niedziela, 29 kwietnia 2018

"Zabić Sarai" J.A. Redmerski - recenzja


Sarai nigdy nie miała łatwego życia, ale kiedy razem z matką wyjechała do Meksyku, jej życie zmieniło się w piekło. Od dziewięciu lat żyje z baronem narkotykowym i jest świadkiem gwałtów, morderstw i wszelkiego okrucieństwa. Marzy o wolności. Kiedy w rezydencji Javiera zjawia się Victor, dziewczyna wciela plan w życie i ucieka, licząc na pomoc mężczyzny. Problem polega na tym, że Victor nie jest skory do pomocy, bo sam jest płatnym zabójcą. Oboje znajdują się na celowniku i ta trudna sytuacja zbliża ich do siebie. Czy Victor ulegnie swojej bezwzględnej naturze, czy jednak głęboko ukryte uczucia wezmą górę?  Bez względu na decyzję, życie Victora i Sarai będzie zagrożone!

Twórczość autorki nie jest mi obca i kiedy dowiedziałam się, że zostanie wydana jej kolejna książka, od razu zapragnęłam ją przeczytać. Kiedy czeka się na jakąś powieść, oczekiwania rosną, co niekoniecznie jest dobre, bo często czuję w takich przypadkach rozczarowanie.  Tym razem zostałam pozytywnie zaskoczona, bo książka jest nieprzewidywalna i z pewnością oryginalna.

„Zabić Sarai” to nie jest kolejny ckliwy romans, a sensacyjna powieść dla kobiet! Sarai dorastała w Meksyku, gdzie była więziona i terroryzowana. Jej psychika bezpowrotnie uległa zmianie i być może, dlatego jej dalsze losy potoczyły się właśnie tak. Dziewczyna ucieka z płatnym zabójcą i spodziewałam się wybuchu uczuć między tą dwójką. Zaskoczyło mnie, że autorka tak mało uwagi poświęciła romansowi, jednak uważam to za wielki plus. Tak naprawdę trudno oceniać Sarai, co tylko potwierdza, że autorce udało się odzwierciedlić uczucia i dezorientację więzionej przez lata kobiety. Victor natomiast jest zimny i bezwzględny, kilka sytuacji mnie zirytowało, szczególnie, kiedy planował zlikwidować Sarai. Powód, co najmniej wątpliwy, bo wychodzi na to, że mając słabszy dzień i odreagowując traumatyczne przeżycia, trzeba uważać na płatnych zabójców, bo niekontrolowany wybuch emocji może kosztować nas życie. Po tej mało istotnej uwadze, Victor ulega stopniowej przemianie. Bohaterowie nie są słodcy, czy mili, oni raczej są nieokrzesani i bezwzględni. W swoim życiu przeżyli za dużo, by wieść normalne życie i cieszyć się błahostkami.


Narracja jest podzielona. Większość wydarzeń poznajemy z perspektywy Sarai, lecz kilka fragmentów opowiada Victor i dzięki temu miałam możliwość poznać tego skomplikowanego mężczyznę lepiej. Lubię styl autorki. Jest to trzecia z jej książek, które miałam możliwość przeczytać i każda z nich wyróżniała się na tle pozostałych powieści z tego gatunku. Jest oryginalna i nie wykorzystuje utartych motywów, a tworzy coś nowego i świeżego.

„Zabić Sarai” to nie jest delikatny romans! To akcja w najczystszej postaci i to szaleństwo mnie porwało. Świetna odmiana po sztampowych romansidłach. W tej książce jest ogień i namiętność. Nie doświadczyłam burzy emocji, ale lektura tej powieści była prawdziwą przyjemnością. Z jednej strony wstrząsająca, a z drugiej lekka i przyjemna w odbiorze!
Polecam 7/10

Dziękuję! 
Patronat 


środa, 25 kwietnia 2018

"Wszystko przed nami" Samantha Young - recenzja


Nora mieszka w prowincjonalnym miasteczku. Ma marzenia i talent, jednak musi zajmować się ojcem i pracować. Czuje się przytłoczona i zrezygnowana. Kiedy na jej drodze staje przystojny Szkot, postanawia zaryzykować i wyjechać z Ameryki. Pierwsze zauroczenie mija, pojawia się szara rzeczywistość i tylko spotkanie Aidana Lennoxa rozjaśnia jej perspektywy na przyszłość. W tej książce nic nie jest oczywiste.

