poniedziałek, 12 lipca 2021

"Meksykańska hekatomba" Wojciech Kulawski - RECENZJA

Spadający meteoryt niszczy sielankowy wypoczynek słynnego archeologa Tima Mayera. Dziesięciometrowy obiekt burzy kompleks wypoczynkowy niedaleko meksykańskiego miasta Ciudad Juarez. Kiedy ocalałym udaję się wydostać spod gruzów, doznają prawdziwego szoku, bo nikt nie spieszy im z ratunkiem, miejsce zdążenia zostaje objęte kwarantanną, a elektryczność przestaje działać. Archeolog spotyka dziwnego chłopaka Jana Matjasa i jego opiekuna Juana Barkera. Już na pierwszy rzut oka, widać że ta dwóją coś ukrywa. Sytuacja już jest trudna, a wojny gangów nie ułatwiają sprawy. Co tak naprawdę się stało? Dlaczego podziemne laboratorium jest likwidowane? I najważniejsze? Dlaczego dwadzieścia pięć lat temu w to samo miejsce również uderzył meteoryt? Sensacja goni sensacje, a pytania tylko się nawarstwiają! Jeśli jesteście spragnieni przebojowej lektury, w której nic nie jest pewne, to ta książka jest dla Was!  


Dawno nie spotkałam tak intensywnej powieści. Mnogość ważnych bohaterów oraz zawrotna akcja przyprawiają o zawrót głowy. Narrator lawiruje między postaciami i naprawdę każdy z nich jest intrygujący. Dodatkowo przeskoki czasowe, niewielkie, bo o kilka dni i tygodni, dopełniają całą historię. Autor w tej powieści umieścił silne osobowości o ciekawej przeszłości, co sprawia, że każda strona tej książki jest interesująca, chwilami brakowało mi spokoju, momentu by złapać oddech i zastanowić się nad motywami, którymi kierowali się bohaterowie.


Wojciech Kulawski nie oszczędza czytelnika i z każdej strony bombarduje go nowymi informacjami.  Niekończący się potok zwrotów akcji, całkowicie absorbuje uwagę. Akcja osadzona jest w Meksyku, a miejsce to jest niebezpieczne. Liczne kartele narkotykowe i wojny o władze nie napawają optymizmem, a bezskuteczna walka policji z nimi tylko potwierdza siłę i władze, jaką posiada to przestępcze środowisko. Korupcja kwitnie w najlepsze i każdy szuka korzyści tylko dla siebie. Kiedy Jan znajduje się w centrum uwagi, każdy pragnie zdobyć to cudowne dziecko. CIA, przywódcy karteli narkotykowych i armia. I teraz mogę już powiedzieć o roli mojego ulubionego bohatera, czyli Tima Mayera. Jako jeden z nielicznych pragnie ocalić chłopaka, a przy tym samemu nie zginać, no i jeszcze planuje odbić swoją żonę z rąk przestępców. Może się wydawać zagmatwane, ale autor umiejętnie prowadzi akcje i wszystko idealnie do siebie pasuje. Dużo strzelanek, spektakularnych starć i intryg politycznych.



Z tej książki spokojnie mogłaby powstać seria, bądź odrębne powieści umieszczone w tym samym uniwersum. Brakuje takich książek! Dystopijny kryminał z wyższej półki, bardzo dobrze napisany, intrygujący i trzymający w napięciu do ostatniej strony! Książka dla lubujących się w tej tematyce, na pewno Was nie rozczaruje!  8/10


wtorek, 13 kwietnia 2021

"Unabomber. Z akt FBI" Denson Bryan - RECENZJA

Ted Kaczyński to jeden z najbardziej nieuchwytnych terrorystów w historii Stanów Zjednoczonych. Jego zamachy wstrząsnęły krajem, a fakt, że pozostawał nieuchwytny przez lata, dodatkowo spędzał sen z powiek obywatelom oraz agentom. Grupa zadaniowa pod kryptonimem UNABOM była liczna, choć przez lata to się zmieniało. Wszystkie ataki były powiązane z liniami lotniczymi lub uczelniami wyższymi, dlatego nazwa pochodzi od słów UNiversity, Airline, BOMbing.


