czwartek, 11 kwietnia 2013

"Między młotem a piorunem" Kevin Hearne- recenzja


”Między młotem a piorunem” to już trzeci tom tej porywającej serii. Jeśli ktoś nie czytał poprzednich dwóch książek powinien to nadrobić, szczególnie dlatego, że to istny oryginał. Jeśli szukacie lekkiej, zabawnej i niepowtarzalnej lektury, to przygody Irlandzkiego Druida wam to zapewnią.

Bohater prze do przodu, nie dlatego, że takie jego przeznaczenie, ale dostosowuje się do tego, co przyniesie mu życie. Dzięki tym przeciwnością losu Atticus zaczyna poważnieć, nie tracąc przy tym cierpkiego języka. Dostrzega odpowiedzialność zaciągniętych obietnic oraz posiadania uczennicy- Granualie. Druid jeszcze dobrze nie ochłonął po walce z bachantkami a już musi wyruszyć w kolejną misję. Przyszedł czas wywiązać się z obietnicy danej pewnej wiedźmie i druid wyrusza do Asgardu po jedno złote jabłko z ogrodu Idunn,  przy czym spotyka wielgachną wiewióre. Bohater nieustannie odczuwa napięcie i  wszędzie widzi zagrożenie. Właściwie  nie ma co się dziwić, skoro z dnia na dzień grono jego przeciwników powiększa się.

Ta część jest niezwykle dynamiczna a bohater skacze między światami. Urozmaica to książkę i mamy możliwość poznania nowych miejsc i bohaterów.  Bardzo lubię wampiry i jestem zadowolona, iż poznajemy głębsze losy Laifa. Dochodzi do potyczki z Tohrem – którego prawnik nienawidzi, zresztą nie tylko on- Bug ma wielu wrogów.

Lekkim szokiem, morze być obraz Jezusa, Chrześcijaństwo jest główną u nas religią i dla niektórych mogłoby się wydawać nietaktowne ukazać Jezusa bujającego się w rytm bluesa. Nic bardziej mylnego, autor umiejętnie i z lekkim przymrużeniem oka, pokazał nam po prostu inne wyobrażenie. 

Pomimo swojej lekkości widać, ze autor posiada ogromną wiedzę. Mój mózg czasami nie „łapie” tych wszystkich bogów, miejsc , krain, imion i właśnie, dlatego doceniam jego talent. Umiejętnie łączy wszystkie religie i bóstwa, które koegzystują obok siebie i robią to tak naturalnie, że czytelnik nie zastanawia się nad tym. Nie mam zielonego pojęcia, skąd pan Hearne bierze te wszystkie zabawne teksty, lecz są one dowcipne  i bawią czytelnika. Moim zdaniem „Kroniki żelaznego druida” z tomu na tom są coraz lepsze, co rzadko się zdarza w seriach. Już nie mogę się doczekać kolejnego tomu i moje spragnione serduszko cieszy cię, że „Zbrodnia i kojot” leżą na mojej półce a ręce wyrywają się po kolejną dawkę Atticusa.

Polecam jak zawsze: 4+/6

Kevi Hearne urodził się w Arizonie. Uczy angielskiego, a kiedy nie sprawdza stosów prac domowych i nie pisze powieści, hoduje bazylię i maluje pejzaże z córką. Ponadto lubi robić piesze wycieczki, czytać komiksy i mieszkać sobie z żoną i córką w tycim, acz przytulnym domku.
Dziękuję
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz