poniedziałek, 22 września 2014

"Łza" Lauren Kate- recenzja


Eureka nie może się otrząsnąć po śmierci matki. Popada w apatie, nie jest wstanie odnaleźć szczęścia. Pomimo, że posiada wsparcie ojca i macochy, nie umie tego docenić. Jej cały świat, którym była matka legł w gruzach. W testamencie otrzymuję medalion, kamień gromu i księgę, której nie potrafi przeczytać. Przedmioty bardzo tajemnice i na pozór niewinne. Kiedy przyjaciel Eureki zaczyna się nimi interesować i celowo ranić dziewczynę pojawia się tajemniczy Ander, który zrobi wszystko, aby ochronić Eurekę. Matka nauczyła jej bardzo ważnej rzeczy: „Nigdy, przenigdy nie płacz”, zadanie bardzo trudne, biorąc pod uwagę, że dziewczyna jest raniona i traci bliskich. Łatwo się załamać w takich chwilach, jednak musi pamiętać, że jej łzy mogą zmienić wszystko.

Eureka jest bardzo silną bohaterką, nieuległa emocją, co większość postrzega za dziwne. Moim zdaniem jest to sposób ucieczki przed bólem, a każdy sobie z nim radzi tak jak umie najlepiej. Autorka bardzo plastycznie pokazała to, co przeżywa bohaterka. Jej wątpliwości, smutek, obawy oraz wewnętrzne przemyślenia i postrzeganie swoich błędów. Eureka jest zamknięta w sobie, co utrudnia relacje z innymi, dlatego skupiamy się głównie na niej. Drugim bardzo istotnym bohaterem jest Brooks. Przyjaźnili się od najmłodszych lat. Wspaniały chłopak i przyjaciel, oczywiście do pewnego czasu. Jak dla mnie jest największym przegranym książki. Cały czas mam nadzieję, ze jego los jeszcze się zmieni. Nie mogło oczywiście zabraknąć pięknego i dobrego chłoptasia, który niczym rycerz w lśniącej zbroi pędzi na pomoc ukochanej, czyli Ander. Nie mogę powiedzieć o nim za wiele, ponieważ dopiero go poznajemy.

Fabuła bardzo interesująca. Porusza wiele zagadnień począwszy od mitologii, przez stratę bliski do miłości. Cieszę się, że nie jest to kolejna powieść o aniołach czy innych utartych postaciach fantasy. Od samego początku jest jasne, co mogą spowodować łzy Eureki, jednak nie spodziewałam się tak zaskakującego pomysłu. Przeznaczenie odgrywa istotną rolę i w takich chwilach zastanawiam się, czy bohaterom uda się je zmienić. Jak na razie wszystko jest niejasne i czytając pojawiają się coraz to nowe pytania. „Łza” jest początkiem serii i to bardzo udanym. Rozbudziła moją ciekawość i z przyjemnością przeczytam kolejny tom.

Wątek miłosny jest obecny, ale zaznaczę, że nie wybija się na pierwszy plan. Eurek stara się odkryć tajemnicę matki i prawdę o sobie i na tym głównie się skupiamy. Akcja może nie jest bardzo zawrotna, ale powiedziałbym, że wyważona. Mamy okazję poznać najskrytsze myśli bohaterki jednocześnie uczestnicząc w niebezpiecznych zadaniach. Autorka pisze lekko i prostym językiem, co sprawia, że czyta się szybką. Miałam okazję poznać jej poprzedni cykl „Upadli”, który mi się podobał, ale z każdym kolejnym tomem był słabszy. Obawiałam się tej lektury, ale autorka stworzyła dobrą i oryginalną powieść na wysokim poziomie i mam nadzieję, że go utrzyma. Zastrzeżenie mam, co do konfrontacji na końcu książki. Pani Lauren brakuję pazura w takich chwilach i całe starcie było lekko przegadane, jakby w takich chwilach ludzi postanowili sobie wszystko wyjaśnić, mimo że są w niebezpieczeństwie, a na takie rozmowy było sporo czasu prędzej.

Okładka przepiękna wręcz bajkowa, która wraz z tytułem idealnie oddają sedno książki.

Moje wrażenia po zakończeniu „Łzy” oceniam bardzo pozytywnie. Intrygująca bohatera i wciągająca akcja. Mitologia dodaję całości magii. Książka sprawi radość każdemu fanowi gatunku.  Polecam

5-/6
Dziękuję!!!
 

2 komentarze:

  1. Czytałam sporo świetnych opinii i sięgnęłam po książkę. Niestety się zawiodłam. Akcja się strasznie ciągnęła, przez co nie chciałam się skupiać na książce, a i nic tam nie jest pewne i wyraźne. Coś tam jest napisane, ale resztę trzeba sobie samemu dopowiedzieć. Pewnie sięgnę po kolejny tom, ale tylko po to, by sprawdzić czy coś się wyjaśni i czy autorka podwyższy poziom. Niemniej jednak opinia dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż recenzja napisana świetnie to książka do mnie nie przemawia, nawet okładka działa na mnie jakoś tak odpychająco.

    OdpowiedzUsuń