środa, 30 sierpnia 2017

"Ajrun" Darsud Li - recenzja

Opis tej książki bardzo mnie zaintrygował i szybko zapragnęłam przeczytać „Ajrun”. Kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać i moje podejrzenia, co do tej historii zostały tylko nietrafionymi pomysłami, lecz to, co otrzymałam w zamian, w pełni mnie usatysfakcjonowało.

Powieść zaczyna się mętnie i trudno było mi się odnaleźć w świecie wykreowanym przez autora. Poznałam losy pewnej pary. La Rin i Keltan Remu zatrzymują się w przydrożnej chacie, by zjeść i wypić nieco trunku u starszego rybaka. Brzmi całkiem prosto, ale tak nie jest. W tym momencie zaczyna się prawdziwie epicka podroż. Dziwne imiona i dezorientujące rozmowy trochę mnie oszołomiły, lecz czytałam dalej i nawet nie wiem, kiedy wsiąknęłam w tą niezwykłą opowieść. Momentami na usta cisnęło mi się WOW! Bo dzieję się w tej książce, oj dzieje!

Świta, jaki pokazał autor jest piękny i nieprzewidywalny. Trudno odróżnić prawdę od fikcji.  Nieziemska kraina obfituję w nieznane gatunki i przedziwne stworzenia. Morskie i podmorskie wyprawy oraz podniebne ewolucje wprawiają w zachwyt. Jest to bajka o ludziach-zwierzętach, którzy kontemplują życie i wprawiają czytelnika również w stan zadumy. Dużo w tej książce jest właśnie owych rozmyślań, bo wszystkie rozmowy i sytuacje prowadzą do rozważań nad egzystencją człowieka oraz jego pragnieniami i potrzebami. Życie wieczne jest możliwe, a może to tylko mrzonka?

Pomimo ukrytych znaczeń i licznych przesłań, ja myślę o tej powieść jak o bardzo dobrej fantastyce. Krajobraz zachwyca, a bohaterowie dodatkowo czynią go atrakcyjnym dla odbiorcy. Jest to baśń, lecz z pewnością nie dla dzieci. Nawet w najśmielszych przypuszczeniach, nie zakładałam, że fabuła rozwinie się w tym kierunku i bajka przerodzi się w namiętną i śmiałą legendę. Erotyka odgrywa tu znaczącą rolę, a opisy są na przyzwoitym poziomie.
* strona 137

Akcja płynie równomiernie. Cały czas coś się dzieję, jednak liczne rozmowy, które nie zawsze są jasne, wymagają dłuższych rozważań, troszkę stopują rozwój wypadków. W „Ajrun” znajdziecie również wiele wierszy. Jedne szokują trafnością porównań, a inne zwyczajnie bawią rubasznym wydźwiękiem. Niektóre są lepsze, inne gorsze, ale to te momenty lubiłam najbardziej. Ilustrację również wzbudziły mój entuzjazm, gdyż ułatwiają zwizualizowanie sobie niektórych postaci, co uważam za świetny dodatek.

„Ajrun” to powieść, o której długo można rozmyślać i wracać do wybranych momentów.. Klimat otulający tę powieść jest niezwykły, eteryczny i momentami przyprawiający o zawrót głowy. Może nie jest to książka idealna, ale ma w sobie nieodparty urok, więc jak najbardziej powieść polecam. „Ajrun” to piękna afirmacja życia! 7/10! 



Układy zawieraj z duszami
Lecz pewny bądź ich czystości
Nadchodzi czas kiedy shiraz
Ogryza wątpiących do kości

Zapomniał choć znał swoją siłę
Za dziecka kapitan na statku
Wiadomość umknęła gdy zasnął
Wymierzy mu los tysiąc batów

Jest źródło mądrości w nas samych
Kto drzemie ten wnet się obudzi
Swe życie ratują wybrani
Gdy ziemia swój grzbiet czyści z ludzi

Zapada się świat w studnię bez dna
Ni ifrit ni trajgut ma szansę
Bo z nowej mgławicy powstaje

Kształt co na imię wciąż czeka

sobota, 19 sierpnia 2017

"Autofocus" Lauren Gibaldi - recenzja

Maude ma siedemnaście lat i kocha fotografię. Kiedy otrzymuje zadanie dotyczące swojej wizji rodziny, postanawia dowiedzieć się czegoś o biologiczne matce. Wyrusza w podróż i zatrzymuje się u najlepszej przyjaciółki, a kilka kolejnych dni bezpowrotnie odmienią jej życie.

