czwartek, 29 września 2016

"Bezcenny" Lauren St. John- recenzja


Piętnastoletnia Casey marzy o zwycięstwie w elitarnych zawodach jeździeckich. Pewnego dnia dziewczyna wraz z ojcem ratuje zdziczałego i wygłodzonego konia przed ubojnią, co na zawsze odmienia życie Casey. Bohaterka ma okazję spełnić wieloletnie marzenia, lecz nie przypuszcza, że kryminalna przeszłość jej ojca oraz brak pieniędzy jej to utrudnią.
Kocham konie, więc myśl o zaczytaniu się w tej powieści, napawała mnie ogromną radością. Przepiękna okładka i ciekawy opis sprawiły, że moje oczekiwania urosły, czy zostały spełnione? Tak! I do tego ten tytuł! Idealny!
Fabuła jest bardzo prosta, dotyczy zawodów jeździeckich i marzeń bohaterki. Wszystkie wydarzenia, decyzję bohaterów, są ściśle powiązane z końmi. Casey jest młodziutka, ma wielkie marzenia i cudownie patrzy się na jej determinację. Jej ojciec w przeszłości popełnił błąd, za co odpokutował w więzieniu i to zdążenie ukształtowało tą młodą dziewczynę. Uczciwa i niezwykle pracowita. Jeździectwo to kosztowny sport i jak się można spodziewać, brak pieniędzy utrudni jej realizację planów. Najbardziej urzekła mnie jej miłość do koni oraz bezinteresowne wsparcie, jakie zaoferowała Sztormowi.   Bardzo ważną bohaterką jest starsza pani, która dopinguje Casey. Jest dla niej również przyjaciółką. To właśnie ona jest najbarwniejszą postacią i ujmuje swoją bezpośredniością. 
Akcja jest zawrotna. Bardzo szybko mijają tygodnie i miesiące. Wydarzenia opisane w książce toczą się na przestrzeni dwóch lat, wypełnionych zawodami. Wszechwidzący narrator sprawdził się tu doskonale, nie skupia się tylko na Casey, ale ujawnia myśli innych bohaterów, bądź zdarzenia mające wpływ na przebieg akcji, ale pozostających tajemnicą dla dziewczyny.
W książce można znaleźć dużo ciekawych i chwytających za serce cytatów. Autorka w tak niewielu stronach pokazała prawdziwą miłość do koni, przyjaźń oraz uczucia między ojcem a córką. Wszystko to wzbudza w czytelniku emocje i pomimo, że jest to książka dla młodzieży, bardzo dobrze mi się ją czytało.  Język jest fachowy, nie wychwyciłam błędnych określeń, co czasami się zdarzało w innych seriach. Ta została napisana w przemyślany sposób.
Żeby nie było tak różowo i idealnie, to wspomnę, że małych, lecz irytujących błędów w powieści znalazło się kilka. Pojawiły się momenty, kiedy wszystko szło zbyt gładko, a przedziwne zbiegi okoliczności wzbudziły moje wątpliwości. Nie jest to być może wielki minus, lecz do końca mnie to uwierało i rzucało cień na całą historię. Lektura ma niespełna 300 stron, w których opisano dwa lata zmagań Casey w trudnym i zawistnym świecie jeździectwa, dlatego zabrakło mi innych aspektów z życia dziewczyny. Ma ona piętnaście lat, a temat szkoły został całkowicie pominięty.

„Bezcenny” to idealna lektura dla młodzieży i pasjonatów jeździectwa. Pokazuje przepiękny obraz miłości między młodą, aczkolwiek dojrzałą dziewczyną a koniem, który doznał w życiu zbyt wiele zła. Książa determinuje również do działania i walki o marzenia, bo dzięki ciężkiej pracy można dokonać wielkich rzeczy i nie zawsze trzeba stanąć na najwyższym stopniu podium, by poczuć się spełnionym. Polecam! 4+/6

Dziękuję!

wtorek, 27 września 2016

"Manic Botanic" Vinnik Irina - recenzja [kolorowanka]


