wtorek, 30 kwietnia 2013

Reckless- kamienne ciało" Cornelia Funke - recenzja


„Reckless – kamienne ciało” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Corneli Funke. Jej książka mnie oczarowała do tego stopni, że od dziś jestem jej wierną fanką.

Ojciec Jakuba i Willa zaginął, kiedy byli jeszcze dziećmi. Matka bardzo cierpiała a i chłopcy z tego powodu nie mogli sobie poradzić. Jakub Reskless w chwilach zapomnienia udawał się do gabinetu ojca i w nim szukał pociechy. Pewnego razu odkrył, że lustro wiszące w gabinecie ojca przenosi do innego świata. Tam poznaje nowych ludzi i zaczyna inne życie. Stał się sławnym łowcą skarbów. Znalazł szklany pantofelek, czy magiczną chustkę, która potarta rodzi złote monety. Po latach jego dość niebezpieczne życie, staje się jeszcze trudniejsze. Will również udaję się na drugą stronę lustra. Lecz zostaje dotknięty  klątwą Czarnej Nimfy. Jego ciało zamienia się w kamień, unikalny nefryt. Will staję się Goylem, co dla Klary staję się ciosem, ukochana studentka podąża za nim, aby ocalić miłość swojego życia. Jak się okazało Nefrytowego Goyla chcą pojmać inni z kamiennymi z ciałami.

Cała ta sytuacja uświadamia Jakubowi, że popełnił błąd. Przez wiele lat ograniczał kontakty z bratem, aż do chwili klątwy. Kocha Willa i postanowił zrobić wszystko, aby go ocalić. Jest w stanie prosić o pomoc Czerwoną Nimfę , kobietę, od której zdołał uciec.

W tym świecie nic nie jest takie, jakie się wydaję. Na pozór przyjaciel a w rezultacie wróg, gdyż ma ukryte zamiary, często śmiertelne w skutkach. Kraina, w której rozgrywa się akcja jest w stanie wojny, co  utrudnia Jakubowi uratowanie brata. Ta misja jest jego celem i robi wszystko, aby brat go nie zapomniał, choć czasami prawda jest bardzo bolesna

„Jakubie, zapomnij, że miałeś brata. On zapomniał”

W tej książce naprawdę wiele się dzieję i nie jestem w stanie streścić wszystkiego. Jest w niej tyle akcji i szczegółów, że idealnie nadaję się do wielokrotnego czytania, za każdym razem dostrzeżecie coś nowego lub jakiś brakującą informacje, co prędzej wam umknęła.

Bohaterowie to barwna elita, w której nikt nie przynudza. Lisica, uratowana przez Jakuba wiecznie mu towarzyszy. Za sprawą magicznej sukienki zamienia się w zwierze, nie używa swojego prawdziwego imienia, po prostu jest Lisicą. Polubiłam ją, bo z pewnością draży Jakuba uczucie, tak głębokim i szczerym, że przez lata oglądała jego amory z innymi. Chłopak względem niej jest również opiekuńczy i ma nadzieję, że w przyszłości coś między nimi będzie. Jakubowi, Klarze i Lisicy towarzyszy karzeł Valiant, wydaje się zwykłym, chciwym wyzyskiwaczem, lecz były momenty, kiedy mnie zaskakiwał swoją wiernością i odwagą.

Narrator trzecioosobowy pokazuje nam przygody Jakuba, jak i przemyślenia Willa zmieniającego się w kamień. Wzruszyło mnie to niejednokrotnie. Jakub na naszych oczach traci brata, mimo to walczy równie zawzięcie jak na początku.
„Był sobie kiedyś chłopiec, który wyruszył z domu, żeby poznać, czym jest strach.”

Jak byłam mała nie czytałam baśni i teraz to nadrabiam. „Reckless” stworzyła niemiecka pisarka zainspirowana twórczością „baśniowych pisarzy” i przyznaję, że wykreowany przez nią świat w stu procentach do mnie przemawia. Unowocześniła go i przystosował do bardziej wymagającej młodzieży. Obawiałam się, że to będzie czytadełko dla dzieci. Mówię wam, że tak nie jest. Każdego uwiedzie, pełen pasji barwny świat usiany krwawymi przygodami, gdzie nawet jednosorożec jest niebezpieczny. Świetnie napisana książka, której fabuła intryguje i uzależnia. Książka o bratniej miłości, w której wszystko może się zdarzyć.

 Polecam i jeszcze raz polecam. 5/6
Dziękuję!!!


niedziela, 28 kwietnia 2013

"Odmieniec" Philippa Gregory - recenzja (przedpremierowa)


Philippa Gregory- już samo to nazwisko przekonało mnie do przeczytania tej książki. Z wykształcenia historyczka, zakochana w czasach Tudorów. Wielki sukces zdobyła dzięki książce  „Kochanice Króla”, która została zekranizowana. „Odmieniec” to pierwsza część jej najnowszego cyklu „Zakon ciemności”

Luca Vero wychował się w klasztorze, gdyż jego rodzice zostali porwani i prawdopodobnie nie żyją. Jego wieczna ciekawość i zapał do nauki doprowadzają, do tego, że bohater staję się wysłannikiem samego Papieża w celu ochrony świta i chrześcijaństwa przed końcem świata. Jego pierwsza misja polega na wyjaśnieniu tajemniczych zajść w klasztorze na ziemiach Lucretili. W drogę wyruszają z nim skryba Piotr, sługa i jednocześnie przyjaciel Freize. Od zawsze wyróżniał się urodą i znajomością języków i to Luca jest tytułowym „Odmieńcem”

Na miejscu odkrywają, że ksienią klasztoru jest Izolda. Dziewczyna straciła niedawno ojca i ziemie, które podstępem odziedziczył jej brat. Wysłał ją do klasztoru, w którym od jej przybycia zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Zakonnice lunatykowały,  miały stygmaty, ale sytuacja dziewczyny ulega zmianie, kiedy jedna z zakonnic umiera. Izolda i jej wierna przyjaciółka zostają oskarżone o ten okrutny czyn.

