraz akceptacji, to tylko ułamek tego, co znajdziecie w tej książce.
Polecam 5/6
Dziękuję!

czwartek, 24 listopada 2016

"Projekt Mefisto" Marcin Mortka- recenzja


Zygmunt ukończył szkolenie i przyszła pora na wykorzystanie zdobytych umiejętności w pracy. A praca niełatwa, bo mężczyzna jest diabłem i trafia do najpospolitszego miejsca w Polsce, gdzie ma siać zamęt. Zygmunt szybko spostrzega, że jego diabelskie moce szwankują, za co wini Wypluty. Punkty zdobywane za dotychczasową pace są tak marne, że w rankingu raczej nie zdobędzie pierwszego miejsca. Diabeł odkrywa, że nic nie jest takie, jak się spodziewał, a mieszkańcy miasta to nie tylko ludzie, co nasuwa pytanie. Czy przystojny diabeł z misją pozyskania nowych dusz, to najgorsza rzecz, jaka mogła przytrafić się mieszkańcom Wyplut?
Piekło zostało pokazane w dość niecodzienny sposób, bo wielka korporacja i wyścig szczurów jakoś szczególnie nie przeraża, a tak właściwe to bawi, bo jak się nie śmiać, kiedy Zygmunt jest szczerze załamany ilością otrzymanych punktów?

Z polskimi autorami sprawa wygląda tak, że znają oni nasze społeczeństwo, wierzenia, uprzedzenia i utarte stereotypy, choćby dresiarzy spod bloku. Pisarz potrafiący wyłuskać niuanse z tego dość przewidywalnego postępowania Polaków, może zrobić fajne rzeczy. Marcinowi Mortce to się udało, bo umiejętnie wytyka błędy, czy też wyolbrzymia niektóre sprawy, by czytelnik zwrócił na nie uwagę, a wszystko to zostało napisane w ramach dobrego smaku. Oczywiście można się tu dopatrywać przesady, ale jest to okraszone humorem i w większości przypadków śmiałam się jak szalona.
Akcja jest szybka, sceny nieustannie się zmieniają, co sprawiło, że trochę mi zajęło spamiętanie wszystkich bohaterów i nawiązanie z nimi jakiejkolwiek nici porozumienia, bo tak naprawdę jakoś szczególnej więzi nie zawarłam z nikim. Narracja jest trzecioosobawa, lecz to fragmenty pokazane z perspektywy bohaterów były moimi ulubionymi.
„Projekt Mefisto” to satyryczna i pełna humoru powieść, która przede wszystkim bawi, więc jeśli oczekujecie emocjonalnych wzlotów, to nie jest to lektura dla Was. Jednak, jeśli szukacie klimatycznej powieści o słowiańskich wierzeniach, korporacyjnym piekle i małomiasteczkowej mentalności, to wybór tej książki może okazać się wspaniałą decyzją.
4/6

Dziękuję!


środa, 23 listopada 2016

"Doktor Dolittle i jego zwierzęta" Lofting Hugh- recenzja


Doktor Dolittle kocha zwierzęta całym sercem. Jest lekarzem ludzi, lecz biorąc pod uwagę fakt, że jego dom zamieszkuje kaczka, pies, papuga, złota rybka, króliki i wiele innych zwierząt, pacjenci przestają chodzić do niego po poradę. Doktor John uczy się języka zwierząt i postanawia leczyć właśnie je, lecz i ten pomysł nie przynosi mężczyźnie pieniędzy. Sroga zima, brak jedzenia i funduszy sprawiły, że John Dolittle z radością rzuca się na pomoc małpom w Afryce. Od tej chwili zarówno on, jaki i jego przyjaciele, przeżyją niejedną, wspaniałą przygodę.
„Doktor Dolittle i jego zwierzęta” to klasyka literatury dziecięcej, jednak jestem pewna, że i dorośli zaczytają się w tej lekturze. Książka została napisana w 1920 roku, lecz nie jest to wyczuwalne, ale język nie jest tak prosty jakby się mogło spodziewać po książce dla dzieci. Być może, dlatego tak dobrze czytało mi się tę powieść, choć duże znaczenie odegrała tu dobrze prowadzona narracja, szczypta humoru i przesympatyczni bohaterowie.
Doktor jest dorosłym mężczyzną o gołębim sercu, a jego miłość do zwierząt całkowicie przekonała mnie do jego osoby. Hugh Lofting stworzył nierealną historię, ale czy aby na pewno jest niemożliwa? Wystarczy otworzyć oczy i serce, by zobaczyć naszych domowych pupili w nowym świetle i nie machajmy lekceważąco ręko, na ich niecodzienne zachowania, tylko skupmy się na tym, co je spowodowało. Zwierzęta w pewien sposób są tu uczłowieczone, pokazane, jako istoty rozumne. Jestem wielką miłośniczką zwierząt, więc tym rozwiązaniem jestem zachwycona i myślę, że dzieci również będą.
Książka został przepiękne wydana. Twarda okładka prezentuję się wręcz elegancko. Samo patrzenie na nią sprawia przyjemność. Wydawnictwo Zysk i S-ka po raz kolejny zachwyca jakością i dbałością o czytelnika.
Po lekturze tej książki jednego jestem pewna, częściej będę sięgać po literaturę klasyczną, która jest nie tylko ciekawa, ale przede wszystkim wartościowa. Młode umysły są jak gąbki, więc nie pozwólmy by nasiąkły komercją i dajmy dzieciom możliwość przeżycia niezapomnianej przygody, która dzięki swojej wartościowości pozostawi w nich ślad.

Dziękuję!

wtorek, 22 listopada 2016

KONKURS! "Silver. Pierwsza księga snów" + "Silver. Druga księga snów"!

Zostań sennym wędrowcem i wygraj
"Silver. Pierwsza księga snów"+ "Silver. Druga księga snów"

Wyobraź sobie, że posiadasz umiejętność podróżowania we śnie. Zachowujesz pełną świadomość i potrafisz stworzyć wszystko, o czym zamarzysz. Jednak najbardziej lubisz odwiedzać cudze sny.

Zadanie: Kogo odwiedziłbyś w pierwszej kolejności i dlaczego?

Zwycięzca:  Nie liczy się tylko wybór osoby, lecz uzasadnienie, które w szczególności będę brała pod uwagę.
W odpowiedzi należy zawrzeć informację:
- Kogo chcielibyśmy odwiedzić we śnie.
- Dlaczego dokonałeś takiego wyboru.
- Co pragniesz osiągnąć, bądź przeżyć w czasie tego snu.
max. 300 słów.  

Odpowiedzi należy wysyłać na adres: szulikmonia@interia.eu , temat wiadomości: Podróż po Silver!
Nagroda: "Silver. Pierwsza księga snów" + "Silver. Druga księga snów"  
Sponsor nagrody: Wydawnictwo Media Rodzina

Regulamin:  
1.Organizatorem konkursu jestem ja, autorka bloga Książki Moni

2. Zgłoszenia należy wysyłać do 04.12.2016, do godz. 23.59. 
3. Wyniki zostaną ogłoszone do 5 dni od daty zakończenia konkursu.
4. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na blogu.
5.Udział w konkursie mogą wziąć osoby zamieszkałe na terenie Polski.
 6. Wysyłką nagrody zajmuję się sponsor konkursu, który dane zwycięzcy wykorzysta, tylko i wyłącznie, w celu wysyłki nagrody.
7. Baner konkursowy należy udostępnić na swoim fb (publicznie) lub na blogu.
8. Nagroda zostanie wysłana w ciągu 30 dni od dnia ogłoszenia wyników. 
9. Uczestnik może wysłać 1 odpowiedź na pytanie konkursowe.
10.Udział w konkursie jest dobrowolny.
Nie jest to wymagane, ale będzie mi miło jeśli dołączysz do obserwatorów bloga, polubisz Fan Page TU, oraz zaobserwujesz profil na instagramie TU! 

"Trolle. Cała prawda o rollach", "Trolle. Ilustrowana opowieść", "Trolle. Świat według trolli", "Trolle. Bardzo wielka księga trolli"- recenzja

Trolle to bardzo miłe, kolorowe i radosne stworzenia, które pomimo niewielkich rozmiarów pałają optymizmem. Kiedy jeden z nich zostaje zjedzony przez niegodziwego bergena, ich życie staje w niebezpieczeństwie, bowiem te złe stwory czują szczęście, kiedy jedzą trolle. Wszystkie małe stworki zostają schwytane, lecz uchodzą z życiem. Dwadzieścia lat później, w nowym miejscu, cała społeczność trolli ponownie zostaje napadnięta i tylko księżniczka Poppy i Mruk wyruszają im z pomocą.

Film, co dopiero pojawił się w kinach, a my już możemy cieszyć się wspaniałą serią o tych roześmianych bohaterach. Dzieci kochają książki na podstawie ulubionych filmów, więc „Trolle” z całą pewnością zaspokoją ich wymagania. Dla młodszych czytelników idealnym wyborem będzie powieść ilustrowana, której strony w całości pokrywają ilustracje i przykuwają wzrok. Książka została wydana w twardej okładce, lecz objętościowo wygląda niepozornie, co jest mylące, bo tak naprawdę książce czyta się całkiem długo i z wielką przyjemnością.

