Strony

czwartek, 28 grudnia 2017

"Czasodzieje. Klucz czasu" Natalia Sherba - recenzja

Wasylisa kocha gimnastykę artystyczną i pragnie pojechać na obóz sportowy. Jednak życie dziewczyny nie należy do najłatwiejszych, została porzucona przez ojca i jest wychowywana przez przyszywaną babcie. Nieoczekiwanie pojawia się tajemniczy ojciec i zabiera dziewczynkę do wielkiej rezydencji, lecz jej przyszłość nie napawa optymizmem. Szykanowana i znienawidzona przez rodzeństwo, szuka ucieczki i znajduję ją w najmniej oczekiwanym miejscu. Dwa światy, magia i walka o władze. Czasodzieje mogą dokonać wielkich rzeczy, ale i doprowadzić do upadku jednego ze światów. Czy Wasylisa poradzi sobie z potęgą, która w niej drzemie?

Jestem zagorzałą fanką fantastyki rosyjskie, zazwyczaj wybierałam książki dla starszych czytelników, ale piękna okładka i opis skusiły mnie do przeczytania „Czasodziejów”! Powieści dla dzieci, jednak jestem pewna, że starsza młodzież również pokocha tę książkę!

Natalia Sherba bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Fabuła początkowo przypomina „Trylogię czasu” Kerstin Gier. Pojawia się przepowiednia, wpływowa rodzina i oczywiście czas, który można naginać. Z każdą kolejną stroną podobieństw jest coraz mniej, a moja fascynacja rosła!

Autorka stworzyła piękne i zaskakujące tło dla toczących się wydarzeń. Dwa równoległe światy, bo tak można określić Ostale i Eflare. Ten pierwszy jest odpowiednikiem naszego świata, za to Eflara to kraina skrywająca wiele sekretów i jest zamieszkana przez najróżniejsze istoty. Kiedy Wasylisa wkracza w ten magiczny świat, akcja nabiera tępa, a bohaterka powoli odkrywa prawdę o swoich umiejętnościach. Podczas tej podróży poznaje nowych przyjaciół, którzy również zaskoczą. Jedyne, co mnie irytowało, to wiedza, która była udzielana Wasylisie w niewielkiej ilości. Wszystko, co miało jakieś znaczenie miało zostać wyjaśnione później, zaś, jak coś zrobią, kiedy dotrą na miejsce… i tak bez końca!

Wasylisa ma dopiero dwanaście lat, jednak czytając, nie odniosłam takiego wrażenie. Czasami zagubiona, lecz potrafi zachować się również rozsądnie. Jestem ciekawa, czy ta historia zostanie rozwleczona na lata i w każdym kolejnym tomie Wasylisa będzie starsza. Mam taką nadzieję, ponieważ liczę na rozwój kilku wątków! 

Autorka ma przyjemny styl i choć fabuła jest podobna do kilku innych znanych mi książek, to lektura „Czasodziejów” była prawdziwą przyjemnością. Wartka akcja i piękno Eflary jest urzekające! Magia jest obecna na każdym kroku, więc jeśli ktoś lubi takie klimaty, to nie będzie narzekać! Ja jestem oczarowana, bo to kawał dobrej literatury młodzieżowej.


Książka z pewnością warta uwagi i nie sądziłam, że tak łatwo zatracę się w tej powieści. Bohaterowie są przesympatyczni i łatwo ich polubić, a zagrożenie wiszące w powietrzu dodaję nutkę niebezpieczeństwa. Lekkie napięcie i obawa o Wasylise, potęguję emocję. Świetnie wykreowane światy! Ciekawa, wciągająca i bardzo przyjemna lektura. Polecam!  7/10

Dziękuję! 

środa, 20 grudnia 2017

Zapowiedzi! Magia Parzy i Magia uderza – Ilona Andrews

Kate Daniels POWRACA! 


PREMIERA: 10 STYCZNIA 2018

Atlantę nadal nawiedzają paraliżujące fale magii.
Po serii jeszcze silniejszych wybuchów ulice roją się od mitycznych stworzeń i krwiożerczych dziwadeł. Znaleziona w ruinach dziewczynka wymaga opieki. Antyczny heros wyposażony w kuszę i przerośnięte ego pojawia się w najmniej odpowiednich momentach i robi, co chce. Zaginął cały sabat czarownic, za to pojawiła się rozsierdzona bogini.
Cały ten bałagan nieuchronnie prowadzi Kate do ostatecznej bitwy- z pradawną magią i własnymi uczuciami.








*********************


PREMIERA: 2 LUTEGO 2018

Zalewana falami magii Atlanta od dawna nie jest ani bezpiecznym schronieniem, ani miejscem gdzie można znaleźć chwilę wytchnienia. Mało kto wie o tym równie dobrze, co Kate Daniels. Tym razem jednak nawet ona odkryje rzeczy, o których nie miała pojęcia. Kiedy jej przyjaciel Derek zostaje pobity niemal na śmierć, Kate w pogoni za oprawcami dociera na Arenę. To miejsce w podziemiach Atlanty, gdzie odbywają się nielegalne walki na śmierć i życie. Szukając sprawiedliwości Kate kładzie na szali własne życie – zarówno stając na Arenie, jak i postępując całkowicie wbrew zakazom wściekłego Władcy Bestii.






PATRONAT MEDIALNY! 

wtorek, 19 grudnia 2017

"Głęboka Próżnia" Alexandra Duncan - recenzja

„Głęboka próżnia” to kontynuacja „Ocalonej”, w której zaczytywałam się kilka miesięcy temu i byłam zachwycona. Wyczekiwany ciąg dalszy okazał się historią innej bohaterki, jednak już poznanej w pierwszym tomie. Miyole cudem ocalała z katastrofy i to Ava stała się dla niej najbliższą rodziną. Dziewczyna dorasta, uczy się , nawiązuje nowe znajomości, by ostatecznie stać się młodą kobietą z pasją i wielkimi ideałami.

Miyole  ciężko pracowała by zrealizować swoje wieloletnie marzenie i w końcu trafiła na statek naukowy, gdzie prowadzi badania. Dziewczyna nigdy nie przypuszczała, że ocalała z nalotu piratów Cassia przewróci jej życie do góry nogami. Nowopoznana dziewczyna pragnie uwolnić uprowadzonego brata, a Miyole postanawia jej pomóc. Razem wyruszają w podróż niebezpieczną, jednak nie same, bo towarzyszyć im będzie porwany pilot i wredny kot.

Jeśli ktoś nie czytał pierwszej części, to spokojnie może zabrać się za ten tom. Główna bohaterka wielokrotnie przywołuję wspomnienia i nieco przybliża wydarzenia mające miejsce w pierwszym tomie.    Te momenty są bardzo ważne, bo dzięki nim można lepiej zrozumieć postępowanie dziewczyny i jakie wydarzenia ukształtowały jej charakter. Sama Miyole jest bardzo sympatyczna. Czasami łatwowierna i poddaję się emocją. Jest również odważna, lojalna, mądra i co najważniejsze, niezwykle prawdziwa. Cassia natomiast nie została moją ulubienicą i chwilami bardzo irytowała mnie swoją samolubnością. Wykorzystuję Miyole i choć sama za wiele nie umie, to przez większość czasu jęczy i wytyka błędy innym. Ważna rolo przypadła również Rubiowi. Jest on  kontrowersyjnym bohaterem, bo moje odczucia względem niego wielokrotnie się zmieniały, jednak ostatecznie bardzo go polubiłam. Nieustannie był obecny, ale cichaczem przemknął przez tę powieść i szkoda, że bohaterki bardziej nie doceniły jego zaangażowania.

