niedziela, 31 marca 2013

"Królestwo łabędzi" Zoe Marriott - recenzja

„Królestwo łabędzi” to kolejna książka w serii poza czasem wydawnictwa Egmont, autorstwa Zoe Marriott. „Cienie na księżycu” były pierwszą jej książką wydaną w Polsce i została dobrze przyjęta przez czytelników. Bardzo się ucieszyłam z możliwości poznania jej kolejnej, równie pięknej powieści.

Aleksandra jest królewską córka. Na pozór nijaka, ale z wielkim talentem. Jej głównym znakiem rozpoznawczym są bujne, płomienne włosy. Razem z trzema braćmi, Robinem, Hugh i Dawidem-  następcą tronu, żyją spokojnie w Królestwie. Matka uczy dziewczynę różnych zaklęć i łączności z Eneidą. Czerpała z niej siłę i pomagała ziemi, która dzięki wsparciu wiedźm odwdzięczała się urodzajnymi plonami. W tej spokojnej sielance nastały ciemne chmury a królowa w bestialski sposób została zabita przez bestię z lasu. Nieoczekiwanie Władca Królestwa znalazł pocieszenie u Zelli. Kobieta jest mroczna i niebezpieczna a dzieci to wyczuły. Chcąc ratować swój dom i lud wpadają w tarapaty. Bracia zostali wygnani, bynajmniej wszyscy tak myślą, nikt nie spodziewa się zatrważającej prawdy. Zła czarownica w obawie przed mocą Aleksandry, wysyła ją do ponurej krainy Midland.

W tym ponurym miejscu dziewczyna popada w coraz większe odrętwienie, ulgę przynoszą jej potajemne spotkania z Gabrielem nad brzegiem morza. Tych dwoje połączyło szczere uczucie, zrozumienie swoich niezwykłych mocy jak i przyjaźń. Chłopak jest przystojny i dobrze zbudowany. Ma miły charakter i idealnie pasują do siebie.  

Kiedy dzień przed ich kolejnym spotkaniem i to po długiej rozłące, w domu ciotki pojawiają się sługusy Zelli, wszystko się zmienia. Wyrusza w raz z nimi w drogę powrotną do Królestwa. Aleksandrze udaję się uciec i tu zaczyna się jej karkołomna walka o uratowanie braci, siebie i zniszczonych ziem, które były jej domem.

W książce opisane są wydarzenia z kilku miesięcy. Nasi bohaterowie dosłownie dorastali na moich oczach. Z przyjemnością i podziwem spoglądałam na poczynania Aleksandry, widziałam jak nabiera pewności siebie i zaczyna dążyć do wyznaczonego sobie celu. Z wystraszonej dziewczynki przeradza się w prawdziwą  kobietkę.  Nigdy niebyła faworytko ojca,  wręcz ją odrzucał, mimo to pozostawała silne. Co prawda, nie wszystko zrozumiała na czas, przez co cierpieli niewinni ludzie a ziemie jałowiały. Było to bardzo prawdziwe, w tak młodym wieku, piętnastu lat wykazała się ogromną odwagą i zdeterminowaniem, jednak nie można było oczekiwać po niej nieomylności.  

Książa jest napisana prostym i przystępnym językiem. Brak w niej przesyconych krwią walk, jednak nie myślcie, że jest pozbawiona pazura. Narracja pierwszoosobowa prowadzona z perspektywy Aleksandry,  pozwoliła szybko wczuć się w trudną sytuację dziewczyny. Jestem rozczarowana długością utworu. Nieco ponad 250 stron, to stanowczo za mało. Niektóre wydarzenia opisane są dość pobieżnie. Spotkań Aleksandry i Gabriela również było mało, jednak końcówka książki mi to wynagrodziła. „Królestwo łabędzi” to utwór jednotomowy. Osobiście uważam, że można by tę książkę rozwinąć, na co najmniej dwa tomy, oczywiście zawierające więcej szczegółów. Mimo wszystko książka bardzo mi się spodobała, nieustanna akcja i bohaterka z silnym charakterem  urzekły i zafascynowały mnie.

„Królestwo łabędzi” to idealna książka dla dzieci i młodzieży. Zabiera czytelnika w bajkową podróż, zapewniając udaną przygodę. Aleksandra dorasta a jej droga ku dorosłości jest usiana bólem, tęsknotą i odkryciem gorzkiej prawdy. Pokazuję, że nie zawsze życie jest łatwe i różowe. Należy walczyć o swoje i nie ulegać presji. Światła całej historii dodaje miłość, przyjaźń i piękne zakończenie. Niezwykle delikatny utwór, pełen przemyśleń i magicznej przygody.  Mimo kilku uchybień,  książka pozostawia po sobie ślad i to jest najważniejsze.

Polecam 4+/6
 
Dziękuję!!!
 

czwartek, 28 marca 2013

"Na psa urok" Kevin Hearne - recenzja


Sięgając po książkę „Na psa urok” nie spodziewałam się czegoś takiego. Byłam pewna, że to kolejny paranormal, a tu taki szok!!! Czułam się jak rażona piorunem, pochłaniając kolejne strony tak cudownie skrojonej historii.

„Na psa urok” to pierwsza część serii „Kroniki Żelaznego Druida” napisanej przez Kevina Hearna. Głównym bohaterem jest Atticus O'Sullivan. Rudowłosy, przystojny i ostatni druid stąpający po ziemi. Młody to on z pewnością nie jest, ponieważ ma dwadzieścia jeden-  nie lat, a wieków. Jak się można domyślić podczas tak długiego życia, Atticus zyskał spore grono wrogów jak i kilku przyjaciół. Bardzo dawno temu skradł miecz- Fragrach, celtyckiemu bogowi miłości. Od tamtego czasu krąży po świecie i ukrywa się przed Aenghusem Ógiem. Młody Irlandczyk mieszka w spokojnym miasteczku w Arizonie, gdzie prowadzi sklep. Kiedy w Tempie zaczynają pojawiać się nieoczekiwani goście i dybią na jego życie, odkrywa, że został odnaleziony. Jego obawy potwierdza Morrigan- bogini śmierci, z którą łączy go niepisany sojusz.

Atticus wpada w tarapaty i jest poszukiwany przez policję. Powinnam raczej zaznaczyć, że to jego pies, ogromny wilczarz, imieniem Oberon złamał prawo. Druid robi wszystko aby ocalić jego i siebie, a ścigający go bogowie nie ułatwiają sprawy. Druid czerpię moc z ziemi a tatuaże, które posiada łączą go z nią. Zawiązuje kilka umów np. z polskimi wiedźmami.  

Bohaterowie są  barwni, ciekawi i z całą pewnością niepowtarzalni. Wiedźmy, wilkołaki, wampir- prawnik, istna mieszanka wybuchowa!  Przepełniona jest  nie tylko celtyckimi bogami, ale również bóstwami z inny religii. Nie mogę określić jednoznacznie bohatera negatywnego. Autor stworzył postacie złożone, które budzą mieszane uczucia. Ich postępowanie często było okrutne i bezwzględne, jednak nie pałałam do nich odrazą.  Bardzo polubiłam sąsiadkę naszego Irlandczyka – wdowę MacDonagh, upijała się przed pójściem do kościoła, aby nie słuchać tych wszystkich bredni, hi hi – fajna babka z niej. Jej weranda była pewnego rodzaju azylem dla Atticusa i często do niej wracał.

Narracja pierwszoosobowa, prowadzona jest z perspektywy Atticusa. Okazało się miłą odmianą dla przesłodzonych historyjek, które przepełniają nasz rynek. Przez pierwsze kilka stron, ciężko było mi się wczuć, natłok nowych informacji i trudnych imion, mnie przeraził, lecz po jakimś czasie nie zwracałam na to uwagi. Więc jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, to niech je porzuci i zacznie czytać.

Książka jest skierowana do starszej młodzieży. Seksu może w niej nie ma, ale są sugestie, które nie pozostawiające wątpliwości. A do tego wiele wulgaryzmów. Szczerze przyznam, że uwielbiam tego typu książki. Nie zaznacie w niej nudy, akcją pędzi w zawrotnym tempie i jest nieprzewidywalny. Przesycona intrygami, rozbrajającymi dialogami i ostrymi tekstami, dosłownie usidla czytelnika. Świetne Urban fantasy, które pochłania się jednym tchem.

Polecam 5+/6
 Bardzo, bardzo dziękuję !!!
 

niedziela, 24 marca 2013

"Legenda" Nora Roberts - recenzja


„Legenda” to druga część trylogii „ Trzy siostry”, autorki światowych bestsellerów Nory Roberts.

Ripley Todd to twarda kobieta i zastępca szeryfa. Ma trzydzieści lat a zachowuje się czasami jakby miała ich trzynaście. Odważna, pyskata i arogancka. Bardzo polubiłam tą bohaterkę z powodu jej nieokiełznanego temperamentu. Nieoczekiwane na wyspie pojawia się MacAllister Book, ekscentryczny i bogaty badacz zjawisk nadprzyrodzonych. Ripley przestraszona okrutnymi i mrocznymi wizjami, wyrzekła się swojej mocy. Obawa przed skrzywdzeniem ludzi, których kocha, była silniejsza  od celebrowania swojego dziedzictwa. Pojawienie się Maca wszystko zmieniła.

