czwartek, 30 października 2014

"To Ty mnie ocalisz" tom 2, Jasinda Wilder- recenzja


„To Ty mnie ocalisz” to druga część książki „To Ty”. Oz i Kylie coraz bardziej zagłębiają się w uczucie ich łączące. Cień na ich miłość kładzie Ben, zazdrosny przyjaciel Kylie. Los postanowił nie oszczędzać bohaterów i rzucał im coraz to nowe kłody pod nogi.

Ben jest niezwykle barwnym bohaterem. Chłopak kocha dziewczynę od dawna, lecz stracił szansę i musi się z tym pogodzić, co mu kompletnie nie wychodzi. Jego zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Jego postępowanie z pewnością odegra ważną role. Co do Oza to z pewnością piękny przykład dorastania i rodzącej się miłości. Oz jest mężczyzną niezależnym i noszącym w sobie spore pokłady złości, związane z brakiem wiedzy o przeszłości. Kylie obdarzyła go ogromnym uczuciem i to go zmieniło. Jego przemiana odbywa się na stronach powieści, szybko i efektownie.

Przez powieść nadal prowadzi nas Oz i Colt, jednak temu pierwszemu przypadł większy udział. Colt jest mądrym i wyrozumiałym ojcem dla Kylie. Pomimo, że w pierwszej książce obdarzyłam go wielką sympatią, to uważam go tylko za miły dodatek. Historia Oza i Cylie całkowicie mnie pochłonęła, mimo, że nie jest to wielka i oryginalna powieść, ale bohaterowie robią swoje. Są chwile zbyt idealne i cukierkowe a ta słodycz aż mdli. Zbyt wiele zbiegów okoliczności i to tak blisko siebie również wydaje się przesadzone.

Pierwsza cześć serii była zjawiskowa i piękna, druga odbiegła od poziomu, ale „To Ty” się obroniło całkowicie. Lekki język i bohater z trudną przeszłością sprawiają, że książkę łatwo i szybko się czyta. Kiedy wydawnictwo zaczęło wydawać serie „Dla młodych dorosłych” i każda okładka była w szarym kolorze, podobało mi się to, pięknie prezentują się na półce. Teraz, kiedy tych książek przybywa, uważam, że książki na tym tracą. Nie przyciągają wzroku potencjalnego czytelnika. Kiedy chcę wrócić do jakieś powieści z tego cyklu, muszę dokładnie czytać grzbiety okładki, ponieważ wszystkie są do siebie podobne wręcz pospolite.

„To Ty” pochłonęłam w mgnieniu oka i był to bardzo miło spędzony czas. Książka lekka, przyjemna i idealna na wieczór. Historia Oza i Kylie jest wzruszająca i pełna emocji a wszystko owiane muzyką. Polecam 4+/6
Dziękuję!!!
 

poniedziałek, 27 października 2014

"To Ty mnie pokochasz" tom 1, Jasinda Wilder- recenzja


Historia Colta i Nell dobiegła końca, a bynajmniej tak myślałam. „To Ty mnie pokochasz” jest trzecią częścią tej wzruszającej serii, w której zakochałam się do pierwszych stron. Myślałam, że wszystko zostało wyjaśnione, życie Nell się ustabilizowało a Bekka związała się z Jasonem. Co jeszcze można dodać do tak spełnionych powieści? Obawiałam się jakieś kiczowatego i wymuszonego powieścidła. Myliłam, myliłam i jeszcze raz myliłam się.

Oz Hyde po kolejnej przeprowadzce spotyka Kylie. Dziewczyna jest córką pary z pierwszego tomu. Tę dwójkę ciągnie do siebie. Połączy ich pasja do muzyki, co przerodzi się w przyjaźń, a kiedyś może w coś więcej. Oz jest chłopakiem niebudzącym zaufania. Mroczny, z tatuażami, długimi włosami i skurzanych ciuchach jest intrygujący, jednak na pierwszy rzut oka widać, że coś go gnębi do tego stopnia, że staję się niebezpieczny dla siebie samego. Kylie, dziewczyna z dobrego domu, może okazać się lekiem dla Oza.

Bohaterowie są stereotypowi i często taki układ jest spotykany, zły chłopak i dobra dziewczyna. Czy wyjdzie z tego coś oryginalnego? Wszystko zależy od autorki i jak poprowadzi całą fabułę. Pani Wilder z zadziwiającą lekkością wciąga czytelnika w życie bohaterów. Wykreowała postacie ciekawe, pełne emocji i doświadczone przez los a to działa jak magnes.  

„Pewnego dnia ktoś ją zrani. Możemy ją tylko kochać i być przy niej, kiedy to się stanie.”

Miłą odmianą jest męska narracja. Oz zagłębia się w swoje życie, rozczula mnie, gdy widzę jak mięknie pod urokiem Kelie. Widzę, że gnębi go niewiedza i tutaj niestety od samego początku nasunęło mi się rozwiązanie tajemnicy i sadzę, że intuicja mnie nie zawiedzie. Colt również ma swój udział i jego nowe oblicze, czyli dobry odpowiedzialny ojciec, jest genialne.

Książka jest podzielona na dwie części i nie jestem zwolenniczką takiego rozwiązania. Utwór ma 220 stron i jest idealny na jeden wieczór. Cieszę się, że posiadam tom drugi i mogę poznać ciąg dalszy, tym bardziej, że lektura kończy w takim momencie. Seks jest obecny, pierwsze doświadczenia zarówno cielesne, jaki emocjonalne są ujęte w bardzo smaczny i podniecający sposób.