Autorka piszę lekko, a przy tym dojrzale. Spokojnie książkę mogę polecić również starszym czytelnikom, bo nie jest to kolejna typowa powieść dla młodzieży. Początkowo akcja jest spokojna, ale nie trwa to długo. Kiedy dziewczyny wyruszają w straceńczą misję, akcja przyspiesza i już do ostatniej strony nie zwalnia.

Alexandra Duncan stworzyła świat, w którym ziemia nie jest już tak łaskawa dla człowieka i trzeba szukać nowych miejsc i sposobów na życie. Wizja ta jest trochę przerażająca, jednak dopiero podróż Cassii i Miyole pokazuję ogrom zagrożeń. Głęboka Próżnia to miejsce pełne niegościnnych planet i księżyców, a statki kosmiczne skrywają sekrety, które mogą przerazić.  Były momenty kiedy naprawdę się bałam! Ciarki, przyspieszone bicie serca i to ciągłe napięcie, było przerażające i upajające!


Jest to jedna z najlepszych powieści dla młodzieży. Książek o kosmosie jest już naprawdę dużo, a mimo to autorka stworzyła coś nowego! Nowe kultury i planety są ciekawe. Wątek miłosny nietypowy, bo między dwoma dziewczynami. Uczucia się pięknie pokazane, ale nie jest to ckliwa powiastaka o miłości. W tej powieści chodzi o coś więcej! Nie zawsze jest pięknie i słodko, zazwyczaj wręcz przeciwnie i to jest w całej książce najlepsze.


Autorka łamie schematy i zabiera czytelnika w międzygalaktyczną podróż! Świeża, zaskakująca i niezwykle emocjonująca powieść! Jedna z najlepszych książek tego roku! Polecam! 9/10! 

Fragment powieści TU!

Patronat!

Dziękuję! 



niedziela, 17 grudnia 2017

"Władca Pierścieni" wersja ilustrowana - J. R. R. Tolkien - recenzja

„Władca Pierścieni” to dzieło, które doczekało się wielu wydań i pomimo upływu lat, zdobywa coraz to nowych fanów. Jestem wielką miłośniczką literatury fantastycznej i jeśli mam być szczera, to każda myśl o tej trylogii, budziła we mnie poczucie winy, bo jak można czytać tyle książek, a nie znać największego dzieła XX wieku. To arcydzieło literatury, bo tym bez wątpienia jest, powinien poznać każdy czytelnik fantastyki. Nowe wydanie i to z pięknymi ilustracjami, w końcu skłoniło mnie do przeczytania tej wyjątkowej powieści.

Książka zachwyca od pierwszej strony, może nie od razu zakochałam się w tej historii, ale już samo wprowadzenie robi wrażenie. J. R.R. Tolkien stworzył od podstaw wyjątkowy i w każdym calu oryginalny świat. Świat, który jest dopracowany w najdrobniejszym szczególne. Nowe rasy, krainy, polityka, dosłownie wszystko ma swoje miejsce i znaczenie. Miałam wrażenie, że nie poznaję książki fantasy, tylko losy odległej krainy, która istnieję w rzeczywistości. Ilość szczegółów i mitów zdumiewa. Drobiazgowość, mnogość bohaterów i tych wszystkich dziwnych nazw, może być przytłaczająca, a autor, jak gdyby nigdy nic, stworzył świat w pełni ukształtowany.

Bilbo Baggins podczas świętowana swoich stu jedenastych urodzin poznaję prawdę o pierścieniu, który przywiózł z jednej z wypraw. Za namową Gandalfa przekazuje go Frodowi. Pierścień o niezwykłej i złej mocy. Sauron – Władca Ciemności pragnie odzyskać pierścień i jest to jego głównym celem. Frodo musi przemierzyć Śródziemie, by dotrzeć do Szczeliny Zagłady i zniszczyć Pierścień Jedyny. Frodo wraz z przyjaciółmi wyrusza w niebezpieczną wyprawę, która zaowocuję niezwykłymi przygodami, nowymi znajomościami i starciami, które mogą pozbawić życia. Drugi i trzeci tom nadal trzyma poziom, jednak ich lektura przyszła mi o wiele łatwiej. Wkroczyłam z wielką ochotą do świata, który mnie zachwycił i dzięki temu od pierwszej strony w pełni byłam skupiona na akcji.

