niedziela, 28 września 2014

"Dzień, w którym umarłam" Belen Martinez Sanchez- recenzja


Tytuł: Dzień, w którym umarłam
Tytuł oryginalny: Lilim
Autor: Belen Martinez Sanchez

Wydawnictwo: MIRA
Data wydania:
10.09.2014
ISBN:
978-83-276-0909-0                                                                                        Liczba stron: 380

Moja ocena: 5/6

 
Diletta Mair jest zwyczajną dziewczyną, jedyne, czym zwraca uwagę to różnokolorowe oczy. Diletta prowadzi z pozoru spokojne życie, aż do momentu rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Nieoczekiwanie zostaje zraniona przez kolegę z klasy Aloisa. Aroganta i po prostu chamskiego osobnika. Od tego momentu jej życie biegnie z pewnością nie w dobrą stronę. Najlepszy przyjaciel chce ją zabić, duchy, które widzi uwzięły się na nią a Alois, pomimo, że jest sprawcą jej problemów, nie raczy udzielić pomocy. Wszystko było by dobrze, gdyby Diletta nie umarła. Jednak to nie koniec książki, oj nie, to dopiero początek. Przed bohaterką piekło staje otworem a jej ukryty dar sprawi, że dziewczyna szybko zaczyna awansować w hierarchii wojska Panteonu.  

W książce spotykamy się z diabłami zwanymi Lilim oraz aniołami. Można by oczekiwać, że anioły są dobre a diabły złe. Nic bardziej mylnego. Postacie nie są czarne i białe, lecz pokazane w odcieniach szarości. Przebywając w Panteonie, czyli piekle miałam wrażenie, że jestem w realnym świecie, gdzie każdy ma prace i żyje normalnie, a jedyne, na co trzeba uważać to ataki aniołów.

Diletta jest dziewczyną, którą łatwo polubić. Mówi, co jej ślina na język przyniesie, co nie raz prowadzi do kłopotów. Bohaterka wielokrotnie przejawiała brak odwagi i to mi się nie podobało. Otrzymała wysokie stanowisko a tak naprawdę nie umiała walczyć. Z biegiem czasu można zauważyć subtelną zmianę i Diletta dorasta. Jeśli chodzi o Aloisa, drugiego bardzo ważnego bohatera mogę powiedzieć, że jego wysokie mniemanie o sobie ubawiło mnie do łez.

„ A ja, Alois Petersen, cudowne dziecko, bez wątpienia jestem doskonały”

Takich uwag nie brakuję i wielokrotnie arogancja bohatera mnie zdumiewała. Od początku podejrzewałam, że pod tą zbroją znajduję się chłopak, który ma dobre, lecz samotne serce. 

Książka nie jest wielkim arcydziełem i oryginalnością nie grzeszy, jednak zakochałam się. Dlaczego? Po pierwsze,” Invocato” Pani Agnieszki Tomaszewskiej jest moją ulubioną książką, do której wracałam już wielokrotnie. „Ja, diablica” również napisana jest podobnym stylem i dawno nie trafiłam na książkę, przy której bawiłam się równie dobrze jak przy wyżej wymienionych, aż tu niespodziewanie trafiłam na „Dzień, w którym umarłam”. Kolejny powód, dla którego polecam jest humor na najwyższym poziomie. Bohaterowie są interesujący i posiadają mocne charaktery. Nie mogę nie wspomnieć o okładce. Jest straszna, mam wrażenie, że gdzieś ją widziała i moim zdaniem nie pasuję do treści.

Książka jest napisana prostym, młodzieżowym językiem, który  świetnie się sprawdza. Czyta się szybką dzięki dynamicznej akcji. Początkowo myślałam, ze to kolejny zwykły paranormal, szkoła i pewny siebie chłopak, ile tego już było? Nie oczekiwałam wiele, jednak, kiedy Diletta umarła i przeniosła się do Panteonu książka całkowicie mnie pochłonęła i szczerze zaskoczyła.

„Dzień, w który umarłam” to książka w szczególności skierowana do młodzieży. Napisana jest w oryginalny sposób i posiada ten specyficzny rodzaj humoru, który lubię. Między Dilettą a Aloisem zaczyna rozwijać się uczucie a mimo to do ostatniej strony nie szczędzą sobie złośliwości. Jeśli szukacie książki poważnej i skłaniającej do przemyśleń, odradzam. Ten arogancki diabeł i płochliwa wariatka zapewnią wam świetną zabawę i wielokrotnie rozbawią. Polecam żądnym dobrej zabawy!

 Dziękuję!
 

5 komentarzy:

  1. Książka juź na liście do przeczytania ;D a ta okładka faktycznie okropna ;)

    namalowac-swiat-slowami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Również uważam, że okładka jest kiepska. O książce czytałam. Chciałam po nią sięgnąć, jednak nie byłam pewna czy warto :) Może jeszcze kiedyś się na nią skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na mnie już ta książka czeka :3 A okładka przypomina mi te książki o kobietach skrzywdzonych przez los :x

    OdpowiedzUsuń
  4. Książki nie czytałam. Zobaczyłam ją w jednej z reklam umieszczonych w BRAVO. Opis bardzo mnie zaciekawił i zaczęłam szukać jakiś recenzji na ich temat i trafiłam do Ciebie ;)


    Fajna recenzja

    Zapraszam do mnie : http://tinna-official.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń