Strony

piątek, 30 grudnia 2016

"Córka zjadaczki grzechów" Melinda Salisbury- recenzja

Twylle wybrały bóstwa, by zamieszkała w pałacu i została narzeczoną księcia. Teraz jest  Daunen Wcieloną, jej skóra jest toksyczna, a każdy, kto dotknie dziewczyny, umiera. Zdrajcy i przeciwnicy królowej, giną z jej rąk. Twylla czuje się samotna i dźwiga na swych barkach ogromny ciężar, ale niepokorny strażnik częściowo koi jej ból. Jednak na dworze dzieją się złe rzeczy, które mogą doprowadzić do straszliwej wojny.

„Córkę zjadaczki grzechów” chciałam przeczytać już dawno, jednak targały mną pewne obawy. Kiedy przeczytałam kilka pierwszych stron, uśmiechałam się jak szalona, bo przez swoje wątpliwości mogłam pominąć tak intrygującą historię. Pomysł na toksyczny dotyk nie jest nowy, ale został przedstawiony w ciekawy i niebanalny sposób. Cały zamysł opiera się na wierzeniach i ma swoje podstawy w dalekiej przeszłości, co dla poddanych jest w pełni zrozumiałe. Dodatkowe wątpliwości budził we mnie wątek miłosny. Dziewczyna + książę + strażnik = klasyczny trójkącik. Nigdy nie pomyliłam się tak bardzo! Ciężko mi strawić bohaterki wzdychające do dwójki chłopców, dlatego z ulgą odkryłam, iż Twylla nie zaserwuje widowiskowego dramatu o trudnym wyborze między księciem, a strażnikiem. Cała sytuacja jest bardziej skomplikowana i w grę wchodzi polityka i większe dobro, mi ten aspekt powieści bardzo odpowiada.  

Świat przedstawiony w powieści jest całkiem nową rzeczywistością. Państwa, ustrój polityczny, zasada dziedziczenia władzy oraz wierzenia są nowe i choć nie są zbyt mocno dopracowane, to bardzo mnie zaciekawił nowy obraz świata. Początek historii uważam za udany, lecz czuję niedosyt. Chciałbym zgłębić tajemnice królestwa i więcej czasu poświęcić polityce. Drugi tom, z tego, co się dowiedziałam, można czytać bez znajomości tej książki, bo główną bohaterką jest siostra Liefa, czyli strażnika Twylli. Finał  książki jest zaskakujący, dlatego chciałabym kontynuować przygodę z poznanymi już bohaterami, więc mam nadzieję, że jeszcze o nich usłyszę.


Łatwo polubić bohaterów, mimo że popełniają błędy. Czasami zachowują się lekkomyślnie i egoistyczne, lecz zachowanie i motywy księcia nasuwają pytania, a lekkość, z jaką postępuję Lief wzbudza wątpliwości. Na pewno nie są to idealne postacie, ale dzięki temu nie jest nudno. Książka wciąga od pierwszej strony i szokuję okrucieństwem królowej oraz rolą, jaką musi odgrywać główna bohaterka. Akcja jest płynna, lecz w pewnym momencie silny i szybki rozwój wątku miłosnego, spycha inne sprawy na dalszy plan. Końcówka powieści zaskoczyła mnie i wzbudziła masę emocji.

„Córka zjadaczki grzechów” ma kilka niedociągnięć, jednak mam wrażenie, że książka jest niedoceniana, czy też pomijana, a szkoda. Lektura warta uwagi, bo w historii Twylli można się zakochać. Relacje rodzinne, trudna miłość oraz widmo wojny tworzy burzliwą mieszankę. Z wielką radością będę kontynuowała przygodę w świecie pełnym alchemików, zjadaczy grzechów i bóstw, bo może one jednak istnieją i czekają na odpowiedni moment, by zniszczyć świat.

Polecam 4+/6

Dziękuję!


Książa dostępna TU!

czwartek, 29 grudnia 2016

"SIEDEM SPÓDNIC ALICJI" JOANNA JURGAŁA-JURECZKA: ZAPOWIEDŹ

PREMIERA: 16.01.2017

Wśród urokliwych krajobrazów portugalskiego miasteczka Nazaré, chorwackiego Molunatu i polskich Stawisk Alicja będzie musiała odpowiedzieć sobie na pytanie, kim dla niej jest dumny i wyniosły hrabia Adam Franciszek Przebłocki, a kim może stać się Dawid Zan.

Młody celebryta zmuszony jest spędzić parę dni na prowincji. Zanim jednak zamelduje się w hotelu „U Hrabiny”, drogę zajedzie mu traktorek hand made prowadzony przez Czesia Rychłego, którego nazwisko stoi w sprzeczności z jego temperamentem. Czy będzie to zły, czy dobry znak? Kim okaże się zadziorna i niepokorna dziewczyna, którą uważał za pomocnicę ogrodnika? 

"Elmer. Słoń w kratkę" McKee David - recenzja

„Elmer. Słoń w kratkę” to zbiór czterech opowiadań o przygodach tego niezwykłego słonia.

Elmer jest najlepszym bohaterem dziecięcych bajek, jakiego miałam okazję poznać. Nie tylko moja córeczka oszalała na jego punkcie, ale i ja. Elmer to uroczy i niezwykle mądry słoń, który pokaże waszym dzieciom jak piękny jest świat, jeśli szanuję się przyjaciół i nie potępia inności.

Bajki dla dzieci powinny być wciągające, kolorowe i przede wszystkim mądre. Każda opowieść o losach Elmera zawiera wszystkie te elementy. Książka jest przepięknie wydana. Duży forma i twarda okładka to podstawa, szczególnie, jeśli dziecko lubi przeglądać ilustrację, które w tej książce są proste, barwne i zrozumiałe. Często więcej czasu omawiamy rysunki przedstawiajcie bohaterów, niż czytamy. Same opowieści są napisane prostym językiem i nie są zbyt długie. Czyta się szybko, czasami wręcz żałuję, że to już koniec danej historii, ale niejednokrotnie do nich wracam, a córeczka nadal cieszy się przygodami Elmera.