Połowa pierwszego tomu była dla mnie trudna. Wiele opisów i poznawanie dość szczegółowo nowego świata, z jednej strony było nudne, jednak zafascynowana pomysłem autora, czytałam dalej.  Akcja nabiera tępa i co najważniejsze, Bractwo Pierścienia zaczęła nabierać „kształtów” i bliższe poznanie głównych bohaterów wzbudziło moje zainteresowanie. Bohaterowie zafundowali mi niezapomnianą przygodę, pełną uczuć, walk i wielkich ideałów. 

Kiedy pojawiła się zapowiedź tego przepięknego wydania, spore grono fanów zainteresowało się tłumaczeniem. Większość krytykowała Pana Łozińskiego. To moje pierwsze spotkanie z tą trylogią, więc nie jestem specjalistką od różnic między tłumaczeniami, jednak wiersz wprowadzający kiedyś obił mi się o uszy i był tak charakterystyczny i piękny, że już od pierwszej strony zwróciłam uwagę na tę różnice. Kiedy byłam w połowie lektury przerwałam na moment czytanie, bo wiele nazw, zwrotów było po prostu dziwnych. Chwilami brakowało mi lekkości i tak naprawdę nie wiem, czy to wina tłumacza, czy też autora. Przejrzałam naprawdę wiele stroni i moje małe śledztwo pokazało, że to jest również wersja poprawiona i wcale nie trzeba się bać tego tłumaczenia. Być może kiedyś było więcej owych różnic, co niepotrzebnie uprzedziło niektórych czytelników. Dla tego wydania warto zaryzykować. Piękna okładka, ilustrację i w moim odczuciu również tłumaczenie.

Jest to wydanie ilustrowane, co uwielbiam w takich powieściach. Sprawia to, że bohaterowie są bardziej realni. Niedawno miałam okazję zaznajomić się z „Silmarillionem”, również ilustrowanym i muszę powiedzieć, że obrazy autorstwa Teda Nasmitha trąciły niemal fotograficznym realizmem i urzekały pięknymi barwami. Nie znaczy to oczywiście, że ilustrację Pana Alana Lee są złe! Są piękne i jest na czym oko zawieść. Każdy obraz można podziwiać i zachwycać się szczegółami. Alan Lee jest również zdobywcą Oskara za najlepszą scenografię do filmu „Powrót Króla”. Jak sami widzicie, to wielki i utalentowany artysta.

„Władca Pierścienia” to niezwykła trylogia. Napisana z wielkim rozmachem i robi ogromne wrażenie na czytelniku. Wspaniały klimat, różnorodni i nieprzewidywalni bohaterowie, oraz porywająca przygoda, nadal zachwyca i coś czuję, że ten zachwyt jeszcze przez wiele kolejnych lat nie osłabnie, gdyż są to książki jedyne w swoim rodzaju.  8/10!

Dziękuję! 


  

czwartek, 14 grudnia 2017

"Dziewczynka, która uratowała Gwiazdkę" Matt Haig - recenzja

Amelia nigdy nie miała łatwego życia, ale zawsze wierzyła i miała nadzieję, a wiara i marzenia mogą zdziałać cuda. Najlepiej wie o tym Ojciec Gwiazdka, bo tylko magia napędzana wiarą może sprawić, by święta się odbyły. Kiedy renifery spadają z nieba, trolle atakują Elfi Jar, Ojciec Gwiazdka musi zmobilizować wszystkie siły, by ocalić dziewczynkę o największej sile marzeń, bo tylko ona może uratować święta!

Piękna, ponadczasowa i wartościowa powieść dla dzieci. Ja dzieckiem nie jestem już od wielu lat, jednak ta historia przeniosła mnie w czasie i poczułam prawdziwą magie świąt! „Dziewczynka, która uratowała Gwiazdkę” to druga świąteczna książka Matta Haiga i choć można czytać ją bez znajomości pierwszej powieści, to jest również kontynuacją losów Mikołaja.

Narracja pozwala śledzić losy zarówno Ojca Gwiazdki, Amelii, jaki i Nuśki i jej syna. Początek książki jest nieco przygnębiający, a los małej Amelki mocno mnie poruszył. Akcja powieści toczy się w roku 1841 i wiele rodzin borykało się z biedą. Amelka pomimo młodego wieku doświadczyła wielu krzywd i serce boli, tym bardziej że los dziewczynki wydaję się bardzo realny. Ojciec Gwiazdka jest nadal wspaniały, kochany i bardzo radosny. Jego optymizm nie zna granic, a dobro dla innych robi wrażenie. Elfy są sympatyczne, lecz zaskoczą pewnie niejednego czytelnia.

Od pierwsze strony akcja jest zawrotna i absorbująca. Nieoczekiwane zwroty akcji. Autor porusza ważne tematy, ale też wprowadza dużo humoru! Świetna zabawa, prawdziwa przygoda i niezapomniane wrażenia z lektury - gwarantowane! Piękne ilustrację, które idealnie pasują do stylu tej książki, są miłym dodatkiem! 


„Dziewczynkę, która uratowała Gwiazdkę” można przeczytać teraz, lub za pięćdziesiąt lat i nic nie starci na wartości. Piękna opowieść o sile marzeń i nadziei, a co najważniejsze, porusza serce czytelnika. Nie tylko dla dzieci, bo i dorośli powinni przeczytać tę z pozoru dziecięcą powieść, dzięki niej przypomnimy sobie, co tak naprawdę jest ważne w życiu. Czy te wszystkie rzeczy, o których marzymy są nam do szczęścia potrzebne? Często gubimy się w konsumpcjonizmie i zapominamy o bliskich, a Matt Haig w piękny i łatwy sposób pokazuję, że miłość, dobro i nadzieją są najważniejsze! 8/10! 

Dziękuję! 


wtorek, 12 grudnia 2017

"Plus/Minus" Olga Gromyko, Andriej Ułanow - recenzja

„Plus/Minus” to prawdziwa gratka dla fanów Olgi Gromyko! Autorka tym razem nie sama, bo w duecie z Andriejem Ułanowem! Razem stworzyli świat okraszony magią i słowiańską mitologią.

Elena Wiktorowna pracuje w USOP – Urząd Do Spraw Ochrony Pomrok. Kiedy jej przełożony Serafim, zostaje postawiony w sytuacji bez wyjścia, to Lenka musi mu pomóc. Jej nowym partnerem zostaje Sasza. Kiedy są blisko siebie, aż iskrzy od napięcia i niechęci, jednak pewne tajemnicze morderstwo nieoczekiwanie ich łączy i od tego momentu zaczynają prowadzić śledztwo, co najmniej osobliwe i wymagające wielkiego opanowania, a oboje nie słyną z ugodowego charakteru!