Bohaterowie książki są bardzo oryginalni. Właściwie to tylko Luca i Izolda są dość jasno przedstawieni. Izolda to typowa Pani Dworu, która zawsze była posłuszna swojemu Ojcu. Odnośnie jej towarzyszki Iszrak, nie dowiadujemy się o niej zbyt wiele. Tajemnicza i niezwykle zdolna. Uwielbiałam jej przekomarzanie z Freizem. Często pyskowała i była nieokiełznana. Sługa ma wielki  talent do zajmowania się zwierzętami, co przydało się  w drugiej części utworu. Wydaję się głupi, ale taki nie jest, niezwykle sympatyczny i uroczy. O bracie Piotrze nie wiemy prawie nic. Freize cichaczem nazywa go szpiegiem. Co z tego wyniknie? Prawdopodobnie dowiemy się w przyszłych częściach.

Narrator trzecioosobowy świetnie się sprawdza i miarowo rozwija akcje, tworzy napięcie  i wprowadza elementy thrilleru, niejednokrotnie dreszcz niepokoju przebiegł mi po plecach, kiedy wyobraziłam sobie obłąkane siostry. Przyznaję się, że obawiałam się wielu przypisów, gdyż akcja toczy się w 1453r, lecz język okazał się prosty i przystępny, co powoduje, że książkę dosłownie się pochłania. Dostrzegłam kilku powtórzeń a szczególności słowa herezja. Jego wielokrotność sprawiła, że słowo wyryło się w mojej głowie i nie chce jej opuścić.

„Odmieniec” to książka wciągająca i szczerze polecam. Autorka pokazuję nie tylko zaściankowość, ale i głupotę ludzką. Jest to wartościowe i znacznie podwyższa wartość książki. Wieśniacy osądzali ludzi bez zastanowienia i było to spowodowane strachem i niewiedzą. Nasi bohaterowie podczas swojej podróży dążą do rozwikłania intrygujących zagadek. Książa miła i sympatyczna, lecz sądzę, że to dopiero wstęp do serii i w następnym tomach lepiej poznamy naszych tajemniczych bohaterów, na czym bardzo mi zależy.

4+/6

Szczerze  i cieplutko dziękuję !!!!
 

sobota, 27 kwietnia 2013

KONKURS - majówka z wydawnictwem Egmont

Konkurs- Majówka z Wydawnictwem Egmont
 
 
 

REGULAMIN KONKURSU

 
 

1.         Organizatorem konkursu jestem ja, autorka bloga ZACZYTANA, nagrodą jest jeden egzemplarz książki „Króletwo łabędzi” i jeden egzemplarz „ Anioł stróż”

Sponsorem nagród jest wydawnictwo Egmont – zapraszam na stronę
 
2. Konkurs trwa od 27 kwietnia do 19 maja 2013r

 3. Wyniki zostaną ogłoszone do 3 dni od daty zakończenia konkursu.

4. Zwycięzca zostanie poinformowany drogą e-mailową i będzie miał 3 dni na wysłanie adresu na mój adres

5. Udział w konkursie mogą wziąć osoby zamieszkałe na terenie Polski.

6. Zwycięzca zostanie wyłoniony drogą losowania. I otrzyma jedną książkę.

7. Proszę o dołączenie do obserwatorów bloga. (nieobowiązkowe, ale miło by było)

ZADANIE:


Zostaw wpis w komentarzu poniżej, zawierający „zgłaszam się” oraz książkę którą wybierasz , podaj adres e-mail

Jedna osoba może wpisać się jeden raz

Powodzenia!!!


piątek, 26 kwietnia 2013

"Nowa Ziemia" Julianna Baggott- recenzja


Przyznaję, że ciężko mi pisać tę recenzję. Książka ta walnęła mnie w głowę i wstrząsnęła, do tego stopnia, że nie potrafię zebrać  myśli. Pani Julianna Baggott stworzyła intrygującą antyutopie, o której można czytać, ale nie w niej żyć!

Ziemie dopada globalny kataklizm. Wybuchy jak milion słońc, niszczą ziemię. Tylko nielicznym udaję się przeżyć, ludzie są zdeformowani i upośledzeni. Większość jest stopiona z jakimiś przedmiotami np. nasza bohaterka Pressia zamiast lewej pięści ma głowę lalki, inni stopili się z innymi ludźmi tworząc grupony lub pyły- ludzie stopieni z ziemią. Wśród tych nieszczęśników i ich świata ocalała kopuła, miejsce gdzie wybrańcy- znani, jako czyści, żyją spokojnie. Pozornie bezpieczne miejsce gdzie  władze sprawuję Willux, człowiek okrutny i zmodyfikowany. Koduje umysły młodych ludzi, a gdy nadchodzi czas Portrige, chłopiec ucieka przed bezwzględnym ojcem i szuka matki. W ucieczce, co prawda nie świadomie, pomaga mu piękna Lyda.

Narrator trzcioosobowy skacze pomiędzy Pressią, Pirtrige, Lidą i czasami El. Capitano. Pomimo tego, uważam, że to Pressia, dziewczyna z lalką jest główną bohaterka, to na niej narrator skupia większość swojej uwagi. Dziewczyna dba o swojego dziadka, lecz szesnaste urodziny są dla niej przełomowym momentem, to czas, aby wkroczyła do oddziałów   OPR- jednostki wojskowej, która krzywdzi, a jednocześnie walczy o obalenie kopuły- ale czy na pewno?

Mogłabym opowiadać tak bez końca, w tej książce akcja nie ustaje. Narrator pokazuje sceny z różnych perspektyw, zapewniając najsmaczniejsze kąski.
Odnośnie bohaterów to brak mi słów. Czy jest tu czarny charakter? Powiedziałabym, że to Willux, co do pozostałych, mam mieszane uczucia. El Capitano- zabija i walczy o życie. Powiedzenie tego uświadomiło mi, że nie ma w tym nic złego. Autorka stworzyła okrutny świat jednocześnie, aż za bardzo realny. Świat niszczy bomba atomowa, przecież to może się zdarzyć i to najbardziej mnie poruszyło. W tym przepełnionym głodem świecie ludzie potrafią zrobić wszystko, czy to jest złe? Nie mnie oceniać. Jednak trzeba się zastanowić, co my byśmy zrobili w obliczu głodu lub śmierci? To wszystko sprawia, że rozumnie bohaterów. Pressia w tym straszliwym świecie zaufała Bradwellowi, co stopniowo przerodziło się w głębszą znajomość- przyznaję, że tych dwoje mnie „porwało” swoją determinacją i silnymi charakterami.    

„Nowa Ziemia” to książka poruszająca. Mówi o rzeczach wartościowych. Oddziałuje na czytelnika i pokazuje ludzką naturę. Nie zawszę dobrą. W tej lekturze jest ogrom okrutnych scen, czy to złe? Myślę, że nie! Dzięki temu mamy możliwość poznawania  ograniczeń ludzkiej psychiki, w tak przepełnionym bólem świecie. Zmiękłam, kiedy zaczęłam ją poznawać. Najbardziej spodobało mi się, że w tym osobliwym środowisku, nadzieję niesie miłość i przyjaźń oraz nieprzewidywalność !!!

Czytając tę książkę, żyłam razem z bohaterami, widziałam w mojej wyobraźni wszystko co robili, odczuwałam  ich problemy, czułam nadzieje i ból. Książka ta we mnie  wniknęła i nie wyobrażam sobie poprzestania na tylko jednym tomie. Już nie mogę się doczekać  kolejnej części- mam nadzieję, że będzie równie wartościowa jak „Nowa Ziemia”

5+/6   ta książka was urzeknie realnością!!! Fenomenalny początek trylogii „świat po wybuchu”




Gorąco dziękuję !!!
 

 

piątek, 19 kwietnia 2013

"Wybrani' C. J. Daugherty - recenzja


„Wybrani” to książka, której nie mogłam się doczekać. Wielka reklama, ogrom pozytywów i świetna okładka. Musiałam przeczytać.

Allie jest zwykłą dziewczyną, która ma problemy. Jej sposobem na radzenie sobie z nimi jest alkohol, wandalizm i wszystko inne, co łamie prawo. Nie umie poradzić sobie z odejściem swojego brata, Christophera. Kiedy jej wybryki przekraczają ostateczną granice, rodzice wysyłają ją do prywatnej szkoły o nazwie Akademia Cimmeria. Szkoła jest mroczna i tajemnicza. Pierwszą osoba, która okazał je sympatie jest przystojny Sylvain. Szybko zbliżają się i zaczynają się spotykać. Allie zaprzyjaźnia się z jego przyjaciółmi. Jo- dziewczyna z problemami staję się jej przyjaciółka, oczywiście do czasu. W szkole przebywa intrygujący Carter- nie lubi snobów za to bardzo lubi Allie. Ich drogi z każdym dniem są coraz bardziej ze sobą splecione a bohaterowie pałają do siebie gorącymi uczuciami. Wszyscy kłamią a Allie robi co może, by odkryć prawdę. Tajemnicy dopełnia fakt, że niektórzy uczniowie należą do Nocnej Szkoły, która zajmuję się niewiadomo czym.

Co do bohaterów to sądzę, ze byli dość przewidywalni. Sylvain stwarzał pozory miłego i sympatycznego, lecz od razu rzuciła mi się w oczy jego oślizgłość i  fałsz. Cartera od razu polubiłam. Początkowo sprzeczał się z dziewczyną, ale robi wszystko, aby była bezpieczna. Łamie zasady i wyjaw jej kilka sekretów. Carter okazał się się bohaterem przykuwającym uwagę  swoją osobą i postawą, potrafi rozczulić  czytelniczki.

Okładka na pierwszy rzut oka wydała się idealna, lecz po przeczytaniu, kompletnie do mnie nie przemawia. Lubię okładki mniej osobowe, kiedy to czytelni wdraża w nie życie. Allie mi nawet pasuję, lecz chłopcy już mniej.  Ta zbyt mocno narzuca obraz bohaterów, przez co nic,  nie pozostaje dla myśli i wyobrażenia.

Akcja jest dynamiczna, i szybko się czyta, dzięki prostemu i młodzieżowemu językowi. Narrator trzecioosobowy skupia się tylko na Allie, miałam wrażenie, że to ona jest sprawozdawcą wydarzeń.

Ogólnie rzecz biorąc, to wszystko już było. Mroczna szkoła, gdzie tajemnica goni tajemnice. Dwóch chłopców zabiegających o tę samą uczennicę? SCHEMAT !!! Niebezpieczeństwo grożące główniej bohaterce? Do przewidzenia.   Lecz pomimo tych kilku wad, książkę pochłonęłam bardzo szybko. Mam na to tylko jedno wytłumaczenie. Jeśli ktoś czytał książki  o tej tematyce, to nie znajdzie w niej nic nowego, jeśli ktoś nie czytał, to powinien. Uwielbiam Lektury z prywatną szkołą, nawet, jeśli już jest ich pełno. Moje ogólne wrażenia, prowadzą do wniosku, że to najlepsza książka ze szkołą w tle, nie znajdziecie w niej wampirów, wilkołaków a nawet końca świta, choć nie wiem, czego się jeszcze spodziewać . Książka mówi o elitarnej grupie, która intryguje i ciekawi.  „Wybrani” pozostawili po sobie wiele pytań a żadnych odpowiedzi, więc z nie cierpliwością czekam na następną część.

PS: I mam nadzieję, ze autorka nie z partaczy  sprawy z Allie i Carterem, bo po tym zdarzeniu z Sylvainem nie zdzierżę kolejnego trójkąta.

4+/6  

wtorek, 16 kwietnia 2013

"ATLANCI TOM I- Kakrachan" Olis Nari Lang - recenzja


Azyl, to nowe wydawnictwo, które powstało, aby wydać tą właśnie książkę. Fakt ten mnie zafascynował i zaskoczył. Nabrałam ogromnej ochoty na poznanie „Kakrachana”, wydawnictwo  zaufało autorowi, który chcąc pozostać anonimowy, pisze pod pseudonimem. Wydawnictwo uwierzyło w sukces jego talentu a ja uległam czarowi dążenia do osiągnięcia wyznaczonego celu i spełniania marzeń.

Nie ukrywam, że z wielkimi oczekiwaniami otworzyłam książkę. Bałam się, że nie sprosta moim wymogom, ale jaki był mój szok, kiedy tak podstępnie mnie omotała.

„Kakrachan” to historia opowiadająca życie Dalemy. Dziewczyna ma siedemnaście lat, właściwie cykli, gdyż taką miarą liczą upływający czas . Mieszka z rodzicami w Supali, jest to jedna z koloni Atlantydy. Dalema rozpoczyna naukę w Ilumenie. Szkoła jest przepustką do spełnienia jej marzeń- pragnie wziąć udział w wyborze. Dzięki zajęciom szkolnym ma okazję być bliżej Zamira, którego darzy wieloletnim uczuciem. Zajęcia szkolne są lekkim szokiem, ponieważ nie zawsze są prowadzone tak jak powinny. Dalema buntuję się okrucieństwu, a to stwarza nowy problem. Ma zostać jedną z Widzących Prawdę, lecz wtedy jej marzenie się nie spełni.

Bohaterka jest żądna wiedzy. Z początku trochę mnie irytowała, była wystraszona i jąkała się, lecz z biegiem wydarzeń zaczęła dorastać. Nabrała pewności siebie i odwagi, co mi zaimponowało. Potrafiła stanąć w obronie swojego zdania i choć często na tym traciła mówiła to, co myśli. Jej niewyparzony język, kilka razy ściągnął na nią kłopoty, ale i uznanie Namiestnika. Dalema należy do bohaterów, których nie sposób nie lubić, z przyjemnością poznawałam jej dalsze przygody. Kiedy odkryła, że Zamir należy do Podziemia, zaczęła silnie dążyć do poznania prawdy. Chłopak jest bardzo tajemniczy i mam nadzieję, że w przyszłości poznamy go lepiej.

Początek książki, jest troszkę dezorientujący.  Trzecioosobowy narrator skacze między Dalemą, innymi koloniami oraz wspominkami z przeszłości, przez co nie mogłam się skupić. Tylko to mi się nie podobało. Kiedy już całkowicie oddałam się lekturze nie mogłam się dosłownie oderwać. Książka wygląda na niepozorną, lecz taka nie jest. Prawie 600 stron i to drobnego druku, świetnie się sprawdza na kilka dni. Język jest prosty a opisy niezwykle barwne, dzięki czemu czyta się szybko i przyjemnie.

„Kakrachan” okazał się książką wartą przeczytani i godną polecenia. Całość jest owiana tajemnicą, a czytelnik momentami pragnie bardziej od bohaterów poznać odpowiedzi. Temat jest oryginalny i niepowtarzalny, wiec jeśli macie ochotę na coś nowego, to ta książka wam to zapewni.  Znajdziecie w niej to co najlepsze, intrygę, tajemnicę i miłość a całości dopełniają bohaterowie z silnymi charakterami. Po zakończeniu „Kakrachana” nie pozostało mi nic innego, jak wyczekiwać tomu II.

Polecam szczerze zafascynowaną, tym olśniewającym debiutem 5-/6
 
dziękuję :
 

niedziela, 14 kwietnia 2013

"Zbrodnia i Kojot" Kevin Hearne - recenzja


Aż trudno uwierzyć, że „Zbrodnia i kojot” to czwarta część „Kronik Żelaznego Druida”. Seria stworzona przez Kevina Hearna, okazała się  bardzo przyjemnym oddechem na ponury dzień. Potrzebowałam czegoś lekkiego i optymistycznego, dlatego bez obaw sięgnęłam po kolejne przygody Irlandzkiego Druida.

Z ostatniego tomu wiemy, że Atticus nieźle namieszał i ściągnął na siebie nowe kłopoty. Nie wiem czy to jeszcze możliwe, ponieważ bohater ma dziwne skłonności pozyskiwania nowych wrogów. Działa jak magnes z niekorzyścią dla siebie, ale z korzyścią dla czytelnika, nie pozwalając nam się nudzić. A jeśli nasz druid umiera ( nie bójcie się, to upozorowana śmierć, każdy ratuję się jak może) zapowiada nowe kłopoty. Bohatera przytłaczają problemy i czasami wydaję się nimi zmęczony do tego stopni, że szuka pomocy u Kojota. Kojot to Bug oszustów i nie zdziwiłam się, kiedy w ich umowie (nieuczciwie) uszczknął coś dla siebie. Tak, więc O’Sullivan po zawiłej intrydze musi walczyć i z groźnymi bestiami skórokształtnymi. Sama walka wymaga wiele trudu a sytuacji nie poprawia gniew Hel. Druid jest paranoikiem i stara się być uważny, lecz dziwnie łatwo daję się wkręcić w układy, na których on traci. Sama nie wiem, czy jest to spowodowane jego lekkomyślnością, pośpiechem czy nadzwyczajnym pechem.

Jak zawsze uległam czarowi Druida i Oberona. Tworzą udany i zżyty duet. W tej części wilczarz wydaję się jakby mądrzejszy a ich rozmowy poważniejsze. Oczywiście nadal mnie bawił ich ironiczny wydźwięk, ale też podchodziłam do nich z czułością. Uwielbiam ich rozmowy w myślach i zawsze mi ich mało. Co do Granuaile, bardzo ją polubiłam, co prawda zawsze tak było, jednak teraz udowodniła swoją wartość. Bardzo pilna i oddana swojemu sensie, pokazała, że jest godna zaufania. Na początku swojej znajomości troszkę flirtowali, lecz odkąd jest uczennicą Atticusa ich relacje uległy zmianie. Osobiście uważam, że idealnie do siebie pasują i tworzyliby piękną parę.

„Kroniki Żelaznego Druida” słyną ze swojego humoru i oryginalnego bohatera. Ten, kto czytał, to wie, a kto nie, powinien nadrobić zaległości, bo naprawdę warto. Jeśli chodzi o „ Zbrodnie..” czuję lekki zawód. Podczas czytania nie chichotałam tak często jak przy poprzednich tomach. Autor skopił się na wierzeniach indiańskich, co niekoniecznie do mnie przemówiło. Pomimo tych kilku wad, nadal jestem pod urokiem Atticusa i z pewnością przeczytam następy tom z jego przygodami. Jestem ciekawa, co jeszcze Pan Kevin wymyśli. Pokłady jego wiedzy i wyobraźni najwidoczniej są niewyczerpalne. W umiejętny sposób do swoich książek wplata, zdrady, intrygi i kradzieże. Książka jest niezwykłą, niepowtarzalną przygodą, podczas której spędziłam miłe chwile.