Wartość edukacyjna robi wrażenie. Krótkie historyjki pokazują więcej niż wielostronicowe bajki. Elmer wyjaśnia dziecku, że warto pomagać innym, nie wstydzić się inności, czy też pracować w grupie, bo wtedy łatwiej i szybciej osiągnąć sukces. Bohaterowie książki są sympatyczni i dziwię się, że tak łatwo zapadają w pamięci, szczególnie, że często pojawiają się tylko na moment.

Dzień bez Elmera jest dniem straconym, więc wieczorami razem z córką zaczytujemy się w przygodach tego mądrego i kraciastego słonia, która potrafi skraść serducho każdego szkraba.

Polecam 5+/6 

Dziękuję!

środa, 28 grudnia 2016

"Zawód Wiedźma" Olga Gromyko- recenzja

„Zawód Wiedźma” to pierwszy tom kronik Belorskich, które pierwotnie były wydane w dwóch częściach, lecz dzięki Wydawnictwu Papierowy Księżyc możemy cieszyć się zbiorczym wydaniem, co uważam za strzał w 10!

Wolha Redna jest studentką magii na Staromińskiej Wyższej Szkole Magii, lecz jako jedyna kobieta zdecydowała się na trudny żywot praktyka. Nie można odmówić jej talentu i pewnie z tego powodu zostaje wysłana z misją rozwikłania zagadki tajemniczych śmierci magów w Dogewie. Na miejscu zastaję zgraję całkiem miłych wampirów i uroczego, lecz tajemniczego księcia Lena, który nie zawsze jest chętny do współpracy. Druga część książki skupia się bardziej na życiu szkolnym Wolhy i jej spektakularnej wyprawie po kamyczek, który niepozorny, to bardzo ważny. W wyprawie towarzyszyć jej będzie wyżej wymieniony wampirzy władca, oraz najemny troll.

Na początku wspomniałam, iż wspólne wydanie obu historii jest idealnym rozwiązanie, a to dlatego, że pierwsza część nie do końca powaliła mnie na kolana. Owszem, autorka zaserwowała mi świat pełen przeróżnych istot nadnaturalnych, a ja takowe stwory uwielbiam. Sama bohaterka również interesująca i przede wszystkim silna. Jednak pierwsza część książki chwilami jest nudna. Wolha poznaje wampiry, które całkowicie różnią się od obrazów z poradników. Są to sympatyczne postacie, i choć czytało mi się przyjemnie, to czułam niedosyt. Zabrakło mi ostrych starć i intryg, jednak bohaterka swoją osobowością nadrabia braki. 

Druga części przygód Wiedźmy jest prawdziwą petardą. Akcja się zagęszcza. Bohaterowie nieustannie coś knują, a ja po prostu przepadłam w ferworze walki, bo i ona niejednokrotnie się pojawiała. Doświadczyłam ogromnego i przede wszystkim pozytywnego zaskoczenia. Co prawda Wolha nic się nie zmieniła, nadal jest tą samą zadziorną, pyskatą i niepotrafiącą cenzurować swoich wypowiedzi dziewuchą, ale już sam fakt, że akcja nabrała tępa jest plusem. Nie tylko to wpłynęło na mój pozytywny odbiór powieści. Len przeszedł małą przemianę, już nie jest taki „cukierkowy”, co przyjęłam z ulgą i lekkim zachwytem. Troll również jest bohaterem, który czasami irytuję, ale w głębi serca wzbudza sympatię.

Olga Gromyko pisze w specyficzny sposób, trochę ironicznie i wiele spraw trzeba przyjąć z przymrużeniem oka. Uwielbiam takie lekko satyryczne powieści, przy których mogę się pośmiać i miło spędzić czas, a co najważniejsze, pokochać bohaterów, których pragnie poznać się lepiej. Początek przygód Wolhy oceniam przeciętnie, ale cały czas przeżywam kierunek, w którym zmierza bohaterka i jej towarzysze, bo jest to droga emocjonująca i obiecująca. Autorka ma pociąg do opisów, co nie zawsze pociąga czytelnika. Wiedźma często powraca myślami do wydarzeń z przeszłość, które są ważne, ale stopują akcję i czasami są zwyczajnie nużące. Dlatego tak bardzo jestem zachwycona drugą częścią powieści, która nabrała pazura, a ja lubię ostre rzeczy.

Wolha Redna, zwana też W-Redną, zapewni Wam przygodę pełną magii, krwawych walk i cudownego, ostrego sarkazmu. Coś czuję, że Wolha jeszcze wielokrotnie zaskoczy czytelnika i już nie mogę doczekać się momentu, kiedy dziewczyna po raz kolejny wpakuję się w kłopoty! A Redna robi to w spektakularny sposób! Polecam!

5-/6

Dziękuję :) 

wtorek, 27 grudnia 2016

"Kraby na fali" gra planszowa- recenzja

Co zawiera:

-1 sześciokątna plansza
-36 żetonów krabów (3 duże, 3 średnie, 3 małe żetony w każdym z 4 kolorów)

Dla kogo:

Gra jest przeznaczona dla 2-4 graczy w wieku 8+

Czas gry: 

ok. 20 min.

O co chodzi:

Kiedy przychodzi przypływ, kraby szukają schronienia. Jednak nie wszystkim udaję się w porę znaleźć bezpieczne miejsce, dlatego by przetrwać, kraby muszą wspiąć się na skorupkę towarzysza. W ten sposób unieruchamiają go. Wygrywa gracz, który jako ostatni może wykonać jakikolwiek ruch.