Gdzie ja znajdę schronisko dla Pomrok? To była moja pierwsza myśl, kiedy poznałam Fiodora. Zbliżają się święta, okna by trzeba umyć, podłogi wyszorować i herbatkę zaparzyć. Fiodorku kochany, u mnie nie będziesz się nudził! Tyle zajęć, czułbyś się potrzeby, a i ja doceniłabym takiego cudownego skrzata domowego! Świetna postać, która niezwykle mnie rozczuliła. A co najdziwniejsze, to jest bohater drugoplanowy, ale chyba najsympatyczniejszy z tej powieści! Lenka również skradła moje serduszko. Lubię takie kobiety. Nie boi się odgryźć i walczy o swoje. Sasza natomiast nie do końca spełnił moje oczekiwania. Jego zamiłowanie do broni i ciągłe nawiązywanie do wojny chwilami było męczące, jednak z biegiem wydarzeń, Sasza zmienia się i jest mniej burkliwy. Ma traumę, z którą musi się uporać i o ile to jest w porządku, to wypominanie niektórym, że nie walczyli i nie wiedzą, czym jest prawdziwe życie, już nie do końca. Oboje tak naprawdę są nieco szaleni i nieprzewidywalni!

Akcja jest zawrotna i od pierwszej strony iskrzy od emocji. Zawdzięczamy to głównie Lenie i Saszy, których znajomość zaczęła się dość niefortunnie i każda ich wymiana zdań była spektakularna. Tak naprawdę, aż do ostatniej strony emocje między nimi nie opadają, ale ewoluują i bardzo mi się to podobało. Z pewnością książkę doceni męskie grono czytelników, gdyż Andriej Ułanow, spec od fantastyki militarnej, sypię terminami i wiedzą wojenną. Nie wpłynęło to jednak na dobrze znany styl Pani Gromyko, która zachwyciła niejednego czytelnika, a ta książka nie zawiedzie jej fanów. 


Książkę czyta się lekko i przyjemnie, na niektóre sprawy trzeba przymknąć oko i cieszyć się wartkimi i zabawnymi dialogami. Utarczki słowne Saszy i Lenki są ogniste i stanowią najmocniejszy element powieści. Świat przedstawiony jest przesycony magicznymi istotami, co uwielbiam i zawsze sobie cenie w książkach Pani Gromyko.


„Plus/Minus” to naprawdę przyjemna powieść. Wielokrotnie wybuchałam śmiechem i bawiłam się doskonale. Jak dla mnie trochę za dużo militariów, ale to nie znaczy, że innym się to nie spodoba, a jestem mocno przekonana, że niektórzy właśnie z tego powodu pokochają tę książę. Cudowny Fiodor, ognista Elena i niebezpieczny Sasza, zabiorą Was w niebanalną i zaskakującą przygodę, podczas której sami wcielicie się w detektywów! 7/10!  

Dziękuję!
Patronat: 

poniedziałek, 11 grudnia 2017

"Złota księga bajek. Przygody Boba Budowniczego" - recenzja

Uwielbiam spędzać czas z moimi dziećmi, czytając im bajki. Do tej pory czytałam przede wszystkim mojej córeczce i wybierałyśmy bajki klasyczne, lub disnejowskie produkcje. Tym razem zdecydowałam się na książeczkę, która spodoba się bardziej chłopcom.

„Złota księga bajek. Przygody Boba Budowniczego” to nie lada gratka dla miłośników animowanych przygód Boba.  Sama książeczka mnie nie zaskoczyła, bo mam już jedną z tej serii i jestem zachwycona jakością wydania. Strony są barwne, ilustracje wiernie przedstawiają filmowych bohaterów. Długość też ma tu znaczenie, ponieważ nie jest to cieniutka bajeczka „na raz”. Ponad trzysta stron zadowoli zarówno dzieci, jak i dorosłych. Każda z tych czternastu bajek jest napisana prostym i zrozumiałym językiem.

Przygody tego sympatycznego bohatera oczarują niejedno dziecko, bo Bob zabiera młodego czytelnika w podróż pełną przygód. Książka sprawdzi się idealnie, jako bajka na dobranoc, ale nie tylko. Starsze dzieci poćwiczą czytanie, gdyż fabuła spodoba się również tym nieco starszym czytelnikom.