Polecam 4/6
Bardzo dziękję!
 
 

sobota, 13 kwietnia 2013

"Gwiazd naszych wina" John Green - recenzja


Książka, która ma tak dobre recenzje i wysokie oceny, zachęca czytelnika. Ja również uległa i przeczytała. Światowy bestseller zaskarbił sobie wielu fanów, zapewne dzięki poruszającej historii.

„Gwiazd naszych wina” opisuje życie szesnastoletniej Hazel. Dziewczyna od trzech lat jest nieuleczalnie chora. Przyjmuje leki, które wstrzymują rozwój raka, ale go nie likwiduj. I dla niej przyjdzie dzień, kiedy umrze. Czas spędza w domu z kochającymi rodzicami, aż pewnego dnia wybiera się na spotkanie grupy wsparcia. Dzieciaki chore na rak  dzielą się swoimi przeżyciami i uczuciami. Na którymś ze spotkań spotyka Augustusa  Watersa-, który przyszedł ze swoim przyjacielem Isaackiem . Chłopak jest w stanie remisji, dzięki amputacji nogi. Bardzo przystojny i miły. Szybko się zaprzyjaźniają. Spędzają razem czas, Hazel opowiada mu o swojej ukochanej książce „Cios udręki”, książka kończy się bez wyjaśnień, co z jego bohaterami i nawet Gus ulega fascynacji. Postanawiają udać się do Amsterdamu, spotkać się z autorem i dowiedzieć się, jakie jest zakończenie. Ich spotkanie nie wygląda tak jak powinno a życie Augustusa i Hazel komplikuje się jeszcze bardziej- jeśli to w ogóle możliwe.

Książkę przeczytałam bardzo szybko, dzięki prostemu językowi. Hazel idealnie sprawdziła się w roli narratora i podobała mi się jej postawa. Niezwykle świadoma swojej choroby. Wiedziała, że niebawem umrze i starała się ograniczyć nawiązywanie bliższych kontaktów, aby nikt nie cierpiał po jej śmierci. Wyjątek zrobiła dla Gusa, którego szczerze pokochała.

Jeśli pominięto by motyw raka, niewiele by zostało z książki. Pisanie o umierających dzieciach zawsze wstrząsa czytelnikiem i autor to wykorzystał. Denerwowało mnie to, bo czasami było tego już za wiele.  

Moje odczucia po lekturze są mieszane. Wielu, którzy już przeczytali, pewnie się zemną nie zgodzą,  ale chcąc być szczera muszę wam powiedzieć, że jestem bardzo rozczarowana. Książka mnie wciągła, nie ukrywam, ale jeśli płaczę przez ostatnie trzy godziny czytania, to dla mnie za wiele. Czułam jakby ktoś grał na moich uczuciach i było to nie fer.  Bohaterowie okazali się autentyczni, zarówno ze swoimi wadami jak i zaletami. Można ich polubić, lecz kiedy Gus miał nawrot to już lekka przesada. Tyle wycierpieli a autor jeszcze im dowala. Nie zrozumcie  mnie źle, nie szukam idyllicznych, bajkowych powieści, ale życie jest okrutne i każdego spotykają złe rzeczy. Właśnie, dlatego w Książkach szukam jakiegoś okruchu  nadziei i ulgi a „Gwiazd naszych wina” tego mi nie dała.

Podoba mi się styl pisania Pana Greena, więc sięgnę po następne jego dzieło. Mam nadzieję, że nie urządzi on sobie imprezy na moich uczuciach, tylko zachwyci piękną historią.  

Moja ocena 4/6

Mimo mojej dość krytycznej opinii, polecam szczerze. Nie jedna osoba się w niej zakocha, po prostu nie trafiło na mnie.  

czwartek, 11 kwietnia 2013

"Między młotem a piorunem" Kevin Hearne- recenzja


”Między młotem a piorunem” to już trzeci tom tej porywającej serii. Jeśli ktoś nie czytał poprzednich dwóch książek powinien to nadrobić, szczególnie dlatego, że to istny oryginał. Jeśli szukacie lekkiej, zabawnej i niepowtarzalnej lektury, to przygody Irlandzkiego Druida wam to zapewnią.

Bohater prze do przodu, nie dlatego, że takie jego przeznaczenie, ale dostosowuje się do tego, co przyniesie mu życie. Dzięki tym przeciwnością losu Atticus zaczyna poważnieć, nie tracąc przy tym cierpkiego języka. Dostrzega odpowiedzialność zaciągniętych obietnic oraz posiadania uczennicy- Granualie. Druid jeszcze dobrze nie ochłonął po walce z bachantkami a już musi wyruszyć w kolejną misję. Przyszedł czas wywiązać się z obietnicy danej pewnej wiedźmie i druid wyrusza do Asgardu po jedno złote jabłko z ogrodu Idunn,  przy czym spotyka wielgachną wiewióre. Bohater nieustannie odczuwa napięcie i  wszędzie widzi zagrożenie. Właściwie  nie ma co się dziwić, skoro z dnia na dzień grono jego przeciwników powiększa się.

Ta część jest niezwykle dynamiczna a bohater skacze między światami. Urozmaica to książkę i mamy możliwość poznania nowych miejsc i bohaterów.  Bardzo lubię wampiry i jestem zadowolona, iż poznajemy głębsze losy Laifa. Dochodzi do potyczki z Tohrem – którego prawnik nienawidzi, zresztą nie tylko on- Bug ma wielu wrogów.

Lekkim szokiem, morze być obraz Jezusa, Chrześcijaństwo jest główną u nas religią i dla niektórych mogłoby się wydawać nietaktowne ukazać Jezusa bujającego się w rytm bluesa. Nic bardziej mylnego, autor umiejętnie i z lekkim przymrużeniem oka, pokazał nam po prostu inne wyobrażenie. 

Pomimo swojej lekkości widać, ze autor posiada ogromną wiedzę. Mój mózg czasami nie „łapie” tych wszystkich bogów, miejsc , krain, imion i właśnie, dlatego doceniam jego talent. Umiejętnie łączy wszystkie religie i bóstwa, które koegzystują obok siebie i robią to tak naturalnie, że czytelnik nie zastanawia się nad tym. Nie mam zielonego pojęcia, skąd pan Hearne bierze te wszystkie zabawne teksty, lecz są one dowcipne  i bawią czytelnika. Moim zdaniem „Kroniki żelaznego druida” z tomu na tom są coraz lepsze, co rzadko się zdarza w seriach. Już nie mogę się doczekać kolejnego tomu i moje spragnione serduszko cieszy cię, że „Zbrodnia i kojot” leżą na mojej półce a ręce wyrywają się po kolejną dawkę Atticusa.

Polecam jak zawsze: 4+/6

Kevi Hearne urodził się w Arizonie. Uczy angielskiego, a kiedy nie sprawdza stosów prac domowych i nie pisze powieści, hoduje bazylię i maluje pejzaże z córką. Ponadto lubi robić piesze wycieczki, czytać komiksy i mieszkać sobie z żoną i córką w tycim, acz przytulnym domku.
Dziękuję
 

wtorek, 9 kwietnia 2013

"Raz wiedźmie śmierć" Kevin Hearne- recenzja


 „Na psa urok” mnie zachwycił i rozbawił, zapewne dzięki specyficznemu stylowi Pana Kevina Hearna. Ucieszyłam się jak dziecko, kiedy w moje łapki wpadła druga część kronik żelaznego druida a mianowicie „Raz wiedźmie śmierć” – zaznaczę, że tytuł idealnie pasuje.

Atticus O’Sulivan to ostatni druid na świecie. Temu przystojniakowi nuda z pewnością nie grozi. Od zawsze pragnął spokoju i anonimowości, lecz w jego przypadku to niemożliwe. Jest bardzo odważny, o czym dowiedzieliśmy się w poprzednim tomie, zabił pewnego celtyckiego boga, co dodało mu jeszcze większego rozgłosu. Różni bogowie i istoty magiczne odbywają istne pielgrzymki do Atticusa z dość osobliwymi ofertami pracy. Jego wampirzy prawnik Leif również składa mu propozycję

- zabij Thora

Już sama myśl, że taka oferta wynika od prawnika jest zabawna. Lecz to dopiero początek problemów druida. Jak się okazało niemieckie wiedźmy dybią na jego życie, co skłania go do umocnienia, już i tak napiętych kontaktów z polskimi wiedźmami. Do na pozór spokojnego miasteczka przybywają bachantki z Las Vegas z zamiarem urządzenia orgii.

Za wiele nie chce wam zdradzić, ponieważ w tej książce chodzi o odkrywanie poszczególnych intryg i manipulacji. Akcja jak zawsze pędzi jak szalona i zaskakuje. Atticus należy do bohaterów, którego nie sposób nie lubić. Przychylność zaskarbia sobie ogromnym humorem i odwagą a w porównaniu do innych wielka uczciwością. Pojawiło się kilku nowych bohaterów, ale szczególnie były to epizody. Sąsiad Atticusa pan Semerdjian, jak zawsze utrudnia mu życie, choć wiadomość, że pójdzie po granatnik, który trzyma w garażu mnie rozczuliła.

Książka jest napisana w taki sposób, że wszystkie krwawe walki przeradzają się w przygodę, którą śledziłam z rosnącym podnieceniem. Książka oryginalna i wciągająca na równie wysokim poziomie, co pierwsza część!!!

 Polecam wszystkim  4+/6     

Ulubiony cytat :

„ A tak. Wszyscy oni żyją, znaczy z wyjątkiem tych, którzy nie żyją”
Dziękuję
 
 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

"Niebo" Alexandra Adornetto - recenzja


Łza się w oku kręci i to niejedna, kiedy pomyśle, że to już koniec. Dobrnęliśmy do finału emocjonującej walki o miłość i okazała się ona pełna przygód i wręcz niewyobrażalnego oddania. Tak młoda pisarka, jaką jest Alexandra Adornetto, rozkochała w sobie wielu czytelników, którzy wiernie towarzyszyli jej od pierwszej strony „Blasku”

„Niebo” to ostatnia część bestselerowej trylogii „Blask”. Rozpoczyna się w momencie, w którym skończył się „Hades”. Bethani i Xavier biorą ślub. Z pewnością ceremonia nie należy do wyobrażeń zakochanej dziewczyny. A jeśli podczas ślubu umiera ksiądz, to już można się załamać. Decyzja naszych bohaterów ściąga na nich wielkie niebezpieczeństwo. Muszą uciekać przed elitarnym oddziałem aniołów. Zamaskowani żołnierze zwani są „siódmymi”. Dzięki wsparciu Gabriela i Ivi udaje im się uciec. Ukrywają się w leśnej chacie, ale i tam ich znajdują. Jedyną szanse widzą w ukryciu się w tłumie, czyli zaczynają studia. Bethani i Xavier zmieniają nazwiska i udają rodzeństwo, jest to dla nich ciężki okres, ponieważ nie mogą spędzać tyle czasu ile by chcieli.

Przyznaje, że to jedyne, co w książce mi się nie podobała. Miałam wrażenie deja vu. Szybko się zorientowałam, że to już było w „Blasku”. Szkoła, nowi znajomi i nowe doznania. Cale szczęście błyskawicznie przebrnęłam te kilkadziesiąt stron. Nowi uczniowie jakoś nie zrobili na mnie wrażenia, działało mi na nerwy i to konkretnie, kiedy te wszystkie laski podrywały naszego złotego chłopca. Bardzo się ucieszyłam, kiedy Molly nieoczekiwanie zmieniła uczelnie i nasza trójka się spotkała. Intrygowała mnie jej nowa znajomość z Wadem. Od początku byłam podejrzliwa, co do niego i jak się później okazało słusznie.

Po dramatycznych wydarzeniach w Sali wykładowej akcja nabiera niewyobrażalnego tępa, choć i tak od początku było szybkie. W książce bardzo wiele się dzieję i nie zdradzę nic poza tym, że opętanie Xaviera jego pochodzenie oraz porwanie Bethani składają się na wyśmienitą książkę.

„Niebo” czyta się szybciej niżby się chciało.  Jest to utwór dopracowany i bardziej złożony niż pierwsza część.  Poznajemy w niej nowe postacie. Ukazuje niebo w zupełnie nowej perspektywie, ponieważ i tam znajdują się osobniki żądne władzy. Nie wszystkie anioły były tak dobre i idealne jakby można oczekiwać. Niektóre robiły, co chciały, nawet jeśli ich postępowanie było złe a Bóg nic o tym nie wiedział. Dodało to książce wielkiego plusa, zaskakując czytelnika. Między niebem a piekłem toczą się walki i szkoda, że ten wątek nie był bardziej rozwinięty i wyjaśniony. Tłumaczę to sobie, że tak było od tysiącleci  i pewnie nadal tak będzie, dlatego Autorka nie zakończyła tego sporu. Lekkim szokiem było zachowanie Gabriela, które uświadomiło mi, że każdego dopadają wątpliwości i słabości choćby największego wojownika. Jednak oparcie można znaleźć w wierze. Nie mogę się powstrzymać i musze powiedzieć, że okładka jest równie piękna jak w poprzednich częściach  a cała trylogia ładnie wygląda na półce.

Po zakończeniu tej książki mogę powiedzieć tylko tyle, że musicie ją przeczytać. Jest to przepiękny obraz bezgranicznej i szczerej miłości. Książa zaskakuje a ostatnie strony były dramatyczne. Pomimo lekkiej melancholii zakończenie jest idealne. Nie jest wymuszone ani pokazane w różowych barwach, po prostu jest zwieńczeniem ich długiej i często usianej bólem drogi do bycia razem. „Blask” mnie rozczulił swoją delikatnością, „Hades” urzekł zadziornością, lecz to „Niebo”  pokazało możliwości prawdziwego uczucia i za to pokochałam te serię i będę do niej wracała mimo kilku wad, ale czy to ważne? Myślę, ze nie!!!

Polecam  5+/6

Z całego serduszka dziękuje z książkę:
 
Tom I "Blask" recenzja
Tom II "Hades" recenzja
 
 

sobota, 6 kwietnia 2013

Wieczna noc 4 Powrót do Wiecznej Nocy- recenzja


Wieczna noc 4 Powrót do Wiecznej Nocy

Claudia Gray

AMBER


 

Z całą pewnością nie tylko ja z zapartym tchem śledziłam losy Lucasa i Bianki. Z rosnącym napięciem czekałam na ostatni tom. Gdy już go dostałam w swoje ręce poczułam smutek, że to już koniec i małe rozczarowanie.

 
Lukas odradza się jako wampir. Jest to trudne w szczególności dla niego- Łowcy z Czarnego Krzyża. Nie umie poradzić sobie z ogarniającą go, żądzą krwi. Jest w słabej formie psychicznej, ponieważ stał się tym, czego całe życie nienawidził. Szukając ratunki i odpowiedzi wraca do „Wiecznej Nocy” miejsca, w którym wszystko się zaczęło.

Była to trudna decyzja nie tylko z powodu jego przeszłości, ale również dlatego, że przerażająca dyrektorka Panna Bethany łapie zjawy, a osoba, którą Lucas kocha najbardziej na świecie jest Bianka- zjawa.
Jeśli chodzi o Bianke, jest w stanie zaryzykować wszystko, aby ocalić Lukasa. Przez większość książki Lukas stara poskromić bestie, która w nim drzemie a Bianka szuka odpowiedzi i w końcu spotka się z Christopherem,  którego tak bardzo się obawiała.

 
Książkę czytało się przyjemnie a autorka nie pozwala nam się nudzić. Poznajemy odpowiedzi, na nurtujące pytania, dotyczące zjaw oraz pozostałych bohaterów. A ostatecznie Bianka zwróci Lucasowi to czego tak bardzo pragnął. Miałam wrażenie, że głównych bohaterów coś dzieliło i faktycznie tak było. Brakowało mi ich bliskości, do której przywykłam w poprzednich częściach.

Jedynym z minusów, który znalazłam to zakończenie. Dosłownie chciało by się krzyczeć - ja chce jeszcze!!! A zarazem brak mu wyrazistości i jakoś nie zrobiło na mnie wrażenia.

 
Z całą pewności ta książka pozostawiła pewien niedosyt, ale może taki był zamysł autorki. Sądzę, że to najsłabsza część, jednak nadal czuję do tej serii wielki sentyment,  może dlatego, że „Wieczna noc” należy do początkowej  grupy książek, dzięki którym zaczęłam się fascynować paranormalami.

 
Kto jeszcze nie zna tej serii powinien to zmienić!!! Gorąco polecam, ponieważ pomimo swojej banalności, jest to piękna historia miłości,  walki z przeciwnościami losu, pokazuje jak wartościowa jest przyjaźń oraz zbiór różnic, które okazują się nie istotne w obliczu szczerych i bezwarunkowych ucząc.

 

MOJA OCENA  3+/6
 
recenzja z 1.01.2012r (znaleziona w plikach) :)

piątek, 5 kwietnia 2013

"Czarodziejskie więzy" Nora Roberts- recenzja


„Czarodziejskie więzy” to trzecia i ostatnia część z serii „Trzy siostry”, kultowej i wielokrotnie nagradzanej pisarki Nory Roberts.

W książce poznajemy historię przecudownej Mii Devlin. Skrzywdzona i porzucona jedenaście lat temu, przez miłość swojego życia, wiele wycierpiała. Długo dochodziła do siebie, jej głównym celem i pasją stała się księgarnia. Poświęcała jej ogrom czasu, pewnie po to, aby zapomnieć o Samie. Minione jedenaście lat było samotne, nie tylko z powodu mężczyzny, ale i Rypley. W poprzedniej części obie kobiety się pogodziły i częściowo Mia poczuła ulgę. Jej życie się ustabilizowało, mimo, że nad Mią ciążyła klątwa sprzed trzystu lat. Jednak w trudnych chwilach zawsze mogła liczyć na Nell i Ripley. Jej pozorny spokój burzy powrót Sama Logan, który na powrót chce rozkochać w sobie Mie i uratować losy wyspy.

