Strony

czwartek, 26 stycznia 2017

"Wszystko z miłości" Cook Kerry, Gressor Megan - zapowiedź + fragment


WSZYSTKO Z MIŁOŚCI. NAJSŁYNNIEJSZE PARY ZAKOCHANYCH

•    Blisko czterdzieści miłosnych duetów 
•    Wielkie wyznania, namiętności i dramaty
•    Romanse wszech czasów 



Tytuł: Wszystko z miłości 
Autorki: Megan Gressor i Kerry Cook 
Tytuł oryginału: All For Love. Great Love Affairs. Great Stories
Przekład z języka angielskiego: Tomasz Bieroń 
Premiera: 02.02.2017
Cena: 39,99 zł
Kategoria: Literatura popularna
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami 
Format: 205x135 
Objętość: 320 stron 
Od 2 lutego br. książkę „Wszystko z miłości" będzie można kupić w salonach Empik, w księgarniach oraz na sklep.poradniak.pl

Fragment!!!

Fragment książki „Wszystko z miłości” Megan Gressor i Kerry Cook, rozdział: „Hollywoodzkie zauroczenia”
Marilyn Monroe i Joe DiMaggio
Bogini seksu trzepotała rzęsami, nerwowo oblizywała wargi i z lękiem patrzyła na kłębiący się tłum.
– Zupełnie nie rozumiem, skąd ta cała wrzawa – szepnęła. – Zu­pełnie nie pojmuję, skąd się wzięło tylu ludzi o tak wczesnej porze.
Ci, którzy stali dostatecznie blisko, aby usłyszeć jej miękki, jedwabisty głos, uśmiechnęli się. Jakie to ma znaczenie, że jest dru­ga trzydzieści w nocy? Ludzie czekaliby nawet całą noc, żeby móc zobaczyć, jak Marilyn Monroe występuje przed kamerą.
Marilyn właśnie zaczęła kręcić słynną scenę z podwiewaną spódnicą w filmie Słomiany wdowiec. Tłum się przybliżył. Zebrały się cztery tysiące osób, aby popatrzeć, jak ich idolka wdzięczy się do kamery. Marilyn ich nie zawiodła. Z uśmiechem weszła na kra­tę wylotu kanalizacji. Była w tym tak zmysłowa, że tłum krzyknął z rozkoszy. Podmuch powietrza podwiał białą spódnicę Marilyn, która radośnie kręciła piruety. Pracowała nad tą sceną przez cztery godziny, a tłum wiwatował przy każdym kolejnym dublu.
Tylko jeden człowiek nie gwizdał i nie wznosił okrzyków. Joe DiMaggio nie otwierał ust. Ze śmiertelnie poważną miną patrzył, jak fotoreporterzy kucają na chodniku i robią zdjęcia długich, sek­sownych nóg Marilyn. Potem odwrócił się z niesmakiem. Dosyć się już napatrzył.
– Co pan sądzi o swojej żonie? – zapytał go jeden z dziennikarzy.
Joe rzucił na niego okiem, a potem znowu spojrzał na śliczną blondynkę występującą przed kamerą.
– Bez komentarza – odpowiedział beznamiętnym tonem i po­szedł sobie.
Joe DiMaggio kochał swoją żonę, ale nienawidził tego, że musi się nią dzielić z jej pożerającymi ją wzrokiem fanami. Całkiem nie­dawno Marilyn obiecała, że zrezygnuje z kariery aktorskiej i zaj­mie się wychowywaniem dzieci; dlaczego zatem dalej kreuje się na bezmyślny symbol seksu? Joe wiedział, że Marilyn miała ciężkie życie i był gotów zapomnieć o przeszłości. Czemu ona nie potrafi zapomnieć?
Marilyn Monroe urodziła się 1 czerwca 1926 roku w Los Angeles jako Norma Jean Baker. Była dzieckiem niechcianym, z nieprawego łoża. Jej ojciec zniknął, zanim przyszła na świat. Niedługo po jej na­rodzinach jej matka trafiła do szpitala psychiatrycznego z powodu depresji poporodowej. Norma Jean tułała się po kolejnych domach zastępczych i w końcu trafiła do sierocińca. A przecież nie była sie­rotą. Miała rodziców, którzy po prostu jej nie chcieli.
Jako ośmiolatka została zgwałcona przez podstarzałego lokato­ra jednego z licznych domów zastępczych. Mężczyzna dał jej pięć centów, żeby „nikomu nic nie mówiła”. Poczuła się jeszcze bardziej zdradzona, kiedy w końcu komuś o tym opowiedziała i jej nie uwie­rzono. Norma Jean egzystowała w świecie samotności i strachu. (…)
Norma Jean wyrosła na atrakcyjną dziewczynę, która zaska­kująco dobrze radziła sobie w szkole. Jako dwunastolatka odkryła chłopców. Dowiedziała się przede wszystkim, że chłopcy cenią biu­ściaste dziewczyny w opiętych swetrach. Norma Jean często chodzi­ła w opiętych swetrach. Odrzucona przez rodziców biologicznych i cały korowód rodziców zastępczych, znalazła pociechę w fakcie, że przynajmniej pociąga płeć przeciwną. Utorowało jej to drogę do przyszłych sukcesów.