Sama historia śledztwa to jedno, ale autor przedstawił w tej książce ścieżki kariery agentów, którzy odegrali kluczowe role w tym śledztwie. 17 lat i 11 miesięcy to  kawał czasu i podczas tego okresu Unabom się zmieniało, środki na śledztwo również były różne, wszystko zależało od aktywności terrorysty i oburzenia społeczeństwa. Ostatnie lata były bardzo wzmożone, a determinacja agentów, szczególnie Kathleen Puckett, zrobiły na mnie ogromne wrażenie.


Krótki reportaż, bo 135 stron to naprawdę niewiele, szczególnie, że śledztwo dotyczące Unabombera trwało blisko dwie dekady. Autor zawarł w tej książce najistotniejsze i najbardziej znaczące momenty, które odegrały istotną rolę w drodze do ujawnienia tożsamości zamachowca. Sam finał nieco zaskakujący, bo Ted Kaczyński mieszkał w malutkiej chacie na odludziu w stanie Montana.  


Jedno jest pewne, iloraz inteligencji Unabombera wykraczał daleko poza przeciętność i to nasuwa masę pytań. Szkoda, że autor nie skupił się bardziej na obrazie psychologicznym przestępcy, bo jego spaczone poglądy, liczne manifesty i postępowanie, z pewnością wymagają głębszego poruszenia. Tak naprawdę tylko tego mi zabrakło w tej książce.


„Unabomber” to początek dobrze zapowiadającej się serii „Z akt FBI”. Cyk z całą pewnością nie tylko dla młodzieży, bo i ci starsi będą usatysfakcjonowani lekturą. Reportaż uzupełniają zdjęcia, szkice i oryginalne fragmenty listów zamachowca. Szczególnie zdjęcia agentów biorących udział w śledztwie zwróciły moją uwagę. Wszystko to składa się na spójną całość. Książka nie jest pisana na siłę i nie znajdziecie w niej przydługich opisów. Autor zawarł w niej same istotne fakty, konkrety, na końcu uzupełnił o spis chronologiczny ataków. Dopracowana i przemyślana w każdym calu. Jestem wielką fanką historii seryjnych morderców oraz niebezpiecznych przestępców, dlatego z fascynacją śledziłam przebieg śledztwa i wyczekiwałam spektakularnego rozwiązania. Już nie mogę doczekać się kolejnej części z tej serii!   Jak najbardziej polecam! 8/10 




piątek, 5 marca 2021

"Detektyw Erik Vogler i (nie)prawdziwa dziewczyna" Beatriz Osés - RECENZJA


Erik Vogler powraca i to w wielkim stylu! Ten introwertyk z pewnością ma wielkiego pecha, gdzie się nie pojawi, tam trup jest gościem honorowym. Chłopak chcąc zapomnieć o traumatycznych przeżyciach, decyduje się na podróż do Francji, by towarzyszyć swojej babci podczas zjazdu absolwentów. Sama podróż nie napawa go optymizmem, tym bardziej że i Albert Zimmer w niej uczestniczy. Erik jest skłony pójść na kompromis, by choć na moment poczuć się bezpiecznie. Wszystko zaczyna się komplikować, kiedy okazuje się, że uczestnicy zjazdu skrywają wielką tajemnice, a po posiadłości grasuję żądny krwi morderca! Czy Erik poradzi sobie z emocjami, niebezpieczeństwem i miłością? Bo w tych niesprzyjających okolicznościach młody Vogler poznaje tajemniczą dziewczynę! Co z tego wyniknie? 


Jest to książka dla młodzieży, lecz ja jestem nią oczarowana. Autorka umiejętnie buduje napięcie, a tajemnice ujawnia bardzo oszczędnie. Książka liczy sobie niespełna 180 stron i to jest główna jej wad. Wszystkie książki z tej serii pochłania się jej z zawrotną prędkością i niestety zbyt szybko dociera się do końca. Jednak ta krótka lektura jest bardzo intensywna. Mamy tajemnice sprzed lat, liczne niebezpieczeństwa i trupy, a do tego cudownych bohaterów.


Główną postacią jest Erik, który z każdym kolejnym tomem nabiera odwagi i dystansu do śmierci. Nie wiem, czy to aby jest dobre w jego wieku, ale naprawdę lubię tego chłopaka, który nawet w najgorszych mementach musi prezentować się nienagannie. Wielokrotnie mnie rozbawił, bo w swojej dbałości o szczegóły jest dużo uroku. Jego babcia również odgrywa ważną rolę, ale jej akurat nie lubię i nie wiem, czy to kiedykolwiek się zmieni. Co się tyczy Alberta, to nieustannie mnie intryguję, ciężko jednoznacznie go ocenić, czy chociażby powiedzieć o nim coś więcej. Jest to czwarty tom, a tak naprawdę niewiele wiemy o Zimmerze.


Już w poprzednich częściach pojawiał się subtelny wątek paranormalny, lecz tym razem jest on całkiem mocny i stanowi ciekawe i bardzo miłe dopełnienie tej historii.


"Erik Vogler i (nie)prawdziwa dziewczyna" to doskonała kontynuacja z uroczym i ekscentrycznym bohaterem, którego nie da się nie lubić? Powieść wciąga od pierwszej strony, i pomimo małej objętości, trzyma w napięciu i trudno odkryć tożsamość zabójcy. Do tej serii wracam z prawdziwą przyjemnością, ma w sobie TO COŚ, dzięki czemu chce się czytać i bawić się lekturą. Właśnie przyjemność, a właściwie czysta radość jaką daje ta historia, jest tu największą wartością! Erik jest najlepszy! Polecam! 9/10




wtorek, 9 lutego 2021

(Nie)szczęśliwe urodziny. Dzienniki Nikki. Tom 13 - RECENZJA

Dzienniki Nikki to światowy bestseler i naprawdę łatwo zrozumieć fenomen tej serii. Oczaruje każdą młodą dziewczynę, a nawet nastolatkę. Historia Nikki Maxwell jak zawsze wciąga od pierwszej strony i serwuje czytelnikom ogrom zabawy. Nie jest to cykl wysoce ambitny, ale sprawi, by nasze dzieci najpierw bawiły się czytaniem i zrozumiały, że to świetna odskoczna i doskonały sposób na spędzanie wolnego czasu.


Jest to seria, lecz jeśli sięgnięcie po jakąkolwiek z tych książek, to spokojnie odnajdziecie się w fabule.


 


Język lekki, stricte młodzieżowy, akcja zawrotna, a forma prawdziwego dziennika jest strzałem w  10! Piękne komiksowe ilustracji są doskonałym dopełnieniem i sprawiają, że trudno oderwać się od lektury! 


Najnowsza cześć to niespełna miesięczny wycinek z życia głównej bohaterki Nikki, i jak się można spodziewać, jest to czas pełen zaskakujących zdarzeń, zabawnych sytuacji, ale i codziennej rutyny. Taki prawdziwy pamiętnik Nastolatki!  Zbliżające się urodziny spędzają sen z powiek Nikki. Wraz z przyjaciółkami planują wielką imprezę, lecz Nic! Dosłownie Nic! Nie idzie po ich myśli. Dziewczyna na swojej drodze spotyka coraz to nowe problemy, a komplikacji nie ma końca. Zaproszenia, kulinarne wpadki jej siostry i co najważniejsze, brak pieniędzy, raczej nie sprzyjają wielkim planom. Więc przygotujcie się na coś iście zabawnego i nieprzewidywalnego.



"(Nie) szczęśliwe urodziny", to kolejna dobra część! Historia nastolatki, która o swoich rozterkach i przygodach pisze w sposób burzliwy i bardzo emocjonalny.  Nie należy wszystkiego brać dosłownie i z przymrużeniem oka śledziłam perypetie Nikki, dlatego tak dobrze się bawiłam.