„To Ty mnie pokochasz” jest bardzo przyjemną lekturą. Książka porusza poważne tematy, jednak czyta się ją zadziwiająco lekko. Polecam !

5-/6

 „Nie…Nie musisz oddychać- mówi z trudem- Ja będę oddychała za nas oboje”
Dziękuję!!!
 

Jaką butelkę wybrać? To pytanie trapi każdą mamę.


Z doświadczenia wiem, że dylemat odnośnie wybory butelki potrafi napsuć krwi. Po narodzinach mojej córeczki, niemiałam pokarmu i musiałam zaopatrzyć się w butelki. Ja kupiłam trzy, aby być przygotowana. Dwie do mleka i jedną, małą do glukozy, którą wykorzystywałam później do soków i herbatek.

Obecnie otrzymałam butelki od Canpol babies, są to butelki z serii EasyStart (120, 240 i 300 ml). Po przetestowaniu z pewnością stwierdzam, że zostanę wierna wyrobom tej firmy i przy drugim dziecku, również wybiorę butelki z Canpol. Dlaczego?

1.       W pierwszej kolejności myślę o dziecku i jego zdrowiu. Butelki EasyStart są antykolkowe i wykonane z bezpiecznego tworzywa. Moja córeczka nie zauważyła zmiany butelki.

2.       Zwracam uwagę na trwałość. Poprzednie butelki znanej firmy, bardzo szybko zaczęły się niszczyć. Myjąc je, dosłownie widziałam jak miarka znika. Tworzywo zmatowiało i wizualnie nie wyglądały estetycznie. Bardzo się ucieszyłam, że butelki EasyStart okazały się wytrzymałe, po pięciominutowym gotowaniu i częstym sparzaniu nie widać śladów użytkowania.

3.       Butelki z Campol są wyprofilowane, co ułatwia trzymanie. Nie posiadają tłoczeń, i bardzo dobrze, gdyż nie osadza się tam pozostałość mleka lub kaszki.

4.       Istotną sprawą jest cena. Towar ten jest dostępny w bardzo dobrej cenie,  jakość jest najwyższa.

5.       Butelki są kompatybilne z innymi produktami firmy np. laktator.

 
Jeśli szukacie idealnego prezentu dlo przyszłej mamy, lub same spodziewacie się pociechy, polecam i zachęcam do wyboru butelek EasyStart firmy Canpol babes! Moja córeczka cieszy się każdym posiłkiem. Chciałam jeszcze zwrócić uwagę na smoczki uspokajające z tej firmy, gdyż początkowo używałam bardzo drogich, aż nie spróbowałam z Canpolu. Bardzo dobrej jakości, symetryczny, antykolkowy smoczek jest dostępny za ok. 5zł Rewelacja! Niczym się nie różni od tych droższych.  

Polecam !
Zapraszam na stronę canpolbabies

sobota, 25 października 2014

"Zaliczenie z tragedii" Elizabeth Laban- recenzja


Duncan rozpoczyna ostatni rok w szkole Irving. Tradycja mówi, że każdy uczeń opuszczający szkołę pozostawia skarb dla następnego ucznia. Duncan otrzymuję stos płyt, jednak to nie jest zbiór muzyki a wyznania Tima z pobytu w szkole i wyjaśnienie jak doszło do tragedii. Zagadnienie tragedii jest bardzo ważne, ty bardziej, że uczniowie ostatniego roku mają do zaliczenia prace z tragedii.

W książce mamy możliwość oglądania dwóch bohaterów i całkiem różnych historii, które łączy tragedia. Tim, albinos rozpoczyna naukę. W drodze do szkoły poznaję Vanesse. Okazuję się, że i ona uczęszcza do Irvinga, jednak ma chłopaka. Tim zaczyna rywalizować o dziewczynę. Sama Vanessa jest dość dziwną osobą, choć mogłabym raczej powiedzieć oryginalną, ma chłopaka, lecz ich związek do idealnych nie należy. Druga historia, niestety krótsza dotyczy Duncana i Daisy. Od samego początku wiadomo, że te dwójkę, czyli Tima i Duncana połączyła jakaś tragedia, ale jaka? Tego dowiadujemy się dopiero na końcu. Niewiedza ta wywołuję napięcie i oczekiwanie na coś istotnego.

Akcja książki jest wyważona a informację, są dawkowane rozważnie. Duncan wiedziony poczuciem winy coraz bardziej zatraca się w zwierzeniach Tima. Początkowo podzielałam jego fascynacje i również zatraciłam się w losach Tima i Vanessy, jednak miałam cały czas świadomość, że to, co opowiada minęło, a Duncan przeżywa to tu i teraz, dlatego szkoda, że tak mało go poznałam. Sama historia Tima toczy się powoli i opowiada swoje wrażenia szczegółowo, jednak na końcu dotarło do mnie, że najważniejsze fakty pominął, a właśnie te informacje sprawiły, że całkiem inaczej spojrzałam na tę powieść.

Zazwyczaj nie zwracam uwagi na okładkę, jednak po zakończeniu lektury, słabość grafiki rzuciła mi się od razu. Jest mdła a powinna być intrygująca i wprowadzająca czytelnika w zadumę. Dostaliśmy bezosobową i nic nieznaczącą okładkę, która mam nadzieję was nie zniechęci.

„Zaliczeni z tragedii” To bardzo dojrzała i refleksyjna książka. Pokazuję tragedię z wielu punktów widzenia i nasuwa pytanie, czym jest owa tragedia? Czy samo zdarzenie jest tragedią? A może inne, często niepodjęte decyzje? Po przeczytaniu myślałam, że przerobiłam ten temat szczegółowo, jednak wskazówki Pana Simona, czyli bardzo sympatycznego nauczyciela, wywołało kolejne pytania dotyczące tragedii. Powieść ta jest niezwykle mądrą książka o dorastaniu. Porusza ważne tematy i skłania do przemyśleń. Polecam i uważam, że książka przypadnie do gustu fanom twórczości Pana Greena.  
5-/6
6Dziękuję!!!
 

poniedziałek, 20 października 2014

"Demon żądzy" Dominika Szałomska- recenzja


„Demon żądzy” to debiutancka powieść Pani Dominiki Szałomskiej. Emily jest zwykłą dziewczyną a bynajmniej tak jej się wydawało, aż nie spotkała Asmodeusza, pięknego aroganckiego demona żądzy. Mężczyzna pragnie jej duszy, lecz Emily interesuję się również obłąkany anioł Lukas, żądny jej ciała i śmierci. Emily odkrywa dar, który posiada. Jest feniksem i umie budzić w sobie ogień, który pożąda sam Pan Piekła, czyli Lucyfer. Dziewczyna wraz ze swoim wybrankiem serca musi stawić czoła wielkiemu zagrożeniu, by ich miłość mogła trwać.

Emily jest główną bohaterką i gdybym miała ją opisać jednym słowem, to „pyskata” idealnie do niej pasuję. Dziewczyna jest nadpobudliwa, często lekkomyślna, lecz dba o bliskie jej osoby. Asmodeusz natomiast nie jest moim ulubionym męskim bohaterem, choć pod koniec trochę mnie udobruchał. Związek tej pary to niezwykle wybuchowa mieszanka, co po pewnym czasie stało się nudne i denerwujące. Lubię, kiedy iskry lecą a dialogi są uszczypliwe. Ich postępowanie a szczególnie chodzi mi o Asmodeusza jest krzywdzące. Robi rzeczy, które dziewczyna zbyt łatwo mu wybacza i choć jest to wina innej demonicy o mocy wpływania na niego, mnie ten fakt nie uszczęśliwia. Niby jest takim potężnym demonem a nie umie sobie z nią poradzić. Asmodeusz często też używa słów, które ranią bardziej niż czyny i pomimo tego, że Emily puszcza je w niepamięć ja nadal je wspominam. Awnas i Samael z pewnością ich polubiłam momentalnie, są oni podwładnymi i przyjaciółmi Demona żądzy.

Akcja toczy się szybko, bohaterka podróżuję, walczy i ćwiczy jedna częste spięcia z Asmodeuszem sprawiły, że powtórzeń jest sporo. Miłość między nimi nie wzbudziła we mnie jakiś głębszych emocji. Ciągle się kłócili i nawet przemoc się pojawiła, co nie do końca mnie przekonuję. Ostatnie sto stron z pewnością najmocniejsze w całej powieści. Związek między bohaterami wyciszył się, ale nie stracił zadziorności i z pewnością Asmodeusz nadrobił w moich oczach.

„Demon żądzy” ma ogromny potencjał, nie dokończa wykorzystany. Fabuła ciekawi i zachęca do przeczytania książki jednak ma wiele wad. Kreacja niektórych bohaterów jest płytka a rozwiązanie trudnych sytuacji zbyt wyidealizowane. Elementy erotyki urozmaicają lekturę, którą czyta się bardzo lekko. „Demon żądzy” to zwykłe czytadło na wieczór, niewymagające zbędnych przemyśleń.

3-/6
Dziękuję!
 

Pędzące jeże: gra planszowa- recenzja


Pędzące jeże

Co zawiera:
Plansza

4 figurki jeży
36 żetonów punktów
55 kart

Dla kogo:
Gra jest przeznaczona dla 3 do 5 graczy w wieku od 6 lat.

Czas gry:
Ok. 30 min

O co chodzi:

Wszystkie jeże ustawia się na polu strat. Karty gry tasujemy i rozdajemy graczom. Jeśli w rozgrywce uczestniczy trzech graczy, odkładamy 10 kart a jeśli czterech, należy odłożyć 3 karty. Zaczyna najmłodszy gracz lub osoba, która zjadła ostatnio jabłko. Uczestnik rozpoczynający wyciąga jedną swoją kartę i odwraca ją tak, aby wszyscy widzieli. Na karcie widnieje kolor jeża oraz plus. Jeden „+” oznacza, że przesuwamy się o jedno pole, dwa „+”, że o dwa. Np. Fioletowy jeż z dwoma „+”, oznacza, że należy przemieścić fioletowego jeża o dwa pola do przodu. Tęczowy jeż pozwala przemieścić się dowolnym pionkiem. Każda gra składa się z tylu rozgrywek ilu jest graczy. Jeśli w grze uczestniczą trzy osoby, po wykonaniu ruchu odpowiedniego do karty otrzymuję punkty. Po trzech takich rozgrywkach wszystkie żetony podliczamy i wygrywa ten z największą liczbą. Jeśli komuś wyjdzie wynik ujemny nie otrzymuje żetonów. Jak policzyć punkty? Bardzo prosto. Podam przykład: Żółty jeż dotarł do końca i stoi na polu „3”, ten, kto go tam umieścił otrzymuje trzy punkty za zakończenie rozgrywki. Fioletowy jeż stoi na polu „2” zielony na „-1” a czerwony na „0”. Następnie odkrywamy karty, które nam zostały. Posiadam dwie karty z czerwonym, czyli 2x0=0, jedna karta z zielonym jeżem 1x-1=-1, jedna karta z fioletowym 1x2=2, trzy karty z żółtym 3x3=9. Pamiętajcie, że tęczowy jeż nie zdobywa punktów. Podliczamy wszystkie punkty: 0-1+2+9=10. Ten, kto ma najwięcej punktów wygrywa.



