sobota, 29 kwietnia 2017

"Bez serca" Marissa Meyer - recenzja [przedpremierowa]

Catherine marzy o własnej cukierni, by uszczęśliwiać mieszkańców Kier swoimi wypiekami. Pragnie, obmyśla i po cichu dąży do realizacji swoich planów, lecz jej rodzice przewidzieli dla niej inną przyszłość. Ma zostać królową, a awanse władcy krainy nie pozostawiają wątpliwości, że dziewczyna nie ma nic do gadania. Kiedy Cath poznaje Jokera – Jesta, zaczyna postrzegać życie z innej strony, a jej przewrotne serce może doprowadzić ją do zguby. Bohaterowie muszą zmierzyć się nie tylko z uczuciami, ale i Dżabbersmokiem, który terroryzuję mieszkańców Kier.

Długo wyczekiwana książka Marisy Meyer, w końcu trafiła w moje ręce i nie ukrywam, że autorka po raz kolejny spełniła moje oczekiwania, a mój zachwyt rósł z każdą kolejną stroną. Początek jest spokojny i choć bardzo przyjemny, nie zaskakuję. Poznajemy miłą i sympatyczną dziewczynę, która ma talent cukierniczy i pragnie wraz z przyjaciółką realizować się w tym kierunku. Czytając tę historię nieustannie myślałam o przepysznych wypiekach bohaterki, co po pewnym czasie zaczęło być troszkę męczące. Pasja dziewczyny ciekawa, lecz co za dużo to nie zdrowo. 

Świat przedstawiony w powieści jest magiczny, piękny, wręcz hipnotyzujący oraz dziwny. To właśnie ta odmienność tak bardzo wciąga czytelnika w ten nierealny świat, choć nabierająca tempa akcją, również pozytywnie wpływa na odbiór całej historii. Początkowo delikatna opowieść przeradza się w prawdziwą szkołę życia, dorastania i trudnych wyborów. Cath zmienia się na oczach czytelnika. Początkowo niczym szczególnym się nie wyróżnia, jednak rozwój wypadków wpływa na nią nieodwracalnie i ta słodka dziewczyna zaczyna pokazywać charakterek.

Autorka napisała tę powieść zainspirowana książką Lewisa Carrolla „Alicją w Krainie Czarów”. Do książki podeszłam w ciemno i kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Dopiero znani bohaterowie z „Alicji”, Królik i Kapelusznik uzmysłowili mi, że ta historia jest czymś więcej i jak się ostatecznie okazało, było to prawdą, gdyż Królowa Kier nie zawsze była taka, jaką wszyscy znamy. Autorka powieść Lewisa dosłownie przemieliła i wykorzystała jej najlepsze elementy, które wplotła w własną wizję i stworzyła coś bardzo dobrego.

Pani Meyer ma przyjemny styl, a jej nawiązania do znanych bajek wprawiają czytelnika w magiczny nastrój. W „Bez serca” panuje cudowny klimat! Jest to przede wszystkim młodzieżówka i to bardzo dobra, taka, która przypadnie zarówno starszym jak i młodszym. Ja z pewnością polecę książkę mojej córce, kiedy już podrośnie, bo jest to taki rodzaj literatury, który spodoba się bardzo szerokiemu gronu czytelników. Bohaterowie, niezwykła kraina Kier, Jest oraz Cath, która ulega ogromnej przemianie, czynią z tej historii niezapomnianą przygodę. Jednak, jeśli liczycie na morze krwi oraz gierki polityczne, to możecie w pełni nie być usatysfakcjonowani. 


„Bez serca” to urocza powieść dla młodzieży, która zabiera czytelnika do cudacznego świata, lekko dziwnego, lecz niezwykle kuszącego. Miałam ochotę zamknąć oczy i przejść przez lustro, by razem z bohaterami czerpać z życia w tej krainie! Zakończenie wbija w fotel, a moje serce boli z żalu i tęsknoty, bo ja chcę więcej! Kiedy zrobiło się naprawdę dobrze, autorka zakończyła historię, jednak ostatecznie pięknie pokazała emocje oraz zdążenia, które nieodwracalnie zmieniają człowieka! W tym przypadku zakończenie jest również początkiem. Polecam 5-/6!

Dziękuję!
PREMIERA: MAJ / CZERWIEC

środa, 26 kwietnia 2017

"Autofocus" Lauren Gibaldi - Zapowiedź

PREMIERA 05.05.2017!

Stojąca u progu dorosłości Maude – adoptowana nastolatka z Orlando na Florydzie i wrażliwa miłośniczka fotografii – wyrusza tropem swojej biologicznej matki, która zmarła, wydając ją na świat. Maude nie spodziewa się jednak, że sprawy przybiorą tak zaskakujący dla niej obrót, a jej samej w trakcie tej podróży przyjdzie nie tylko zmierzyć się z trudną przeszłością własnej rodziny, ale także odkryć i na nowo zdefiniować samą siebie. „Autofokus” to powieść o dorastaniu i dojrzewaniu, życiowych wyborach, nadziejach i rozczarowaniach oraz wewnętrznej sile, która sprawia, że nasza przeszłość wcale nie musi zaważyć na naszej przyszłości, a my możemy się zmieniać, nie rezygnując przy tym z własnych wartości.


Wydawnictwo: Akapit Press



Patronat

sobota, 22 kwietnia 2017

"Imperium burz" Sarah J. Maas - recenzja [przedpremierowa]

Droga do tronu Terrasenu jest usiana licznymi walkami. Aelin Galathynius wie, że wygraną zapewnić mogą jej sojusznicy. Wierni przyjaciele i ukochany Rowan towarzyszą jej w wędrówce i poszukiwaniach sprzymierzeńców. Następczyni tronu uczy się jak okiełznać magię drzemiącą w jej wnętrzu, bo niebezpieczeństwo wisi nad Aelin i tylko ona zdecyduję, czy ogień ocali je przyjaciół i poddanych, czy też zniszczy wszystko, co do tej pory osiągnęła!

