Will Sanger podczas wypadu nad jezioro spotyka żywą glinianą
lalkę, którą zabija. Okazało się, że na stworze spoczywała klątwa, która
przeszła na Willa. Z chłopakiem zaczynają dziać się dziwne rzeczy a pomóc mu
może tylko Mab Prowd. Dziewczyna mieszka na odludnej farmie, gdzie praktykuję
magie. Całe jej życie to zaklęcia i pomoc innym czarownikom. Jest potężna,
jednak popełniła ogromy błąd, budząc uśpioną klątwę, która połączy losy jej i
Willa.
„Strażniczka krwi” to druga część serii i szkoda, że nie
dotyczy dalszych losów Nica i Silli. Ta dwójka zrobiła na mnie pozytywne wrażenie
i zapragnęłam poznać ich lepiej. Niestety w tej książce otrzymałam szczątkowe
informacje, które mnie nie usatysfakcjonowały. „Strażniczkę krwi” bez problemu
można czytać nie znając „Magii krwi”.
„Strażniczka krwi” jest podzielona na rozdziały. Narratorzy
to Will, Mab oraz tajemnicza Evelyn. Jeśli chodzi o Evelyn to historia z przed
lat i wyjaśnia pochodzenie klątwy, jednak ta historia mnie nie wciągała,
czytałam wydarzenia, ale nie umiałam się wczuć w położenie bohaterki.
Denerwowało mnie, gdy zwracała się do mężczyzny mówiąc, „Ty”, „Spojrzałeś na
mnie” itp., Kiedy już dowiedziałam się, o kogo chodzi czytało mi się o wiele
lepiej. Mab jest lekko ekscentryczna i podoba mi się jej podejście do życia,
jednak pojawia się kolejne „ale”, dziewczyna rozwodzi się nad przyrodą i
opisuje szczegółowo wykonywane przez siebie zaklęcia, co prowadzi do powtórzeń
i często nudy. Will, ach Will. Ty jesteś diamentem tej książki. Dodajesz blasku
i gdybym mogła z chęcią skupiłabym się tylko na tobie. Jest to postać ciekawa,
jego rodzina ma wielkie wymagania, co przytłacza chłopaka. Sangerów spotkała
wielka tragedia i wszyscy borykają się z jej skutkami. Will ma napięte stosunki z bratem, co starają
się zmienić. Jest to bohater, którego łatwo polubić a jego historia wciąga.
Można się łatwo domyślić, że miedzy Willem a Mab rozwinie się głębokie uczucie,
ale nie zrobiło to na mnie piorunującego wrażenia.
Akcja książki jest powolna i często wieję nudą, dopiero ostatnie
sto stron okazało się warte czytania całej książki. Pojawiło się zagrożenie a
bohaterowie musieli wykazać się odwagą i pomysłowością, aby ujść z życiem.
„Strażniczka krwi” mnie rozczarowała, ponieważ pierwsza
część była bardzo dobra, spowijał ją gotycki klimat a tutaj dostałam ledwie
namiastkę „Magii krwi”. Książka ma wielki potencjał, lecz niewykorzystany.
Bohaterowie dobrze wykreowani, niestety akcja kuleje. Jak już sami
zauważyliście pojawiło się wiele, „ale”, gdyż z jednej strony książka podobała
mi się a z drugiej były chwile nudy. Will jest najlepszym elementem książki i
jeśli chodzi o część powieści poświęconej jemu to uważam za bardzo dobą. „Strażniczka
krwi” jest zwykłym czytadłem, które nie wstrząśnie waszym światem.
3-/6
Dziękuję!!!
Jakoś fabuła do mnie nie przemawia... :)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja jakoś nie bardzo nastraja mnie do zapoznania się z tą powieścią. Jedne ciekawy bohater to troszkę za mało, ale i tak pewnie w końcu się przełame skoro mam ją już na półce :P
OdpowiedzUsuń