Samantha Young to autorka poczytnych romansów, po które chętnie sięgam, jednak ta książka jest inna. Budzi wrażliwość i ukazuje miłość z różnych perspektyw.

Obawiałam się, że będzie to książka, w której pojawi się trójkąt miłosny i dylematy z nim związane. Powieść bardzo życiowa, podoba mi się jak autorka ukazała związek Nory i jej męża. Dziewczyna w bardzo młodym wieku wychodzi za mąż i to za ledwo co poznanego chłopaka. Wydaję się to lekkomyślne, lecz kiedy poznałam jej sytuację i przygnębiającą wizję na przyszłość, zrozumiałam jej chęć ucieczki. Związek Jima i Nory nie jest zły, ale bark w nim namiętność. Kiedy szaleństwo opadło, Nora zrozumiała, że Jim stał się dla niej przyjacielem. Nieoczekiwany zwrot akcji i jak dla mnie przedziwny zbieg okoliczności sprawił, że Nora stała się wolną kobietą i bardzo młodą wdową.

Dziewczyna jest sympatyczna i dobra. Pełni wolontariat w szpitalu i czyta dzieciom. Pomimo młodego wieku, jest zrezygnowana i przybita poczuciem winy. Jest świadoma, że raniła męża i ten temat przewija się niemal przez całą powieść. Kiedy w jej życie wkracza Aidan, wszystko się zmienia. Mężczyzna wyzwala w niej masę emocji i mobilizuje ją do działania. Choć cieszy się powodzeniem, to nie jest to kolejny powalający bohater i bożyszcze kobiet. Dba o siostrzenice i ma urok, któremu trudno się oprzeć. Drugoplanowe postacie są nie mniej ciekawe. Siostra Jima oraz jego przyjaciel, mają się ku sobie, jednak walczą z tym uczuciem. Polubiłam ich i z ciekawością śledziłam wydarzenia między tą dwójką.

Akcja jest rozciągnięta na lata i jest to pasjonująca przygoda o życiu, miłości i stracie. W tej książce zostały poruszone ważne tematy, nie tylko te dotyczące miłości, bo życie ma wiele stron i nie zawsze jest łatwo i piękne. Chwilami wzruszająca i dojmująco smutna, bo szara rzeczywistość potrafi przytłoczyć. Początek tej książki bez wątpienia jest klimatyczny i lekki, ale wszystko się zmienia, a tych zmian jest naprawdę wiele. Nora z czasem nabiera pewności siebie i zaczyna walczyć o siebie i marzenia, które z czasem zeszły na dalszy plan, czym byłam zachwycona. Autorka ma lekki styl i każdą z jej książkę czyta się szybko i lekko.

„Wszystko przed nami” to wielowymiarowa powieść o życiu, które potrafi być nieprzewidywalne i okrutne. Najważniejsze by walczyć o marzenia i samego siebie, a przy tym nie zatracić swojej osobowości. Trudna, bolesna, czuła i namiętna, taka właśnie jest ta książka. Nietypowa i warta przeczytania. Prawdziwa gratka dla fanów romansów i obyczajówek. To taka powieść, której długo się nie zapomina, bo ma w sobie to coś, co tak bardzo jest pożądane w tego typu książkach. Polecam 8/10!


Dziękuję!

Patronat!  

niedziela, 22 kwietnia 2018

"Perłowa Dama" Aleksandra Polak - recenzja


„Perłowa Dama” to drugi tom magicznej serii. Po dramatycznych wydarzeniach, które miała miejsce w poprzedniej części, Alicja musi zmierzyć się z mrokiem i przetrwać w podziemiach Hadesu. Samotna i wystraszona, znajduje wsparcie u Tristana, czego kompletne się nie spodziewała. Zły brat Hadriana ma jednak w sobie coś, co zbliża te dwójkę do siebie i wątła nić porozumienia, która połączyła Tristana z Alicją, napawa nadzieją. Kiedy dziewczyna ucieka, okazuję się, że jest szansa na złamanie śmiercionośnej klątwy. By znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pytania, magiczna trupa wyrusza w podróż pełną magii, niebezpieczeństwa i nieoczekiwanych zwrotów akcji.

Autorka urzekła mnie pomysłem! Magiczna grupa i Circus Lumos sprawiły, że klimat jest niezwykły i długo napawałam się tym cudownym uczuciem. Po książki polskich autorów sięgam sporadycznie i szczerze powiem, że jeśli ktoś stroni od rodzimej fantastyki, to nie ma się, czego obawiać. Imiona są inne i zazwyczaj dziwne, ale łatwo można je zapamiętać, głównie dlatego, że bohaterowie są bardzo charakterystyczni. W tej części poznajemy lepiej Tristana, co jest największym atutem tej powieści. Jest to zły chłopak, ale ja takich uwielbiam i zawsze im kibicuję. Nie jest idealny i dlatego tak bardzo go polubiłam. Hadrian jest aż nazbyt cudowny. Piękny, uprzejmy, kochany i w ogóle najlepszy chłopak na świecie. Oj nieee….. Za słodki. Cała grupa składająca się na Circus Lumos to niezła zbieranina charakterów. Niestety postać Okulusa oraz Igora nie zrobiły na mnie już takiego wrażenia. Nie rozumiem ich postępowania i większości decyzji. Okulus pozuję na tajemniczego przewodniki, ale gdyby nie skrywała, aż tak wielu sekretów, to życie głównych bohaterów byłoby znacznie łatwiejsze.

Akcja jest zawrotna! Autorka nie poświęca opisom zbyt wiele miejsca. Momentami troszkę zabrakło mi dopracowania i poświęcenia niektórym sprawom większej uwagi. Jednak ma to też swoje plusy, bo pomimo schematyczności i lekkiej przewidywalności, to książkę przeczytałam z prawdziwą przyjemności. Dialogi są wartkie, a temperament głównej bohaterki daje o sobie znać, więc doskonale bawiłam się śledząc perypetii Alicji. Książkę w szczególności polecam młodszym czytelniczką, które uwielbiają lekkie romance z dużą dawką magii.

„Perłowa Dama” okazała się świetną kontynuacją, a nawet była lepsza od pierwszej części. Książka magiczna, a ten niezwykły klimat pozytywnie wpływa na odbiór całej powieści. Książka nie ustrzegła się wad i przydałoby się jeszcze doszlifować tę historię, by mogła powalić na kolana. Jak na razie jest bardzo przyjemną lekturą, z którą można miło spędzić czas. Teraz czekam na kolejny tom, bo koniec zaskakuję i wywołuje sprzeczne uczucia. 6/10!

Dziękuję ! 

Patronat !

środa, 18 kwietnia 2018

"Story of Bad Boys. Tom 1" Aloha Mathilde - recenzja


Liliana Wilson pragnie zapomnieć o przeszłości i zacząć wszystko od nowa. Wymarzone studia dziennikarskie dają jej taką możliwość. Los Angeles jest daleko od domu, jednak dziewczyna czuję, że w końcu może odetchnąć. Dziwna pomyłka sprawia, że Lili zamiast dwóch współlokatorek, będzie miała dwóch dużych, muskularnych i przystojnych chłopaków. Evan jest ciepły i miły, a Cameron to prawdziwa bestia.  Wszystko jakoś się układa, tylko tajemnicze bójki i częste powroty zakrwawionych współlokatorów, wzbudzają niepokój Liliany.

