Luonto jest miejscem niemal pierwotnym. Mieszkańcy żyją w
zgodzie z naturą i dbają o tamtejszy ekosystem. Podczas nieoczekiwanego trzęsienia
ziemi, Chloris zostaje uratowana przez ogromnego orła, jednego z mieszkańców
Luonto. Dwudziestoletni młodzieniec jest Homanilem o imieniu Gratus. Między tą
dwójką wybucha silne uczucie, lecz koniec świata zbliża się wielkimi krokami, a
rzeczywistość jest inna niż im się wydaję.
Książka wciąga od pierwszej strony i choć poznałam już styl
autorki, to „Pryncypium” nie zrobiła na mnie aż tak wielkiego wrażenia jak ta powieść.
Autorka wykreowała ciekawą wizję przyszłości, w której
zawarła wręcz bijące po oczach przesłanie. Ludzkość nie dba o ziemię, na której
żyję i teraz przyszedł czas, by poniosła za swoje postępowanie konsekwencje.
Wiele przykładów jest z pozoru oczywistych, jednak skumulowane w jednym miejscu, przerażają prawdziwością i lekceważącym podejściem ludzi do przyrody.
Homanile, które najłatwiej przyrównać do zmiennokształtnych, mają pomóc w ocaleniu wszystkich gatunków zwierząt. Chloris początkowo nie
potrafi odnaleźć się w nowym otoczeniu, wszystko poddaję w wątpliwość.
Momentami jej podejście działało mi na nerwy, ale dziewczyna jest również
przykładem, że każdy może się zmienić i stać się lepszym. Pozostali bohaterowie
są sympatyczni, lecz to na dwójce głównych bohaterów skupiamy się najbardziej.
Wątek miłosny odgrywa istotną rolę, ale nie zdominował głównego zamysłu
tej powieści i morał płynący z całej historii jest jasny. Mam nadzieję, że
ktoś dzięki tej książce inaczej spojrzy na otaczający nas świat.
Fabuła jest prosta i kiedy wczułam się w ten lekko sielski
klimat Luont, to autorka postanowiła zrzucić prawdziwą bombę na czytelnika i
całkowicie nieprzewidywalny zwrot akcji, kompletnie odmienił bieg wydarzeń.
Bardzo ciekawy twist fabularny dobrze podziałał na odbiór tej powieści i działo
się tak wiele, że trudno mi było oderwać się od lektury. Pojawił się taki
moment, kiedy poczułam strach, a opis jednej sytuacji nie chciała opuścić mich
myśli. Może autorka powinna spróbować swoich sił w nieco innym, bardziej
mrocznym gatunku, bo jak najbardziej ma ku temu predyspozycję.
„Luonto” to mądra, piękna i pouczająca historia, pomimo
wartościowego przekazu, jest lekka w odbiorze. Zakończenie troszkę przytłacza,
ale to dlatego, że ja należę do tych osób, które wolą słodkie kłamstwo, niż
gorzką prawdę.
Polecam 8/10