Często wracam myślami do mojego pierwszego spotkania z główną bohaterką. Zabójczyni Adarlanu Celaenea Sardothien była próżną, pełną złości dziewczyną, która w swoim młodym życiu doświadczyła zbyt wiele. „Szklany tron” był dla mnie przyjemną lekturą i zapowiedzią czegoś więcej. Nigdy nie przypuszczałam, że ta seria rozwinie się aż tak bardzo, bo to, co się dzieję w kolejnych książkach jest trudne do opisania.

Nie tylko w tej książce, ale i w całej serii trudno jednoznacznie określić bohaterów. Każda z postaci ma swoje motywy, urazy, które z biegiem wydarzeń biorą górę i ujawniają prawdziwą naturę bohatera. Aelin jest dla mnie pewną stałą, której względnie jestem pewna. Odważna, nadpobudliwa i pełna pasji kobieta, swoją odwagą mogłaby zawstydzić niejednego mężczyznę. W „Imperium burz” ponownie pojawia się Dorian, który choć zawsze obecny, zyskał nieco więcej uwagi. Pamiętam go, jako niezwykle sympatycznego młodzieńca. Niestety już taki nie jest. Swoją niewinność utracił nieodwołalnie, bo strata potrafi zmienić człowieka na zawsze. Wiem, że spore grono czytelników obdarzyło sympatią pewnego wojownika Fee. Ja również zapałałam do niego miłością, choć droga do tych uczuć nie była łatwa. Początkowo wzbudzał skrajne emocje, jednak teraz jestem skłonna wzdychać z miłości do Rowana równie mocno, co Aelin.


„Imperium burz” to liczące ponad 800 stron tomiszcze, więc z pewnością nie jest to lektura na jeden wieczór. Narrator, który wykonał kawała dobrej roboty, serwuje czytelnikowi najsmaczniejsze kąski z toczących się wydarzeń. Skacze między bohaterami i opowiada losy mające bezpośredni wpływ na dalsze przygody Aelin. Wielokrotnie chciałam powrócić do zabójczyni i jej pięknego Fee, lecz mnożące się zawirowania akcji nie pozwoliły mi się oderwać od lektury. Pojawiły się również przydługie opisy, bo w tak obszernej powieści nie ma możliwości zachowania ciągłej, nieprzerwanej akcji, choć Pani Maas niemal się to udało. Być może nie jestem do końca obiektywna, bo nieustannie tęskniłam za jednym z bohaterów i wypatrywałam chwil jemu właśnie poświęconych. 

Wiem, że pierwszy tom nie wszystkim się spodobał, ale myśląc o „Szklanym tronie” czuję pewien sentyment, bo bohaterowie utracili niewinność. Magia praktycznie nie odgrywała żadnej roli w pierwszej części, a jedną z większych trosk, było pragnienie Aelin, wówczas Celaeny, wzięcia udziału w balu. Z każdym kolejnym tomem magii przybywało, by w „Imperium burz” była stałym elementem, który zachwyca pięknem, nierealnością i potęgą. Przyjaciele głównej bohaterki posiadają niezmierzone możliwości i coś mi się wydaję, ze jeszcze wielokrotnie zaskoczą czytelnika.

Namiętność została podkręcona do maksimum, a ja dosłownie rozpływałam się z zachwytu. Moje serce biło mocno, bo autorka w pełni zaspokoiła pragnienia czytelników, i choć jest to seria dla wszystkich, bez względu na płeć, to głównie fanki docenią pewne momenty.   Pani Maas pisze z niebywałą lekkością, a gorące sceny nie zostały pozbawione szczegółów i finezji, za co mogę być tylko wdzięczna, bo mocno przeżyłam uniesienia bohaterów i nie mam tu na myśli tylko Rowana!


Seria „Szklany tron” została napisana z wielkim rozmachem! Autorka ma ogromny talent i to jest wyczuwalne w jej powieściach. W „Imperium burz” pojawiają się dawno zapomniane postacie, pewne szczegóły z poprzednich książek nabierają sensu, co do tej pory kompletnie nie zaprzątało moich myśli, a autorka wszystkie małe punkciki, szczegóły oraz wątki połączyła i dokonała wielkich rzeczy. Wow! To za mało. Przyznaję, że nie nad wszystkimi wydarzeniami, ale nad znaczną większością można by się rozwodzić godzinami i analizować najmniejsze szczegóły.

„Imperium burz” to kontynuacja, która nie tylko trzyma poziom, ale go zawyża. Ociekająca magią, epickimi starciami oraz skrajnymi emocjami powieść, jest w stanie wprawić czytelnika w zachwyt! Napisana z pomysłem i lekkością, wciąga do świata zbroczonego krwią, a nieprzewidywalne zwroty akcji dopełniają tego wielkiego dzieła. Jestem pewna, że „Szklany tron” na lata wpiszę się w kanon literatury fantastycznej i każdy fan tego gatunku odnajdzie w niej coś dla siebie.

5+/6

Dziękuję!
Książka dostępna TU!

środa, 19 kwietnia 2017

"Rok szczura. Widząca" + "Rok szczura. Wędrowniczka" Olga Gromyko - recenzja

Ryska z pozoru jest zwykłą dziewczyną, ale posiada zdolność jasnowidzenia, co nie tylko wyróżnia ją od innych, ale również wielokrotnie wpędza w kłopoty. Dziewczyna najbardziej na świecie pragnie wyjść za mąż i w tym celu wyrusza w podróż. W pełniej przygód wędrówce, dziewczynie towarzyszyć będą dwaj całkowicie różni kompani. Żar- przyjaciel z dzieciństwa i zwinny złodziejaszek oraz Alk- szczur, który tak naprawdę nie jest szczurem.