Opis nie zaskakuję i jestem tego świadoma. Jest sztampowy i cała książka również taka jest, jednak fanki takich książek jak np. „Chodząca katastrofa”, będą w pełni zadowolone. Nie tylko dla młodzieży, bo i starsze czytelniczki znajdą w tej powieści coś dla siebie. 

Bohaterowie to temat rzeka i można opowiadać o nich długo i niekoniecznie dobrze. Główna bohatera jest spokojną dziewczyną, której czasami brakuje pazura. Jest bardzo naturalna i choć popełnia będę, mówi często przykre rzeczy i podporządkowuję się Cameronowi, to z czasem ujawnia się jej prawdziwa osobowość. Potrafi być irytująca, jednak ma w sobie świeżość i łatwo nawiązać z nią wieź. Kiedy była zraniona, czułam te emocje i choć sama Lili była świadoma swojej małostkowości i zazdrości, to ja popierałam zemstę! Tak, jestem złą osobą, ale nie można pozwolić sobie, by jakiś nieobliczalny przystojniak nas ranił! Solidarnie jestem za Lili! Evan jest słodziakiem, o którym nie mam nic więcej do powiedzenia, poza tym, że go uwielbiam. A o Cameronie mam do powiedzenia bardzo duuużo! Pragnę go znielubić i jestem temu bliska, tylko zawsze zrobi coś, co jednak mnie rozmiękcza. Ogólnie nie rozumiem jego zachowania i zmiennych nastrojów. Jest zaborczy wobec Lili, mimo że bzyka się z laską w pokoju obok. Nie wiem, czego mam się po nim spodziewać, ale mam nadzieję, że mnie zaskoczy i to pozytywnie. Jak na razie mu nie ufam, bo takie postępowanie jest nie do przyjęcia!  

Wątków jest kilka i zacznę od tych najbardziej oczywistych. Kto wzbudzi zainteresowanie Lili, łatwo się domyślić i jest to bardzo burzliwy temat. Tajemnice chłopaków są intrygujące i wzbudzają ciekawość, jednak to inna sprawa zaprząta moje myśli. PRZESZŁOŚĆ LILI! Kilka urywków jej wspomnień nie wyjaśniają za wiele, a zagrożenie wiszące w powietrzu jest wyczuwalne, a kiedy dziewczyna otrzymuję niemiłą wiadomość, moje ciekawość sięgnęła zenitu. Bardzo obiecujący wątek, o wielkim potencje i możliwościach! Mam nadzieję, że autorka poświęci mu więcej uwagi w następnym tomie i skupi się na tym właśnie zagrożeniu, bo to coś nowego!


Akcja jest szybka. Bohaterka zmaga się z trudami nowego życia, zawiera nowe znajomości i w tej powieści nie ma miejsca na nudę. Autorka ma przyjemny styl. Młodzieżowy język, jednak jest bardzo przystępny. Dialogi cechuję naturalność, opisy nie są za długie i naprawdę przyjemnie się czyta tę powieść! 

„Story of Bad Boys” to burzliwa powieść, która pomimo kilku irytujących momentów, jest naprawdę wciągająca. Co ja mówię? Ta książka uzależnia! I wcale nie przesadzam. Już po kilku stronach wiedziałam, że zakocham się w tej historii. Naturalna bohaterka, zagrożenie, liczne tajemnice oraz namiętność, która przyprawia o szybsze bicie serca! Mieszanka wybuchową! Fabuła niepozorna, ale niektóre wątki są oryginalne i jeszcze długo po lekturze, nie opuszczają myśli czytelnika. Jest to obiecujący początek serii, który szalenie rozbudził moje oczekiwania i pragnę dorwać w swoje ręce tom 2, bo ten pozostawił po sobie ogromny niedosyt! 7/10