Moja ocena:

Wybierając grę planszową dla dzieci, zwracam szczególną uwagę na wykonanie i trwałość. „Pędzące jeże” zadowalają mnie pod względem wytrzymałościowym. Figurki jeży są wykonane z drewna a plansza jest sztywna i mocna. Jestem pewna, że gra posłuży nam bardzo długo. Udział w grze wzięły trzy osoby. Rozpoczynając nową grę, zawsze mocno się skupiam, aby zrozumieć zasady, które często wydają się skomplikowane, jednak po jednej próbie wszystko staje się jasne. Jeśli chodzi o „pędzące jeże” łatwość tej gry mnie zachwyciła. Jestem zwolenniczką edukacyjnych zabaw a ta sprawdza się idealnie. Uczy liczenia i rozwija wyobraźnię. Gra jest przeznaczona dla dzieci powyżej sześciu lat, jednak z pomocą uważam, że i młodsze sobie poradzą. Uwielbiam takie gry a dzieci szybko łapią, o co chodzi i poddają się zabawie. „Pędzące jeże” Posiadają dwa warianty gry, zmienia się sposób liczenia punktów i dla starszych graczy będzie to kolejny sprawdzian zdolności matematycznych. Polecam!!! 9/10
Dziękuję za udaną zabawę!

Stosik październikowy – tyle książek, tak mało czasu!


Demon żądzy- od wyd.  Novae Res

Dzikie serce- od wyd. Egmont     

Zaliczenie z tragedii- od wyd. Akapit Press

To Ty tom 1 i 2- od wyd. Amber

Na wojnie i w miłości- od wyd. Akapit Press

Pozostałe książki to mój październikowy zakup na Matras.pl i już nie mogę się doczekać, kiedy się w nich zatracę. A Was, jakie pozycje kuszą?

piątek, 17 października 2014

"Cień żywiołu" Leigh Fallon- recenzja


Od wieków Naznaczeni przechowują moce czterech żywiołów. W obecnych czasach Megan otrzymała moc władania powietrzem, Adam wodą,  Aine ziemią a Rian ogniem. Cała czwórka intensywnie ćwiczy przed Pogodzeniem jednak Megan zaczyna odczuwać dziwne przyciąganie innych żywiołów. Naznaczeni są pod opieką Zakonu, który kategorycznie zabrania związku między Megan a Adamem, lecz nie to zagraża ich miłości, lecz niebezpieczna moc Megan, na którą nikt nie ma wpływu. Bohaterowie muszą walczyć o miłość, życie i własne marzenia, lecz na ich drodze stają coraz to nowe zagrożenia i niewiedzą, komu zaufać, tym bardziej, że pojawiają się Rycerze, którzy sprawują nad nimi pieczę, o czym nikt nie wiedział a szpiedzy Knoksów przesiąkli do Zakonu.

„Cień żywiołu” to druga część serii rozpoczętej przez „Córkę żywiołu”. Znajomość pierwszej części jest obowiązkowa. Megan w końcu zaczyna się zachowywać odpowiednio do sytuacji. W poprzedniej książce ekscytowała się nową mocą i lekceważyła znaki świadczące o zagrożeniu. Dziewczyna dojrzała i do wszystkiego podchodzi z rezerwą. Zrobiła się podejrzliwa i zrozumiała, że posiadanie żywiołu to wielki obowiązek, który wymaga ogromnych wyrzeczeń. Z pewnością zyskała w moich oczach swoją postawą oraz nieidealnością. Często dziwię się bohaterom, którzy łatwo wybaczają a Megan z pewnością nie puszcza w niepamięć kłamstw, choćby w dobrej wierze. Na zaufanie trzeba sobie zasłużyć i dziewczyna stosuję tę zasadę. Megan odczuwa złość, rozczarowanie i często potęguję tę odczucia, co sprawia, że jest autentyczna i można wczuć się w jej osobę. Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów to jestem bardzo zadowolona. Aine oraz Adam nabrali charakteru a co do Riana to czuję lekki smutek, dlaczego? Ponieważ stał się moim ulubieńcem poprzedniej książki a tu byłam zwyczajnie o niego zazdrosna. Czy można być zazdrosnym o bohatera książki? Zapewniam was, że tak! Pani Fallon wprowadziła nowe postacie i to bardzo istotne, lecz niechęcę zdradzać zbyt wiele i nie powiem, jaka rola im przypadła.

Akcja jest mocnym elementem książki. Nie było strony poświęconej rozmyślaniu czy zbędnym opisom. Prosty język i ogromna ilość dialogów pochłaniają czytelnika. Bohaterowie nieustannie są w ruchu, podróżują, ćwiczą i walczą. Romans miedzy Megan a Adamem nabiera rumieńców. Uczucie między nimi dojrzewa i nie jest już tylko zauroczeniem. Fabuła głównie opiera się na tej dwójce a miłość jest ważnym aspektem, który autorka świetnie poprowadziła. Pozostałe wątki są również istotne i wciągające. Rycerze i Zakon, o każdej z tych grup niewiele się dowiadujemy, lecz wiemy, że mają swoje tajemnice i grzeszki. Jestem ciekawa, co z tego wyniknie. Knoksi to ci źli, jednak niewzbudzaną we mnie szczególnych emocji. Są źli, stanowią zagrożenie, i to by było na tyle. Zakon jest dla mnie środkiem zapalnym i głównym źródłem tajemnic, które powoli zaczynają się wyjaśniać.