Na nieszczęście dla Normy Jean brak poczucia bezpieczeństwa w dzieciństwie pozostawił trwałe ślady na jej psychice. Jako szesna­stolatka, żeby nie trafić do kolejnego domu zastępczego, wyszła za dwudziestojednoletniego Jima Dougherty’ego. Małżeństwo rozpa­dło się po roku i wtedy Norma Jean postanowiła zostawić przeszłość za sobą. Znalazła pracę jako modelka, utleniła włosy i wyruszyła do Hollywood, żeby zostać aktorką. Osiągnęła tam znacznie więcej, niż mogła sobie wymarzyć.
Marilyn wystąpiła w dwudziestu trzech filmach. Producenci za­robili na nich 200 milionów dolarów, a ona niecałe dwa miliony. Nie kłamała, kiedy twierdziła, że nie zależy jej na pieniądzach, tylko na tym, żeby być dobrą aktorką.
Znajdowała się już na dobrej drodze do pozycji gwiazdy, kie­dy poznała Joego DiMaggio. Umówiono ich na randkę w ciemno. Marilyn najwyraźniej nie miała pojęcia, że spotyka się z legendą baseballu, bo kiedy jej go przedstawiono, zapytała:
– Gra pan we włoskich filmach, panie DiMaggio?
– Żartujesz? – oburzył się któryś z uczestników imprezy. – Joe jest najlepszym baseballistą od czasów Babe Ruth.
– Kto to jest Babe Ruth? – zapytała Marilyn z rozbrajającą szcze­rością dziecka.
Joe był zauroczony. Nie dość, że powalająca uroda, to jeszcze szczera, otwarta i z figlarnym poczuciem humoru. Zaczął się uga­niać za blondwłosą gwiazdą. (…)
Marilyn nigdy nie wierzyła, że jest piękna. Była wrażliwą i za­lęknioną kobietą, która obgryzała paznokcie do żywego mięsa. Joe musiał się mocno napracować, aby ją przekonać, że ją kocha. Nie chciała mu uwierzyć, bo nigdy nie zaznała miłości. Przystojny włoski gwiazdor sportu zalecał się do pełnej kompleksów gwiazdy ekranu i przez jakiś czas wszystko dobrze się układało. Odkryli, że oboje lubią chodzić do kameralnych włoskich knajpek. Joe nauczył Marilyn łowić ryby, grać w bilard i w karty. „Nauczyłem ją grać w bilard – opowiadał kiedyś ze śmiechem”. „Bardzo się przykładała i szybko doszła do takiej wprawy, że zaczęła ze mną wygrywać”.
Ciepło i stabilność uczuć Joego bardzo odpowiadały Marilyn. Nareszcie była w związku, który ją chronił przed sztucznym życiem gwiazdy Hollywood. 14 stycznia 1954 roku wzięli ślub. Marilyn była w ekstazie. „Nareszcie będę miała normalne życie rodzinne”, myśla­ła. „Kariera to wspaniała rzecz, ale nie można się do niej przytulić w chłodną noc”, powiedziała kiedyś.
Niestety, sielanka nie trwała długo. Na przekór swoim deklara­cjom Marilyn zaprzedała duszę show-biznesowi. Musiała dalej grać w filmach. Joe jej zarzucał, że kariera jest dla niej ważniejsza od niego i odszedł. Rozwiedli się po niecałym roku małżeństwa.
W 1956 roku Marilyn jeszcze raz spróbowała małżeńskiego szczęścia i wyszła za słynnego dramatopisarza Arthura Millera. To była katastrofa. Miller nazwał ich małżeństwo „życiem w akwa­rium”. Uwaga mediów, które postrzegały go jako męża Marilyn Monroe, szybko go znużyła. To małżeństwo również zakończyło się rozwodem i Marilyn znowu była sama.
Joe cały czas był z nią blisko. Liczył na to, że zejdą się ze so­bą i znajdą szczęście, którego oboje szukali. Marilyn też chciała spróbować jeszcze raz… ale zarówno Joe, jak i reszta świata do­wiedzieli się tego dopiero po jej śmierci. Bojąc się, że na zawsze straci Joego, napisała do niego długi, bardzo emocjonalny list miłosny. Gdyby zdołała go uszczęśliwić – jak napisała, byłoby to: „największe i najtrudniejsze osiągnięcie mojego życia”. Nigdy nie wysłała tego listu. Znaleziono go w szufladzie jej biurka, kiedy policja przeszukiwała dom po jej śmierci. Chociaż sędzia śled­czy wydał orzeczenie, że Marilyn Monroe odebrała sobie życie, przedawkowując tabletki nasenne, do tej pory mnożą się speku­lacje na temat przyczyn jej śmierci.
Zdruzgotany DiMaggio zajął się przygotowaniami do pogrze­bu. Stanął nad otwartą trumną i pochylił się ze łzami spływającymi po twarzy, żeby pocałować piękną kobietę, która kiedyś była jego żoną. „Kocham cię, kocham cię, kocham cię”, szeptał urywa­nym głosem.

Joe wydał zalecenie, aby do dnia jego śmierci codziennie kłaść jedną czerwoną różę na grobie Marilyn Monroe – bogini, którą przez krótki czas ubóstwiał, a która nie potrafiła sobie poradzić z samotnością i brakiem miłości, a jemu nie udało się jej przed tym ochronić. ­

1 komentarz:

  1. Oo, historia Marilyn i Joe jest mi bardzo dobrze znana, ale chyba skuszę się na tę książke bo widzę tam Bonnie i Clyde i Polańskiego z Sharon!

    OdpowiedzUsuń