Dziękuję!
Patronat 





poniedziałek, 16 kwietnia 2018

"Dziesięć poniżej zera" Whitney Barbetti - recenzja

Parker nie miała łatwego życia, została bezpowrotnie zraniona. Blizny stanowią jej cześć i choć nie pamięta wszystkiego, to wie, że już nigdy nie będzie taka sama jak przed atakiem seryjnego mordercy. Kiedy Parker dostaje smsa od Everetta, postanawia zaryzykować i spotkać się z nim. Przypadkowa wiadomości odmieni życie tej dwójki, bo Parker żyje choć jest martwa w środku, a Everett jest pełen życia, choć umiera. Przygotujcie się na zderzenie dwóch różnych charakterów i liczne wybuchy emocji.

„Dziesięć poniżej zera” to książka, która zachwyciła mnie od pierwszej strony, mogę dopatrywać się tu kilku nieścisłości, ale po skończonej lekturze jestem bardzo zadowolona.

Parker i Everett grają pierwsze skrzypce i to ich historia jest najważniejsza. Dziewczyna jest zimna i wycofana, pragnie spokoju i życia pozbawionego emocji. Nie czuć nić, to też uczucie... Pustki. Wielkiej, przytłaczającej, i przede wszystkim smutnej nicości, która nie pozwala cieszyć się życiem. Szkoda, że więcej uwagi autorka nie poświęciła przeszłości Parker i ataku mordercy, który naznaczył ją bliznami na twarzy i ręce. Tak przynajmniej uważałam przez większość książki, ale na koniec uznałam, że to wypadło naturalnie. Everett ma zmienne nastroje, ale jest dobry i nieustępliwy. Chwilami zachowuję się jak arogancki dupek, ale nie bez powodu i dzięki temu tak bardzo oddziałuję na Parker. Świetna postać, która ma niejednego asa w rękawie i wyciąga go w najmniej spodziewanym momencie.

Akcja od pierwszej strony jest zawrotna. Trzysta stron to niewiele i chyba dlatego ta książka tak bardzo mnie zachwyciła. Autorka nie przeciąga i nie roztrząsa mało istotnych spraw i co najważniejsze, nie szuka sztucznych problemów, by namieszać. Bohaterowie podróżują i odwiedzają ciekawe miejsca. Ich podróż jest ciekawa i nie ma tu miejsca na nudę.

„Dziesięć poniżej zera” to kwintesencja romansu! Bohaterowie zmieniają się na oczach czytelnika i muszę Wam powiedzieć, że ta przemiana jest spektakularna! Następuje stopniowo i można zaobserwować drobne zmiany oraz sytuacje, które oddziałują na Everetta i Parker! To jest po prostu piękne. Autorka nie zrobiła z tej książki przesadzonego dramatu, który wyciska łzy. Owszem, wzruszyłam się, lecz nie czułam się przytłoczona. Szczerze? Nie lubię, kiedy autorzy skupiają się na śmierci i sypią ckliwymi tekstami. Relacja bohaterów jest skomplikowana, często nie są dla siebie mili, a ich rozmowy iskrzą. Nagromadzone w nich uczucia buzują i często wybuchają. I takie jest życie! Nieprzewidywalne! Często mówimy rzeczy, który późnej żałujemy.  Jest też namiętnie, a wszystko to wypadło bardzo naturalnie. „Dziesięć poniżej zera” bawi, wzrusza i skłania do refleksji na życiem! Podoba mi się ta historia i szczerze polecam! 8/10! 

Dziękuję!
Patronat 



poniedziałek, 9 kwietnia 2018

"Sztylet ślubny" Aleksandra Ruda - recenzja


„Sztylet rodowy” oscylował w zaskakujące wydarzenia i teraz Głosy Królewskie muszą zmierzyć się z pomroką i wojną domową. Mila/ Jasnota skrywa potężną moc i może ofiarować wybrankowi serca władze nad Dominium, lecz chętnych na bycie Władcą jest wielu, czy Jasnota wybierz zgodnie z głosem serca?