„Cień żywiołu” od pierwszej strony porwał mnie w magiczny klimat Irlandii. Kiedy zaczęłam czytać czułam telepotanie wewnątrz siebie i oczekiwałam, że zaraz coś się wydarzy. Wypatrywałam zagrożeń czujniej niż sami bohaterowie.  Zakończenie zaskakujące i wzruszające, nie winem jak wytrzymam do kolejnej książki, tym bardziej, że przyszłość Naznaczonych uległa całkowitej zmianie. Rzadko się zdarza, by kontynuacja była lepsza od pierwszej książki, lecz „Cień żywiołu” całkowicie zdeklasował poprzedniczkę i wspiął się na wyżyny romansu paranormalnego owianego mrocznym nastrojem, intrygami i niebezpieczeństwem. Szczerze polecam !!!

5+/6
Dziękuję !!!
 

wtorek, 14 października 2014

"Pegaz. Ogień życia" Kate O'Hearn


Olimp został zaatakowany i zniszczony. Tylko kilku udało się uciec, Pegazowi, Dianie oraz złodziejaszkowi Pelenowi, który skradł cenną uzdę i przypieczętował ostateczną zagładę mitycznego świata. Wydarzenia te wywołały potężną burze nad Nowym Jorkiem i zmieniły spokojne życie Emily. Na dachu wieżowca, w którym mieszka dziewczyna ląduję Pegaz, jest ranny, poturbowany i potrzebuję pomocy. Emily prosi szkolnego rozrabiakę Joela o pomoc w opiece nad skrzydlatym koniem. Niespodziewanie atakują ich Niradzi i muszą uciekać, międzyczasie zwracają na siebie uwagę ludzi i w pogoń za bohaterami rusza  CRU(Centralny Resort Ultrabadawczy). Żeby tego jeszcze było mało muszą znaleźć Ogień życia by ocalić świat ludzi a Olimp mógł się odrodzić.

W książce są opisane wydarzenia dotyczące ucieczki Pelena z Olimpu i jego schwytania przez CRU oraz Emili. Ta dwójka przez większość książki się nie zna i miło było poznawać ich przygody. Ważnym bohaterem jest Joel. Z pozoru nicpoń i lewus jednak szybko wychodzi na jaw, że ma wielkie problemy. Jego historia jest wzruszająca i można go bardzo łatwo polubić. Emili odgrywa ważną rolę. Jest miłą i sympatyczną trzynastoletnią dziewczyna, jednak brakowało mi w niej pazura, choć ostatecznie wykazała się ogromną odwagą, która zaimponuje niejednemu czytelnikowi. Pozytywne wrażenie zrobił na mnie Pelen. Na początku wzięłam go za egoistę i tchórza. W trakcie toczących się wydarzeń chłopak a właściwie Bug zmienia się, co niezwykle mnie ucieszyło.

Fakt, że bohaterowie są ścigani, nakręca akcje i nieustannie coś się dzieję. Motyw mitologiczny bardzo mi się podobał, jednak w wielu kwestiach miałam wrażenie naciągania faktów. W lekturze jest sporo walki, jest ona pozbawiona krwawych i drastycznych szczegółów a mimo to sceny są widowiskowe. Całość jest opisana prostym, młodzieżowym językiem, odpowiednim do docelowej grupy odbiorców, starszym czytelnikom może on się wydać infantylny.

„Pegaz. Ogień życia” to idealna książka dla dzieci i młodzieży, ale jestem pewna, że i starszym się ona spodoba. Jest to powieść pełna akcji i ciekawych, odważnych bohaterów, którzy zmieniają się na naszych oczach . Dzięki tej książce można przeżyć wspaniałą przygodę w mitycznej krainie i odbyć niejedną podniebną podróż na Pegazie, o którym prawie każdy marzył w dzieciństwie. Teraz marzenia mogą się spełnić. Polecam

4+/6
Dziękuję!!!
 

poniedziałek, 13 października 2014

"Strażniczka krwi" Tessa Gratton- recenzja


Will Sanger podczas wypadu nad jezioro spotyka żywą glinianą lalkę, którą zabija. Okazało się, że na stworze spoczywała klątwa, która przeszła na Willa. Z chłopakiem zaczynają dziać się dziwne rzeczy a pomóc mu może tylko Mab Prowd. Dziewczyna mieszka na odludnej farmie, gdzie praktykuję magie. Całe jej życie to zaklęcia i pomoc innym czarownikom. Jest potężna, jednak popełniła ogromy błąd, budząc uśpioną klątwę, która połączy losy jej i Willa.

„Strażniczka krwi” to druga część serii i szkoda, że nie dotyczy dalszych losów Nica i Silli. Ta dwójka zrobiła na mnie pozytywne wrażenie i zapragnęłam poznać ich lepiej. Niestety w tej książce otrzymałam szczątkowe informacje, które mnie nie usatysfakcjonowały. „Strażniczkę krwi” bez problemu można czytać nie znając „Magii krwi”.  