Pierwszy tom trylogii mnie zaskoczył, a szczególnie długie wprowadzenie. Spora część książki opowiada historię Żara i Ryski, którzy dorastają na oczach czytelnika. Dziewczyna nie miała szczęśliwego dzieciństwa, lecz oddana do majątku odetchnęła wolnością. Nowe znajomości, frywolne zabawy i przyjaźń, potrafiąca odpędzić najstraszniejsze koszmary. Początkowo byłam znudzona, lecz szybko polubiłam tę dwójkę i kiedy oboje dorośli, zatęskniłam za dziecięcymi bohaterami, bo młodym bohaterom można wiele wybaczyć, co niekoniecznie tyczy się dorosłych postaci.


Ryska jest zwykłą dziewczyną ze wsi, której największym marzeniem jest posiadanie rodziny i spokojnego życia. Jest idealistką, trochę naiwną, ale jej osobowość z czasem ulega zmianie i w moim odczuciu, jest to dobra przemiana. Najlepszą i najbardziej skomplikowaną postacią jest (nie) szczur- Alk. Skrywa wiele sekretów. Pragnie człowieczeństwa i początkowo wzbudza skrajne emocje, lecz jak dla mnie on sprawił, że czytało mi się tę książkę naprawdę przyjemnie. Żar w swojej młodzieńczej wersji bardziej mi się podobał, bo jako dorosły jest niereformowalnym złodziejaszkiem i niekoniecznie odpowiada mi jego postępowanie.

Olga Gromyko ma bardzo dobry styl. Każda z jej książek wyróżnia się niecodziennym klimatem i magią, która w przedstawionym świecie jest czymś normalnym. Autorka dodatkowo w swoje historie wplata humor, co po prostu uwielbiam, gdyż cenie sobie książki, które wywołują szczery uśmiech. Jestem świeżo po lekturze „Wiedzmy opiekunki” i przyznaję, że po tej trylogii spodziewałam się czegoś lepszego. Książa nie jest zła, tak naprawdę to dobry kawałek literatury. Bohaterowie są sympatyczne, ciągłe utarczki słowne Żara i Alki są emocjonujące, lecz poziomem nie dorównują serii o W. Rednej.

Dodaj napis
Drugi tom podobał mi się bardziej, być może, dlatego że nie było długiego wstępu, lecz akcja i tak nie należy do najszybszych. „Rok szczura” to obyczajówka, co prawda fantastyczna, lecz dużo czasu zostało poświęcone zwyczajnemu, wioskowemu życiu, ja lubię walkę, akcję, romans i dużo, dużo magii. Wszystko to znalazło się w tych książka, lecz nie w takiej ilości, na jaką liczyłam. Wiele scen żyło własnym życiem w mojej wyobraźni i tam doczekało się ostrzejszego  i dalszego rozwinięcia, a wątek miłosny to już wyglądał zupełnie inaczej niż w książce.


„Rok szczura” to trylogia lekka, bez wielkiego WOW! Ale jest też bardzo przyjemna, a sympatyczni bohaterowie oraz dobry humor spodobają się fanom autorki oraz miłośnikom fantastyki. Polecam 4/6

Dziękuję!

"Mała syrenka. Złota księga" - recenzja

W głębinach oceanu istnieje podwodne królestwo, gdzie syreny, ryby, kraby i inne morskie stworzenia, mówią i żyją w zgodzie oraz szczęściu. Atlantyka to niezwykła morska kraina, którą włada król Tryton, cieszący się poparciem swoich poddanych. Ariel jest jego ukochaną córką, która jest zafascynowana ludzkim światem, pewnego dnia ryzykuję podpływając do statku i zauważa pięknego księcia Eryka. Gwałtowna zmiana pogody odmienia losy Ariel na zawsze. Syrenka ratuję księcia z czeluści wzburzonego oceanu, czym ściąga na siebie gniew ojca. Czy bezwzględny zakaz zbliżania się do ludzi okiełzna ciekawość Ariel?

Od pierwszej strony moja córeczka zakochała się w tej książce, a ja sama nie pozostałam obojętna na losy Ariel. „Mała syrenka” to bajka, która była stałym elementem mojego dzieciństwa, dlatego z wielką radością przeczytałam ją mojej córce.


Piękne wydanie kusi młodego czytelnika. Twarda okładka z gąbką jest wytrzymała, a strony, w całości pokryte barwnymi ilustracjami całkowicie absorbują uwagę dziecka. Sama historii jest ciekawa, szczególnie dla dziewczynki, bo któż nie chciałby przemierzać oceanu z wiernymi przyjaciółmi w poszukiwaniu pięknego księcia? 


„Mała syrenka” to urocza bajeczka dla najmłodszych i niemal 100 stron opowiadających losy niesfornej syrenki zachwyci dzieci. Ciekawi i sympatyczni bohaterowie oraz wartka akcja, są gwarancją dobrej zabawy! 5/6 

Dziękuję!

sobota, 15 kwietnia 2017

"Zakazane życzenie" Jessica Khoury - recenzja

Zahra od pięciuset lat jest uwięziona, dopiero, kiedy Aladyn odnajduję lampę, ma możliwość ponownego ujrzenia świata. Jednak nie jest wolna, bo musi spełnić trzy życzenia chłopaka, a kiedy on wypowie ostatnie, ponownie wróci do swojego więzienia. Nic więc dziwnego, że kiedy dostaję pewną propozycję od okrutnego Nardukha, Zahra zaczyna walczyć o nagrodę, nawet za cenę zaufania Aladyna. Oboje muszą zmierzyć się z trudnymi wyborami, bo początkowo prosty plan, komplikują uczucia, które całkowicie ich zaskoczyły.