Manic Botanic to jedna z trudniejszych kolorowanek, z jakimi się zetknęłam, a w ostatnim czasie koloruje coraz więcej. Nim zabierzemy się do pracy warto zaopatrzyć się w kredki, które mają dobrą pigmentację i zagwarantują piękny i efektowny obraz. Próbowałam przeróżnych marek i cały czas powracam do bardzo dobrych jakościowo i w przystępnej cenie mondeluzów firmy koh-i-noor. Kiedy już przygotujemy miejsce pracy, kredki i oczywiście samą kolorowankę, zapomnienie o otaczającym nas świecie jest gwarantowane.
Kolorowanie niektórzy postrzegają, jako zajęcie tylko dla dzieci, ale to właśnie dorośli powinni zainteresować się tym sposobem spędzania czasu. Rozwija kreatywność, zmusza do myślenia oraz pobudza uśpione rejony mózgu. Cudowny sposób na nudę. Manic Motanic to kolorowanka twórcy „Krainy bazgrołów”, z którą niestety się nie zetknęłam, ale ta praca mnie zachwyciła. Wzory są trudne i skomplikowane, a do tego pracochłonne. Świat przyrody, zwierząt i niezwykłych barw staje przed nami otworem i to My, uzbrojeni w kredki możemy powołać go do życia.

Liczne szczegóły przyprawiają o zawrót głowy i wymagają ogromnego nakładu pracy, nie zawsze wszystko mi wychodziło i choć efekt końcowy nie do końca mnie zadowolił, to poczułam jeszcze większą motywację do podjęcia pracy nad nową kolorowanką, szczególnie, że wzory przykuwają wzrok i zachwycają pomysłowością.
Manic Botanic polecam wszystkim fanom kolorowania! 5/6

Dziękuję!!!


"Wichrowe Wzgórza" Emily Brontë- recenzja


Wichrowe Wzgórza oraz Drozdowa Ostoja należą do jednego właściciela, czyli ponurego i nerwowego Heatheliffa. Kiedy u jego drzwi zjawia się nowy najemca Ostoi, niejaki pan Lockwood, tajemnice tych posiadłości nie są bezpieczne. Nowy lokator jest niezwykle zainteresowany  życiem posiadacza tych włości i stopniowo, za pomoc Ellen Dean odkrywa sekrety wszystkich domowników.
„Wichrowe Wzgórza” co jakiś czas zaprzątały moje myśli. Chyba nie ma osoby, która nie znałaby choćby tego tytułu. Możecie uważać mnie za ignorantkę, sama czasami tak siebie postrzegam, lecz nigdy nie zdecydowałam się na lekturę tej książki. Miłość wszechczasów, która napawała mnie sceptycyzmem, ostatecznie skruszyła moje opory. Nowe i tu pragnę zaznaczyć, że  piękne wydanie, skusiło mnie do lektury tej książki.
Nigdy nie obejrzałam filmu, czy też nie przeczytałam żadnej recenzji. Wspominam o tym nie bez powodu, bo nastawiłam się na powieść pełną miłości, w odbiorze lekką i umilającą dzień. Moje oczekiwania szybko zostały zburzone i przede mną stanął  obraz pełen nieprzewidywalnych zdarzeń oraz miłości, którą trudno orzec piękną, onieśmielającą tak, lecz naznaczoną nienawiścią i zemstą. Historia Heatheliffa i Catheriny jest zachwycająca lecz smutna.
Początek lektury był dla mnie trudny. Powieść został napisana w 1847 roku, więc język jest odpowiedni dla okresu, w którym powstał książka. Język początkowo przysparza problemów. Ciężko wczuć się w tę historię, lecz od pierwszej strony widziałam drzemiący w  niej potencjał. Bałam się stracić ten czynnik wyjątkowości, więc uparcie kontynuowałam lekturę. I wiecie co? Cieszę się, że nie poddałam się tak łatwo. Książka z każdą kolejną strona wciąga coraz bardziej. Wniknęłam w ten świat pełen nienawiści i miłości, lecz nie jestem pewna czy wyłapałam wszystkie szczegóły. Trudny i toporny styl dla dzisiejszych odbiorców, niegdyś budził zachwyt i jestem pewna, że nadal znajdzie swoich zwolenników.
Kilka ekranizacji oraz ponowne wydania książki potwierdzają tylko je fenomen. Nie bez przyczyny czytelnicy się nią zachwycają i wracają do tej historii. Jak dla mnie nie była odkrywcza. Owszem, zawiła historia miłości, bezmyślności oraz błędów robi wrażenie i należy doceniać tę książkę, w końcu odegrała znaczącą rolę w rozwoju tego gatunku. Być może ta sama książka, lecz przeniesiona w dzisiejsze czasy bardziej by mnie porwała? Mam mieszane uczucia i choć fabuła jest piękna i skomplikowana, to język do końca stanowił dla mnie barierę.
„Wichrowe Wzgórza” to książka której nie poddam ocenie, ponieważ wartość jaka prezentuje zasługuję na uznanie, a znaczenie jakie odegrała na rozwój literatury jest zbyt wielkie, by można ją było jednoznacznie ocenić. Powieść momentami przytłaczająca smutkiem, a mimo to wciąga i zachwyca.
Polecam!

Dziękuję!

czwartek, 22 września 2016

"Miłość nas zderzyła" Emery Lord- recenzja



Vivi spędza lato w pięknym i urokliwym miasteczku Verona Cove, tam spotyka chłopaka o smutnych i zmęczonych oczach. Jonah przytłoczony odpowiedzialnością za rodzinę, odnajduję radość i szczęście u boku Vivi, która potrafi rozjaśnić najmroczniejszy dzień. Historia nie tylko o wakacyjnej miłości, lecz trudnym i nieprzewidywalnym życiu. 

Vivi jest niezwykle ekspresyjna osobą, która kocha życie i nie lęka się wyzwań. Zawsze robi to, na co ma ochotę i czerpię z tego ile tylko może. Piękna, z artystyczną duszą dziewczyna, oddziałuje na każdego, kogo spotka na swojej drodze. Jej radosne podejście do świata jest wyczuwalne od pierwszej strony, lecz z biegiem wydarzenie można dojrzeć subtelne zmiany w jej zachowaniu i postrzeganiu otoczenia. Drugim, niezwykle istotnym bohaterem jest Jonah, ma piątkę rodzeństwa i matkę pogrążoną w smutku. Taka sytuacja potrafi przytłoczyć, ale chłopak całkiem nieźle sobie radzi. Tak naprawdę jest to słodki i sympatyczny bohater, w którym łatwo się zakochać. Cała rodzina Jonaha zjednuję sobie przychylność czytelnika, bo jest to rodzina zżyta i lojalna względem siebie, a ich drobne sprzeczki tyko umacniają łączącą ich miłość. 

Miejscem akcji jest małe, nadmorskie miasteczko, które wprawia czytelnika w wakacyjny klimat, spowity prażącymi promieniami słońca. Relacja między głównymi bohaterami jest lekka i spontaniczna. Oczekiwałam łatwej lektury i choć w istocie taką otrzymałam, to zaskoczyło mnie, że w tej powieści zostały poruszone ważne i smutne wątki. Żałoba, z którą trudno się uporać jest jednym z nich, lecz to depresja oraz choroby psychiczne najbardziej mnie zaciekawiły. Autorka doskonale pokazała postęp, czy też nawrót choroby. Jest to książka dla młodzieży i sądzę, że niejeden młody czytelnik wyciągnie z niej wartościowe wnioski, bądź zrozumie otaczających go ludzi. 

Narracja została podzielona i jak zawszę ucieszyłam się z takiego rozwiązania, bo możliwość wniknięcia w najskrytsze myśli Vivi oraz Noaha, była kształcącym i przyjemnym doświadczeniem. Autorka piszę z lekkością, dzięki czemu książkę czyta się w zawrotnym tempie. Zaciekawił mnie opis tej powieści i dziękuję za to, bo gdybym miała kierować się okładką, chyba nigdy nie zdecydowałabym się na lekturę. Z daleka prezentuję się ona nie najgorzej, lecz trzymając książkę w rękach, jestem zdziwiona beznadziejnością tej okładki. Jest sztuczna, postacie do siebie nie pasują, a chłopak wygląda jak młodszy brat. Całe szczęście, że liczy się treść, a nie wygląd, więc mam nadzieję, że to Was nie zniechęci i skusicie się na ciekawą fabułę. 

„Miłość nas zderzyła” jest powieść idealna dla młodzieży, utrzymana w wakacyjnych klimatach, ale dotykająca trudnych i bolesnych spraw. Warto mówić o problemach i zmianach, jakie zachodzą w życiu, by nie pogrążyć się w smutku, a dążyć do tych lepszych dni i momentów wartych zapamiętania.
Polecam 4+/6  

Dziękuję!
 

wtorek, 20 września 2016

Konkurs! Złap licznik 200 000 i wygraj zakładkę + książkę niespodziankę :)


Kochani, jak widzicie, powoli zbliżamy się do 200 000 wyświetleń, za co Wam bardzo dziękuję! Z tej okazji mam dla Was konkurs, w którym do wygrania jest śliczna zakładka z aniołkiem + książka niespodzianka!

Zasady są proste: 
  • Wygrywa osoba która jako pierwsza prześle na mój e-mail: szulikmonia@interia.eu zdjęcie licznika z mojego bloga, na którym pojawi się liczba 200 000 wyświetleń. Musi to być zdjęcie, nie screen (zrzut ekranu)! 
  • W tytule wiadomości należy wpisać: "Mam licznik! 200 000)
  • Nagrodą będzie nowa zakładka, widoczna na zdjęciu. Dodatkową nagrodą jest książka niespodzianka (raz czytana).
  • W konkursie może wziąć udział każdy, kto posiada adres korespondencyjny na terenie Polski (nie wysyłam nagród za granicę). 
  • Nieprawidłowe zgłoszenia nie będą brane pod uwagę.
Powodzenia!
Zachęcam do polubienia fanpage bloga! TU!

Wyniki!!!
Poszło Wam ekspresowo, a jako pierwsza zdjęcie przysłała: Katarzyna Bieńkowska
Gratuluję!!!
Skoro tak bardzo podobał Wam się ten konkurs, będę robić go częściej. Najbliższy na FB na 1500 polubień!

   

poniedziałek, 19 września 2016

"Ognisty pocałunek" Jennifer L. Armentrout- recenzja



Na świecie istnieją strażnicy-gargulce, którzy bronią ludzkość przed demonami i innymi piekielnymi istotami. Pośród tych niezwykłych stworzeń wychowała się siedemnastoletnia Layla. Dziewczyna pragnie normalności, lecz nigdy jej nie zaznała, bo jest mieszanką demona i strażnika. Jej obustronne pochodzenie przysparza jej wielu kłopotów, lecz kiedy skupia się na niej uwaga wszystkich potworów, życie Layli znajduję się w niebezpieczeństwie. Nieoczekiwanie z pomocą przychodzi Roth, seksowny i charyzmatyczny demon, który na zawsze odmieni jej życie. 


Jestem ogromną fanką Jennifer L. Armentrout i czytam wszystko co wyjdzie spod je ręki. „Ognisty pocałunek” to książka, która idealnie wpasowała się w moje gusta i choć nie obyło się bez małych zgrzytów, to moja sympatia względem autorki, wzrasta z każdą kolejną książką.


Pierwszy tom serii jest skierowany w szczególności do młodzieży oraz zagorzałych fanów romansu paranormalnego. Główna bohaterka jest zagubioną nastolatką, szukającą swojego miejsca w życiu i zmagającą z brakiem akceptacji. Strażnicy, czyli wojownicy o czystych duszach, nie pozwalają zapomnieć dziewczynie o jej prawdziwym pochodzeniu oraz jej przerażającej zdolności. Dziewczyna potrafi odebrać duszę, każdej niedemonicznej istocie. 


Gargulce, to lekko nadęci wojacy, którzy skrywają masę sekretów. Dbają o Layle, ale ich dyskryminujące podejście do dziewczyny zniechęciło mnie do nich. Wśród tej grupy znajduję się Zayne, z którym bohaterka się wychowała. Młody mężczyzna strasznie mnie denerwował i przyczynił się do tego, że stałam się wielką zwolenniczką Rotha. 



Wątek miłosny jest najsłabszym punktem powieści. Jeśli chodzi o Rotha i Layle, to nie mam im nic do zarzucenia. Razem stanowią ognisty i wybuchowy duet, a bezwstydność Rotha była zabawna i słodka. Niestety Postać Zayna nie była już tak zadowalająca. Chłopak pragnął uczynić z bohaterki osobę, którą nie jest, co już na początku uprzedziło mnie do niego. Całe szczęście, że uczucia między tą dwójką nie zostały jednoznacznie określone i opierały się na chwiejnych domysłach i przyzwyczajeniu. Roth od początku zdominował tę książkę i całkowicie go popieram.