Zacznę od tego, że jestem rozczarowana tą częścią. Jest najsłabsza z całej trylogii. Przez pierwszą część książki dostawałam dosłownie białej gorączki. Nieustannie irytowałam się widząc zachowanie Mii i Sama. No, bo facet był beznadziejny. Najpierw ją zostawił, a potem, co? Myślał, że wróci a ludzie padną mu do stup? Nie tłumaczył się, tylko chciał ją zaciągnąć do łóżka. Na szczęście po jakimś czasie wydusił jakieś niemrawe wyjaśnienia. Niby się wytłumaczył, ale mnie nie przekonał. Swoimi staraniami  podniósł swoje notowania i jakoś troszeczkę go polubiłam, jednak nie tak jak Zacka i Macka. Jeśli chodzi o Mie, to również nie należy do moich ulubionych bohaterów. Jest to dobra kobieta, jednak uważam, że nie powinna całować przyjaciół w usta, szczególnie, kiedy maja żony. Rozumiem, że została zraniona, lecz jej narcystyczne podejście do swojego wyglądu, działało mi na nerwy. Och, jakie to ona ma śliczne nóżki, jak piękne buty, włosy takie lśniące i tak dalej- niedobrze się robi.  Końcówka książki poprawiła wizerunek bohaterów i w całym rozrachunku jestem zadowolona z zakończenia.

Akcja, tak jak w poprzednich częściach jest szybka i pomimo lekkiej banalności wciąga. W  lekturze brak humoru, który poznaliśmy w poprzednich częściach i do niego przywykliśmy. Fanom erotyki mogę powiedzieć, że jest przesycona seksem i namiętnością.

„Czarodziejskie więzy” zawiodły moje oczekiwania, lecz nie żałuje, że przeczytałam książkę. Klątwa zostaje wyjaśniona i rozwikłana- co nie powinno nikogo dziwić. Jest to zakończenie trylogii, dlatego ocenię całość. Seria jest miła, sympatyczna i idealna na udany wieczór, jednak na kolana was nie powali.

3+/6
I tom: "Wyspa trzech sióstr" recenzja
II tom: "Legenda" recenzja

Dziękuję !!!
 

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

"Look" Sophia Bennett - recenzja


Kiedy przeczytałam, że książka jest o świecie mody, nie zamierzałam jej czytać, ale kiedy dowiedziałam się, że siostra głównej bohaterki jest chora, przywarłam do niej jak pijawka. Pomyślałam sobie, że to może być dobra książka i wiecie co? Myliłam się. „Look” to książka idealna!

Ted jest chłopczycom. Nie myśli o modzie i ma piętnaście lat. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, dlaczego tak na nią mówią. Sama pewnie wolałabym zmienić imię, niż nazywać się tak jak ona. Jej ojciec stracił prace i utrzymywali się z pensji matki. Wynajęli swój dom a sami zamieszkali nad biurem podróży. Dziewczyna oraz jej siostra Ava zostały pozbawione kieszonkowego. Ava wpadła na pomysł zarobienia kilku funtów, grając na ulicy. Niestety dziewczyny nie mają talentu muzycznego, jednak ich dzień nabiera kilku barw dzięki Simonowi, który stwierdził, że Ted może zostać modelką. Obie dziewczyny podeszły do tego dość sceptyczni. Ted jest wysoka, ale też nie podkreśla swojego wyglądu oraz ma szalone i nieposłuszne włosy. Stwierdziły, że to oszust i nie warto zawracać sobie głowy.

Ich spokojne i normalne życie zakłóca wiadomość, że Ava ma RAKA! Taka informacja potrafi zmienić życie i wstrząsnąć bliskimi. Nasza bohaterka chcąc sprawić przyjemność siostrze zgłasza się do agencji modelek i zaczyna realizować swój cichy plan zostania modelką.

W książce oglądamy jak choroba Avy się posuwa. Przechodzi chemioterapie i podupada na siłach. Mimo, że to Ted jest narratorem i główną bohaterką, to przez pierwszą część utworu, wydawała mi się postacią pierwszoplanową jest Ava. Jak w każdym rodzeństwie jest wiele spięć i kłótni, tak było i tym razem. Autorka w piękny sposób opisała ich rosnącą więź. Okazało się, ze Ted jest wstanie zrobić dla swojej siostry wszystko. Po kilu niepowodzeniach zrezygnowała z modelingu, lecz kiedy razem z siostrą ogoliły włosy (co wywołało u mnie potok łez), niespodziewanie świat mody na powrót otworzył się przed Ted.

Fabuła na pozór banalna i lekka, okazała się wspaniałą historią. Akcja toczy się w odpowiednim tempie i wciąga bez reszty. Kiedy zaczęłam czytać nie mogłam odłożyć książki, a jak już to robiłam, nieustannie myślałam o Ted i Avie. „Look” Opisuje dwa świty, chorej dziewczyny i świata mody. Łączyło je jedno- oba były okrutne.  W książce zostały ujęte watki miłosne, choć to pierwsza książka, w której nie wyczekiwałam księcia z bajki. Przyznam, że moje oczekiwanie urozmaicił Nick- syn agentki Ted, przystojny chłopak, którego  z Ted łączą zainteresowania fotograficzne i sztuka. Kilka rzeczy mnie denerwowało np. ciągle powtarzające się słowo „niezwykła”. Jeśli chodzi o Avę, to poczułam do niej szczerą sympatie. Była silna i niezłomna , pomimo chłoniaka. Wspierała swoją siostrę, lecz kiedy powiedziała Ted

-„Carpe diem – chwytaj dzień”

Dostałam ciarek, bo któż jak nie osoba chora na raka może mieć więcej racji? Była w tym szczera i prawdziwa. Ava z pewnością potrafi rozkochać w sobie czytelnika.   

Przez całą lekturę świetnie się bawiłam. Bohaterki okazały się silne i zdeterminowane. Przez większość część książki chichotałam jak szalona, płakałam jak dziecko i wrzeszczałam sfrustrowana jak wariat. Kiedy okazało się, że „Look” to piękną i niezwykle wzruszającą opowieść, czytałam z fascynacją i ciekawością. Historia ta mówi o dorastaniu, chorobie  i twardym świecie mody. Idealna mieszanka i z szczerym sumieniem polecam

5/6

Szczerze dziękuję za mieszankę emocji i pięknie spędzony czas.