Starsi czytelnicy pokochają „Trolle. Cała prawda o trollach”, w której znajdą osiem stron z kadrami z filmu. Fabuła w książce jest bardziej rozwinięta, a duże litery sprawdzą się doskonale dla dzieci szlifujących czytanie. Trzecioosobowy narrator lawiruję między bohaterami i serwuje czytelnikowi najzabawniejsze i najbardziej ekscytujące momenty. Przyjemna lektura na podstawie filmu i do tego w bardzo przystępnej cenie. Obie książki polecam 5-/6
********

„Bardzo wielka księga trolli” to prawdziwa gradka dla fanów filmu i nie tylko! Znajdziecie w niej wspaniałych i barwnych bohaterów, a jeśli nie widzieliście filmu, to ta książka pomoże Wam poznać ulubieńców ekranu. To nie wszystko, bo księga pełna jest zagadek, łamigłówek, kolorowanek a nawet wycinanek. Wspaniale wpływa na rozwój dziecka i wydobywa z niego kreatywność. Ponad 1000 naklejek jest strzałem w dziesiątkę i każde dziecko oszalej na ich puncie. Świetnie wydana książka.
********
„Świat według trolli” to kolejna propozycja od Wydawnictwa Egmont nawiązująca do filmu. Wydana w twardej oprawie, pięknie się prezentuje, a ponad 90 stron zapewni miłośnikowi trolli wspaniałą zabawę. Podoba mi się pomysł podpisywania książki, a w tej, na pierwszej stronie znajduję się specjalne okienko przeznaczone do tego celu. Nie jest to typowa książka, ponieważ znani bohaterowie, mieszkańcy Trollowic zostali szczegółowo opisani. Sama historia trolli również została przedstawiona, więc i poczytać można. „Świat według trolli” to również zbiór łamigłówek oraz labiryntów, przy których maluch, poprzez zabawę, uczy się. Ciekawa pozycja i warta uwagi. 

Dziękuję!

Więcej trollowych książek znajdziecie TU!







poniedziałek, 21 listopada 2016

"Potomkowie" Tosca Lee- recenzja


Emily poddała się radykalnemu zabiegowi i tym samym pozbawiła się pamięci. Po przebudzeniu nie pamięta nic, a nowe miejsce zamieszkania ma być dla niej nowym początkiem. Jej plan szybko zostaje zniszczony, bo na jej życie i pamięć polują Łowcy. Dziewczyna jest potomkinią „Krwawej Hrabiny” Elżbiety Batory, największej morderczyni wszechczasów. Emiliy odkrywa, że jej utracona wiedza może ocalić najbliższych, ale równocześnie ich zniszczyć. Postawiona w sytuacji bez wyjścia musi walczyć, by przetrwać i odkryć prawdę, a jedno jest pewne. Emily, to nie jest jej prawdziwe imię.
Opis niezwykle intrygujący i przepiękna okładka, sprawiły, że od razu nabrałam ochoty na lekturę. Początek zachwycający. Miałam wrażenia, że zostałam wrzucona w sam środek akcji i troszkę mi zajęło nim się odnalazłam. Główna bohaterka nie pamięta nic, co prowokuję pytania. Dlaczego dokonała takiego wyboru? Zastanawiałam się nieustannie, ale do tego tematu jeszcze wrócę. Akcja od pierwszej strony jest zawrotna. Emily na swojej drodze spotyka dwóch mężczyzn, z czego nie potrafi zaufać żadnemu i bardzo słusznie z jej strony. Ucieka przed zabójcą, jednocześnie starając się poznać prawdę.
Łowcy to grupa, która w akcie zemsty pragnie zabić Potomków i posiąść ich wiedze. Sami Potomkowie nieustannie ukrywają się przed nimi. Przyznaję, że tak postawiona sprawa, nie zrobiła na mnie wrażenia, nie miałam ochoty powiedzieć WOW, co za oryginalny pomysł! Choć zapewne z Potomkami Elżbiety nie mieliście jeszcze do czynienia.