Maude to przesympatyczna dziewczyna, którą chciałoby się mieć za przyjaciółkę. Lojalna, dba o innych i co najważniejsze, potrafiąca wybaczać. Dziewczyna stoi na pograniczu dorosłości. Musi zmierzyć się z prawdą i faktem, że inni się zmieniają, a studia odbiegają od jej wizji. Autorka skupiła się na przyjaźni Maude i Treeny. Pięknie opisała zmiany zachodzące w ich relacjach, jak wieloletnia zażyłość może zostać zaprzepaszczona przez kilka błędnych wyborów. Treena strasznie mnie irytowała, a jej zachowanie pozostawia wiele do życzenia, lecz ta przyjaźń była pokazana w prawdziwy i chwilami bolesny sposób.

Wątkiem przewodnim jest śledztwo, które Maude prowadzi. Momentami akcja toczyła się mozolnie, kiedy dziewczyna zdobywała coraz więcej informacji o swojej matce, to moje zainteresowanie rosło. Temat adopcji jest ważny, a obawa przed przeszłością, która może zaprzepaścić i zdefiniować przyszłość Maude skłania do przemyśleń i zadumy, ponieważ każda wielka zmiana w życiu, prowadzi do czegoś nowego. Bohaterka wielkimi krokami zbliża się do końca szkoły, dlatego natłok emocji i wątpliwości jest w pełni zrozumiały.

W całej historii niespodziewanie pojawia się Bennett, student zafascynowany animacjami. Rozwój wątku miłosnego bardzo mi się podobał, ponieważ był subtelny i rozkręcał się stopniowo. Odniosłam wrażenie, że autorka chciała pokazać, iż nie wszystko musi być gwałtowne. Książka z pewnością wybija się na tle innych powieści młodzieżowych.  Książkę czytałam z prawdziwą przyjemnością.


„Autofocus” to książka niebanalna i wyjątkowa. Powieść o trudnych wyborach i dążeniu do prawdy. Pięknie napisana i niezwykle realna. Pomimo, że jest to powieść dla młodzieży, swoją dojrzałością i podejściem do tematu dorastania, powinna zachwycić również fanów powieści obyczajowej. Fabuł jest prosta, lecz przesycona emocjami, a Maude jest tak sympatyczną osobą, że kibicowałam jej od pierwszej strony.

Polecam 7/10. 

Dziękuję!


środa, 16 sierpnia 2017

"Odkrywcy. Amazonia" Gra planszowa - recenzja

Co zawiera:
 -1 plansza do liczenia punktów
-5 żetonów punktów
-20 żetonów - talizmanów
-93 kafelki
- pionków

Dla kogo:
Gra jest przeznaczona dla 2-5 graczy w wieku 6+

Czas gry: 
40 – 60 minut




Opinia:

„Odkrywcy. Amazonia” bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się gry dla dzieci, a otrzymałam planszówkę dla całej rodziny. Najlepiej grać przy stole, ponieważ z rozwojem gry, potrzeba coraz więcej miejsca. Początkowo zasady są lekko chaotyczne, jednak już po pięciu minutach wszystko staje się łatwe, a młodsze dzieci z małą pomocą rodziców, również poradzą sobie z liczeniem punktów. Zasad jest kilka, więc nie będę zagłębiać się w szczegóły, sama podczas gry zaglądałam do ulotki. 

Cała zabawa opiera się na układaniu kafelków. Brzmi prosto i nieciekawe, jednak to doskonała gra strategiczna! Uczestnicy muszą przemyśleć każdy ruch, by samemu zdobywać punkty, ale też mają możliwość utrudnić to zadanie pozostałym uczestnikom gry. Kafelki są losowane, jednak owa losowość nie jest najistotniejsza. 