Bohaterka początkowo odnosiła się z dystansem do badacza, nie tolerowała jego pracy. Chciała zapomnieć o drzemiącej w niej mocy, lecz on wszystko w niej pobudzał i przypominał. Ich sprzeczki i utarczki przerodziły się w prawdziwe i szczere uczucie. W książce wyczuwalne jest rosnące napięcie, które potęguje pojawienie się pisarza Hardinga, człowiek chcę zdobyć sławę dzięki Nell i jej historii, jednak nikt nie spodziewał się zła, które nim zawładnęło.

Szczerze powiedziawszy pierwsza część bardzo mi się podobała, ale „Legenda” okazała się jeszcze lepsza.  Poznajemy w niej przyczyny napięć między Mią i Ripley, autorka poświęca więcej czasu magii i losom trzech sióstr sprzed trzystu lat. Narrator lawirował między Ripley i Mackiem oraz Hadingiem, dzięki czemu mogłam śledzić poczynania pisarza. Całość jest niezwykle lekka i dynamiczna. Akcja wartka i zabawna a dialogi Maca i Ryplej  mnie bawiły. Bohaterowie dzięki swojej oryginalności przypadli mi do gustu. Mack okazał się przystojnym i stanowczym mężczyzną, często roztargniony, co świetnie równoważyło wybuchową Ripley. Z ogromna przyjemnością śledziłam rodzące się w nich uczucia i świetnie się przy tym bawiłam. Książka uwodzi czytelnika i pozwala przeżywać namiętności bohaterów. Błyskotliwa i świeża.

Polecam fanką romansu.  5-/6

Tom I : „Wyspa trzech sióstr” recenzja

Bardzo dziękuję !!!
 

środa, 20 marca 2013

"Wyspa trzech sióstr" Nora Roberts - recenzja

 
Nora Roberts jest jedną z najpopularniejszych autorek na świecie. Napisała ponad 200 powieści, które przetłumaczono na ponad 25 języków. Fakt, że zdobyła wiele prestiżowych nagród, przekonał mnie do sięgnięcia po książki tej autorki. Muszę szczerze przyznać, że w 100% jej się należały. „Wyspa trzech sióstr” rozpoczyna trylogię „Trzy siostry”

W prologu mamy okazje poznać historie wyspy. Trzy kobiety a właściwie czarownice, w roku 1692 za sprawą swoich zdolności, oddzieliły kawałek lądu, tworząc wyspę Trzech sióstr. Akcja książki dzieję się w teraźniejszości. Głównymi bohaterkami są trzy kobiety. Mia, Ripley oraz Nell jednak w tej książce trzecio osobowy narrator skupia się w szczególności na Nell- pięknej kobiety przed trzydziestką, która pragnie tylko szczęścia, jak się okazuje nie jest to takie łatwe jakby się mogło wydawać.  

Kobieta jest ofiarą przemocy domowej. Bita i poniżana postanowiła uciec, jedyne wyjście, jakie udało jej się znaleźć, polegało na upozorowaniu własnej śmierci. Przez kilka miesięcy tułała się po świecie, aż ostatecznie wylądowała na wyspie trzech sióstr. Szybko poczuła, że to jej miejsce i postanowiła zapuścić korzenie. Na wyspie poznaje Mie, która prowadzi księgarnie i kawiarnie, w której Nel dostała prace. Wynajęła jej domek i szybko się zaprzyjaźniły, od samego początku połączyła je dziwna bliskość i bohaterka dowiedziała się, że jest czarownicą. Tak moi drodzy, prawdziwą! Nell szybko zdobyła przychylność ludzi, zarówno przystojnego szeryfa Zacka Todda, jaki i jego siostry i zastępcy Ripley.

Akcja książki jest bardzo dynamiczna. Nieustające napięcie towarzyszy do ostatniej strony. Muszę przyznać, że historia dziewczyny okrutnie doświadczonej przez los mi urzekł. Z ogromną przyjemnością oglądałam jak Nell radzi sobie z demonami przeszłości. Zack miał ogromy wpływ na Nell, która dzięki jego miłości powoli stawała na nogi i budowała nowe życie. Szeryf okazał się bardzo porządnym i nie ukrywam przystojnym mężczyzną, taki bohater z pewnością podbija wartość książki. W następnych 2 częściach narrator przybliży nam życie Ripley ora Mii. W tej książce mieliśmy okazje poznać kilka szczegółów z życia tych kobiet, co tylko rozbudziło mój apetyt i z pewnością przeczytam „Legendę”

Polecam zarówno fanom obyczajówki jak i paranormal romance. Wątek fantastyczny jest subtelny i nie przytłacza historii Nell, co prawda mam nadzieję, że w następnej książce trochę się rozwinie. Pomimo, że nie jest to utwór najwyższych lotów, to sądzę, że  „Wyspa trzech sióstr” to książka, która zapewnia odpowiednią dawkę napięcia, subtelnego seksu i ciekawej akcji. Książka pokazuje również, że z przemocą należy walczyć i szukać pomocy. Reasumując, dobra książka zapewniająca udany wieczór.