Pierwsza część książki bardzo udana. Tak jak wspomniałam szybki rozwój wypadków jest plusem. Zjawiskowe starcia i karkołomne ucieczki również. Nowo poznani Łowcy, jak najbardziej mogą fascynować. Poznanie historii Rodu Batory także mi się podobało, lecz im dalej brnęłam w tę historię, tym mój zachwyt topniał, a decyzję bohaterów wzbudzały wątpliwości. Miałam wrażenie, że w drugiej części, dziewczyna wałkuje wciąż ten sam temat, a ilość ucieczek była męcząca.  Skoro główna bohaterka poddała się zabiegowi, dlaczego kilka tygodni później na ślepo pędzi przed siebie i stara się poznać prawdę? Dlaczego wskazówki znajdują się w takich miejscach, że nawet wytrawny detektyw miałaby kłopoty ze znalezieniem ich? Dlaczego owe wskazówki nie były, choć w części, oczywiste dla mnie? Może zbyt mało uważnie śledziłam losy bohaterów, ale nie potrafiłam powiązać faktów, a jeśli zrobili to oni, to nadal nie rozumiałam jak do tego doszli. Wątpliwości, które nawarstwiały się podczas czytana, są największym minusem.
Co się tyczy bohaterów, to trudno komukolwiek zaufać. Wszyscy mają sekrety i swoje motywy, ale  niektórych łatwo obdarzyć sympatią.  Główna bohaterka jest interesująca, choć jej postępowanie często było irytujące. Moim ulubionym bohaterem jest Luca i to on działał na mnie jak magnes. Uwielbiałam momenty, kiedy był obecny i to ze względu na niego, oraz dość nieoczekiwany koniec, sięgnę po kontynuacje. Faktem jest, że powieść czyta się szybko i przyjemnie, lecz bez większego napięcia.
Książka ma lepsze i gorsze momenty, ale widać w niej potencjał i jestem ciekawa jak Tosca Lee go wykorzysta. 4/6
Dziękuję!

sobota, 19 listopada 2016

"Miłość za wszelka cenę" Louisa Reid- recenzja [przedpremierowa]


Audrey wraz z mamą i pięcioletnim bratem przeprowadzają się do ponurego Folwarku w małej miejscowości. Ma to być dla nich nowy początek, jednak dziewczyna nadal źle się czuje, a jedyne ukojenie znajduję w przyjaźni Leo, nowego sąsiada. Ich relacja uświadamia dziewczynie, że miłość może być zarówno piękna, jak i przerażająca.
Rzadko zdarza się, że nie wiem, co napisać po skończonej lekturze, ale tym razem tak właśnie jest. Ta książka jest niezwykle intensywna i mocną przeżyłam historię Audrey.  Bohaterka ma silną depresję, dlatego trudno oceniać jej postępowanie czy wybory. Ostateczne wrażenia, jakie na mnie wywarła zachowam dla siebie, by wasze spotkanie z nią, było równie emocjonujące. Z pewnością jej miłość do brata była zjawiskowa i czysta. Każde dziecko marzy o takiej siostrze, o trosce i zabawie w lecie. Dziewczyna ma szesnaście lat, lecz jak na swój wiek jest niebywale dojrzała, ale to nie lata czynią nas dorosłymi, a doświadczenia, które nieodzownie wpływają na nasze życie. A ona doświadczyła zbyt wiele, w zbyt krótkim czasie. Istotną rolę odgrywa w całej powieści matka rodzeństwa, której nie jest łatwo wychowywać samotnie dzieci.
Książka została podzielona na rozdziały, w jednych to Audrey jest narratorką. Uwielbiałam jej zagmatwany umysł, rozmyślania i ten rodzaj zagubienia, który oddziałuje również na czytelnika. Część książki została opowiedziana przez trzecioosobowego narratora, który towarzyszy Leo.  Historia chłopaka również nie należy do najłatwiejszych. Z przyjemnością poznałam jego przeszłość i sytuację, która go ukształtowała.
„Miłość za wszelką cenę” jest kompletnie nieprzewidywalną książką. Po przeczytaniu opisu, spodziewałam się mrocznej młodzieżówki, w której romans dominuje. Nic bardziej mylnego. Audrey ma szesnaście lat, a Leo prawie osiemnaści, jednak ich młody wiek nie powinien szufladkować tej książki. Powinni ją czytać wszyscy. Rodzice, dziadkowie i my sami, bo umysł człowieka jest niezgłębiony, a psychoza i wszystko, co ją wywołało potrafi ogromnie zaciekawić. A miłość? Miłość w tej książce ma wile twarzy, a odkrywanie ich jest nie tylko przyjemne, ale i fascynujące.
Akcja nie należy do zawrotnych, autorka skupiła się na budowaniu napięcia i silnych emocjach, które towarzyszą podczas czytania. Były momenty, kiedy chciałam by wydarzenia nabrały tępa. Książka trochę przeciągnięta i mogłaby być krótsza o 50-70 stron. Autorka utkała koc z kłamstw, presji i okrucieństwa, który otula Audrey i dusi. Sama pragnęłam zaczerpnąć świeżego powietrza i uwolnić się od demonów nękających umysł dziewczyny. Napięcie jest stopniowane, a ja w dziwny  sposób zżyłam się z bohaterką. W pewnym momencie cała historia zaczyna przybierać bardziej zrozumiały obraz, a fakty, czy też małe oznaki sprawiły, że odkryłam przyczynę choroby dziewczyny. Miałam ochotę potrząsnąć pozostałym bohaterami i zmusić ich do interwencji, ale szybko zrozumiałam, że w prawdziwym życiu również tak jest. Często odwracamy wzrok i ignorujemy brutalną prawdę, jednak teraz wiem, że będę rozglądać się uważniej, bo może ktoś z naszych bliskich potrzebuje wsparcia, bądź pogrąża się w ponurych, samobójczych myślach i pragnie rozmowy.
Louisa Reid niczym wytrawny wirtuoz zagrała na moich nerwach i psychice. Długo nie zapomnę tej książki, bo ona coś zmienia w czytelniku i to jest dobra zmiana. Polecam 5/6!