Zasady i wrażenia:

Każdy gracz wybiera kolor krabów, którymi będzie grał, następnie wszystkie żetony uczestników należy wymieszać i losowo ułożyć na planszy. Ustawienie żetonów jest zależne od ilości uczestników. W instrukcji znajdują się zdjęcia, które Wam to ułatwią. Pierwszego gracza wybiera się w dowolny sposób, choć jeśli pojawiają się spory, szczególnie wśród młodych uczestników, warto zrobić losowanie. Kraby poruszają się w zależności od swojego rozmiaru. Jeśli kraby podzielą się na planszy, to należy stosować się do zasady fali, która zmywa mniejszą grupę i wszystkie kraby z tego skupiska należ usunąć z planszy.

Instrukcja jest prosta, jednak dopiero pierwsza próbna rozgrywa sprawia, że gra jest w pełni
zrozumiałą. W grze może brać udział 2 do 4 graczy, lecz z doświadczenia wiem, iż gra dwóch uczestników  jest krótka. Plansza i pionki są wykonane bardzo solidnie, uwielbiam drewniane elementy, które wyróżniają się trwałością.

„Kraby na fali” to doskonała gra rodzinna, którą w szczególności polecam dzieciom i młodzieży. Sugerowany wiek to 8+, jednak uważam, że i młodsi gracze sobie poradzą, tym bardziej, że gra tylko początkowo wydaję się trudna, lecz już po pierwszej rozgrywce, wszyscy uczestnicy wiedzą jak postępować, by mieć jakiekolwiek szanse na wygraną. Świetna zabawa! 
Polecam 5-/6



Dziękuję!

niedziela, 25 grudnia 2016

"Zagadka w bieli" Jefferson Farjeon- recenzja

Pogoda potrafi być nieprzewidywalna, a przekonali się o tym pasażerowie pociągu, który utknął w pobliżu wioski Hemmersby. Grupa podróżnych pod wpływem impulsu decyduje się na wyprawę w poszukiwaniu pomocy. Trudne warunki i ciągle padający śnieg jest niebezpieczny, ale nieoczekiwanie na swojej drodze znajdują dom. Opustoszały, tajemniczy, mroczny i pozbawiony mieszkańców. Sęk w tym, że wszystko wygląda tak, jakby jeszcze przed chwilą był oazą szczęścia. Czy podróżnym uda się odkryć sekrety domostwa i ujść z życiem? Morderca grasuję.

„Zagadka w bieli” została napisana w 1937 roku. J.Jefferson Farjeon był wówczas znanym pisarzem. Powieść zniknęła z rynku na wiele lat, jednak teraz możemy cieszyć się ponownym wydaniem. Dzięki wydawnictwu Zysk i S-ka Pan Farjeon, czyli znana postać Złotego Wieku kryminału w okresie międzywojennym, ponownie błyszczy i serwuje czytelnikowi nie lada zagadkę do rozwikłania. Już sama przedmowa w wykonaniu Pana Tadeusza Zyska jest pękną rekomendacją i zachętą, mnie bynajmniej wstęp oczarował.

Książka została napisana osiemdziesiąt lat temu, jednak szczególnie upływu lat nie odczułam. Oczywiście język minimalnie się różni, a dbałość bohaterów, co do etykiety jest wysoka, to książkę czytało mi się z zadziwiającą łatwością. Tak naprawdę w powieści nie dzieję się zbyt wiele. Dom na uboczu, ogromne zaspy i brak jakichkolwiek wyjaśnień skłania nie tylko bohaterów, ale i czytelnika do szukania prawdy i analizy dowodów.

Nie chciałabym Wam psuć przyjemności z lektury, szczegółową charakterystyką bohaterów, jednak kilka dziwnych zdarzeń z nimi związanymi się pojawi. Do takich najbardziej zastanawiających należą przedziwne wizję, czy też transe, które wywołują masę pytań, ale pobudziły one również mój sceptycyzm. Tak naprawdę nie wiem, czy mam do czynienia z thrillerem, kryminałem, czy też horrorem, a co się tyczy tego ostatniego gatunku, to autor z pewnością posiadał predyspozycję w tym kierunku.


Pisarz buduję napięcie stopniowa, a sama historia jest ciekawa. Akcja płynie równomiernie, jednak to dialogi wzbudziły mój entuzjazm. Rozmowy między bohaterami są przemyślne, często kontrolowane i być może z tego właśnie powodu każdy wybuch emocji, czy też ekscytacji bohaterów, tak bardzo rzuca się w oczy. Narracja również jest osobliwa, czasami dezorientująca i szczerze powiem, że nie wszyscy ją docenią, ja sama mam względem niej mieszane uczucia. Jestem przyzwyczajona do bardziej rozbudowanych historii z większą ilością wątków oraz szczegółów.

 „Zagadka w bieli” jest uroczą powieścią, choć nie wiem czy tak mogę nazwać książkę, w której ktoś zostaje zamordowany. Jest to przyjemna i odprężająca lektura, więc polecam i życzę cudownych wrażeń. 4+/6


Dziękuję!

środa, 21 grudnia 2016

"Wyklęta" Joss Stirling- recenzja


Raven Stone straciła rodziców i nie ma nikogo, kto mógłby się nią zająć. Opuszcza Amerykę, by zamieszkać z dziadkiem, który pracuje w elitarnej angielskiej szkole, gdzie bogate dzieciaki nie pozwalają jej zapomnieć, że to oni są lepsi. Kiedy w szkole pojawia się dwójka nowych uczniów, Raven znajduję w nich sprzymierzeńców, bo w szkole dzieją się dziwne rzeczy, a Kieran Storm obdarzony niezwykłą inteligencją, postanawia odkryć tajemnice skrywające się za murami szkoły i ekskluzywnego kluby. Czy uda im się poznać prawdę i wyjść z tego cało?
Z opisu książka szczególnie się nie wyróżnia, jednak znam twórczość autorki i darze jej książki ogromną sympatią. Elitarne szkoły były miejscem toczących się wydarzeń w wiele powieściach, jednak ta lektura wybija się pozytywnie na tle książek młodzieżowych.
Raven jest sierotą i wiele przeszła w swoim życiu. Nauka w nowej szkole nie jest wyjątkiem, bo i tu spotyka masę nieprzyjemności. Staje się kozłem ofiarnym i wszystkie przewinienia lądują na jej kącie. Dziewczynę łatwo polubić, jej zachowanie nie jest przesadzone, a odwaga i hart ducha godne podziwu. W szkole pojawia się Kieran wraz z przyjacielem. Są to bardzo ważne postacie. Mają swoje motywy i skrupulatnie dążą, by wypełnić zlecone im zadanie. Lubię ich, a Kierana w szczególności.

Akcja jest płynna i bardzo tajemnicza. Pojawiło się kilka spektakularnych starć, które mogą budzić wątpliwość, ale dodają szczyptę niebezpieczeństwa i w napięciu śledziłam poczynania Raven i Kierana. Jest to książka dla młodzieży i już na początku można wyczuć, że romans się pojawi, lecz zapewniam Was, że nie jest on dominujący. W powieści poruszono kilka wątków i to one czynią „Wyklęta” atrakcyjną. Problem z przemocą w szkole, nękanie Raven i czyny, do których zdolni są zamożni uczniowie bulwersują i wywołują ogrom emocji.  Wątek detektywistyczny również jest interesujący, bohaterowie snują domysły, a czytelnik przyłącza się do zabawy i razem z trójką bohaterów dąży do rozwikłania zagadki.

Książkę czyta się zadziwiająco szybko, a lektura sprawia wiele przyjemności. Zaskakująca powieść dla młodzieży i co ciekawe, każdy tom tej serii będzie dotyczył innych bohaterów, choć pewnie o Raven i Kieranie jeszcze usłyszymy. Niecierpliwie czekam na 2 tom, który niebawem zostanie wydany. 5/6


Dziękuję!!!

"Skarbiec bajek na dobranoc"- recenzja


„Skarbiec bajek na dobranoc” to pozycja obowiązkowa dla rodziców oraz ich pociech, którzy wieczorową porą oddają się błogiej i magicznej wędrówce przez fascynujące światy. Ta książka jest pełna małych cudów i przygód, które zapragnie przeżyć każde dziecko.
Baśnie Christiana Andersena, czy też innych popularnych pisarzy zna prawie każdy, a jeśli czytacie bajki dzieciom, to przychodzi taki czas, kiedy już wszystkie te historie zna się niemal na pamięć. „Skarbiec bajek na dobranoc” to doskonała odskocznia od klasyków. W zbiorze tym znajdziecie aż 21 opowieści. Każda historia jest inna. Jedne dotyczą życia codziennego i takich problemów jak np. pierwsze nocowanie poza domem, bądź perypetii związanych z przeprowadzką do nowego pokoju. Oczywiście większość historii należy brać z przymrużeniem oka, jednak z pewnością dzieci pokochają barwnych bohaterów. Księżniczki również występują w opowieściach i zaserwują maluchowi niezapomniane przygody.

Podoba mi się, że bajki są różne i łatwo się je czyta.  Nawet najmłodsze dzieci nie będą miały problemu ze zrozumieniem opisanych historii, a przepiękne ilustrację dodatkowo im to ułatwią. Twarda okładką z gąbką jest cudownym dopełnianiem i sprawia, że książka prezentuję się obłędnie.
„Skarbiec bajek na dobranoc” jest idealną książką do poczytania nie tylko wieczorem, ale o każdej porze dnia. Polecam 5+/6







Dziękuję!



niedziela, 18 grudnia 2016

"Sztylet rodowy" Aleksandra Ruda - recenzja


Mila marzy o wojaczce i ciężko pracuję, by osiągnąć swój cel, jednak wojna zrujnowała skarbiec państwa i kończy się gwałtownie. Rozeźlona dziewczyna postanawia zostać głosem królewskim i decyduję się na podróż magicznym furgonem z grupo osobliwą i co najmniej wybuchową. Podróż umilają jej ciągłe kłótnie, walki i nadgorliwe, krasnoludzie mamy.
Bohaterowie stanowią barwną grupę. By ta wypraw się powiodła, utworzono oddział składający się z kilku ras, bo nigdy nie wiadomo, z czym będą musiały zmierzyć się głosy królewskie. Tym oto sposobem, Mila obdarzona zdolnościami magicznymi, ma za kompana Wilka, kapitana, magika, chłodnego i aroganckiego faceta. Kolejnym kompanem jest Troll, pałający do niej silnymi uczuciami. Dranisz rozczula serce, bo choć silny i waleczny, to jest również opiekuńczy i zdeterminowany, by posiąść serce Mili. Trzecim uczestnikiem wyprawy jest wojowniczka Tisa, ślepo zakochana w pewnym arystokracie. Jest wredna do bólu, ale też lojalna. Jednak to nie wszyscy, bo prace podejmuję nieoczekiwanie krasnolud, który ledwo puścił rąbek maminej spódnicy i w zetknięciu z brutalnym światem, musi wykazać się dojrzałością, której niestety mu brak. Dopełnieniem tego wyśmienitego towarzystwa jest elf, inny niż wszystkie. Daezael wyróżnia się zarówno wyglądem jak i charakterem, bo elf pogrążony w głębokiej depresji jest tylko jeden. Jak ja kocham tego mruka, jego ponure poczucie humoru i oryginalny sposób pocieszania. Fakt, że jest uzdrowicielem sprawia, że jego posępność jest pocieszna i komiczna. Wszyscy są bardzo wyrazistymi postaciami, głęboko skrywającymi sekrety, które są zaskakujące i uwielbiam je odkrywać. 

Świat ukazany w powieści jest wszystkim tym, co kocham w fantastyce, czyli mamy kraj nękany przez pomrokę, krwiożercze wilkołaki oraz martwiaki. Czoło muszą im stawić krasnoludy, elfy, ludzie i jeszcze wiele innych magicznych istot, którzy łączą siły, by wygrać. Jednak magia książek Pani Aleksandry Rudej polega na humorze, który jest stałym elementem jej powieści. Jeśli ktoś ma ochotę na rzewne historię i masę rozczulających emocji, to ta książka z pewnością wyciskaczem łez nie jest i nie spełni Waszych oczekiwań. Jednak, jeśli szukacie lektury poprawiającej samopoczucie, przy której można odpocząć i pośmiać się, to „Sztylet Rodowy” zapewni Wami kilka godzin wyśmienitej zabawy.  
Autorka obca mi nie jest, kilka lat temu poznałam Ole, Ottona oraz Irgę, za którymi strasznie tęsknie, niestety dalsze losy tej trójcy nie zostaną wydane. Kiedy zobaczyłam zapowiedź nowej książki autorki, oszalałam ze szczęścia. Aleksandra Ruda pisze jak marzenie! Niejeden autor głowi się nad zabawnymi momentami, a pisarce komizm przychodzi naturalnie i wszystkie sceny są nie tylko zabawne, ale i emocjonujące.
Jeśli pragniecie książki pełnej przygód z barwnymi postaciami i ostrymi dialogami, to „Sztylet rodowy” jest doskonałym wyborem, bo bohaterowie zaserwują Wam epicką rozróbę! Polecam 5+/6
Dziękuję!!!

"Nowe przygody SuperMikołaja" - recenzja


Święta zbliżają się wielkimi krokami, więc to idealny czas, by dzieci poczuły magię świat. Idealnym sposobem na zaserwowanie dziecku ogromnej porcji magii, jest lektura o Świętym Mikołaju, ale nie takim tradycyjnym, bo SuperMikołaj jest niepowtarzalny.
SuperMikołaj to ktoś niezwykle wyjątkowy, czyli Mikołaj z tym, że podrasowany, bo jego sanie są nowoczesne, a struj niekonwencjonalny. Mikołaj otrzymuję list od samotnej dziewczynki, która jest pozbawiona przyjaciół, dlatego Mikołaj i Renek wyrusza w podróż, by umilić czas dziewczynce. Jednak ta wyprawa jest nie lada wyzwaniem, a dodatkowo musza dostarczyć wszystkie prezenty.

Cudowna książka dla dzieci. Ci młodzi posłuchają opowieści o niezwykłym Mikołaju na dobranoc, jednak starsi czytelnicy idealnie odnajdą się w tej książce, ponieważ szybka akcja wciąga. Podoba mi się, że jest to historia wielkiej przyjaźni, lojalności, magii i zabawy. Żaden maluch nie będzie się nudził!
Piękne wydanie z twardą okładką kusi, a cudowne ilustracje fascynują i wywołują wile pytań, szczególnie w młodszej grupie czytelników.
„Nowe przygody SuperMikołaja” to idealna książka dla dzieci, szczególne w tym wyjątkowym, przedświątecznym okresie zostanie doceniona! Polecam 4+/6









Dziękuję!




czwartek, 15 grudnia 2016

"Piąta pora roku" N. K. Jemisin- recenzja

Essun nie jest zwyczajną kobietą, jednak skrywa swój sekret przed światem. Pewnego dnia, mąż kobiety zabija ich syna i uprowadza córkę. Essun jest w żałobie, lecz pragnie ocalić swoje, nadal żyjące dziecko, oraz zemścić się na mordercy. Wyrusza w podróż przez tereny surowe, nieprzewidywalne i niebezpieczne, a Essun jest zdolna do rzeczy przerażających by osiągnąć swój cel.

Początek książki jest chaotyczny i zajęło mi kilkanaście stron, nim względnie odnalazła się w lekturze. Nowy świat, czy też wizja nienapawającej nadzieją przyszłości, jest czymś nowym i poznanie świata przedstawionego wymaga skupienia. Tak naprawdę miałam problemy z wizualizacją tego otoczenia. Początkowo wyobrażałam sobie ludzi żyjących w spartańskich warunkach, co zresztą jest prawdą, jednak pozbawionych technologii. Moje wyobrażenia ewoluowały i co kilka stron zmieniały się, bo tak naprawdę przyszłość jest wypełniona cudami techniki, często zapomnianym przez niektórych ludzi.


Opis sugeruję, że główną bohaterką jest Essun, ale czy na pewno? Szybko przekonałam się, że to nie jej historia mnie zainteresowała najbardziej. Z jednej strony mamy Essun i jej misje ratowania córki, z drugiej poznałam mała dziewczynkę wygnaną przez rodziców, bo jest górotworem. Od razu wyjaśniam, że górotwory mogą poruszać skałami i zamrażać żyjące wokół organizmy. Ludzie się ich obawiają i albą kończy się to linczem, albo wysłaniem do specjalnej szkoły. Taki los spotkał Damaye. Trzecia historia dotyczy Sjen, górotworu wysłanego na misję, podczas której ma ocalić losy pewnego nadmorskiego miasteczka, lecz to niejedyne jej zadanie. Przed rozpoczęciem lektury polecam zapoznanie się ze słowniczkiem, który znajduję się na końcu książki. Ułatwi to czytanie, a ponieważ ja tego nie zrobiłam, miałam początkowo problemy. Teraz wiem, że gdybym jednak zerknęła na koniec, to cala historia byłaby dla mnie klarowniejsza.

„Piątą porę roku” mogłabym przyrównać do puzzli, które ktoś w amoku rozrzucił i zajmuje sporo czasu, nim poszczególne elementy dopasuję się do siebie. Jednak, kiedy już się to zrobi, to efekt jest piorunujący i wymaga chwili zastanowienia i podziwu, by ostatecznie w szoku wyjąkać WOW! Tak, książka ma moc.

Narracja jest prawdziwym majstersztykiem. Poznajemy losy trójki bohaterów, lecz szybko można dojrzeć, że ramy czasowe się nie pokrywają, co jest cudownie dezorientujące. Narrator jest trzecioosobowy, lecz nie zawsze, bo w niektórych rozdziałach zwraca się bezpośrednio do Essun, co jest nie tylko oryginalnym pomysłem, co sprawia, że łatwo nawiązać więź z kobietą.

Wydarzenia opisane w książce rozgrywają się na przestrzeni, głównie, kilku miesięcy, lecz w szerszym zamyśle lat. Język jest wzbogacony o nowe słowa, co początkowo stwarza trudność, lecz tak jak już wspomniałam, słowniczek pomaga.


„Piąta pora roku” jest zajmującą pozycją, wymaga skupienia, lecz zawiła akcja oraz druzgocąca wizja przyszłości wciąga w lekturę. Jestem pełna podziwu dla kunsztu literackiego Pani Jemisin, która debiutuję tą powieścią, lecz zapewniam Was, że inauguracja trylogii „Pękniętej Ziemi” jest miażdżąca i przewyższa większość doświadczonych pisarzy, co jest nie lada osiągnięciem. Polecam!! 5+/6

Dziękuję!

środa, 14 grudnia 2016

Nowy Box od Bokinabo :)

Pojawił się nowy Box, zapraszam na filmik i kilka słów o tej wyjątkowej paczuszce :) 

wtorek, 13 grudnia 2016

"W to mi graj. Bajki muzyczne" Bednarek Justyna- recenzja


Justyna Bednarek znana jest z takich hitów jak „Pięć sprytnych kun” oraz „Niesamowitych przygód dziesięciu skarpetek”, jednak dla mnie „W to mi graj” jest pierwszym spotkaniem z twórczością pisarki i z całą pewnością wiem, że sięgnę po inne pozycję z dorobku Pani Bednarek.
„W to mi graj” to zbiór dwunastu bajek utrzymanych w muzycznych klimatach muzyki klasycznej. Bajki magiczne są zaskakujące i po prostu uroczę. Bohaterowie są niecodzienni i to ich wyjątkowość sprawia tak wielką przyjemność podczas czytana, bo jak się nie uśmiechać, kiedy poznaję się przygody niesfornego ucha, które postanowiło pójść na spacer? Takimi zaskakującymi zdarzeniami książka jest wypełniona po brzegi.

Młody czytelnik przeżyję niejedną przygodę, a przy okazji doświadczy muzyki w najczystszej postaci. Na piosenki, utwory czy też inne kompozycję, składają się dźwięki, a one są obecne na każdej stronie. Nie wiedziałam, czego spodziewać się po książce, której tematem jest muzyka, ale doznałam miłego zaskoczenia, ponieważ książka dosłownie skąpana jest w muzyce, a to wpływa na czytelnika. Poznając bohaterów, bardzo mocno skupiałam się na dźwiękach, jakie wydają poszczególne zwierzęta oraz przedmioty i zaczęłam dostrzegać, czy też słuchać dźwięków, na które do te pory nie zwracałam uwagi.
Każda z bajek zwieńczona jest biografią znanego kompozytora, choć przyznaję, że o niektórych dowiedziałam się dzięki tej książce. Biografie są krótkie, interesujące i co najważniejsze, zapadają w pamięci. Nie są zbiorem suchych faktów, a ciekawią opowieścią o utalentowanych muzykach.
„W to mi graj. Bajki muzyczne” już samym wydaniem zwraca uwagę czytelnika. Okładka jest twarda, rogi zaokrąglone, co przykuwa wzrok. Ilustracje są eleganckie, utrzymane w stonowanych, ciemnych barwach, co niekoniecznie doceniła moja trzyletnia córka. Szata graficzna mnie oczarowała i stanowi idealne dopełnienie całej książki, ale docenią ją starsi czytelnicy.
Książka przepełniona dźwiękami, humorem i magią. Gorąco polecam! 5/6


Dziękuję!

poniedziałek, 12 grudnia 2016

"Amerykańscy bogowie" Neil Gaiman- recenzja

Neil Gaiman jest znanym i nagradzanym pisarzem, jednak przyznaję, że mi całkowicie obcym. Ponieważ wydawnictwo Mag postanowiło wznowić książki pisarza w nowych okładka, które całkowicie mnie zauroczyły, nie mogłam sobie odmówić lektury jednej z jego powieści. Zdecydowałam się na „Amerykańskich bogów” i jestem zadowolona z dokonanego wyboru. 

Cień po trzyletniej odsiadce wychodzi z więzienia, by wrócić do normalnego życia. Miał wielkie plany, lecz szybko okazuje się, że nic z tego, co sobie postanowił, nie doczeka się realizacji. Strata żony, gorzka prawda oraz brak jakichkolwiek perspektyw na przyszłość, skłania go do przyjęcia pracy od całkowicie obcego mężczyzny. Ten wybór zmienia wszystko i tak oto Cień zaczyna niezwykłą podróż po Stanach, podczas której spotyka wrogów, sprzymierzeńców, umarłych i bogów. 


Książka rozwija się powoli, właściwie początek był dość dziwny, choć wiele w tej lekturze mogłabym tak określić. Cień wydaje się chłodnym mężczyzną, który stara się nie wychylać. Zabrakło mi w nim emocji i wyrazistości, lecz z czasem przywykłam do niego i zaczęłam dostrzegać zalety, które niewątpliwie posiada. Choć jest on głównym bohaterem, to nie on jest moim ulubieńcem. Nowy pracodawca Cienia, który jest bogiem, Odynem i to wszystko jest aż nazbyt oczywiste, to Cień nie zadaję początkowo pytań, sprawy niemożliwe przyjmują z ignorancją. Książka obfituje w ilość bohaterów, a autor każdego z nich przedstawił w inny sposób, są charakterystyczni i zapadają w pamięci. Podoba mi się szaleństwo, które emanuje z niektórych postaci, wprawiło mnie to w przedziwny nastrój. 


Bogowie istnieją dzięki wierze w ich istnienie i moc, jednak rozwój cywilizacji zatarł pamięć o nich, co niemal ich zniszczyło. Gaiman zawarł w swojej powieści prawdziwą mieszankę wierzeń i mitologii. Bóstwa nordyckie, grecki, słowiańskie i jeszcze wiele przedziwnych istot, zapewnią Wam przygodę głęboko zapadającą w pamięci. 


Neil Gaiman pisze bardzo płynnie, dzięki czemu czyta się szybko. Opisy są szczegółowe, czasami brutalne, ale najważniejsze, że obrazowe. Łatwo wyobrazić sobie wydarzenia, w jakich brał udział Cień, choć jak dla mnie autor niepotrzebnie rozciągnął niektóre watki. Akcja płynie równomiernie, jest pełna zaskoczeń, lecz nie doświadczyłam wielkiego BUM, na który cały czas czekałam. Narrator trzecioosobowy spisał się doskonale. Klimat niewątpliwie zasługuje na plus, ponieważ jest mroczny, troch przytłaczający, jednak obraz, który stworzył przede mną Gaiman jest fascynujący, a ja lubię dziwne i niesztampowe rzeczy, a ta książka jest takimi cudami wypełniona. Nie wszystko w tej historii zrozumiałam, co jest powodem, dla którego do powieści powrócę, nie od razu, ale za kilka lat ponowna lektura „Amerykańskich bogów” będzie dobrym doświadczeniem. 



Książka idealna dla koneserów fantastyki oraz czytelników lubujących się w mitologii. Złożona powieść zapada w pamięci i choć lektura „Amerykańskich bogów” nie była dla mnie piorunującym doświadczeniem, to styl autora mnie zaintrygował i mam ochotę posmakować innych jego książek. 
Polecam 4+/6
Dziękuję!

sobota, 10 grudnia 2016

Silver- wyniki konkursu!


Kochani, zaskoczyliście mnie swoimi pomysłami, a przy niektórych uroniłam nawet łezkę. Nagrodzić chciałabym kilka prac, ale zwycięzca może być tylko jeden. Prezentuje zwycięską prace i proszę autora o kontakt mailowy. (szulikmonia@interia.eu)


"Moim pierwszym pomysłem było wkradniecie się do snu wroga, aby mu tak po ludzku „nabruździć”. Ale nie, szkoda byłoby mi marnować mojej umiejętności na zwykłą zemstę, skoro nawet kandydata na ofiarę byłoby mi trudno znaleźć.
Druga myśl: włamać się do umysłu jakiegoś super inteligentnego naukowca, zapamiętać jak najwięcej informacji i następnego dnia opublikować jego pomysły jako swoje.  Bogactwo, sława i poważanie miałabym zapewnione do końca życia. Tylko jeden problem: to byłaby zwykła kradzież, więc odpada.
Trzecim kandydatem na ofiarę mógłby zostać mój były chłopak.  Dowiedziałabym się, o czym myśli przeciwna płeć i jak mnie postrzega. To byłoby pouczające, ale niewykonalne – nie mam byłych chłopaków.
Podczas pisania tej odpowiedzi, wyraźnie słyszę płynącą z pokoju obok piosenkę – oczywiście, siostra zawsze musi mieć głośno puszczoną muzykę. I właśnie dzięki niej, odpowiem, kogo odwiedziłabym we śnie – Anetę. Trochę z braku innych pomysłów, ale równocześnie wydaje mi się to mądrym posunięciem. Nasza relacja z siostrą opiera się na dogryzaniu (przynajmniej z mojej strony), zaczepkach, ale też dbaniu o siebie nawzajem. I chociaż na głos bym tego nie powiedziała, chcę, żeby była szczęśliwa. Dlatego też wkroczyłabym do jej snu i próbowałabym go upiększyć. Nie chciałabym, aby podświadomie rozpamiętywała poprzednią kłótnię z chłopakiem lub śniła jeden z koszmarów. Nie, zmieniłabym jej sen na taki, aby następnego dnia wstała wypoczęta i z uśmiechem na ustach. Dzięki temu byłabym usatysfakcjonowana, że moja zdolność do wchodzenia w czyjeś senne marzenia się przydała.
I tak zupełnie przy okazji może dowiedziałabym się paru sekretów, które bardzo chciałabym poznać, ale nikt mi nie chce o nich powiedzieć ;) "
Postanowiłam przyznać wyróżnienia dla Pani, która lubi karaibski rum, morską bryzę i niesamowitą Czarną Perłę, również proszę o kontakt z dopiskiem wyróżnienie.
Gratuluję wszystkim uczestnikom, którzy obnażyli przede mną swoje
pragnienia i marzenia, bo każda praca zasługuje na uznanie. 
Pozdrawiam
Monika :)

