Moi drodzy, ostatnia część pozostawiła w nas ogromny, wręcz
palący niedosyt. Wiele znaków zapytania i chęć przeczytania drugiej części.
Więc zgodnie z moimi uczuciami a właściwie z potrzebą ich zaspokojenia z
drżącymi dłońmi otwarłam „Strażników historii Circus Maximus”.
Bohaterami książki są już dobrze nam znani agenci z
pierwszej części. Jake odzyskał rodziców, lecz dramatyczne wydarzenia z „
nadciąga burza” pozbawiły ukochanej Topaz. Chłopiec został członkiem Tajnych Służb Straży
Historii. Razem z Charliem i Nathanem dostali bardzo ważne zadanie. Jako, że
zasoby atomium drastycznie zmalały a ich misja ratowania historii została zagrożona,
wyruszyli do osiemnastowiecznej Szwecji odebrać
nową dostawę cennej substancji. I misja zakończyła się klęską.
Po tym jak w Punkcie Zero odebrano wiadomość od Topaz,
agenci wyruszyli do roku dwudziestego szóstego naszej ery. Pierwsza część
bardzo mi się podobała, lecz ta zachwyciła. Starożytny Rzym wpasował się w moje
gusta idealnie. Nie chcę zdradzać za wiele, lecz powiem, że w tej części czarnym
charakterem jest okrutna Agata Zeld (lubiąca jeść gotowane szczury- fuj) siostra Xandera Zeldta. Najwidoczniej w tej
rodzinie panuje mania wielkości i władzy. Agata pragnie przejąć władzę nad legionami
rzymskimi. Jej plan jest misterny i dopracowany.
Jake w tej części wykazuje się wręcz bijącą po oczach
nieporadnością. Młodzieńcze aspiracje kończą się niepowodzeniami. Z
przyjemnością trzepnęłabym go po głowie, aby zaczął myśleć rozsądnie. Jego
postępowanie było impulsywne i brawurowe, lecz mimo wszystko odważne. Pomimo wielu
sprzeczności nie sposób nie lubić głównego bohatera. Pan Dibben wykreował normalnego
nastolatka w nienormalnym świecie, więc nie mogę się dziwić, że często jego
zachowanie jest nieodpowiedzialne.
Wielkim atutem Jake’a jest umiejętność przeprosin i przyznania się do błędu.
W pierwszej części zachwyciłam się Nathanem. Moje
zauroczenie tą postacią nie zmalało. Powiedziałabym, że wzrosło do miana
zakochania. Idealnie stworzony bohater, przyciąga uwagę czytelnika. Jak w
pierwszej części dodatkową postacią był
Paolo tak w tej poznajemy Lucjusza. Tej niezwykłej grupy dopełnia uroczo mądry Charlie.
Narrator trzeci osobowy tak jak w
poprzedniej książce, który na szczęście uraczył nas nowymi informacjami o Róży
i Jupitusie. Tytuł nawiązuje do najstarszego cyrku rzymskiego, w którym wyścigi
rydwanów były ulubioną rozrywką.
Naprawdę rzadko się zdarza by druga część była lepsza od
pierwszej, jednak w tym przypadku tak właśnie jest. Z czystym sumienie mogę
powiedzieć, że „Circus Maximus” to wspaniała, dopracowana książka. Chylę czoła przed talentem Pana
Damiana Dibbena. Napisał książkę błyskotliwą i pełną akcji. Wciąga czytelnika bez
reszty, gwarantując dobrą przygodę i zabawę. Książkę czyta się niezwykle szybko
i przyjemnie, zapewne dzięki barwnym opisom i niepowtarzalnym bohaterom. Już zacieram
rączki na myśl o następnej części, w
której prawdopodobnie przeniesiemy się do Chin. Kto jeszcze nie czytał, niech
nadrobi zaległości, a kto już poznał tę serię, niech wyczekuje tomu trzeciego.
5/6
Za bajkową
i magiczną podróż dziękuję:
Jestem ciekawa książki, ale dopiero po zapoznaniu się z poprzednim tomem :D
OdpowiedzUsuńMa ktoś może informacje kiedy wyjdzie tom 3 w języku Polskim bo w angielskim z tego co widziałem już jest dostępny ;)
OdpowiedzUsuń