Królewska drużyna ledwo uszła z życiem i teraz zmierza do bezpiecznego miejsca. Niestety los nie jest łaskawy i nieustanie rzuca im kłody pod nogi, bądź wilki, martwaki i inne paskudztwa. Aleksandra Ruda jest jedną z moich ulubionych pisarek. Uniwersum, jakie stworzyła jest tłem dla przygód Mili, ale i inna seria jest osadzona w tym świecie. Cykl o Olgierdzie, Ottonie oraz Irdze, skradł moje serce i liczę, że w końcu doczekamy się w Polsce pełnego wydania tej serii. Nowa trylogia tej autorki jest prawdziwym objawianiem i całkowicie poddałam się przygodzie!

Drugi tom nadal jest porywający i można się pośmiać! Muszę zaznaczyć, że wiele scen jest przesadzonych, ale taki styl ma autorka i głównym celem jest tu zabawa i przyjemność. Pierwszy tom wyciskał łzy i zdziwiłam się, że „Sztylet ślubny” jest bardziej poważny. Początek to typowe „lanie wody”. Przygoda, walka i ciągłe leczenie! Dobrze się czyta, ale dopiero od płowy tej powieści zaczynają się rozgrywać ważne sceny. Jasnota ujawnia szczegóły ze swojej przeszłości i z radością mówię, że nie jeden czytelnik będzie zszokowany!

„Sztylet Ślubny” to prawdziwy spektakl czwórki bohaterów, bo choć drużyna liczy sobie sześciu członków, to Tisa i Percival irytują swoją postawą i egoizmem, którym dosłownie emanują. Jasnota jest bardzo niezdecydowana. Jako narratorka spisuję się całkiem nieźle, to liczę, że w kolejnym tomie wykaże się większym zdecydowaniem. Jaromira usilnie próbowałam pokochać, ba ma potencjał, jednak więcej razy chciałam go walnąć w łeb, niż przytulić. Liczyłam, że w końcu zawalczy o swoją narzeczoną, jednak on postępował sprzecznie z moimi oczekiwaniami. Bolało mnie serce i dusza, bo zachowywał się dziwnie i skandalicznie. Takie postępowanie raniło Jasnotę, jednak to ja bardziej cierpiałam niż ona sama! Hmmm…. Jarek, ty mi się lepiej popraw, bo nie ręczę za siebie! Dranisz to troll, który swoim ciepłem, przyjaźnią i szczerością,
całkowicie rozłożył mnie na łopatki i w tej niecodziennej pozie wzdychałam to tego potężnego trollowego mężczyzny! O bohaterach długo można mówić, ale to Daezael jest gwiazdą tej serii. Jasnota i Jaromir są zmienni i wywołują sprzeczne uczucia. Oboje są nieprzewidywalni, ale to elf, od początku do końca, postępuję konsekwentnie. Uzdrowiciel jest egoistycznym, pesymistycznym i sarkastycznym osobnikiem, który swoją osobą potrafi przyćmić każdego.  Najbarwniejsza postać tej historii, lecz ma w sobie to coś !

„Sztylet ślubny” zaskakuję pod wieloma względami. Tajemnice zostają ujawnione, a szybka akcja i liczne zwroty akcji, nie pozwalają oderwać się od lektury. Autora ma świetny styl i doskonałe poczucie humoru! Pokochałam bohaterów już dawno i po tym tomie darze ich jeszcze większą sympatią! Naprawdę chcę się więcej, szczególnie, że finał jest szokujący.   Moje nerwy są w strzępkach, uczucia zostały zmiażdżone i tylko miłość do bohaterów pozwala mi jakoś funkcjonować. Pani Ruda jest mistrzynią kuriozalnych zakończeń i pozostawia czytelnika w skrajnym osłupieniu. Mam nadzieję, że finałowy tom zostanie wydany wkrótce.  8/10


Dziękuję! 