Bardzo dziękuję!!!
 
 

niedziela, 17 marca 2013

"Hades" Alexandra Adornetto - recenzja


Po tak cudownym wrażeniu, jakie pozostawił po sobie „Blask” z wielką ciekawością sięgnęłam po „Hades”.

Bethany razem ze swoim ukochanym Xavierem, poszli na imprezę z okazji Halloween. Sprawy przybrały nieoczekiwany obrót. Xavier razem z kolegami poszedł nad jezioro a Beth wzięła udział w seansie spirytystycznym. Była temu przeciwna, lecz z obawy o swoje przyjaciółki uległa ich namową. Dziewczyny bardzo się wystraszyły, kiedy coś dziwnego zaczęło się dziać i nieoczekiwanie uwolniły zło. Jake Thorn wrócił i podstępem przekonał Beth, że Xavierowi stała się krzywda. Bohaterka kierowana bezgraniczną miłością, zaufała mu i w ten oto sposób demon porwał anioła do piekła.

Większość akcji rozgrywa się w Hadesie. Bethani bardzo tęskni za bliskimi i cierpi z powodu zła, którym przesycone jest piekło. Nieoczekiwanie w takim miejscu można znaleźć przyjaciół. Pokojówka Hanna i chłopiec Tuck, pomagają jej stawić czoło demonom. Ulgę odnalazła w jeziorze snów, z którego wypiła kilka łyków. Magiczna woda pozwoliła jej przenosić się do Xaviera.

Bohaterowie są już dobrze nam znani, lecz w tej części mamy możliwość oglądani ich drugiego oblicza. Zawsze opanowany i spokojny Xavier jest pełen bólu, który jest spowodowany porwaniem Beth. Często myśli pod wpływem emocji, nie zawsze rozsądnie, lecz zawsze odważnie. Bardzo się ciesz, że autorka przestała tak go wychwalać i idealizować. Z pięknisia stał się prawdziwym wojownikiem. Ivi również mnie zaskoczyła. Aż trudno mi było uwierzyć, że chwilami była tak surowa i stanowcza. Postacie stały się bardziej barwne i wyraziste, przykuły moją uwagę ze zdwojoną siłą. A co się tyczy Jake’ a , mam względem tego przystojnego demona mieszane uczucia. Pomimo swojego okrucieństwa i tego, co zrobił Beth nie potrafiłam go nienawidzić. Naturalnie potępiałam jego zachowanie. Autorka wykreowała złego bohatera w sposób przemyślany i wyważony. Jego postępowanie wydawało się , wręcz dobre w porównaniu z innymi demonami. Dopiero pod koniec przekonałam się, że nie ma dla niego nadziei. Kierowany wypatrzonym obrazem miłości, krzywdził wszystkich dookoła.

Narracja jest pierwszoosobowa, prowadzona przez Bethani . Dzięki podróżom astralnym bohaterki, mamy możliwość oglądania wydarzeń w Hadesie jak i misji ratunkowej Xaviera. Idealne rozwiązanie, bałam się, że będzie mi brakowało Xaviera, lecz wpasował się w całą akcje. Okładka jak zawsze piękna, utrzymana w klimacie poprzedniej (bardzo dobrze prezentuje się na półce).

Jestem niezwykle zaskoczoną tą częścią. „ Blask” mnie urzekł, zakochałam się w bohaterach, ale ta część mnie utwierdziła, że to wspaniały cykl. Pierwsza książka bardzo delikatna i czasami dość statyczna. Akcja rozwiała się powoli i dopiero na końcu przyspieszyła, natomiast  w „Hadesie” od samego początku pędziła do przodu, nie pozwalając czytelnikowi odłożyć książki. Jestem w szoku jak bardzo różnią się te książki. Jedna delikatna, druga dzika, lecz obie fenomenalne. Jeśli talent autorki rozwija się w takim tempie, to już nie mogę doczekać  się finałowej części- szczególnie po takim zakończeniu.

„Hades” jest świetną kontynuacją historii Beth i Xaviera. Ich czyste i piękne uczycie was zaczaruje i z pewnością nie pożałujecie. Polecam

6/6
 

wtorek, 12 marca 2013

"Miłość, flirt i inne zdarzenia losowe" Jennifer Echols -recenzja


Po ogromnym sukcesie „ Dziewczyna, która chciała zbyt wiele” i moim  entuzjazmie do książki  Pani Jennifer Echols, musiałam przeczytać „Miłość, flirt i inne zdarzenia losowe”,  chciałam  przekonać się, czy wszystkie książki tej autorki są tak dobre

Lori jest główną bohaterką,  razem z bratem Bilem i ojcem mieszkają w Alabamie. Ich dom znajduje się w spokojnej okolicy, nad wielkim jeziorem. Rodzeństwo od zawsze przyjaźniło się z chłopcami z sąsiedztwa. Cameron, Sean i Adam Vader to rasowe, niegrzeczne przystojniaki. Cameron i Sean wyjechali  z domu na uczelnie, najmłodszy szesnastoletni Adam mieszka z rodzicami i chodzi do szkoły razem z Lori.

Akcja książki zaczyna się od zakończenia szkoły i rozpoczęcia pracy w Marinie Vaderów. Wszyscy bracia Vaderowie wrócili na czas wakacji i zajmują się sprzedażą łodzi i sprzętu sportowego w rodzinnej firmie. Większość czasu spędzają na pływaniu motorówką i szykowaniu pokazu na  święto leszczy. Lori z chłopczycy zmieniła się w prawdziwą laskę i postanowiła  spełnić swoje wieloletnie pragnienie-  UMÓWIĆ SIĘ Z SEANEM.

Fabuła jest dość skomplikowana, więc postaram się ją prosto nakreślić. No, więc tak:

- Lori chce Seana

-Adam ma dziewczynę Rachel

-Rachel całuje się z Seanem

-Adam jest sam i Lori jest sama

Jak się można spodziewać, do tej głupiutkiej a zarazem przebiegłej główce narodził się diaboliczny plan. Lori zaczyna chodzić z Adamem, aby wzbudzić zazdrość Seana. W tym momencie książa nabiera oszałamiającego tempa!!!

Lori jest ładną dziewczyną, czasami lekkomyślna a zarazem wyrozumiała. Kilka razy ostro działała mi na nerwy, jednak w końcu przejrzała na oczy. Książka jest podzielona na dwie części, pierwsza „Chłopaki z sąsiedztwa” jest pokazana z perspektywy dziewczyny. Uważam, że ta część jest najlepsza. Niezwykle romantyczna . Adam z Lori świetnie się bawią. Chodzą na randki a Lori dowiaduje się, że Adam od zawsze ją kochał. Trudno mu uwierzyć w to, że dziewczyna również się w nim zakochała. Druga część „Niekończące się lato” przepełnione jest jeszcze większą liczbą intryg i nieporozumień. Wydarzenia poznajemy zarówno z perspektywy Lori jak i Adam. Bardzo się ucieszyła z tego zabiegu autorki. A jeśli chodzi o Adam to powiem, że jest fajnym chłopakiem z ADHD. Jego nadpobudliwość nie raz wpakowała ich w kłopoty, jednak ja mimo wszystko robiłam do niego maślane oczy. Kiedy zobaczył Lori w stroju kąpielowym powiedział „-Bikini, co nie!” często używał tego zwrotu, co mnie niezmiernie bawiło.

Jestem świadom, że trochę pomieszałam moją wypowiedz, ale ciężko ubrać w słowa tak pokręconą książkę. Świetnie się bawiłam podczas czytania. Być może jest to książka dla młodzieży, ale ja polecam wszystkim. Niejedna babcia przypomniałaby sobie młodzieńcze lata. Sama chichotałam podekscytowana jak mała dziewczyna , kiedy Lori całowała się z Adamem.

 Autorka świetnie potrafi pokazać głupotę młodych ludzi i jak potrafią pakować się z jednych kłopotów w jeszcze większe. Wspaniała i wciągająca książka o dojrzewaniu, niewłaściwych wyborach i ostatecznym zrozumieniu swoich błędów. Mogłaby się wydawać banalna, a tak nie jest. Jestem zachwycona lekkością i polotem pióra Pani Jennifer Echols i tym jak potrafi wpleść morał w swoje książki.

Polecam, co nie! ( Wiem Adam, to twój tekst)
 
Dziękuję za świetną zabawę
 

sobota, 9 marca 2013

"Osaczenie" Kelley Armstrong - recenzja


Kelley Armstrong to pisarka dobrze nam już znana. Trylogia Najmroczniejsze Moce okazała się błyskotliwą serią i kiedy dowiedziałam się, że „Osaczenie” będzie miało coś z nią wspólnego, bardzo się ucieszyłam. Z ogromną ciekawością sięgnęłam po książkę, która rozpoczyna nowy cykl  autorki – Mrok Gęstnieje.

Małe miasteczko Salmon Creek jest zamkniętą społecznością. Zaledwie dwustu mieszkańców. Można się domyślić, że wszyscy się znają. Każdy mieszkaniec jest w jakiś sposób związany z ośrodkiem badań medycznych. Maya Delaney, adoptowana córka leśnika i architektki, jest zwykłą uczennicą. Bohaterka straciła przyjaciółkę Serene- utonęła w niewyjaśnionych okolicznościach, mimo, że była kapitanem drużyny pływackiej. Był to straszny cios dla Mai, ale razem ze swoim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa Danielem, uprali się z nim, aż w tym sennym miasteczku nie zaczęły dziać się dziwne  rzeczy a nowy chłopak Rafael zaczął się interesować Mayą. Na domiar wszystkiego także pumy zjawiły się w okolicy i  postanowiły krążyć wokół niej. Dziewczyna okazała się niezwykle stanowczą i odważną bohaterką, ale to Rafael stał się moją ulubioną postacią. Zgrywa obojętnego cwaniaczka,  w rzeczywistości okazał się chłopcem opiekującym się siostrą i szukającym prawdy.

Jeśli ktoś sądzi, że to kolejna książka w stylu ona jedna a ich dwóch to są w błędzie. Daniel z pewnością jest dobrym przyjacielem May, dobrze zbudowanym i bardzo troskliwy, cieszy się wielką popularnością w szkole i trenuje zapasy. Spędzają dużo czasu razem.  Maya wyglądem przypomina Indiankę i ma niezwykłą łączność z naturą (Nie ukrywam, że dzięki temu bardzo ją polubiłam, gdyż sama uwielbiam zwierzęta.) Podopieczni May, którymi się opiekuje, szybciej wracają do zdrowia a ona sama zaczyna odczuwać nieokiełznaną chęć pobiegania po lesie. Daniel wyczuwa dziwne  niepokojące rzeczy. Ich wątpliwości i podejrzenia zaczynają rosnąć, kiedy Maya zaczęła spotykać się z Rafaelem. W okolicy ginie „pseudo reporterka” a dla naszych bohaterów śmierć Sereny nie jest już taka przypadkowa.

Przyssałam się do tej książki ja pijawka i przestałam dopiero, jak  już nic z niej nie zostało. Prosty i ciekawy język sprawił, że czytało się ją bardzo szybo. Narracja pierwszoosobowa  i wiele dialogów nakręciło akcje do tępa wręcz zawrotnego.

Książka jest skierowana do wszystkich, zarówno spragnionych przygody jak i romansu. Jest to świetny thriller trzymający w napięciu a i namiętnych pocałunków w niej nie brak. Co prawda książka nie wnosi nic nowego do literatury paranormalnej ale zapewni miły wieczór. „Osaczenie”  przepełnione jest akcją, przyjaźnią oraz intrygą. Nie sposób zaliczyć jej do tych przewidywalnych a czytelnik dąży do wyjaśnień których nie dostaję. Nie mogę się doczekać następnej części ,ponieważ chcę odkryć odpowiedzi i dalsze losy tych osobliwych bohaterów. Fajna książka, która wciąga i daje wiele przyjemności.  Polecam !!!

 5/6
 
  Dziękuję za tak wciągającą książkę!
 

piątek, 8 marca 2013

"Blask" Alexandra Adornetto- recenzja

Na świecie źle się dzieję. Wojny, przemoc czy  kradzieże stają na porządku dziennym. Aby zapobiec tym okrutnym oznaką działalności zła, Bóg wysłał na ziemię swoich wysłanników. Do miasteczka Venus Cave przybyli. Ivy, Gabriel i Bethany. Ich zadaniem jest niesienie dobra i nadziei.

Główną bohaterką książki jest Bethany, której istnienie obejmuje siedemnaście ludzkich lat . Dziewczynie najtrudniej jest przystosować się do ludzkiego ciała. Jej rodzeństwo sporo starsze, szybko opanowało ludzkie odruchy. Gabriel jest Bożym wojownikiem. Wiele razy walczył na ziemi, kiedyś sam jeden zniszczył całe miasto. Ivy natomiast jest uzdrowicielką. Dla nich to kolejna misja do wykonania, jednak dla Bethany nie było to takie proste.
Anioły, aby wtopić się w tłum, jeśli to w ogóle możliwe, ponieważ wyróżniają się alabastrową skórą i nierealną wręcz urodą, rozpoczęli pracę. Ivy, jako wolontariusz udzielała się w domu spokojnej starości, Gabriel został nauczycielem muzyki a Bethany, poszła do szkoły, jako zwykła uczennica. Dziewczyna bardzo szybko zyskała przyjaciół, dzięki czemu łatwiej zaklimatyzowała się na ziemi. Jej wrażliwe na nowe bodźce ciało, szybko odkryło smak miłości, kiedy spotkała przystojnego i uroczego Xaviera. Ich sielankę zakłóciło przybycie nowego ucznia Jake’a.
Książka bardzo szybko mnie wciągnęła. Z przyjemnością oglądałam rozwijające się uczucie głównych bohaterów. Czasami doskwierała mi idealność Xaviera. Wszystko przyjmował bez szemrania, tajemnice Bethany skwitował spokojnym zrozumieniem. Nie jestem przekonana, czy tacy chłopcy istnieją. Nie dosyć, że dobrze zbudowany, przystojny to jeszcze mądry. Z pewnością jest ucieleśnieniem marzeń każdej z nas. Co działało mi na nerwy? Słowa Xawiera do Bethany, że jest jak narkotyk. Momentalnie w mojej głowie wyświetlił się „ Zmierzch” i podobieństwo tego  wyrażenia bardzo mnie zabolało. Narracja pierwszoosobowa z perspektywy Bethany pozwala nam obserwowanie jej uczuć i odbierania nowych wrażeń. „Blask” napisany jest prostym językiem i miejscami widać młodzieńczą rękę autorki.
Nie mogłabym nie wspomnieć o pięknej okładce, patrząc na nią widzę wyraźnie głównych bohaterów. Królują na niej dwa kolory, czarny i pomarańczowy, niezwykle ciepła i przyciągająca uwagę czytelnika, po prostu olśniewająca.
Doszukałam się kilku wad, jednak nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Ta książka ma coś w sobie i to właśnie ten czynnik sprawił, że jest ona magiczna. Nie sposób oderwać się od lektury  a czyta się ją jednym tchem. Miłość Xawiera i Bathany pokazuje nam, jak różnice kulturowe i pochodzenie dzieli ludzi. Ich niezłomna walka o tu czyste i szczere uczucie urzeka. „Blask” stał się jedną z moich ulubionych książek, może, dlatego, że jej prostota trafia idealnie w dziewczęce gusta. Takich książek nam potrzeba ! Wciągających i dających nadzieję na prawdziwą miłość
Gorąco polecam 5+/6



 

niedziela, 3 marca 2013

"Strażnicy Historii, Circus Maximus" Damian Dibben recenzja


Moi drodzy, ostatnia część pozostawiła w nas ogromny, wręcz palący niedosyt. Wiele znaków zapytania i chęć przeczytania drugiej części. Więc zgodnie z moimi uczuciami a właściwie z potrzebą ich zaspokojenia z drżącymi dłońmi otwarłam „Strażników historii Circus Maximus”.

Bohaterami książki są już dobrze nam znani agenci z pierwszej części. Jake odzyskał rodziców, lecz dramatyczne wydarzenia z „ nadciąga burza” pozbawiły ukochanej Topaz.  Chłopiec został członkiem Tajnych Służb Straży Historii. Razem z Charliem i Nathanem dostali bardzo ważne zadanie. Jako, że zasoby atomium drastycznie zmalały a ich misja ratowania historii została zagrożona, wyruszyli do osiemnastowiecznej Szwecji  odebrać nową dostawę cennej substancji. I misja zakończyła się klęską.

Po tym jak w Punkcie Zero odebrano wiadomość od Topaz, agenci wyruszyli do roku dwudziestego szóstego naszej ery. Pierwsza część bardzo mi się podobała, lecz ta zachwyciła. Starożytny Rzym wpasował się w moje gusta idealnie. Nie chcę zdradzać za wiele, lecz powiem, że w tej części czarnym charakterem jest okrutna Agata Zeld (lubiąca jeść gotowane szczury- fuj)  siostra Xandera Zeldta. Najwidoczniej w tej rodzinie panuje mania wielkości i władzy. Agata pragnie przejąć władzę nad legionami rzymskimi. Jej plan jest misterny i dopracowany.

Jake w tej części wykazuje się wręcz bijącą po oczach nieporadnością. Młodzieńcze aspiracje kończą się niepowodzeniami. Z przyjemnością trzepnęłabym go po głowie, aby zaczął myśleć rozsądnie. Jego postępowanie było impulsywne i brawurowe, lecz mimo wszystko odważne. Pomimo wielu sprzeczności nie sposób nie lubić głównego bohatera. Pan Dibben wykreował normalnego nastolatka w nienormalnym świecie, więc nie mogę się dziwić, że często jego zachowanie  jest nieodpowiedzialne. Wielkim atutem Jake’a jest umiejętność przeprosin i przyznania się do błędu.