Jeśli nie znacie tej serii, to jak najbardziej polecam! 7/10



*********************************************

 Z MOJEGO PAMIĘTNIKA ;) 

09.02.2021

Drogi Pamiętniku,

Nie myśl sobie, że o tobie zapomniałam ;) po prostu nic ciekawego ostatnio się nie działo…. NUUUUDA! Ale dzisiaj spotkałam kogoś wyjątkowego, a właściwie całkowicie zwyczajnego, dzięki komu zrozumiałam, że normalność jest dobra i na swój sposób dziwna. Każdy nastolatek przejmuję się błahymi rzeczami, które są dla niego Najważniejsze na świecie! Poczułam ten powiew młodości i od razu mam lepszy humor. A to wszystko dzięki Nikki i jej przygodom! Uwierzysz, że to książka dla nastolatek? A ja jestem nią oczarowana? Przyznaję, lubię dziecięcą literaturę, bo jest taka beztroska i szalona! Z przymrużeniem oka, ze szczerym uśmiechem i z całkowicie  dobrym nastawieniem :)  skończyłam najnowszy tom Dzienników Nikki!

Do zobaczenia wkrótce i postaram się do Ciebie częściej Pisać!   


piątek, 29 stycznia 2021

"Pan Zło" Michał Długa - Recenzja

„Pan Zło” to powieść zagadka, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Fantastyka? Obyczajówka? Dramat? Tak naprawdę jest to powieść niejednoznaczna, z pogranicza jawy i snu. Pełna metafor i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Historia Tomasza, którego życie jest pełne cieni i braku akceptacji. Samotność odcisnęła na nim swoje piętno. Mężczyzna coraz bardziej pogrąża się w mroku, aż nieoczekiwanie poznaje Pana Zło. Kim jest ta brutalna postać odziana w białą maskę i czym zaowocuję to dziwne spotkanie? Czy Tomek odnajdzie jeszcze szczęście, czy jednak już na zawsze pozostanie sam? Dużo pytań, jeszcze więcej wątpliwości, ale jedno jest pewne, tej książki się nie czyta, nią się żyje! Los bohatera to jedno, ale los czytelnika? To książka fabularna, a jednak motywuje do działania i zmiany.


Każdy z nas ma w sobie cząstkę mroku, a Tomasz odkrył ją w bardzo bezpośredni sposób. Jego zmagania śledziłam z wielkim zainteresowaniem, gdyż każdy z nas mógłby się wcielić w rolę bohatera. Kiedy miałam już dość tych pesymistycznych obrazów i uczucia beznadziei, to autor pokazał drugie oblicze swojej powieści, czyli WYBÓR! Wybór innej drogi niż ta pokazana przez Pana Zło i ta część jest naprawdę dobra, nieco dziwna, ale urocza. Książka, którą trudno oceniać, gdyż każdy odbierze ją inaczej. Niby nic nowego, a jednak porusza do głębi!


Jeśli chodzi o styl, to jest to całkiem dobrze napisana powieść, początkowo rzuca się kilka powtórzeń i troszkę mnie to irytowało. Pomijając ten fakt, to czyta się płynnie, język przyjemny, a zmienna narracja fajnie dopieściła całą historię.


Jestem świadoma, i z pewnością Wy też, że otaczający nas świat jest pełen zła, chciwość mąci w głowie, żądzę skłaniają do okrutnych rzeczy, a władza i bycie najlepszym pozbawia empatii i zwyczajnej życzliwość. Niektórzy nie radzą sobie z otaczającym ich światem i staczają się po równi pochyłej w mrok i zapomnienie. Niby wszystko oczywiste i każdemu dobrze znane, a jednak ta krótka powieść zawiera w sobie skondensowany obraz świata. Nie jest to piękny widok, bo chciwość i gonitwa za pieniądzem jest każdemu dobrze znana, ale wiecie, co jest piękne w tej książce? Każdy przejaw dobra, aż bije po oczach i napawa nadzieją. Ludzie są zdolni do wielkich rzeczy i mogą osiągnąć naprawdę dużo, jeśli tylko nie dadzą się przytłoczyć zawiści emanującej z innych ludzi. Jeśli uwierzą w siebie, to odnajdą szczęście, a tym szczęściem będą zarażać innych. Jak sami widzicie, książka jest pewnego rodzaju motywatorem, który aż zmusza czytelnika do działania i poprawy swojego życia. Wystarczy przewartościować priorytety. Każdy czytelnik odbierze tę książkę inaczej, emocje również będą inne, ale efekt końcowy będzie ten sam. „Pan Zło” to naprawdę Zły bohater, który dobrze wpływa na czytelnika;)