Z pewnością nie jest to moja ostania książka z tej serii! Jak najbardziej polecam! 7/10






Dziękuję! 




czwartek, 7 grudnia 2017

"Cinder" Marissa Meyer - recenzja

Cinder jest najlepszym mechanikiem w Nowym Pekinie, tak dobrym, że sam książę szuka u niej pomocy. Zepsuty android posiada tajne informacje, wielki bal zbliża się wielkimi krokami, śmiercionośna zaraza zbiera coraz większe żniwo, a okrutna Królowa Księżycowych przybywa na ziemię. W tym chaosie musi odnaleźć się Cinder, mechanik i cyborg bez praw, jednak z wielkimi uczuciami. Kopciuszek opowiedziany na nowo? To za mało powiedziane! „Cinder” to porywająca baśń, osadzona w dalekiej przyszłości, która skradnie serca wielu czytelników!

„Cinder” przeczytałam cztery lata temu. Dopiero upływ czasu uświadomił mi, jak piękna i wartościowa jest to historia. Książka należy do tych, których nigdy się nie zapomina! Jestem wielką fanką powieść młodzieżówek, ale rzadko trafiają się piękne, nie skarżone seksem i wulgaryzmami lektury, które pomimo swojej niewinności, mogą spodobać się również starszym odbiorcom.  „Cinder” jest wyjątkową książką, akcja jest zawrotna i w całości pochłania czytelnika. Choć nie znajdziecie tu namiętności buchającej z każdej strony, ta historia ma urok, któremu trudno się oprzeć.

Autorka stworzyła piękne tło i zabiera czytelnika w odległą przyszłość. Androidy można spotkać na każdym kroku, autoloty są głównym środkiem transportu, a życie na księżycu jest możliwe. Tak prezentuję się świat po czwartej wojnie światowej. Układ polityczny uległ zmianom, tak samo jak zasoby ziemskie. Szerząca się zaraza nie ułatwia sprawy! Książka napisana jest prostym językiem i pomimo liczny nowych nazw, czyta się szybko i przyjemnie. Słownictwo i nowa terminologia dodatkowo uwydatniają upływ czasu i rozwój technologii. A wszystko to, wypadło bardzo naturalnie.

Cinder jest wspaniałą bohaterką. Targają nią emocje! Odtrącona przez ludzi, którzy powinni ją kochać. Poniżana i wyzyskiwana. Czasami mówi rzeczy, których do końca nie przemyśli, jednak rozumiem ją i z chęcią dołożyłabym kilka słów od siebie, by odgryźć się macosze. Dziewczyna jest lojalna względem bliskich jej osób. Twarda, odważna, na pewno nie idealna, ale potrafi przykuć uwagę czytelnika! Drugim bardzo ważnym bohaterem jest Książę Kai, na którego barkach spoczywa wielka odpowiedzialność. Jest jeszcze młody, ale stara się postępować w odpowiedzialny i przemyślany sposób. Narracja jest trzecioosobowa, dzięki czemu poznajemy losy Cinder oraz Księcia. Nawiązane do Kopciuszka jest dość duże, więc mamy jeszcze macochę i dwie siostry. Relacje rodzinne Cinder są burzliwe i wywołują masę emocji.

„Cinder” to nie tylko romans, tak naprawdę, uczucia bohaterów schodzą na dalszy plan. Zaraza jest na tyle poważna, by bohaterowie skupili się na istotniejszych kwestiach. Wisząca w powietrzu wojna z Księżycowymi i obecność bezwzględnej Levany  dodatkowo przysłania romantyczny nastrój. Sytuacja Kaia i Cinder nie jest łatwa, a od ich wyborów zależy los całej Wspólnoty.

Zakończenie pozostawia wielki niedosyt, ale nie zmienia to faktu, że z „Cinder” przeżyłam jedną z najpiękniejszych przygód w moim życiu! I mam wielką ochotę na powtórkę!

Polecam! 9/10! 

Dziękuję!