„Zakazane życzenie” to baśń, którą znają prawie wszyscy, jednak opowiedziana na nowo, ogromnie zyskała na wartości. Ogromną fanką Baśni tysiąca i jednej nocy nie jestem, jednak od zawsze fascynowała mnie magia zawarta w tych historiach. Autorka prostym językiem z ciętymi dialogami oraz młodzieżowymi, choć sporadycznymi zwrotami, idealnie zaspokoi potrzeby współczesnych czytelników. Wielki plus za wypełnienie luki na rynku, bo ta tematyka jest rzadko poruszana, więc jeśli szukacie świeżej i wciągającej lektury, to ta książka będzie odpowiednim wyborem.


Aladyn i Zahra to dwójka głównych bohaterów. On jest kieszonkowcem o zaskakującej przeszłości. Sympatyczny, lekko nieokrzesany i łaknący przygód chłopak, którego z łatwością można polubić. Niestety jest również irytujący, bo często postępuję lekkomyślnie, co wielokrotnie wpędza go w kłopoty. Zahra jest dżinem, które od wieków są uważane za złe i samolubne, po części jest to prawdą, lecz wcale mnie nie zaskoczyło, że Zahra jest inna. Bardzo dobrze wykreowana postać. Zaskakuję swoimi wyborami. Moce, które posiada pozwalają jej dokonywać przedziwnych rzeczy, a zachodzące w niej zmiany emocjonalne, są naprawdę fascynujące.

Walka o władzę, wojna między dżinami a ludźmi, intrygi dworskie oraz wszechobecna magia, sprawiają, że od książki trudno się oderwać. Akcja jest zawrotna i choć wątek miłosny jest bardzo istotny, to pozostałe sprawy również ciekawią. Narracja w wykonaniu Zahry bardzo mi się podobała. Wielokrotnie jest tylko obserwatorem, skrywającym się pod postacią jakiegoś zwierzaka, co pozwala czytelnikowi śledzić rozwój wypadków, w których bezpośrednio dżin nie bierze udziału.  

„Zakazane życzenie” to niezwykła opowieść o sile pragnień i potędze miłości. Historia Aladyna i Zahry była dla mnie czymś wyjątkowym, gdyż przeżyłam wspaniałą i całkowicie odprężającą przygodę. Na kilka godzin przeniosłam się do świata, który spowija potężna magii i cieszyłam się każdą minutą spędzoną z bohaterami. Lekka i w sam raz na wiosenne dni! Polecam! 5-/6



Dziękuję!

środa, 12 kwietnia 2017

"Disney. Wielka księga. Wspaniały świat Walta Disneya" Fanning Jim - recenzja

Wald Disney dokonał rzeczy niezwykłej, bo swoimi pomysłami oczarował świat, a zachwyt nad jego dziełami nie słabnie od niemal 100 lat. Każdy potrafiłby wymienić kilka bajek i filmów Disneya. Dzieci szaleją na punkcie kolorowych bajek, dorośli bardzo często cieszą się filmem, bądź bajką, równie mocno, co swoja pociecha. Bardzo często zastanawiamy się, jak powstała dana historia, jak tworzono animację i muzykę do bajki. Dzięki tej książce, mamy możliwość zagłębić się w barwny, magiczny i mocno skomplikowany świat Disneya.

„Disney. Wielka księga” to prawdziwa gratka dla fanów. Prawie 200 stron, na których znajdziecie kadry z filmów, szkice, zdjęcia i dziesiątki ujawnionych sekretów, które zaskoczą niejednego czytelnika. Początek jest bardzo dobry, wprowadza w świat Disneya i ukazuję, jak rozwijała się marka na przestrzeni lat. Lata 20. 30. I tak do obecnych czasów, obfitowały w prawdziwy wysyp bajek i szczerze się zdziwiłam, że Myszka Miki ma już prawie 90 lat. W tym barwnym i wartościowym pod względem wiedzy albumie, nie bark informacji o nowościach filmowych, dzięki czemu przybliżymy sobie sylwetki ulubionych postaci.


Większość ilustracji pochodzi z archiwów wytwórni, w której znajduję się ponad dziewięć tysięcy pudeł z dokumentami, gadżetami, kostiumami, zdjęciami, oryginalnymi rysunkami, których jest tam 65 milionów, co ukazuję ogrom popularności Disneya oraz znaczenie, jakie odegrał na rozwój kinematografii.


„Wielką księgę” polecam wszystkim fanom Disneya, którzy lubią odkrywać sekrety, interesują się tworzeniem filmów, bądź rysunkiem. Może ciekawostek, które odkrywałam z przyjemność i nigdy nie zwróciłam uwagi, że niektórzy bohaterowie w przedziwny sposób znaleźli się w innej bajce, jak Roszpunka i Flynn z Zaplątanych znaleźli się na koronacji Elsy z Krainy Lodu. Historia Disneya zawarta w pigułce! Polecam 5+/6 

Dziękuję! 

PREMIERA: "Więzy krwi" Briggs Patricia + Konkurs

DŁUGO WYCZEKIWANE WZNOWIENIE SERII JUŻ W SPRZEDAŻY!