Dziękuję!!!




piątek, 18 listopada 2016

"Dobra nowina. Historie biblijne" Billy Graham- recenzja


„Dobra Nowina. Historie biblijne” to książka nie tylko dla dzieci, lecz również dla rodziców, dziadków i każdego, kto pragnie bliskiego spotkania z Bogiem.
Przepiękna szata graficzna, cudowne ilustracje, duży format oraz gruba, twarda okładka niewątpliwie cieszą oko, jednak błędnie założyłam, że to lektura dla najmłodszych. Oczywiście strony w całości pokryte obrazkami, wzbudzają zainteresowanie dziecka i wywołują ogrom pytań, to treść nie należy do najłatwiejszych.
W książce znajdziecie wybrane fragmenty ze Starego i Nowego Testamentu w odpowiedniej kolejności. Każdy rozdział, jeśli tak mogę to nazwać, jest zatytułowany i sugeruję, czego będzie dotyczył. W każdym znajdują się fragmenty z Pisma Świętego oraz komentarz Billy’ego Grahama. Nie mnie oceniać Pismo Święte, jednak nie zawsze są to fragmenty zrozumiale, czy też posiadają ukryte znaczenie, które trudno wyłuskać z treści. Doskonałym pomysłem i do tego ogromnie wartościowym, okazały się komentarze B. Grahama. Były to chwile zadumy, a autor zyskał moją całkowita uwagę. Jego słowa i niezłomna wiara mają moc i czytając książkę, czułam jakbym doświadczała kazania, pięknego i dającego nadzieję.
 „Dobra Nowina. Historie biblijne” to mądra, ciepła i pouczająca książka. Dzięki komentarzom zrozumiałam wiele kwestii i poczułam miłość Boga. Billy Graham jest wybitnym ewangelizatorem, teologiem i kaznodzieją, który całe życie poświęcił na pomoc ludziom. W prosty, lecz piękny sposób tłumaczy Słowo Boże i wiele wartościowych rzeczy można wynieść z tej książki dla siebie i tylko od nas zależy, czy wykorzystamy tę szansę.
Polecam!
Dziękuję !

czwartek, 17 listopada 2016

"Droga do Misty" Joss Stirling- recenzja


Misty wydaję się obcesowa i do bólu szczera, co nie raz wpakowało ją w kłopoty. Problem polega na tym, że nic z tym nie może zrobić, gdyż jest sawantką, a jej dar polega na ciągłym mówieni prawdy. Kiedy poznaję Alexa, sprawa z jej darem dodatkowo komplikuję się, bo dziewczynę i chłopaka z pozoru różni wszystko, ale tak naprawdę łączy jeszcze więcej. Czy znajdą kompromis, szczególnie w obliczu niebezpieczeństwa, które spadło na całe społeczeństwo sawantów?
Seria o Braciach Benedictach jest jedną z moich ulubionych młodzieżówek. Nie jest to typ poważnych i zmieniających oblicze świata lektur. Lecz jedno wyróżnia powieści Joss Stirling od pozostałych tego typu powieści. A mam tu namyśli urok, który niepostrzeżenie oczarowuję czytelnika i zapewnia mu niezapomnianą przygodę.
Jest to czwarty tom serii i przed lekturą polecam zapoznać się z poprzednimi książkami. Oczywiście można przeczytać tylko tą, bo każdy z tomów opowiada losy innej pary bohaterów, lecz należy pamiętać, że postaci jest dużo, a z każdą kolejna pozycja, jeszcze ich przybywa. Początkowo myślałam, że autorka pokaże czytelnikowi historię każdego z braci tytułowej serii, lecz niestety tak się nie stało. Oczywiście są oni obecni, ale nie jako postacie pierwszoplanowe. W żadnym wypadku nie jest to minus, po prostu są to bracia niezwykle ciekawi i miło by było poznać ich lepiej.  Na szczęście Misty jest tak intensywną dziewczyną, że wynagrodziła mi wszystkie, początkowe, obawy.
Duża ilość bohaterów potrafi zawrócić w głowie, tym bardziej, że niektórzy odegrali znaczące role. Bardzo dużo się dzieję. Autorka nie pozwala czytelnikowi się nudzić. W całym tym zamieszaniu, Misty jest bardzo widoczna. Doskonale przedstawiona postać. Książka jest romansem dla młodzieży i choć jest on istotny, to pisarka porusza inne ważne kwestie. Samoakceptacja, problemy rodzinne, czy choćby kłopoty z rówieśnikami. Misty ma dar, który może wydawać się przekleństwem. Poznając dziewczynę uzmysłowiłam sobie, jak drobne kłamstewka mogą ułatwić życie, niestety Misty nie może wypowiadać nawet takich, co jak wiadomo nie zawsze kończy się dobrze. Bardzo ją polubiłam, jej obawy czy wątpliwości są zrozumiałe, a odwaga i dobre serce godne podziwu. Co się tyczy Alexa, to nie jestem już tak zachwycona. Przez większą część książki byłam rozczarowana, czasami nawet zła na chłód, którym emanował. Chyba ta jego podstawa wydała mi się najciekawsza i dużo rozmyślałam nad jego zachowaniem.
Joss Stirling po raz kolejny zabiera czytelnika w podróż po świecie i tworzy
piękne tło dla wydarzeń. Zmiana otocznie działa odświeżająco na całą powieść i nigdy nie wiem, czym autorka jeszcze zaskoczy. Akcja jest bardzo szybka i mogłabym ją podzielić na przed i po. To wszystko, co dzieję się przed tym ważnym dniem, jest burzliwe, w pewien sposób lekkie i  młodzieńcze. A to, co po tym zdarzeniu, jest już bardziej poważne, fabuła zagęszcza się i do akcji wkracza tajemniczy, seryjny morderca. Wątek kryminalny w książkach dla młodzieży zawsze w cenie i tym razem oceniam go pozytywnie. Profil psychologiczny mordercy oraz wszystkie czynniki, które wpłynęły na jego sposób postrzegania świata, zmusiły mnie do myślenia i przeanalizowania jego trybu postępowania i motywów nim kierujących.
Zrobiło się troszkę poważnie, ale tak naprawdę „Droga do Misty” jest lekką pozycją, którą pochłania się w zastraszającym tępię. Humor na wysokim poziome, a zabawne porównania bohaterki, co chwila wyciskały ze mnie prychnięcia, chichoty i rozmarzone westchnienia. Misty jest prawdziwym reflektorem, przy którym w ciemną noc skupiają się tłumy, by pławić się w jego blasku. Niezwykle sympatyczna i nieprzewidywalna bohaterka, która częściej pakuje się w kłopoty niż ich unika. Czyli jak dla mnie, idealna! Polecam 5/6!

Dziękuję!



środa, 16 listopada 2016

"Klasyka Disneya. Złota księga bajek do słuchania" - recenzja


Bajki są częstym gościem w moim domu, a co za tym idzie, nieustannie poszukuje nowych i wartych uwagi lektur.
Tym razem zdecydowałam się na propozycję od Wydawnictwa Egmont, ponieważ już czytałam książki dla najmłodszych z oferty tego właśnie wydawnictwa i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. „Złota księga bajek do słuchania” okazała się doskonałym wyborem.
Prawie dwieście stron, a w tym 6 znanych bajek, więc jest, w czym wybierać. Strony są w całości pokryte pięknymi obrazkami i wzbudzają w młodym czytelniku ogromne zainteresowanie. Bajki są mocno streszczone, ale nadal ciekawe. Najważniejsze zdążenia zostały ujęte, a zjawiskowe przygody bohaterów absorbują i w pełni zadowalają malucha. Jest to skrócona wersja znanych bajek, lecz tekstu jest całkiem sporo, najprościej mówiąc, książka będzie czytana przez kilka wieczorów.
Biorąc pod uwagę piękne wydanie, ilustrację, objętość tekstu oraz fakt, że w książce znajduję się płyta, którą można włączyć dziecku, jeśli nie ma się czasu poczytać, to cena jest prawdziwą okazją.

„Złota księga bajek” to pięknie wydana książka nie tylko dla najmłodszych, ale i starszych, już potrafiących czytać dzieci, które przeżyją niezapomniane przygody z bohaterami znanymi, pełnymi energii i zaskakujących pomysłów. Polecam 5/6!
W książce znajdziecie bajki:
1.       Alicja w Krainie Czarów
2.       Pinokio
3.       Księga dżungli
4.       Aladyn
5.       Król Lew
6.       101 dalmatyńczyków

Dziękuję!

poniedziałek, 14 listopada 2016

"Grzesznik" Maggie Stiefvater- recenzja


Cole St. Clair pragnie tylko jednego. Odzyskać Isabel. W tym celu przyjeżdża do Los Angeles. Dziewczyna szuka spokoju i ukojenia po śmierci brata, lecz Cole burzy jej na pozór uporządkowany świat. Oboje nękani przez demony, potrafią tylko się ranić, lecz osobno stanowią wraki. Czy uda im się okiełznać szalone myśli i stworzyć coś na kształt związku?
Serię o wilkołakach z Mercy Falls darze ogromnym uczuciem i często do niej wracam. Jest delikatna, trochę eteryczna i pokazuje obraz pięknej, prawdziwej miłości. Grace i Sam już na zawsze ulokowali się w moim sercu. Nie ma nic dziwnego, że o „Grzeszniku” marzyłam i z wielką radością przeczytałam.
Isabel i Cole odegrali znaczące role w trylogii, lecz pożegnanie z tą dwójką nie było zadowalające. Liczyłam na wiele, ale niestety moje oczekiwania nie zostały spełnione, jestem wręcz rozczarowana. Isabel jest chłodną osoba i nie szafuje uczuciami na prawo i lewo, właściwie mam wrażenie, że zbyt mocno skryła się za ścianą, którą odgrodziła się od świata. Trudno do niej dotrzeć, choć i ona nie szuka kontaktu z innymi. Liczyłam, że w końcu opuści swoją skorupę i pokaże  czulszą stronę. Owszem, ma swoje momenty, lecz jej postępowanie, a mam tu namyśli, że mówi jedno, a robi coś z goła odmiennego, nie zachwyca. Jeśli chodzi o Cola, to pozytywnie mnie zaskoczył. Nadal jest arogancki, zagubiony, ale też wytrwały w swoich postanowieniach.
Nie mogę powiedzieć, że bohaterowie mnie całkowicie zawiedli, ponieważ z całą świadomością i znajomością bohaterów, zdecydowałam się na lekturę. To ich wybuchowość i ranienie się wzajemnie dziwnie fascynuję czytelnika. W książce zabrakło mi również wilków. Seria o wilczej chorobie, bohater z taka przypadłością, a powiązań z tym tematem strasznie mało. Gdyby wyciąć wszystkie fragmenty paranormalne, to książka za wiele by nie straciła na objętości, gdyż z „Grzesznika” wyszedł taki zagmatwany romansik o gwieździe rocka.
Autorka ma swój styl, a ta książka od niego nie odbiega. Pisze lekko, akcja jest wyważona, a podzielona narracja jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Myślę, że Cole jest postacią, której nigdy się w pełni nie pozna, ale próbować zawsze można. Zakończenie zbyt nagłe i wiele wątków zostało rozwiązanych za szybko i bez większych wyjaśnień.
Książkę polecam w szczególności fanom trylogii „Drżenie” i to z nią należałoby się zaznajomić w pierwszej kolejności, gdyż należy poznać historię i traumatyczne wspomnienia Isabel i Cole, by choć w znikomy stopniu zrozumieć ich późniejsze wybory i postępowanie. „Grzesznik” nie był tym, na co liczyłam, ale w dziwny sposób nie mogłam oderwać się od lektury i to chyba zasługa głównego bohatera, którego myśli i szalone zachowanie, działają jak magnes.  
4+/6
Dziękuję!