PATRONAT



poniedziałek, 4 grudnia 2017

"Gwiazdkozaur" Tom Fletcher - recenzja

„Gwiazdkozaur” to książka o dzieciach, dla dzieci, ale z całą pewnością nie tylko najmłodsi powinni przeczytać tę książkę!

William kocha święta, a to uczucie pieczołowicie pielęgnuję w nim tata. Miłość, nadzieja i Święty Mikołaj! Czego chcieć więcej? No cóż…. Dinozaura! Chłopiec jest zafascynowany dinozaurami i pragnie mieć jednego na własność, ale nie jest to proste zadanie dla Świętego Mikołaja. Kiedy Mikołaj znajduję rozwiązanie tego problemu, sprawy się komplikują. Prawdziwy Gwiazdkozaur ląduję w sypialni Willa, i sprawa byłby jeszcze do opanowania, gdyby pewien rządny krwi łowca nie łaknął głowy jedynego w swoim rodzaju dinozaura.

Przepełniona świątecznym klimatem powieść chwyta za serce czytelnika. Bohaterowie są przesympatyczni. William jest niepełnosprawnym chłopcem, który mieszka tylko z tatą i jak się można spodziewać, nie jest im łatwo, jednak miłość łącząca tę dwójkę rozgrzeje każde serducho! Mamy jeszcze wredną dziewczynę, łowce zwierząt ( określenie - seryjny morderca - chyba lepiej do niego pasuje!), oraz  Świętego Mikołaja. Całości dopełniają urocze, aczkolwiek małe elfy i dinozaur, który jest tak wyjątkowy, że każdy chciałby go mieć.

Jest to książka dla dzieci, ale ma w sobie wiele wartości. Prostota, z jaką autor przekazuję emocje i wartości, zdumiewa i czyni z tej powieści coś wyjątkowego i wartego uwagi. Świetna narracja. Bezpośrednie zwroty do czytelnika stworzyły pewną wieź i miałam wrażenie, że całą opowieść relacjonuje mój przyjaciel. Cała książka jest utrzymana w świątecznym klimacie i pomimo lekkości z jaką została napisana, wzruszyłam się wielokrotnie!


Bohaterowie borykają się wieloma problemami.  Samotność i strata uderza w rodziców i dzieci. Radzenie sobie z innością również przysparza zmartwień. Gwiazdkozaur jest ostatnim dinozaurem. William to niepełnosprawny chłopiec odtrącony przez rówieśników. Autor porusza ważnie kwestie i zrobił to umiejętnie, bo emocjonalność niektórych wydarzeń, wycisnęła ze mnie niejedną łzę! Dodatkowo dochodzi wątek krwiożerczego łowcy, oraz okrutne postępowanie młodej i zagubionej dziewczyny. Co jest dobre, a co złe? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w tej książce. Tom Fletcher w prosty sposób oddziela dobro od zła, ale też nie pozostaje obojętny na skruchę. Każdy popełnia błędy, ale liczy się to, by chcieć je naprawiać! Książka jest również zabawna i lekka. Elfy są mistrzami  w rymowaniu, a klimat Bieguna Północnego wprawi w świąteczny nastrój każdego! Sam finał mnie zaskoczył, bo był urzeczywistnieniem moich czarnych i rządnych zemsty uczuć, co penie świadczy, że trafię na listę niegrzecznych, a i tak mam ochotę przybić sobie gwiazdkozaurastyczą piątkę z tym uroczym bohaterem, bo zrobił dokładnie to, co chciałam! 


„Gwiazdkozaur” to powieść o sile marzeń i miłości. Pomimo dość frywolnego tytułu, to książka jest niezwykle wartościowa. Każdy z nas powinien zachować cząstkę dziecka, by nie zapomnieć o potędze  pragnień. Jeśli w coś wierzymy, to to staje się realne. Historia niezwykłej przyjaźni, piękna i ważna!   Polecam 9/10!

Dziękuję!