"Całkiem niedawno przekonałam się na własnej skórze, że jestem odporna na wampirzą magię. Nie żeby to miało jakoś pomóc. Wampir posiada wystarczającą siłę, by skręcić mi kark z takim samym wysiłkiem, z jakim ja przełamuję selera. Wśród ludzi odstępstwa od powszechnie przyjętych norm bywają kłopotliwe. Wśród wilkołaków są śmiertelnie niebezpieczne. O wiele łatwiej wpuścić zło, niż je później wyprosić. Po rozwiązaniu problemów stada wilkołaków Mercedes Thompson ma nadzieję na chwilę spokoju. Chciałaby tylko skończyć renowację samochodu, który stoi w jej warsztacie, zarobić na tym trochę gotówki i chociaż przez chwilę pożyć jak człowiek. Na swoje nieszczęście Mercedes po pierwsze nie jest człowiekiem, po drugie nie lubi mieć niespłaconych długów, a po trzecie bardzo dba o swoich przyjaciół. Zatem gdy towarzysz, któremu jest winna przysługę prosi w środku nocy o pomoc dziewczyna bez wahania staje przy jego boku. Być może przemyślała by to dwa razy, gdyby miała pojęcie z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Ale ostatecznie jej przeciwnik też jeszcze nie wie, jak zawziętej, twardej i zdeterminowanej zmiennokształtnej nadepnął na kojocią łapę."

RECENZJA PIERWSZEGO TOMU TU!


PATRONAT 

Na fan page trwa rozdanie, w którym do wygrania 2x Więzy krwi! TU!

wtorek, 11 kwietnia 2017

Editio Red - Premiery !


"Aced. Uwikłani" K. Bromberg:

Driven, Fueled, Crashed, Raced. Rylee i Colton żyją długo i szczęśliwie... Stop. Życie to nie bajka. Zawsze przynosi jakieś niespodzianki.

Minęło sześć lat. Pora na zmianę w odwiecznym cyklu życia. Kruche szczęście może roztrzaskać się na zawsze. Przez jedno wydarzenie.

Odkryj najbardziej mroczne zakątki duszy Rylee i Coltona. Wkrocz w świat, w którym będziesz śmiać się i płakać razem z nimi, w którym doświadczysz rozpaczy i odrzucenia, ale też poznasz siłę prawdziwej miłości. Takiej, która potrafi przetrwać wszystkie klęski i niepowodzenia. I wyjść z nich zwycięsko.

Wiem jedno: nie mogę go opuścić.
Wiem jedno: nie mogę jej stracić.
Ale jak odzyskać kontrolę nad własnym życiem?
Premiera: 11.04.2017! 

"Zranieni" H.M. Ward:

Sidney i Peter. Piękna dziewczyna i wyjątkowy mężczyzna. Oboje pełni temperamentu i wdzięku. Spotykają się przypadkowo, na randce w ciemno, która początkowo układa się jak zabawna komedia pomyłek z happy endem... który niestety nie następuje. Zamiast namiętnego finału Sidney otrzymuje kolejnego kopa w tyłek. Niestety, na tym rozczarowaniu sprawa się nie kończy. Już wkrótce okazuje się, że ten piękny facet, bosko zbudowany i silny, a przy tym inteligentny i wrażliwy, jest wykładowcą akademickim, a ona jego asystentką, a także — co gorsza — studentką.
Byłoby łatwiej, gdyby Sidney nie ścigały demony przeszłości, a także, gdyby Peter nie nosił w sobie bolesnych wspomnień o śmierci i rozstaniu. Oboje czują, że nie są sobie obojętni — łączy ich więź silniejsza od bólu i strachu. Miłość, którą przyjmują z niedowierzaniem, będzie jednak wymagać odwagi, woli i mocy. Najpierw trzeba stawić czoła przeszłości, aby móc rozpocząć budowę wspólnego szczęścia.

Skrzywdzone anioły to pierwszy tom historii Sidney i Petera, która zachwyciła setki tysięcy czytelników. To zaledwie początek opowieści o dwojgu młodych ludziach, o narastającym pożądaniu, radości żywiołowego tańca, cieple młodzieńczej przyjaźni, ale i strachu przed cieniami, które wciąż powracają. Ta wciągająca powieść sprawi, że każdą kolejną kartkę będziesz odwracać z niepokojem i niecierpliwością...
Zgadza się. Życie to nie bajka. W życiu nie ma opcji „cofnij”.
Premiera: 11.04.2017!

"Przyrodni brat" Penelope Ward:

BESTSELLER “„NEW YORK TIMESA” I POCZĄTEK FENOMENU...

Dziewczyna nie powinna pragnąć tego, kto ją dręczy.

Greta była cichą nastolatką, a jej życie miało swój spokojny rytm — szkoła, nauka, dorywcza praca i dom... Kiedy pewnego dnia w domu pojawił się jej przyrodni brat Elec, nie była na to przygotowana. Nienawidziła tego, jak wyżywał się na niej, dając upust swojej niechęci wobec nowej rodziny. Nienawidziła tego, że sprowadzał do swojego pokoju różne dziewczyny z ich szkoły. Nienawidziła tego, że coraz bardziej ją fascynował. Zbuntowany, irytujący i odpychający, coraz bardziej pociągał Gretę. Jego aroganckie zachowanie, muskularne ciało, pięknie wyrzeźbiona twarz sprawiły, że jej ciało wbrew umysłowi reagowało tak, jak jeszcze nigdy przedtem. Łączące ich uczucia zaczęły się zmieniać, aż pewnej nocy przekroczyli granicę, spoza której nie było już odwrotu...
Następnego dnia Elec wrócił do Kalifornii, zniknął z jej życia równie nagle, jak się w nim pojawił. Minęły lata, od kiedy widziała go po raz ostatni. Gdyby nie rodzinna tragedia, która pewnego dnia zaskoczyła wszystkich, pewnie już nigdy nie stanęliby ze sobą twarzą w twarz. Oszołomiona Greta stwierdza, że nastolatek, dla którego straciła głowę, wyrósł na mężczyznę, który dziś potrafi doprowadzić ją do szaleństwa.
Ze śmierci zrodziło się życie. Z nienawiści zrodziła się miłość.
Premiera: 24.05.2017!