Powieść nietuzinkowa, wyjątkowa, może nieidealna, ale głęboko zapada w pamięci i zmusza do refleksji i zastanowienia nad życiem, wyborami i priorytetami. Niepozorna lektura, a ma w sobie tyle wartości, iż mam nadzieję, że nie przejdziecie obok niej obojętnie! 7/10


środa, 13 stycznia 2021

"Winter" Marissa Meyer - RECENZJA


„Winter” to finałowy tom Sagi Księżycowej i powiem Wam, że opłacało się czekać tyle lat, by zagłębić się w tej cudownej lekturze! Każdy miłośnik tej serii, nie potrzebuje recenzji, czy kolejnej dawki zachwytów, bo z pewnością wie, że jest to cykl genialny!

Jednak pozostałych czytelników zapewniam, że warto przeczytać "Sagę Księżycową". Wyjątkowe science fiction  o cyborgach, androidach i wojnie Ziemi z Księżycem. Naprawdę sporo się dzieje, szczególnie, że każdy tom opowiada o innej parze bohaterów, lecz ich losy są ściśle powiązane ze sobą. Postaram się uniknąć spoilerów, ale trudno jest opowiadać o ostatnim tomie, nie uchylając rąbka tajemnicy ;)


"Winter" to początkowo historia tytułowej bohaterki. Każda część nawiązuję do baśni, tym razem mamy Królewnę Śnieżkę, nieco szaloną, lecz o cudownym i gołębim sercu. Jej życie nie jest łatwe, gdyż okrutna macocha czyha na jej życie. Dla mnie, początek książki jest przeciętny, głównie dlatego, że Winter, choć sympatyczna, to nie oczarowała mnie do końca. Może to wina Jacina, strażnika i miłości Winter. Mężczyzna nie widzi świata poza nią i może dlatego jego decyzje, choć zrozumiałe, to kompletnie nie wzbudziły we mnie emocji, czego nie mogę powiedzieć o pozostałych bohaterach. Sceny z ich udziałem, rozpalają do czerwoności.


Wszechwiedzący narrator lawiruje pomiędzy postaciami i serwuję najistotniejsze kąski. Bohaterowie szykują się do obalenia Królowej, więc zapewniam, że nuda nikomu nie grozi i trudno oderwać się od lektury. 


Wątki miłosne są tu bardzo istotne i przykuwają największą uwagę. Kai i Cinder przytłoczeni obowiązkami oraz odpowiedzialnością, są poważni i rozsądni, ale też nie brak im przekory oraz marzeń. Od nich wszystko się zaczęło i przez tyle lat wracałam do nich myślami, bo świat wykreowany przez autorkę, oraz nawiązanie do baśni, utkwiło mi mocno w pamięci. 


Wilk i Scarlet to moi ulubieńcy, drugi tom jest genialny i muszę przyznać, że autorka zgotowała im prawdziwe piekło, aż serce się ściska na myśl o Wilku. Cress i Thorne, również mnie oczarowali, ona nieśmiała i odważna, choć w tej części zaczyna być zdecydowaną młodą kobietą, która wie, czego pragnie. Co się tyczy kapitana, to jest on jedyny w swoim rodzaju i kocham go całym sercem.


Ta część liczy ponad 850 stron. Akcja rozkręca się mozolnie. Historia Winter jest urocza i trochę przytłaczająca, a ja czekałam na Wielki Finał! Na szczęście w połowie akcja nabiera tempa, aż kipi od emocji, niebezpieczeństwa i miłości. Finał mnie nie zaskoczył, nieco cukierkowy, lecz nie czuję się zawiedziona, otrzymałam odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania i to jest najważniejsze. Ciężko rozstać się bohaterami, szczególnie, że była to wieloletnia przygoda, do której z wielką ochotą wrócę ponownie. Czy polecam? Oczywiście, że tak! Cykl głównie dla młodzieży, a ja już dawno do tej grupy się nie zaliczam, a jednak zakochała się w Sadzę Księżycowej. Polecam wszystkim którzy szukają lektury oryginalneji wciągającej! Coś iście niezwykłego! „Winter” oceniam 7/10, lecz cały cykl plasuję się znacznie wyżej: 9/10