"Srebrny dzwoneczek" Emilia Kiereś- recenzja


Dzieci dorastają i w każdym życiu, nawet tym delikatnym i jeszcze nienaznaczonym fałszem oraz cierpieniem, zachodzą zmiany. Marysia wie, że zbliżają się wakacje, lecz po raz pierwszy nie spędzi ich z rodzicami, bo mama spodziewa się drugiego dziecka. Na lato wyjeżdża do ciotki, która jest zapracowana, co daje dziewczynce bardzo dużo czasu na wędrówki, odkrywanie tajemnic ogrodu oraz zawieranie nowych znajomości.
Książka została pięknie wydana, twarda okładka jak zawsze robi wrażenie, lecz lektura wygląda niepozornie i jakie było moje zdziwienie, kiedy po otwarciu pierwszej strony wniknęłam w historię niebanalną, wręcz oszałamiającą i nawet ja, dorosła czytelniczka, jestem pod niemałym wrażeniem, nie tylko wydania i pięknych, barwnych ilustracji. Wartość merytoryczna jest tak wielka, że każde dziecko przed rozpoczęciem pierwszej klasy powinno przeczytać tę książkę. Nie ma tu znaczenia czy zrobi to samo, czy też z pomocom rodzica, może nawet lepiej by było, gdyby to właśnie oni poczytali maluchowi, bo dzięki temu zrozumieją obawy i leki małego człowieka.

Akcja jest wyważona i niebywale ciepła, lecz pomimo lata oraz pięknego słońca, cała historia podszyta jest lekkim smutkiem i oderwaniem od rzeczywistości. Zmiany zachodzące w życiu są stresujące i każdego mogą lekko przytłoczyć, a Marysia niedługo zostanie starszą siostrą, pójdzie do szkoły i z pewnością doświadczy wielu nowych rzeczy, a dla nieśmiałej dziewczynki to nie lada przeżycie. Historię Marysi czyta się bardzo przyjemnie, z lekką zadumą, ale i czułym uśmiechem na twarzy.
„Srebrny Dzwoneczek” to książka, którą warto przeczytać, bo jest ważna i ponadczasowa, a możliwość przeżycia wspaniałej przygody jest cudownym dopełnieniem. Nie bez powodu wpisano ją na listę Białych Kruków 2011!
Polecam 5-/6


Dziękuję!

Książka dostępna TU!  


piątek, 9 grudnia 2016

"Skaza" Cecelia Ahern- recenzja


Celestine jest idealna. Zawsze wie, co powiedzieć i jak się zachować. Lecz przychodzi taki dzień, kiedy jej racjonale myślenie ściąga na nią kłopoty. Pomaga naznaczonemu, co jest surowa zakazane. Skaza na charakterze jest karana napiętnowaniem i wykluczeniem ze społeczeństwa. Kiedy dziewczyna zostaje naznaczona jej życie się zmienia, powrót do codzienności graniczy z cudem, a ograniczania nieustannie uświadamiają jej, że jest skażona.  Sęk w tym, że jako jedyna okazała dobroć, co czyni z niej pewien symbol zmuszający ludzi do zastanowienia nad dobrem i złem, a to ściąga na dziewczynę nowe kłopoty.
Cecelia Ahern jest znaną pisarką, lecz ta książka wyróżnia się w jej dorobku. Powieść dla młodzieży, w której akcja toczy się w niedalekiej przyszłości. Szczerze powiem, że pisarka nie zaskoczyła mnie. Świat przedstawiony nie jest szokujący. Liczyłam na więcej dramaturgii i zniszczenia. Pani Ahern pokazała społeczeństwo niezwykle ułożone, w którym liczy się wizerunek. Dyskryminacja Naznaczonych początkowo wydała mi się mocno naciągana, tym bardziej, że karano ludzi z błahych powodów.
Bohaterowie mają dwa oblicza. Główna bohaterka nie na początku nie zaskarbiła sobie mojej sympatii.  Momentami jest odważna i waleczna, by moment później analizować wszystko i poddawać w wątpliwość. Miała swoje gorsze momenty, lecz liczy się to, że dynamicznie ulega zmianom. Ludzie żyją w ciągłym stresie i pod stałą kontrolą, co niewątpliwie wpływa na ich postępowanie. Celestine ewoluuje i z każdą kolejną stroną jest lepiej.
Tło dla rozgrywających się wydarzeń nie jest dopracowane, czy też szczególnie
zaskakujące, lecz autorka umiejętnie pokazała emocje bohaterów. Relacje rodzinne odgrywają tu kluczową role, bo absorbują uwagę czytelnika. Mamy do czynienia z zazwyczaj perfekcyjną matką i siostrą, z którą Celestine nie ma zbyt dobrych relacji. Każda kłótnia, czy też troska ze strony rodziców, była emocjonującym doświadczeniem. Wątek romantyczny jest mocny, choć tak naprawdę nie posuwa się do przodu, ale widoki na przyszłość prezentują się obiecująco.
Celestnie wprowadza czytelnika w historię i tak prowadzona narracja pozwala na poznanie dziewczyny lepiej. Widać zachodzące w niej zmiany i wszystkie kotłujące się emocje. Powieść czyta się szybko i płynnie, język jest prosty.
„Skaza” to książka lekka i odprężająca i choć mnie nie zaskoczyła, to widać w niej potencjał. Historia rozwija się w dobrym kierunki i jestem niezwykle ciekawa, z czym jeszcze przyjdzie zmierzyć się bohaterom. Czyta się lekko, a bohaterowie w dziwny sposób zjednują sobie przychylność czytelnika, a biorąc pod uwagę, że trudno zaufać komukolwiek, jest niezwykłym osiągnieciem. Taka odsłona twórczości Ceceli Ahern bardzo mi się podoba! Polecam 4+/6!

Dziękuję!