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

"Wiedźma Opiekunka" Olga Gromyko- recenzja

Przed Wolhą Redną końcowe egzaminy w Wyższej Szkole Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa, a później już tylko cieplutka posadka Naczelnej Wiedźmy w Dogewie. Plan prosty, lecz realizacji już nie tak bardzo. Kiedy absolwentka z dyplomem opuszcza mury szkolne, na początek odwiedza króla Nauma, co niewątpliwie odmienia losy wiedźmy. Plan zaczyna się walić, Len zaginął, koń gustuje w muchomorach, a towarzysze podróży prowadzą, co najmniej burzliwe relacje. Czy i tym razem W. Redna pokona przeciwności losu, a może stanie naprzeciw problemom i mocno skopie im cztery litery?

Kolejna odsłona Kronik Belorskich okazała się niezwykle udana, a może nawet lepsza od pierwszej części, bo moje serduszko przyspieszało wraz z rozwojem akcji i do ostatniej strony żyłam w świeci pełnym magii i zdarzeń, które bardzo często nie mają racjonalnego wyjaśnienia.

Seria o W. Rednej jest idealną pozycją dla fanów fantastyki i to takiej tradycyjnej, w której królują wampiry, magia i wszelkiego rodzaju pomroka. Tak wykreowany świat kusi mnie od wielu lat i już miałam okazję w nim gościć, i to za sprawą Aleksandry Rudej. Wiec, kiedy na horyzoncie pojawiła się kolejna książka w podobnych klimatach, jak wygłodniały wilk rzuciłam się na nią. Od pierwszej strony styl autorki przypadł mi do gustu. Olga Gromyko pisze z lekkością. Sarkazm jest nieodzownym elementem jej książek, a wybuchowe charaktery bohaterów czynią dialogi ostre. Co prawda autorka lubi opisy, które czasami niezbyt wiele wprowadzają do powieści, jednak narracja w wykonaniu Wolhy i jej kwieciste, a do tego obrazowe porównania, umilają chwilowe zawieszenia akcji.


Wątek zaginięcia Lena jest wiodący i to na tej sprawie skupiają się głównie bohaterowie. Nie znaczy to, że pędzą oni na złamanie karku, by ocalić władcę. Droga wiedźmy i jej towarzyszy jest usiana przygodami i przedziwnymi znajomościami, które w przyszłości mogą mieć znaczenie. Końcówka powieści jest bardzo intensywna, a zagrożenie wiszące nad całą Belorią mnie zaskoczyło, i to na plus. Akcja jest wartka, a humor na wysokim poziomie. To niewątpliwie największa zaleta tej książki i co najważniejsze, nie jest to typowo kobieca lektura. „Wiedźma opiekunka” to powieść dla każdego! Nie jest przesiąknięta przekleństwami, seksem, a mimo to dwuznacznych sugestii nie brak, wszystko jest utrzymane w dobrym guście! Liczę, że wątek miłosny nabierze tępa w kolejnych tomach!

Wolha to postać, z którą łatwo nawiązać więź, bo albo chcę się być nią samą, albo jednym z jej towarzyszy! Najważniejsze, by doświadczać uciech wędrówki razem z W.Redną. Autorka po raz kolejny wprowadziła do akcji nowych bohaterów i zrobiła to z taką naturalnością, że czytelnik z łatwością polubi nieokrzesaną Orsanę i uroczego, aczkolwiek tajemniczego wampira.


„Wiedźma opiekunka” to książka wyjątkowa! Wszystko w niej jest dobre! Humor, bohaterowie, język oraz akcja, która jest kompletnie nieprzewidywalna. Całości dopełnia świat, po którym beztrosko hasa pomroka.  Lekka, zabawna i odprężająca lektura. Polecam! 5/6 




Dziękuję! 
Książkę można kupić TU! 

piątek, 7 kwietnia 2017

"Mapa kości" Francesca Haig - recenzja

Po dramatycznych wydarzeniach, jakie miały miejsce na Wyspie, ruch oporu niemal doszczętnie został zgładzony. Nieliczne Omegi, którym udało się przetrwać, żyją w ciągłym strachu i ukryciu. Tylko Cass, Kobziarz i Zoe starają się ocalić swoich pobratymców. Wizja dożywotniej egzystencji w zbiornikach jest przerażająca, a Cass i jej towarzysze zrobią wszystko, by ocalić Omegi i ofiarować im życie, na jakie zasługują.

Francesca Haig wykreowała niebanalny świat, który został zmieniony przez wielki wybuch. Otoczenie zniszczone, surowe i nieznające litości, w którym rodzą się tylko i wyłącznie bliźnięta. Alfa i Omega połączenie ze sobą aż do śmierci, bo kiedy jedno z rodzeństwa umiera, ginie i drugie. Nieskazitelne Alfy zdominowały całkowicie tamtejsze tereny. Omegi żyją w strasznych warunkach i płacą niebotycznie wysokie podatki. Życie często jest dla nich jeszcze trudniejsze, gdyż borykają się z własną niepełnosprawnością. Tu nasunęły mi się pewne wątpliwości, ponieważ Alfy są bezwzględne dla swojego rodzeństwa, ale są od niego zależne. Powinny dbać o nich, by były zdrowe. Niemniej jednak Alfy znalazły rozwiązanie dla tego problemu i postanowiły zamknąć Omegi w zbiornikach i całkowicie pozbawić ich świadomości.

„Mapa Kości” to nie jest ckliwy romans, to postapokaliptyczna wizja przyszłości, która przeraża okrucieństwem. Fascynuje i wciąga w wir nieprzewidywalnych zdarzeń, co niewątpliwie jest plusem. Autorka ma doskonały styl. Nie przepadam za długimi oposami, a jednak Pani Haig udało się mnie zaintrygować. Pisze bardzo plastycznie i łatwo sobie wyobrazić poczynania bohaterów.


Cass jest główną bohaterką i jak dla mnie zbyt idealistycznie podchodzi do świata, choć jej poglądy są w pełni zrozumiałe to niestety świat, w którym żyje jest bezwzględny. Wydarzenia z poprzedniego tomu pozostawiły ślad na bohaterce i sama przyznaję, że i ja odczuwałam żal, bo chciałabym by ta historia potoczyła się inaczej. Jednak akcja zmierza w dobrym kierunku, powoli widać nadzieję, co prawda nikłą, ale miałam już dość ciągłego pesymizmu i niecierpliwie wyczekuję trzeciego tomu.

„Mapa Kości” to bardzo dobra kontynuacja. Relację między bohaterami są burzliwe, a ich walka o godne życie i wolność spodobają się wszystkim fanom dystopii. Historia ta mówi o moralności, żądzy władzy oraz miłości, która powinna być piękna, a została stłamszona przez chęć bycia lepszym. Intrygująca, lecz nieidealna powieść, którą polecam.

4+/6 
Dziękuję! 

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

"Pieśń jutra" Samantha Shannon - recenzja [przedpremierowa]

Długo wyczekiwany trzeci tom bestselerowego „Czasu żniw”, już niebawem trafi do księgarń i ośmielę się stwierdzić, iż ponownie autorka zachwyci czytelników.

Paige Mahoney w swoim dziewiętnastoletnim życiu przeszła zbyt wiele, ale los nie jest dla niej łaskawy. Z krwawych i bezwzględnych walk, to właśnie ona wyszła zwycięsko i teraz pełni funkcję Zwierzchniczki. Pragnie ocalić londyńskich jasnowidzów, jednak nie jest to łatwe zadanie, tym bardziej, że Paige ma wielu wrogów, a i w szeregach poddanych nie cieszy się całkowitym poparciem. Sytuacja staję się jeszcze bardziej dramatyczna, kiedy plany wprowadzenia Tarczy Czuciowej, zaczynają stanowić realne zagrożenie, a jasnowidze już nigdzie nie mogą czuć się bezpiecznie.


„Pieśń jutra” to trzecia część wyśmienitej serii. Jeśli nie znacie twórczości autorki, to polecam najpierw sięgnąć po pierwsze dwa tomy. Jest to wielowątkowy cykl, którego akcja osadzona jest w przyszłości, gdzie świat jest pełen jasnowidzów, eterycznych istot i tajemniczych Refaitów. „Czas żniw” czytałam ponad dwa lata temu, „Zakon Mimów” niewiele później. Z główną bohaterką nawiązałam więź, która przetrwała i z tego powodu bardzo się ucieszyłam. Pomimo mojej fascynacji tą serią, szybko i dogłębnie przestudiowałam słowniczek, w który wyposażona jest powieść, by przypomnieć sobie podstawowe nazwy i nowe słowa. Jest to ogromne ułatwienie, dzięki któremu bez problemu wczułam się w lekturę.

Paige Mahonej przeszła wiele, a zważywszy na fakt, że wcale dużo czasu nie upłynęło od wydarzeń z pierwszej części, mówi sam za siebie. Bardzo dużo się dzieję, co sprawia, że lektura jest zajmującym i emocjonującym doświadczeniem. Bohaterka jest nieprzeciętną postacią. Posiada unikalny dar. Jest „bladą śniącą” i potrafi włamać się do ludzkiego umysły, a senne krajobrazy nie stanowią dla niej tajemnicy. Postać niezwykle dynamiczna, ewoluuje na oczach czytelnika. Z młodziutkiej dziewczyny, szukającej akceptacji i ślepo zapatrzonej w swojego mim-lorda, staję się kobietą twardą, potrafiącą podejmować trudne decyzję. Pomimo swojej przemiany, autorka nie zrobiła z niej niepokonanej Zwierzchniczki. Paige nadal popełnia błędy i niejednokrotnie ponosi porażki, lecz walczy o życie jasnowidzów i jej determinacja jest godna podziwu.

W tym tomie niektórzy bohaterowie zostają zepchnięci na dalszy plan, by inni, równie ciekawi, mogli pokazać swoje oblicze. Na pewno zastanawiacie się, co się stało z Naczelnikiem, więc on nadal jest, nadal zachwyca i momentami denerwuje. Wątek miłosny nieustannie zaprzątał moje myśli. Paige i Naczelnik odkąd się poznali, mieli więcej upadków niż wzlotów, niemniej jednak, ich relacja jest burzliwa i ma przebłyski czułości i oddania, co wielokrotnie przeżywałam. Jest to wątek, który mną całkowicie zawładnął, co nawet mnie zaskoczyło, bo jest on naprawdę mało istotny. Z całą pewnością nie jest to romans. Seria „Czas żniw” jest fantastyką w najczystszej postaci i powinna spodobać się wszystkim koneserom tego gatunku, a fani „Szklanego tronu” znajdą kolejną perełkę, w której będą mogli się zaczytywać.

Zawrotna akcja jest usiana spektakularnymi walkami, oraz emocjonującymi rozgrywkami politycznymi. Dużo korupcji, zdrad i gierek, nie pozwolą się nudzić nikomu. Paige pod naporem presji ze strony społeczeństwa jasnowidzów, podejmuję brawurowe i często nieprzemyślane decyzję, a konsekwencję można analizować godzinami.