„Strażniczka krwi” jest podzielona na rozdziały. Narratorzy to Will, Mab oraz tajemnicza Evelyn. Jeśli chodzi o Evelyn to historia z przed lat i wyjaśnia pochodzenie klątwy, jednak ta historia mnie nie wciągała, czytałam wydarzenia, ale nie umiałam się wczuć w położenie bohaterki. Denerwowało mnie, gdy zwracała się do mężczyzny mówiąc, „Ty”, „Spojrzałeś na mnie” itp., Kiedy już dowiedziałam się, o kogo chodzi czytało mi się o wiele lepiej. Mab jest lekko ekscentryczna i podoba mi się jej podejście do życia, jednak pojawia się kolejne „ale”, dziewczyna rozwodzi się nad przyrodą i opisuje szczegółowo wykonywane przez siebie zaklęcia, co prowadzi do powtórzeń i często nudy. Will, ach Will. Ty jesteś diamentem tej książki. Dodajesz blasku i gdybym mogła z chęcią skupiłabym się tylko na tobie. Jest to postać ciekawa, jego rodzina ma wielkie wymagania, co przytłacza chłopaka. Sangerów spotkała wielka tragedia i wszyscy borykają się z jej skutkami.  Will ma napięte stosunki z bratem, co starają się zmienić. Jest to bohater, którego łatwo polubić a jego historia wciąga. Można się łatwo domyślić, że miedzy Willem a Mab rozwinie się głębokie uczucie, ale nie zrobiło to na mnie piorunującego wrażenia.

Akcja książki jest powolna i często wieję nudą, dopiero ostatnie sto stron okazało się warte czytania całej książki. Pojawiło się zagrożenie a bohaterowie musieli wykazać się odwagą i pomysłowością, aby ujść z życiem.

„Strażniczka krwi” mnie rozczarowała, ponieważ pierwsza część była bardzo dobra, spowijał ją gotycki klimat a tutaj dostałam ledwie namiastkę „Magii krwi”. Książka ma wielki potencjał, lecz niewykorzystany. Bohaterowie dobrze wykreowani, niestety akcja kuleje. Jak już sami zauważyliście pojawiło się wiele, „ale”, gdyż z jednej strony książka podobała mi się a z drugiej były chwile nudy. Will jest najlepszym elementem książki i jeśli chodzi o część powieści poświęconej jemu to uważam za bardzo dobą. „Strażniczka krwi” jest zwykłym czytadłem, które nie wstrząśnie waszym światem.

3-/6
Dziękuję!!!
 

środa, 8 października 2014

"Ocalona" Aprilynne Pike: video-recenzja


Zapraszam wszystkich no moją kolejną video-recenzje. Oczywiście, jeśli ktoś nie chce oglądać, może przeczytać  tradycyjną recenzje.  
 
 
 
Tavia, jako jedyna ocalała z katastrofy lotniczej. Osierocona dziewczyna jest zmuszona zamieszkać z ciotką i wujkiem. Tavia musi się uprać nie tylko z ogromną stratą, ale również z powrotem do całkowitej sprawności. Ukrywa się przed mediami a bynajmniej tak myślała od dnia wypadku. Jej życie jest w niebezpieczeństwie a pomoc znajduje w ramionach przyjaciela, w którym jest zakochana. Jej życie jeszcze bardziej się komplikuje, kiedy spotyka chłopaka widmo, do którego czuję nieodparty pociąg, na świecie zmienia się gwałtownie klimat i wybucha śmiercionośna epidemia, ale najbardziej zadziwia ją fakt, ze potrafi tworzyć różne rzeczy z niczego. Wszystko jest ze sobą powiązane a Tavia nie wie, dlaczego. Dziewczyna nie tylko walczy o życie, ale i prawdę, szczególnie, że nie wie, komu zaufać. Tylko Benson jest jej oparciem i sprzymierzeńcem.
Nie wdziałam, czego się spodziewać po książce, gdyż pierwszą serię Autorki czytałam, co prawda wszystkie cztery tomy, jednak nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Opis również do końca mnie nie przekonał, ale kiedy zaczęłam czytać, trudno było się oderwać.
Tavia jest zagubioną osiemnastoletnią dziewczyną. Jestem już trochę zmęczona szesnastoletnimi bohaterkami i cieszę się, że Tavia jest starsza, co prawda niewiele. Dziewczyna często zachowuję się lekkomyślnie i dość szalenie, w pełni to rozumiem. Okazało się, że nikomu nie może zaufać a niektórzy nawet nie zawahają się jej zabić. Ciężko w takiej chwili zachować zimną krew. Przyznaję, że już po kilku rozdziałach sama zaczęłam popadać w paranoję i podejrzewałam dosłownie każdego.  Kto tu jest doby a kto zły? Nie mogę tego jednoznacznie stwierdzić. Każdy ma jakieś ukryte motywy i dopóki ich nie poznamy, w pełni nie możemy zaufać nikomu. Benson również jest istotnym bohaterem, gdyż razem z Tavią uciekają przed zagrożeniem i to na tej dwójce głównie się skupiamy.
Wątek miłosny mnie rozczarował. Mamy Bensona i Quinna. Kogo wybierze Tavia? Odwieczny dramat trójkącików. Ach, ile jeszcze tego może być? Nie lubię tego typu zamieszania i gdyby nie końcówka książki czułabym się głęboko rozczarowana. Oczywiście obaj chłopcy coś w sobie mają, przystojni i tajemniczy i wysoce podejrzani. Jestem ciekawa jak potoczą się ich losy, lecz to wątek paranormalny jest dla mnie istotniejszy. Początkowo nie miałam pojęcia, co to może być a rozwiązanie mnie zaskoczyło i rozbudziło ciekawość, gdyż dostałam dopiero zaryć całej historii i mam wrażenie, że jeszcze sporo zostało do odkrycia.
Akcja „Ocalonej” jest bardzo szybka. Tavia i Benson nieustannie są w ruchu a ich podróż jest niebezpieczna. Pojawiają się strzelaniny i pościgi samochodowe, które z pewnością podkręcają napięcie. Autorka ma lekki styl i książę można pochłonąć w kilka godzin.
„Ocalona” to bardzo dobry początek serii. Oczywiście nie wszystko mi się podobało, jednak, kiedy Tavia zaczęła odkrywać prawdę, całkowicie dałam się pochłonąć. Myślałam, że książka będzie lekką odskocznią a okazała się piękną powieścią, pełną magii, miłości i szalonych pościgów. „Ocalona” to książka inna niż wszystkie, gdzie prawda miesza się z kłamstwem, a zaufanie staje się towarem deficytowym.   Nieustanne napięcie i bohaterowie, którzy mnie niejednokrotnie zaskoczyli sprawili, że szczerze mogę ją polecić. 5/6
Dziękuję!!!