Demony, piekło i niebo, to nie jest zaskakujący pomysł, jednak autorka doskonale sobie z nim poradziła i stworzyła ciekawą fabułę z licznymi, nieprzewidywalnymi bohaterami. Jennifer L. Armentrout pisze bardzo plastycznie, a jej książki czyta się lekko i z prawdziwą przyjemnością. „Ognisty pocałunek” nie jest wyjątkiem, a wręcz potwierdzeniem Jej ogromnego talentu. Akcja rozwija się szybko, lecz ostatnie strony powieści były prawdziwym tajfunem starć i zwrotów akcji.


„Ognisty pocałunek” to przyjemny romans dla młodzieży, który urzeka barwnymi bohaterami oraz diabelnymi walkami, nie obyło się bez wad, lecz nie są one na tyle istotne, by kogoś zniechęcić. Ja pragnę kontynuować swoją przygodę z ta serią, więc szczerze polecam!

5-/6

piątek, 16 września 2016

"Prawo Mojżesza" Amy Harmo- recenzja



Mojżesz został znaleziony w koszu na pranie. Matka narkomanka, porzuciła go zaraz po porodzie. Został nazwany dzieckiem cracku. Niegdyś wzbudzał sensacje, jednak po latach nikt nie chcę mieć z nim kontaktu. Trudny i impulsywny chłopak pewnego dnia zjawia się na farmie rodziców siedemnastoletniej Georgii. Dziewczyna zapała dziwną fascynacją do tego mrukliwego i dziwnego chłopaka, co odbije się na życiu zarówno jej, jak i Mojżesza. 


Kocham konie, więc pasja główniej bohaterki niezwykle mnie ucieszyła. Jej podejście do życia robi wrażenie. Prostolinijna i otwarta dla innych. Georgia to upartą dziewczyna, co rzuca się w oczy. Nie tylko jej postępowanie z końmi świadcz o jej ogromnej determinacji, ale również  sposób w jaki stara się okiełznać niepokornego chłopaka. Może wydawać się zwykłą nastolatką, ale taka nie jest. Jej postać została troszkę stłamszona przez Mojżesza, ale nikt nie zdołałby przebić jego osobowości. Naładowany energią musi być w ciągłym ruchu. Mojżesz intryguje swoją odmiennością i skupia na sobie uwagę czytelnika. Autorka wykreowała dwójkę silnych bohaterów, którzy swoimi przeżyciami i emocja oddziałują na czytelnika. 


Książka została podzielona na „Przed” i „Po” dlatego od początku można przewidzieć, że jakieś ważne wydarzenie wpłynie na przebieg całej historii i choć trudno domyślić się, co to może być, niecierpliwie wypatrywałam tej chwili. Powieść pokazana jest z dwóch punktów widzenia. Uwielbiam taki zabieg. Czytelnik dzięki temu ma możliwość wniknięcia w najskrytsze myśli bohaterów. Jeśli Georgia jest szczera i prostolinijna, to umysł Mojżesza jest nie lada zagadką i wątpię, by ktoś w pełni go zrozumiał. Cudownie było oglądać świat z jego perspektywy. Przepiękne barwy i natłok emocji wprawiają czytelnika w dezorientacje, co jest po prostu genialne. Autorka ma doskonały styl pisania. Akcja pędzi w zawrotnym tępię, a bohaterowie pokazują nam, co istotniejsze zdarzenia. 



Amy Harmon wokół Mojżesza i Georgii utkała nieziemski klimat, którym bez pamięci można się upajać i zachwycać. Doskonały język. Dreszczyk niebezpieczeństwa. Tajemnica. Przyjemne napięcie. Historia ociekająca emocjami. Momentami drastyczna i wyciskająca łzy. Trudna miłość. Gorzkie życie. Słodka namiętność. Można by tak wymieniać i wymieniać, bo jest to oryginał w każdym calu. Od pierwszej do ostatniej strony przepełniony samymi cudownościami. „Prawo Mojżesza” to książka prawdziwa do bólu, choć można by się z tym spierać. Wątek paranormalny? Jest subtelny i daję tylko wyjątkowości całej powieści, a książka nadal jest realna. 


Dawno nie spotkałam tak zajmującej pozycji. „Prawo Mojżesza” to osobliwa i zachwycająca powieść, którą należy przeczytać, bo pominiecie tej lektury byłoby wielką stratą. Autorka pisze po prostu obłędnie, jej pomysły są świeże i nieprzeciętne. Mojżesz i Georgia serwują czytelnikowi kawałek swojego życia, smutnego i pięknego jednocześnie. Jednym słowem- WSPANIAŁA! Szczerze polecam!

5+/6

Dziękuję!