Seria nadal trzyma poziom, a zakończenie dobrze rokuję na przyszłość. Dopiero skończyłam „Pieśń jutra”, a jestem nadal nienasycona i pragnę więcej! Wielowątkowa i napisana z wielkim rozmachem powieść, nie tylko dla młodzieży, a wszystkich fascynatów fantastki, którzy szukają przede wszystkim nieprzeciętnej lektury i mocnych wrażeń. 5+/6



Dziękuję!

Książkę można zamówić w przedsprzedaży na empik i empik.com: TU!

niedziela, 2 kwietnia 2017

Zapowiedź: "Więzy krwi" Briggs Patricia

Autor: Particia Briggs
Tłumaczenie: Ilona Romanowska
Premiera: 12 kwietnia 2017
ISBN: 978-83-7964-224-3
Oprawa: broszurowa
Ilość stron: 456
Po rozwiązaniu problemów stada wilkołaków Mercedes Thompson ma nadzieję na chwilę spokoju. Chciałaby tylko skończyć renowację samochodu, który stoi w jej warsztacie, zarobić na tym trochę gotówki i chociaż przez chwilę pożyć jak człowiek.
Na swoje nieszczęście Mercedes po pierwsze nie jest człowiekiem, po drugie nie lubi mieć niespłaconych długów, a po trzecie bardzo dba o swoich przyjaciół. Zatem gdy towarzysz, któremu jest winna przysługę prosi w środku nocy o pomoc, dziewczyna bez wahania staje przy jego boku. Być może przemyślałaby to dwa razy, gdyby miała pojęcie z czym przyjdzie jej się zmierzyć.
Ale ostatecznie jej przeciwnik też jeszcze nie wie, jak zawziętej, twardej i zdeterminowanej zmiennokształtnej nadepnął na kojocią łapę.
Książkę można już zamawiać w przedsprzedaży: TU!
Patronat

sobota, 1 kwietnia 2017

"Naznaczona" Joss Stirling - recenzja

Kate jest rozważna, jednak jeden błąd, jedna głupia decyzja i jedna niebezpieczna szajka gangsterów, rujnują jej szanse na normalne życie. Od tej pory ucieka, by ocalić życie, co jest nie lada wyzwaniem, tym bardziej, że nieustannie ktoś depcze jej po piętach. Nathan jest jednym z najlepszych uczniów i kiedy dostaje rozkaz odnalezienia zaginionej koleżanki, nie spodziewa się, że misja okażę się prawdziwą katastrofą. Czy Kate i Nathan zdołają ujść z życiem groźnym przestępcom, a delikatne uczucia, które połączą te dwójkę, przetrwają pod naporem strachu i zagrożenia?

Joss Stirling jest jedną z moich ulubionych autorek książek młodzieżowych. Pisze bardzo przyjemnie, jej powieści są oryginalne, wątki miłosne prowadzone z pasją, a bohaterowie zaskakują temperamentem i odwagą. Wszystkie jej historie są lekkie, czyta się je z szybko, a ja to po prostu uwielbiam.  „Naznaczona” nie jest wyjątkiem, tylko potwierdzeniem reguły, więc każdy fan literatury młodzieżowej i lekkiego, młodzieńczego romansu, znajdzie w tej książce coś dla siebie.


„Naznaczona” to drugi tom serii, jednak każda z książek opowiada o perypetiach innych bohaterów. Oczywiście losy uczniów szkoły detektywistycznej się przeplatają, lecz spokojnie można czytać tę książkę bez znajomości poprzedniczki. Przyznaję, że pierwszy tom podobał mi się troszeczkę bardziej. Klimat urokliwej szkoły i tajemnica nowych uczniów, całkowicie mnie porwały. Drugi tom od pierwszej strony zabiera czytelnika w podróż, pełną wrażeń, niebezpiecznych starć, ciągłej pogoni i zagadek do rozwiązania. Były momenty, że pragnęłam odrobiny normalności. Wielki plus dla autorki, bo przez większą część książki nie podejrzewałam, kto stanowił zagrożenie. Akcja jest szybka i czytelnik od początku wie, że bohaterowie uczą się w szkole, której celem jest wyszkolenie detektywów. Pomysł autorka miała doby i uważam, że podołała zadaniu. Wątek miłosny jest bardzo istotny, a gwałtowny rozwój uczuć sprawił, że nie mogłam oderwać się od lektury.

Kate i Nathan są bardzo sympatyczni. Szybko można ich polubić, a dziewczyna udowadnia, że jeden błąd nie powinien definiować naszego życia i warto dążyć do zmian oraz poszukiwać czegoś lepszego. Nathan to chłopak, którego chciałoby się spotkać w prawdziwym życiu i z pewnością niejedna czytelniczka rozmarzy się na myśl właśnie o nim. Jednak to nie ta dwójka najbardziej mnie zaintrygowała, a przyjaciel Nathana, Damien. Liczę, że następny tom będzie właśnie o tym nieokrzesanym chłopaku!


Książka niebywale wciąga, a wątki detektywistyczne i romantyczne tworzą mieszankę wartą uwagi. Każdy, kto zaczytuję się w młodzieżówkach, powinien sięgnąć po „Naznaczoną” oraz pozostałe książki autorki, ponieważ lekkość oraz pomysłowość Pani Stirling zaskoczą niejednego czytelnika i mam nadzieję, że i Wy pokochacie jej książki tak bardzo jak ja! Relaksujące, pochłaniające oraz urocze historie, z którymi można doskonale spędzić czas! Polecam 5-/6! 

Dziękuję!