WSZYSTKO Z MIŁOŚCI. NAJSŁYNNIEJSZE PARY ZAKOCHANYCH
• Blisko czterdzieści miłosnych duetów
• Wielkie wyznania, namiętności i dramaty
• Romanse wszech czasów
Tytuł: Wszystko z miłości Autorki: Megan Gressor i Kerry Cook Tytuł oryginału: All For Love. Great Love Affairs. Great StoriesPrzekład z języka angielskiego: Tomasz Bieroń Premiera: 02.02.2017Cena: 39,99 złKategoria: Literatura popularnaOprawa: Miękka ze skrzydełkami Format: 205x135 Objętość: 320 stron Od 2 lutego br. książkę „Wszystko z miłości" będzie można kupić w salonach Empik, w księgarniach oraz na sklep.poradniak.pl
Fragment!!!
Fragment książki „Wszystko z miłości” Megan Gressor i
Kerry Cook, rozdział: „Hollywoodzkie zauroczenia”
Marilyn Monroe i
Joe DiMaggio
Bogini seksu trzepotała rzęsami, nerwowo oblizywała wargi i
z lękiem patrzyła na kłębiący się tłum.
– Zupełnie nie rozumiem, skąd ta cała wrzawa – szepnęła. –
Zupełnie nie pojmuję, skąd się wzięło tylu ludzi o tak wczesnej porze.
Ci, którzy stali dostatecznie blisko, aby usłyszeć jej
miękki, jedwabisty głos, uśmiechnęli się. Jakie to ma znaczenie, że jest druga
trzydzieści w nocy? Ludzie czekaliby nawet całą noc, żeby móc zobaczyć, jak
Marilyn Monroe występuje przed kamerą.
Marilyn właśnie zaczęła kręcić słynną scenę z podwiewaną
spódnicą w filmie Słomiany wdowiec. Tłum się przybliżył. Zebrały się
cztery tysiące osób, aby popatrzeć, jak ich idolka wdzięczy się do kamery.
Marilyn ich nie zawiodła. Z uśmiechem weszła na kratę wylotu kanalizacji. Była
w tym tak zmysłowa, że tłum krzyknął z rozkoszy. Podmuch powietrza podwiał
białą spódnicę Marilyn, która radośnie kręciła piruety. Pracowała nad tą sceną
przez cztery godziny, a tłum wiwatował przy każdym kolejnym dublu.
Tylko jeden człowiek nie gwizdał i nie wznosił okrzyków. Joe
DiMaggio nie otwierał ust. Ze śmiertelnie poważną miną patrzył, jak
fotoreporterzy kucają na chodniku i robią zdjęcia długich, seksownych nóg
Marilyn. Potem odwrócił się z niesmakiem. Dosyć się już napatrzył.
– Co pan sądzi o swojej żonie? – zapytał go jeden z
dziennikarzy.
Joe rzucił na niego okiem, a potem znowu spojrzał na śliczną
blondynkę występującą przed kamerą.
– Bez komentarza – odpowiedział beznamiętnym tonem i poszedł
sobie.
Joe DiMaggio kochał swoją żonę, ale nienawidził tego, że
musi się nią dzielić z jej pożerającymi ją wzrokiem fanami. Całkiem niedawno
Marilyn obiecała, że zrezygnuje z kariery aktorskiej i zajmie się
wychowywaniem dzieci; dlaczego zatem dalej kreuje się na bezmyślny symbol
seksu? Joe wiedział, że Marilyn miała ciężkie życie i był gotów zapomnieć o
przeszłości. Czemu ona nie potrafi zapomnieć?
Marilyn Monroe urodziła się 1 czerwca 1926 roku w Los
Angeles jako Norma Jean Baker. Była dzieckiem niechcianym, z nieprawego łoża.
Jej ojciec zniknął, zanim przyszła na świat. Niedługo po jej narodzinach jej
matka trafiła do szpitala psychiatrycznego z powodu depresji poporodowej. Norma
Jean tułała się po kolejnych domach zastępczych i w końcu trafiła do
sierocińca. A przecież nie była sierotą. Miała rodziców, którzy po prostu jej
nie chcieli.
Jako ośmiolatka została zgwałcona przez podstarzałego lokatora
jednego z licznych domów zastępczych. Mężczyzna dał jej pięć centów, żeby
„nikomu nic nie mówiła”. Poczuła się jeszcze bardziej zdradzona, kiedy w końcu
komuś o tym opowiedziała i jej nie uwierzono. Norma Jean egzystowała w świecie
samotności i strachu. (…)
Norma Jean wyrosła na atrakcyjną dziewczynę, która zaskakująco
dobrze radziła sobie w szkole. Jako dwunastolatka odkryła chłopców. Dowiedziała
się przede wszystkim, że chłopcy cenią biuściaste dziewczyny w opiętych
swetrach. Norma Jean często chodziła w opiętych swetrach. Odrzucona przez
rodziców biologicznych i cały korowód rodziców zastępczych, znalazła pociechę w
fakcie, że przynajmniej pociąga płeć przeciwną. Utorowało jej to drogę do
przyszłych sukcesów.
Na nieszczęście dla Normy Jean brak poczucia bezpieczeństwa
w dzieciństwie pozostawił trwałe ślady na jej psychice. Jako szesnastolatka,
żeby nie trafić do kolejnego domu zastępczego, wyszła za
dwudziestojednoletniego Jima Dougherty’ego. Małżeństwo rozpadło się po roku i
wtedy Norma Jean postanowiła zostawić przeszłość za sobą. Znalazła pracę jako
modelka, utleniła włosy i wyruszyła do Hollywood, żeby zostać aktorką.
Osiągnęła tam znacznie więcej, niż mogła sobie wymarzyć.
Marilyn wystąpiła w dwudziestu trzech filmach. Producenci zarobili
na nich 200 milionów dolarów, a ona niecałe dwa miliony. Nie kłamała, kiedy
twierdziła, że nie zależy jej na pieniądzach, tylko na tym, żeby być dobrą
aktorką.
Znajdowała się już na dobrej drodze do pozycji gwiazdy, kiedy
poznała Joego DiMaggio. Umówiono ich na randkę w ciemno. Marilyn najwyraźniej
nie miała pojęcia, że spotyka się z legendą baseballu, bo kiedy jej go
przedstawiono, zapytała:
– Gra pan we włoskich filmach, panie DiMaggio?
– Żartujesz? – oburzył się któryś z uczestników imprezy. –
Joe jest najlepszym baseballistą od czasów Babe Ruth.
– Kto to jest Babe Ruth? – zapytała Marilyn z rozbrajającą
szczerością dziecka.
Joe był zauroczony. Nie dość, że powalająca uroda, to
jeszcze szczera, otwarta i z figlarnym poczuciem humoru. Zaczął się uganiać za
blondwłosą gwiazdą. (…)
Marilyn nigdy nie wierzyła, że jest piękna. Była wrażliwą i
zalęknioną kobietą, która obgryzała paznokcie do żywego mięsa. Joe musiał się
mocno napracować, aby ją przekonać, że ją kocha. Nie chciała mu uwierzyć, bo
nigdy nie zaznała miłości. Przystojny włoski gwiazdor sportu zalecał się do
pełnej kompleksów gwiazdy ekranu i przez jakiś czas wszystko dobrze się
układało. Odkryli, że oboje lubią chodzić do kameralnych włoskich knajpek. Joe
nauczył Marilyn łowić ryby, grać w bilard i w karty. „Nauczyłem ją grać w
bilard – opowiadał kiedyś ze śmiechem”. „Bardzo się przykładała i szybko doszła
do takiej wprawy, że zaczęła ze mną wygrywać”.
Ciepło i stabilność uczuć Joego bardzo odpowiadały Marilyn.
Nareszcie była w związku, który ją chronił przed sztucznym życiem gwiazdy
Hollywood. 14 stycznia 1954 roku wzięli ślub. Marilyn była w ekstazie.
„Nareszcie będę miała normalne życie rodzinne”, myślała. „Kariera to wspaniała
rzecz, ale nie można się do niej przytulić w chłodną noc”, powiedziała kiedyś.
Niestety, sielanka nie trwała długo. Na przekór swoim
deklaracjom Marilyn zaprzedała duszę show-biznesowi. Musiała dalej grać w
filmach. Joe jej zarzucał, że kariera jest dla niej ważniejsza od niego i
odszedł. Rozwiedli się po niecałym roku małżeństwa.
W 1956 roku Marilyn jeszcze raz spróbowała małżeńskiego
szczęścia i wyszła za słynnego dramatopisarza Arthura Millera. To była
katastrofa. Miller nazwał ich małżeństwo „życiem w akwarium”. Uwaga mediów,
które postrzegały go jako męża Marilyn Monroe, szybko go znużyła. To małżeństwo
również zakończyło się rozwodem i Marilyn znowu była sama.
Joe cały czas był z nią blisko. Liczył na to, że zejdą się
ze sobą i znajdą szczęście, którego oboje szukali. Marilyn też chciała
spróbować jeszcze raz… ale zarówno Joe, jak i reszta świata dowiedzieli się
tego dopiero po jej śmierci. Bojąc się, że na zawsze straci Joego, napisała do
niego długi, bardzo emocjonalny list miłosny. Gdyby zdołała go uszczęśliwić –
jak napisała, byłoby to: „największe i najtrudniejsze osiągnięcie mojego
życia”. Nigdy nie wysłała tego listu. Znaleziono go w szufladzie jej biurka,
kiedy policja przeszukiwała dom po jej śmierci. Chociaż sędzia śledczy wydał
orzeczenie, że Marilyn Monroe odebrała sobie życie, przedawkowując tabletki
nasenne, do tej pory mnożą się spekulacje na temat przyczyn jej śmierci.
Zdruzgotany DiMaggio zajął się przygotowaniami do pogrzebu.
Stanął nad otwartą trumną i pochylił się ze łzami spływającymi po twarzy, żeby
pocałować piękną kobietę, która kiedyś była jego żoną. „Kocham cię, kocham cię,
kocham cię”, szeptał urywanym głosem.
Joe wydał zalecenie, aby do dnia jego śmierci codziennie
kłaść jedną czerwoną różę na grobie Marilyn Monroe – bogini, którą przez krótki
czas ubóstwiał, a która nie potrafiła sobie poradzić z samotnością i brakiem
miłości, a jemu nie udało się jej przed tym ochronić.