W pierwszej części zachwyciłam się Nathanem. Moje zauroczenie tą postacią nie zmalało. Powiedziałabym, że wzrosło do miana zakochania. Idealnie stworzony bohater, przyciąga uwagę czytelnika. Jak w pierwszej części dodatkową postacią  był Paolo tak w tej poznajemy Lucjusza. Tej niezwykłej grupy dopełnia uroczo mądry Charlie.  Narrator trzeci osobowy tak jak w poprzedniej książce, który na szczęście uraczył nas nowymi informacjami o Róży i Jupitusie. Tytuł nawiązuje do najstarszego cyrku rzymskiego, w którym wyścigi rydwanów były ulubioną rozrywką.

Naprawdę rzadko się zdarza by druga część była lepsza od pierwszej, jednak w tym przypadku tak właśnie jest. Z czystym sumienie mogę powiedzieć, że „Circus Maximus” to wspaniała, dopracowana  książka. Chylę czoła przed talentem Pana Damiana Dibbena. Napisał książkę błyskotliwą i pełną akcji. Wciąga czytelnika bez reszty, gwarantując dobrą przygodę i zabawę. Książkę czyta się niezwykle szybko i przyjemnie, zapewne dzięki barwnym opisom i niepowtarzalnym bohaterom. Już zacieram rączki na myśl o następnej  części, w której prawdopodobnie przeniesiemy się do Chin. Kto jeszcze nie czytał, niech nadrobi zaległości, a kto już poznał tę serię, niech wyczekuje tomu trzeciego.

5/6
Za bajkową i magiczną podróż dziękuję:
 
 


"Strażnicy Historii, nadciąga burza" Damian Dibben- recenzja



Damian Dibben pracował jako scenarzysta przy rozmaitych projektach filmowych, takich jak „Upiór w operze” i „Kot w butach”. Jego własny scenariusz,  Seventh Heaven, ma wejść do produkcji niebawem.  Interesuje się historią starożytną, naukami przyrodniczymi oraz powieściami przygodowymi. „Strażnicy historii- nadciąga burza” to jego debiutancka powieść. Już sam życiorys autora zapowiada dobrą książkę a fakt, że została przetłumaczona na ponad dwadzieścia języków i zyskała miano międzynarodowego bestselleru, przekonał mnie do przeczytania książki.

Rodzice Jake’a wyjechali na targi, w tym czasie chłopiec zostaje porwany. Dobrze ubrany mężczyzna – Jupitus oznajmia naszemu bohaterowi, że jego rodzice Alan i Miriam Djones  zaginęli podczas wykonywania bardzo ważnej misji. Jake początkowo był w szoku, nie rozumiał, dlaczego jego rodzice go okłamywali, prowadzili życie, o którym nie miał zielonego pojęcia. Jednak szybko wziął się w garść i razem ze swoją ciotka Różną wsiadają na okręt, który przenosi ich do Normandii z tysiąc osiemset dwudziestego roku, gdzie znajduje się Punkt Zero – główna siedziba Tajnych Służb Straży Historii.

Chłopiec podczas podróży dowiedział się, że na świecie jest wielu ludzi, którzy dzięki wypitemu atomium i walorowi przenoszą się do wybranego miejsca w historii. Walor najsilniejszy jest u młodych ludzi, widzą oni różne kształty pod powiekami, koła, kwadraty, ale najsilniejsi to ci, którzy widzą diamenty. Agenci zajmują się ochroną historii tak, aby pozostała niezmienna. Walczą z księciem Zeldtem złym charakterem, który robi wszystko by zawładnąć światem i zniszczyć historie.

Po dotarciu do Punktu Zero Jake razem z przyjaciółmi, Charlim , Topaz i jej bratem Nathanem wyruszają do Włoch w tysiąc pięćset szóstego roku i rozpoczynają misję ratunkową rodziców Jake’a.

Akcja książki jest bardzo szybka i barwna. Autor zaserwował nam nie małą lekcje historii urozmaiconą przygodą. Bohaterowie mili i sympatyczni, jednak to Nathan mnie rozczulił. Jego narcystyczny sposób bycia, bez reszty mnie urzekł. Zabawny i optymistyczny chłopiec, który się nie poddaje z całą pewnością wam się spodoba. Narrator trzecio osobowy, pozwala widzieć wydarzenia z różnych perspektyw i miejsc. Czytelnik jest informowany o sytuacji w Puncie Zero, postępowaniu Księcia Zelda oraz przygodach Jake’a. Jedyne, czego mogłabym się doczepić to przydługie opisy. Chwilami byłam znużona, lecz nie wpłynęło to na całkowity odbiór książki.

Książka jest idealna dla młodzież. Gwarantuje wspaniałą przygodę. Pan Dibben stworzył fantastyczny świat, który spodoba się każdemu.  Wielki ogrom pracy i wiedzy sprawiły, że książka jest bardzo dobra. Zakończenie zaskakujące i nie pozostawia  nam wyboru, więc musimy sięgnąć po część drugą.

Polecam 5-/6