Książka pod patronatem bloga KSIĄŻKI MONI

czwartek, 5 kwietnia 2018

"Co ukrywa Summer?" Joss Stirling - recenzja


Summer z pozoru ma wszystko, ale tak naprawdę nie ma nic. Piękny dom i pieniądze nie są najważniejsze. Dziewczyna pragnie przyjaciół i możliwości wyboru, jednak stan jej matki jest poważny i tylko ona może utrzymać ją w ryzach. Zrozpaczony ojciec jest tego świadomy, więc zmusza Summer do izolacji i przebywania w pobliżu domu. Kiedy jeden z Benedictów niesłusznie zostaje uznany za zdrajcę, postanawia mu pomóc. Wraz z jego braćmi i ojcem wyrusza do Afganistanu, gdzie jej życie przechodzi kompletną rewolucję! Hal Robinson jest młodym żołnierzem oraz niezwykłym optymistą, jednak jego spotkanie z Summer nie należy do udanych. Muszą nauczyć się współpracować i szybko się okazuję, że to jedno z trudniejszych wyzwań, z jakimi muszą się zmierzyć.

Seria o Braciach Benedictach towarzyszy mi od lat. Co dziwne, kiedy czytam nowy tom, wydaję się lepszy od pozostałych. Mam wielki sentyment do tej serii. Jest to już szósta część, a każda opowiada losy dwójki przeznaczonych, często nie samych braci, jednak wszystko sprowadza się do siódemki Benedictów.

„Co ukrywa Summer” jest ostatnim tomem i niestety jest zbyt cukierkowo. Zacznę od rzeczy, które łatwo poddać w wątpliwość, jednak nie przeszkadzały mi za bardzo. Hal ma dopiero siedemnaście lat, rzucił szkołę i jest żołnierzem, co samo w sobie jest absurdalne, ale w świece Sawantów zdarzają się dziwniejsze rzeczy. Ta część jest mocno powiązana z światem przestępczym, a biorąc ugrzeczniony styl autorki, to zabrakło mi krwi i śmieci. Być może dziwnie to brzmi, ale jeśli dochodzi do starcia, szczególnie większej grupy, to można spodziewać się, że ktoś umrze. To tyle, jeśli chodzi o minusy! Teraz pora na plusy, a jest ich znacznie więcej!

Sawanci są ludźmi, tylko posiadają różne zdolności. Niektórzy potrafią leczyć, inni mają silny dar perswazji, a główna bohaterka – Summer, może zawładnąć innym człowiekiem, oraz odczytać jego myśli. Zdolność potężna i przerażająca, ale bardzo przydatna. Każdy Sawant ma swojego przeznaczonego, czyli osobę, z która wiąże go więź jedyna w swoim rodzaju, lecz odnaleźć swoją drugą połówkę nie jest łatwo, tym bardziej że może się ona znajdować na innym kontynencie. Pomysł fajny i autorka świetnie go wykorzystała, bo każda z książek jest inna. Miejsce wydarzeń również zaskakuję, bo akcja w każdej części rozgrywa się pięknym miejscach, co potęguję niezwykły i uroczy klimat. Tym razem bohaterowie jadą do niebezpiecznego Afganistanu, który ma również swój urok!

Bohaterowie również zasługują na plus. Summer wydaję się „sztywna”, ale tak została wychowana i pomimo skrytości, to jest ciepłą i dbającą o innych osobą. Szybko ją polubiłam, i zważywszy na jej trudną sytuację rodzinną, szczerze kibicowałam tej dziewczynie. Z Halem było różnie, bo więcej razy chciałam go zabić, niż przytulić. Oboje tworzą parę wybuchową i przygotujcie się na burzliwe dialogi i sprzeczne emocje!

Akcja jest zawrotna i to uwielbiam w tej serii. Czyta się szybko i z prawdziwą przyjemnością. Niezwykły klimat wprawił mnie w leniwy i rozmarzony stan. Lubię książki Joss Stirling i jest jedną z moich ulubionych pisarek książek dla młodzieży.

,„Co ukrywa Summer” to wybuchowe zakończenie przygody z braćmi Benedictami! Kolejna wspaniała podroż w surowym klimacie. Niebezpieczeństwo wiszące w powietrzy i seksowny żołnierz, który zauroczy każdą dziewczynę.  Powieść idealna dla młodzieży i choć ja już do tej grupy się nie zaliczam, to nadal z zapartym tchem śledziłam losy Summer i Hala! Polecam 7/10

Dziękuję! 

Patronat: 



niedziela, 1 kwietnia 2018

"Ich obietnice" Tessa Dare - recenzja


Książe Ashbury wrócił z wojny z ciężkimi obrażeniami. Zaszył się w pięknym pałacu i pogrąża się w coraz  to większej samotności i rozpaczy. Liczne blizny, zerwane zaręczyny i obowiązek, bo pomimo przeciwności losu, musi zapewnić ciągłość rodu. Emma pewnego dnia zjawia się w biurze księcia ubrane w okropną suknie ślubną i żąda zapłaty z nią. Hmmmm…. Dziewczyna?  Jest! Suknia? Jest! Książe wykorzystuję okazję i składa Emmie propozycję nie do odrzucenia.   Czy taki związek może się udać?

Tessa Dare od dziś jest moją mistrzynią romansu historycznego! Całkowicie mnie oczarowała!

Bohaterowie to nie żadne papierowe postaci, a pełni życia i pragnień ludzie. Ash w głębi serca jest dobry i został bardzo zraniony. Natarczywe spojrzenia i odtrącenie przez narzeczoną pozostawiło po sobie ślad. Rany na duszy są o wiele bardziej bolesne, a uleczenie ich wymaga większego wysiłku. Emma jest odważna i niezależna. W młodości przekonała się, że nie należy ufać mężczyzną, a mimo to potrafi przełamać uprzedzenia i zawalczyć o miłość.

Książka przewidywalna, jednak czytałam ją z prawdziwą rozkoszą. Relacja między bohaterami jest chwiejna i każda z prowadzonych przez nich rozmów, sprawiała mi ogromną przyjemność. Było emocjonalnie, wybuchowo, i w wielu przypadkach zabawnie. Sprawa potwora grasującego po ulicach troszkę przesadzona. „Ich obietnice” to nie tylko dobry romans historyczny, ale jest również bardzo dobrym romansem samym w sobie! Jeśli ktoś się obawia tego gatunku, to powinien przeczytać tę książkę! 


Autorka ma lekkie pióro. Porusza trudne tematy, ale nie roztrząsa ich nadmiernie i dzięki wyśmienitemu poczuciu humory, stworzyła powieść lekką, zabawna i pełną uczuć! Namiętne sceny przyprawiają o szybsze bicie serca i pewnie niejedna autorka erotyków, mogłaby czerpać inspirację od Pani Tessy! Bohaterowie są sympatyczni i łatwo ich polubić. Emma udowadnia, że można popełniać błędy i najważniejsze, by wyciągać z nich wnioski. Ash natomiast ma mała obsesję na punkcie swojego wyglądu, ale w jego sytuacji jest to jak najbardziej zrozumiałe. Mimo wszystko uwielbiam go, jego zmiana i nabieranie pewności siebie, koiło mój żal i napawało optymizmem.

„Ich obietnice” jest romansem, który wciąga od pierwszej strony. Lekki i przyjemny styl. Trudny temat i liczne wybuchy namiętności, tworzą idealnie skonstruowaną powieść. Z pewnością sięgnę po kolejne książki autorki, bo lektura tej powieści sprawiła mi prawdziwą przyjemność! 7/10

Książkę do kupienia TU!

Patronat !