 

sobota, 4 października 2014

"Pokusy i łakocie" Tara Sivec- Video-Recenzja


„Pokusy i łakocie” to książka, która mnie zaskoczyła. Mega pozytywnie! Postanowiłam nagrać video-recenzję, zaznaczę, że pierwszą, dlatego proszę o wyrozumiałość. Umieszczam również tradycyjną recenzję dla uzupełnienia, gdyż jestem świadoma, że nie wszystko powiedziałam. Życzę miłego czytania oraz oglądania.

video-recenzja

RECENZJA:


Claire razem ze swoją przyjaciółką Liz wybrały się na imprezę bractwa studenckiego. Dziewczyna jest dziewicą i dla świętego spokoju postanowiła zmienić ten fakt. Niezwykle przystojny nieznajomy idealnie się do tego nada. Po kilku piwkach lądują w sypialni, lecz rano Clare ucieka. Pięć tygodni później okazuję się, że jest w ciąży i zaczynają się wielkie poszukiwania, ale nic o nim nie wie i nie ma szans na odnalezienie. Pięć lat później dziewczyna mieszka wraz z synkiem Gavinem. Ciężko pracuję, aby utrzymać siebie i synka, ale ma wsparcie w ojcu i przyjaciółce. Liz postanowiła otworzyć firmę. Jeden lokal, dwie działalności. Claire ma otworzyć cukiernie a Liz będzie sprzedawać zabawki dla dorosłych. Nieoczekiwanie Claire w barze spotyka ojca swojego dziecka, lecz on jej nie pamięta. Kiedy prawda wychodzi na jaw miedzy parą zaczyna rozwijać się przyjaźń i miłość a ich życie przewróci się do góry nogami.

Claie to roztrzepana dziewczyna. Miła, sympatycy i zwariowana. Ma niezwykły talent do pakowania się w żenujące sytuacje. Jej lekkomyślne zachowanie odnośnie utraty dziewictwa z pewnością jest przestrogą dla innych. Dziewczyna otwarcie informuję nas o swoich obawach i wątpliwościach. Boi się być matką i to jest wspaniały pomysł. Nieczęsto spotyka się kobietę, która otwarcie mówi, że czasami ma ochotę swoje dziecko zakneblować lub wyrzucić z samochodu, lecz zawsze podkreśla, że kocha Gavina i nigdy nie cofnęłaby czasu. Carter, czyli ojciec jest nie tylko przystojny, ale i dobry. Nieoczekiwanie dowiaduję się, że ma czteroletniego syna i musi uprać z obawami. Skupiamy się głównie na tej dwójce oraz Gavinie, chłopak ma dziwne upodobanie do mówienia brzydkich słów i kopania mężczyzn tam gdzie nie powinien.  Pozostali bohaterowie to Liz z Jimem oraz Drew z Jenny. Obie pary budzą wielkie emocje.

Wydarzenia opisane w książce rozgrywają się na przestrzeni kilku miesięcy. Akcja szybka, dynamiczna, dzięki czemu nie można się oderwać od lektury.  Narracja jest prowadzona z punktu widzenia Claire oraz Cartera. Miałam możliwość oglądania ich najskrytszych myśli, często niecenzuralnych i zwariowanych. Były momenty, kiedy dziewczyna kończyła opowieść by w następnym rozdziale Carter powracał do wydarzeń z przed pięciu minut i przez cztery strony powielałam wydarzenia, tylko  z punktu widzenia mężczyzny.  W większości przypadków podobało mi się to, ale były chwile, kiedy czułam zniecierpliwienie, gdyż chciałam wiedzieć, co dalej a najpierw musiałam przeczytać już mi znane wydarzenia. W książce nie ma strony bez przekleństw i wulgaryzmów, ale ja lubię  mocne, niegrzeczne słownictwo.

„Pokusy i łakocie” to bardzo dobra książka, nikt nie przeczyta jej bez śmiechu, chichotu i rozczulenia. Znajdziecie w niej mnóstwo przezabawnych sytuacji oraz gorących scen. Seks jest obecny szczególnie pod koniec powieści. Jest lekki, świeży i podniecający. Jest to książka o dorastaniu, trudnych wyborach i wyrzeczeniach, ale przede wszystkim o miłości i potędze tego uczucia, a wszystko to pokazane w lekki sposób. Przy tej książce nie zaznacie nudy. Polecam

5+/6
 
Dzięuję!!!
 
 

czwartek, 2 października 2014

"Dziewczę z sadu" L.M. Montgomery- recenzja


Lucy Maud Montgomery to kanadyjska pisarka (1874-1942) znana przede wszystkim z cyklu „Ania z Zielonego Wzgórza”. Jej książki poznały miliony czytelników. „Dziewczę z sadu” to moje pierwsze spotkanie z autorką.