Talizmany, które otrzymują gracze na samym początku, potrafią całkowicie odmienić przebieg gry, tylko należy je wykorzystać w odpowiednim momencie. Gra potrafi wciągnąć, jednak ja uwielbiam zwierzęta i spodziewałam się, że odkrywcy będą w sobie mieli jakiś element edukacyjny. Kafelki przedstawiają zwierzęta, lecz nie są to autentyczne zdjęcia i nie wszyscy gracze mogą znać amazońskich mieszkańców, dlatego ogromnym minusem jest brak opisów. Wystarczyłoby tylko umieścić na kafelku nazwę gatunku, choć drobny opis również powinien się znaleźć. Tylko to wzbudziło moje wątpliwości, niemniej jednak zabaw była przednia. Doskonale wykonana i solidna gra. „Odkrywcy. Amazonia” to idealna gra rodzinna. Dawno żadna planszówka tak mnie nie oczarowała, więc jak najbardziej polecam! 7/10. 


Dziękuję!

Gra w super cenie dostępna TU!

sobota, 12 sierpnia 2017

"Zdrajca tronu" Alwyn Hamilton - recenzja

Amani żyje w świecie pełnym legend, dżinów i wojen. Dziewczyna w końcu wyrwała się spod jarzma surowego wuja, lecz wplątała się w coś o wiele poważniejszego. Niebieskooka Bandytka jest znana na całej pustyni i nie bez powodu zdobyła ten tytuł. Waleczna, nieposkromiona i odważna Amani, bierze udział w rebelii, a kiedy trafia do pałacu Sułtana, pojawia się szansa nie do odrzucenia. 

„Zdrajca tronu” to drugi tom serii, która swoim nieodpartym urokiem zdobyła moje serce, a dalekowschodnie klimaty dodatkowo wpłynęły na moją sympatię względem tej powieści. Czekałam na ciąg dalszy, tym bardziej, że pierwsza część skończyła się w dość nieoczekiwanym momencie i kiedy zabrałam się lekturę „Zdrajcy”, nie byłam w pełni zadowolona, wręcz nie potrafiłam się do końca cieszyć przygodami Amani.

Jin, jeden z ważniejszych bohaterów tej serii nie jest idealny. Pierwszy tom był przesiąknięty jego osobą, a ja zaakceptowałam go takim, jakim jest. Pomimo wad (licznych) chciałam więcej Jina i liczyłam na wyjaśnienie wielu spraw, a tak naprawdę jest go tu bardzo mało. Początkowo miałam ochotę go udusić. Dokonał wyboru, który nieodwracalnie wpłynął na moje uczucia względem niego i musiałby długo się płaszczyć, bym mogła wybaczyć mu to, co zrobił. Oczywiście Amani nie jest dla niego tak surowa jak ja. Czepiam się wątku miłosnego, bo tak naprawdę liczyłam na jego rozwój, jednak w tej powieści chodzi o coś znacznie głębszego, a mianowicie o wolność i godne życie. Z tego też powodu nie jest to książka tylko dla dziewczyn. Spokojne mogę polecić ją wszystkim czytelnikom złaknionym przygody.


Akcja jest zawrotna, a liczne zwroty akcji potrafią zaskoczyć. Książkę czyta się bardzo przyjemnie, lecz pojawiły się sytuacje pozornie bez wyjścia, które autorka rozwiązywała dziwnymi zbiegami okoliczności, a to nieustannie wzbudzało moje wątpliwości. Pustynia jest ogromna, a biorąc pod uwagę, że bohaterowie nie posiadali GPS-u ani telefonu komórkowego, to trudno uwierzyć, iż Amani spotyka Jina lub innego ze swoich przyjaciół, właśnie w TYM miejscu i to w krytycznym momencie. Nie będę doszukiwać się głębszego znaczenia tej powieść, jest to przygodówka i pomimo kilku minusów, potrafi porwać czytelnika w wir wydarzeń. Sporo się dzieję, pojawiają się również chwile wyciskające łzy, lecz co najważniejsze, bohaterów można polubić z łatwością.


„Zdrajca tronu” nie do końca spełnił moje oczekiwania, lecz to, co mnie rozczarowało, innych wręcz ucieszy. Pasjonująca przygoda i urzekający klimat zabiorą Was w podróż po niebezpiecznej pustyni, a walko o wolność dodatkowo spotęgują pozytywne wrażenia z lektury. 6/10! 




Dziękuję!

środa, 9 sierpnia 2017

"Jak pokochać freaka" Rebekah Crane - recenzja


Camp Padua to obóz dla trudnej młodzieży. Zander w wyniku pewnych wydarzeń, nie potrafi w pełni cieszyć się życiem, wegetuję i biernie poddaję się otoczeniu. Lato ma spędzić wśród obcych nastolatków wiele mil od domu. Dziewczyna nigdy nie przypuszczała, że jej życie całkowicie się odmieni. Zaprzyjaźnia się Cassie, kochającą tabletki odchudzające dziewczyną, Notorycznym kłamcą oraz Growerem, uroczym, nawet na moment nierozstającym się z notesem chłopakiem, który nazywa się jak jeden z prezydentów USA i wie, że kiedyś zwariuję.

Książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się lekkiego, letniego romansu, a dostałam coś znacznie lepszego. Tak naprawdę wszystko w tej książce mi się podobało i nie sądzę by była to lektura tylko dla młodzieży, ponieważ dorosły czytelnik również może docenić ten tytuł.

Na obozie przebywa spora grupa młodych ludzi, jednak przede wszystkim autorka skupiła się na Zander, dziewczynach, z którymi dzieli domek, oraz 2 chłopcach. Są to dzieciaki z problemami, więc nie oceniam ich, czasami irytują i popełniają błędy. Niemniej jednak ich sytuacja mocno oddziałuje na czytelnika i to jest największa zaleta tej powieści. Cassie jest drugoplanową postacią, a mimo to wzbudza największe zainteresowanie. Jest niestabilna emocjonalnie, wybuchowa i nie potrafi udźwignąć sytuacji, w której się znalazła. Romans również się pojawia, lecz nie dominuję i stanowi tylko mały dodatek, a ten wątek został bardzo dobrze poprowadzony. Temat przyjaźni jest szeroko rozwinięty i nie zawsze jest ona łatwa i piękna, często należy się najpierw sparzyć, by poznać tę prawdziwą i potrafiącą wszystko przetrzymać relację. Autorka świetnie oddała emocje młodych ludzi i to było piękne i poruszające.


Książa ma niespełna trzysta stron, a emocji w niej nie brak. Każda strona jest niczym terapia grupowa, w której uczestniczy czytelnik! Dialogi są wybuchowe, często padają ostre słowa i takie, które bezpowrotnie ranią, jednak są również szczere i wynikają z silnych, często nagromadzonych przez lata, emocji. Młodzież ma problemy, lecz poznając losy bohaterów łatwo można dostrzec, że wynikają z ich relacji rodzinnych, nękania w szkole, czy też z powodu utraty kogoś bliskiego. Powieść tę można analizować na wiele sposobów, lecz wyciągnięte wnioski są największą nagrodą z lektury! Okładka mnie nie zachwyca, jest wręcz nijaka a szkoda, bo wnętrze, jakie skrywa, jest piękne.


„Jak pokochać freaka” to piękna i pełna bólu powieść, która swoją wyrazistością poruszy wiele serc. Książka nie tylko o dorastaniu, ale o życiu, które może przytłoczyć każdego, dlatego tak ważne jest, by być blisko osób, które kochamy i nigdy, przenigdy nie należy się poddawać! Polecam 8/10! 

Dziękuję!
Książka można kupić TU!

niedziela, 6 sierpnia 2017

"Moja lady Jane" Hand Cynthia, Ashton Brodi, Meadows Jodi - recenzja

Lady Jane Grey ma tylko szesnaście lat, jednak w wyniku pewnej intrygi, ma zostać żoną całkowicie obcego faceta, który nawiasem mówiąc, ma cztery kopyta, chrapy i piękną sierść, a na puncie jabłek ma małą obsesję. To nie jeden problem Jane, bo poza mężem Giffordem, ma zasiąść na tronie, gdyż jej ukochany kuzyn Edward ciężko choruje i umiera (nie tak całkiem). Walko o władze, miłość i przyjaźń pochłania, a całość jest okraszona sporą dawką humoru, co totalnie Was zachwyci!

Powieść ta jest dziełem trzech autorek, które bardzo swobodnie podeszły do historii i opisały losy dziewięciodniowej królowej Jane, która niestety została stracona. Nie obawiajcie się jednak, nasza droga bohaterka pozostanie w jednym kawałku, a mała modyfikacja znanych faktów podrasowana sporą porcją magii, czyni z tej powieści coś unikatowego, co bez wątpienia sprawia, iż trudno oderwać się od lektury.