sobota, 12 listopada 2016

"Uratuj mnie" Anna Bellon- recenzja


Maia jest pogrążona w smutku i samotności. Po śmierci ukochanego brata odtrąciła od siebie prawie wszystkich, w szkole z nikim nie rozmawia, ale kiedy pojawia się nowy uczeń Kyler, jej mury powoli zaczynają opadać. Chłopak pragnie dokończyć szkołę i uwolnić od despotycznego ojca. Oboje mają swoje demony, ale razem mogą je pokonać, czy im się to uda?
Opis nie brzmi oryginalnie, wręcz sztampowo. Zapewniam Was jednak, że książka rozwija się w nieoczekiwany sposób, a historia Mai i Kylera głęboko zakorzenia się w czytelniku.
Dziewczyna jest sympatyczna i utalentowana. Jej wybory dla niektórych mogą wydawać się trudne do zaakceptowania. Ciężko ocenić bohaterkę, szczególnie, jeśli nie doświadczyło się tak ogromnej straty jak ona. Jednego jestem pewna. To dziewczyna zraniona, szukająca ocalenia i łatwo ja lubić. Kyler to chłopak sympatyczny i szybko zdobywa serce czytelnika. Jest opiekuńczy i po prostu dobry, choć w przeszłości nieco zboczył z tej drogi. Podobają mi się również pozostali bohaterowie, z którymi Maia i Kyler zbudowali przyjaźń. Całą ich paczkę łączy pasja, czyli miłość do muzyki. Autorka porusza ważne kwestię, takie jak problemy rodzinne i przemoc w niej.
Jeśli o muzykę chodzi, to jest ona bardzo ważnym elementem. Bohaterowie zakładają zespół „The Last Regret” i bardzo często nawiązują do znanych utworów. Szczerze powiem, że rzadko słucham muzyki. Po całym dniu zgiełku, wieczorem pragnę pogrążyć się w błogiej ciszy, dlatego większość utworów, o których rozmawiali bohaterowie, była mi obca. Jednak klimatu tej książce nie można odmówić. Widać wielką miłość do muzyki, a autorka umiejętnie pokazała emocje oraz uczucia wszystkich członków zespołu.

Akcja jest szybka i wciągająca. Obszernych opisów tu nie znajdziecie, a żywe i emocjonujące dialogi są piekielnie absorbujące. „Uratuj mnie” czytałam z prawdziwą radością i każdy nieoczekiwany zwrot akcji wywoływał westchnienie zachwytu. Narracja jest podzielona. Mia i Kyler obnażają przed czytelnikiem swoje najskrytsze myśli. Podoba mi się, że zmiana perspektywy była częsta, czasami następowała po kilkunastu zdaniach. Ciągłość jest zachowana, dlatego nikt się nie pogubi. Książka polskiej autorki, jednak akcja toczy się w Stanach, takie rozwiązanie przypadło mi do gustu.
Książka w zmienionej wersji była publikowana na wattpadzie gdzie cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Ja z twórczością pisarki spotykam się po raz pierwszy i przyznaję, że doznałam niemałego zaskoczenia. Świetnie napisana, z dziesiątkami pięknych cytatów, dynamicznymi dialogami i charakternymi bohaterami, szybko zdobyła moje serce.  Anna Bellon spokojnie mogłaby konkurować z zagranicznymi i bardziej doświadczonymi autorkami i z większością, z tej potyczki wyszłaby zwycięsko. „Uratuj mnie” to bardzo udany początek serii o paczce przyjaciół i pragnę poznać ich lepiej.  Polecam 5/6 !
Dziękuję!

piątek, 11 listopada 2016

"Elmer. Najlepsze przygody" David McKee- recenzja


„Elmer. Najlepsze przygody” to zbiór 6 opowiadań o perypetiach słonia w kratę. Nie sądziłam, że David McKee już od pierwszej strony skradnie serce nie tylko mojej córki, ale i moje.
Elmer to cudowny bohater, który jest tak sympatyczny, że podczas lektury cały czas się uśmiechałam. Słoń w kratę zabiera czytelnika w podróż zaskakującą, pełną zabawnych epizodów i przede wszystkim pouczającą. Elmer jest słoniem, do którego wszyscy przychodzą po radę i nie bez powodu, bo jest on niezwykle mądry. Dzieci wiele mogą się od niego nauczyć.

Wartość edukacyjna jest wysoka. Już pierwsze opowiadanie okazał się miłym zaskoczeniem, tym bardziej, że to moje pierwsze spotkanie z tym przemiłym słoniem. Elmer pokazuję, że nie należy z góry oceniać źle nieznanego, bo często to, co niewiadome, jest piękne. Radość z zabawy, współpraca w grupie, czy choćby uczciwa rywalizacją są ważnie w życiu. Książka jest napisana prostym językiem, dlatego młody czytelnik nie ma problemu ze zrozumieniem przesłania.
Zbiór został pięknie wydany. Okładka jest twarda z gąbką i wygląda cudownie. Strony są w całości pokryte ilustracjami, a do tego grube i wytrzymałe. Tekstu nie ma za wile, ale liczy się jakość, a nie ilość. Autor w tak niewielu sławach zawarł więcej, niż nie jeden pisarz w wielostronicowej powieści. Czasami nie czytam tej książki, oglądamy razem z córka ilustrację i odpowiadam na pytania, bo rysunki wzbudzają ogromnie zainteresowanie.
Elmer jest najcudowniejszym słoniem pod słońcem i wymarzonym towarzyszem dziecięcych przygód. Najlepsza książka dla dzieci, jaką czytałam w tym roku. Polecam ! 5+/6

Dziękuję !