Wow! To było coś! Dziewiąty tom już za mną i jedyne, co czuję, to smutek. Tyle lat z Kate i to uczucie zbliżającego się końca jest wręcz namacalne. Roland coraz bardziej ingeruję w terytorium Kate. Wojowniczka czuje się zagrożona, tak samo jak pozostali mieszkańcy Atlanty. Musi zebrać siły, by stanąć do wojny o wolność! Czy zmierzy się z własną krwią, by ocalić sowich bliskich?
Najlepsze Urban Fantasy, jakie kiedykolwiek czytałam. Świetnie wykreowany świat, bo mamy do czynienia z bardzo niezwykłym miejscem, w którym magia walczy z techniką. Mamy zmiennokształtnych, dziwnych bogów, anioły i całkowicie nietradycyjne wampiry. Każdy kolejny tom tej serii zaskakuje nowymi i to bardzo dziwnymi bohaterami. Autorzy przerobili wszystkie religie i mitologie, co zaowocowało niezłą zgrają intrygujących postaci.
Mogłabym doczepić się kilu rzeczy, jednak jest to 9 tom i ja nadal to kocham. Owszem, Kate dużo tu rozmyśla i boryka się z problemami natury egzystencjonalnej, lecz nadal ma w sobie ogień. Curan natomiast jest idealny! Wyrozumiały i bardzo oddany. W tej serii przewinęło się tyle postaci, że trudno wszystkich przeanalizować. Jak zawsze za mało Derecka i Andrei. Christopher dał czadu! Jim… Jim… hmmm. Zawsze mnie zawodził. Jest bardzo oddany Gromadzie, jednak już w pierwszym tomie mi podpadł i niestety moja pobłażliwość w końcu się wypaliła i zwyczajnie mnie wykurzał. Nawet go nie lubię! Mam ochotę tupnąć nogą z czystej frustracji!
Akcja jak zawsze zawrotna. Kilka spektakularnych zwrotów akcji potrafi wbić w fotel! Czyta się bardzo szybko i to główne zasługa bohaterów, którzy przez te kilka lat stali się moimi przyjaciółmi i towarzyszami przygód. Trudno obiektywnie ocenić ten tom, bo minęło już tyle lat, a ja nadal jestem zachwycona i zżyta z Kate i Curranem.
Wątek Rolanda troszkę zdominował pozostałe sprawy, co nie do końca mi odpowiada, jednak czekam na kolejną część, by poznać dalsze losy moich ukochanych bohaterów!