Eric Marshall, skończył studia i planował pomóc ojcu prowadzić rodzinny interes. Choroba przyjaciela zmieniła jego plany. Larry West poprosił Erica o zastąpienie go w pracy. Młody mężczyzna zgadza się i wyjeżdża na Wyspę Księcia Edwarda i zostaje nauczycielem w Charlottetown. Na miejscu poznaję piękną dziewczynę Kilmeny, której oddaje swe serce.

Eric to miły, przystojny dwudziestoczteroletni mężczyzna, który jeszcze nigdy się nie zakochał. W nowym miejscu nudzi się i nie znajduję zadowolenia z pracy. Wszystko się zmieniło, kiedy spotyka Kilmeny. Dziewczyna wychowywana w samotności jest niemową. Między tym dwojgiem uczucie rośnie z dnia nadzień, lecz Eric będzie musiał walczyć o miłość, gdyż Kilmeny nie tak łatwo przekonać do zamążpójścia.

Jest to kolejne wydanie książki, piękna nowa okładka zachęca do poznania lektury. Wydawnictwo Egmont rozpoczął nową serię, nazwaną romantyczną i można w niej znaleźć wiele ciekawych pozycji.  

„Dziewczę z sadu” to po prostu książka o dziewczynie z sadu, tam się spotykali i poznawali. Jest to bardzo krótka lektura i ciężko napisać o niej recenzje nie zdradzając zbyt wiele.  Główny wątek to miłość między bohaterami. Uczucie niezwykle czyste i delikatne. Książka jest idealna zarówno dla młodej dziewczyny jak i dorosłej kobiety. W jeden wieczór można poznać historię pięknej miłości i zapragnąć takiego uczucia dla siebie. Miła lektura, polecam

4/6
Dziękuję!!!
 

Coś dla mamy i dziecka- edycja październikowa: blogowanie z Canpolbabies

Blogujące Mamy,

Lubicie testować?

Canpol Babies poszukuje blogerek-testerek, do testowania swoich produktów.

Macie czas do 31 października, Canpolbabies proponuje Mamom - Blogerkom 20 mat do zabawy "Dżungla" oraz 10 dla organizatorek konkursów, z których każda otrzyma 1 matę jako nagrodę do swojego konkursu.


 Blogosfera to miejsce, w którym otrzymujecie produkty do testowania lub organizacji konkursów na swoich blogach. Zapraszam tutaj

środa, 1 października 2014

"Córka żywiołu" Leigh Fallon- recenzja


Megan Rosenberg przeprowadziła się do Irlandii z Ameryki. Dziewczyna rozpoczyna naukę w szkole, gdzie poznaje nowych ludzi, ale najdziwniejsze jest to, że jej osobą zaczyna interesować się Adam, chłopak z tajemniczej rodziny, wokół której krążą, różne dziwne historie. Megan zaczyna w nie wierzyć, gdyż widzi rzeczy nie z tego świata. Szybko okazuję się, że te dwójkę przyciąga do siebie ogromna nadprzyrodzona siła, lecz to uczucie może zagrozić światu.

Początek książki był dość infantylny i nudny. Megan od razu zakochała się w Adamie, choć nie zamieniła z nim prawie słowa. Nieustannie do niego wzdychała i wychwalała jego piękno. Szczęście, że po setnej stronie akcja nabrała rozpędu i mogłam się skupić na czymś innym, niż wielka pierwsza miłość.  Po przeczytani tytułu „Córka żywiołu”, od razu pomyślałam o wodzie, ogniu, ziemi i powietrzu. Nie myliłam się. Adam, jego siostra Aine oraz starszy brat posiadają moc władania jednym żywiołem. Już w chwili poznania tej trójki wiedziałam, co się święci. Często w literaturze młodzieżowej można się spotkać z nadprzyrodzoną rodziną i tutaj nie zostałam zaskoczona. Mimo wszystko, łatwo ich polubić. Każdy ma swoje problemy i dramaty, które chciałam poznać, jednak to Rian został moim ulubieńcem. Impulsywny, zraniony, niebezpieczny i piękny. Moim zdaniem najlepiej wykreowana postać. Megan, jako główna bohaterka wiele razy mnie zaskoczyła swoją lekkomyślnością. Ignorowała zagrożenia oraz do niektórych spraw podchodziła zbyt pochopnie. Bardzo mi się podoba, że nie robi z siebie męczennicy i bez względu na wszystko wie, że nie zrezygnuje z Adama, z pewnością jest to przejaw egoizmu, ale mam już dość bohaterek poświęcających się dla innych. Adam początkowo był mdły i zbyt idealny jednak, kiedy na horyzoncie pojawiła się możliwość rozłąki z ukochaną nabrał charakteru i muszę przyznać, że zagrożenie podziałało na niego pozytywnie.

Jak już prędzej wspomniałam związek między Megan a Adamem może być niebezpieczny , nie jest to zbyt oryginalny pomysł i sądzę, że autorka zbytnio skupiła się na uczuciach, ponieważ kiedy pojawiały się momenty magiczne, niebezpieczne lub związane z historią naznaczonych akcja nabierała tępa i czytałam zaciekawiona. Język jest młodzieżowy, idealnie się sprawdził, gdyż jest to lektura w szczególności skierowana do młodzieży. Bardzo szybko przeczytałam książkę i jest to dobry początek serii, jednak nie dowiedziałam się za wiele. Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów.

„Córka żywiołu” to książka, która zachwyca miejscem, gdzie została osadzona akcja. Piękne widoki i druidzkie historie Irlandii mnie urzekły. Były chwile, kiedy czułam się rozczarowana, jednak wątek magiczny mi to wynagrodził. Dobry początek serii, jednak mam nadzieję, że kontynuacja będzie lepsza.

4-/6
Dziękuję!!