Jane kocha książki i jest bohaterką odważną, chwilami irytującą, ale jej lojalność oraz ostry charakterek, bardzo pozytywnie ją wyróżniają. Gifford, zwany również G, to najsympatyczniejszy mężczyzna z tej książki i cichutko do niego wzdychałam z rozmarzenia. Edward jest królem, lecz jego niewiedza i nieumiejętność poradzenia sobie w normalnym życiu denerwowały mnie, lecz z biegiem wydarzeń, chłopak dorośleje i nabiera doświadczenia. Trudno opisać bohaterów, bo są wyjątkowi i sympatyczni, a poznając ich losy, łatwo obdarzyć ich uczuciem.


Narracja to prawdziwe mistrzostwo. Wszechwiedzący narrator skupia się na perypetiach trójki bohaterów, których losy są ze sobą mocno splecione. Autorki wielokrotnie zwracają się do czytelnika z komentarzem do toczących się wydarzeń.   Język jest prosty, a wymieszanie starego i obecnego słownictwa dało dobry i zabawny efekt. Książka jest lekka, wielokrotnie wybuchałam śmiechem, jednak całkowicie komedią ta książka nie jest. Wątek walki o władze jest ważny i równoważy miłosne zmagania bohaterów. Lubię taki styl i jak dla mnie jest to najlepsza książką, jaką przeczytałam w tym roku.


„Moja Lady Jane” to prawdziwa petarda! Wciąga, zachwyca i przyprawia o zawrót głowy. Przezabawni bohaterowie, oszałamiająca magia i miłość, bez której ta książka nie miałaby sensu. Może jest słodka, ale cukier uzależnia, bo ja całkowicie zatraciłam się w tej historii!  Polecam 9+/10!

Dziękuję!

Książkę można kupić TU!



sobota, 5 sierpnia 2017

"Sportostworki" gra planszowa - recenzja

Co zawiera:

-1x plansza
-1x kostka do gry
-4x kartonowe pionki
-4x podstawki na pionki
-4x kartonowe medale
-25 kart pokaż dyscyplinę
-25 kart znajdź sportostworka

Dla kogo:

Gra jest przeznaczona dla 2-4 graczy w wieku 4+

Czas gry: 

 20 – 40 minut

Opinia:
Gra przypomina „Chińczyka”, czyli kto pierwszy dotrze do mety, ten wygrywa. Gracz, który wyrzuci największą ilość oczek na kostce, zaczyna rozgrywkę. Droga do mety usiana jest pomarańczowymi i zielonymi polami. Jeśli gracz stanie na danym polu, musi zastosować się do instrukcji. Karty znajdujące się pudełku należy ułożyć obok planszy, by uczestnik zabawy mógł wziąć jedną w zależności, na jakim polu się zatrzymał. Na planszy znajdują się również pola z obrazkiem, na którym widoczna jest szklanka wody i stając na tym polu, należy opuścić jedną kolejkę.

„Sportostworki” to wymarzona gra dla przedszkolaków. Jest najlepszą planszówką dla najmłodszych, w jaką do tej pory miałam okazję grać. Dzieci powyżej 3 roku również sobie poradzą. Mojej córeczki nie mogłam oderwać od zabawy i to jest najlepsza recenzja gry dla dzieci, bo najważniejsze, by ci najmłodsi potrafili cieszyć się zabawą. Duże znaczenie ma losować, co uważam za zaletę, ponieważ nie ważne czy gracz ma 3, 15, a nawet 50 lat, bo każdy ma takie same szanse na zwycięstwo. Moja córeczka ograła mnie przy pierwszej rozgrywce, a jej radość z tego faktu była ogromna.


Dużą zaletą jest aktywność, ponieważ „Pokaż dyscyplinę” motywuje dzieci do działania, a próby pokazania niektórych dyscyplin wywołują salwy śmiechu. „Znajdź sportostworka” ćwiczy spostrzegawczość. Zabawa może przerodzić się w kalambury. Wystarczy dyskretnie spojrzeć na kartę dyscypliny i pokazać pozostałym graczom, a taka forma zabawy jest równie ekscytująca, co tradycyjną, bo właśnie gry dyscypliny wzbudzają największy entuzjazm graczy.


„Sportostworki” to solidnie wykonana gra, która posłuży na lata, a doskonała zabawa jest gwarantowana. Zabawna i skłaniającą dzieci do ruchu! Świetna gra dla najmłodszych. Polecam 9/10

Dziękuję! 

Gra dostępna TU!