Josie Jensen miała 9 lat, kiedy jej życie bezpowrotnie się
zmieniło. Śmierć matki i żony zdruzgotała te rodzinę, lecz udało im się ocalić
łączącą ich miłość. Od tego momentu dziewczynka coraz bardziej zamyka się w
sobie i oddaje muzyce, która koi jej serce. Jako nieśmiała trzynastolatka
poznaję Samuela. To niecodzienne spotkanie w autobusie, jest początkiem pięknej
przyjaźni. On szuka swojego miejsca w życiu i opowiada Josie o legendach Indian
Nawaho, a ona dzieli się wiedzą o znanych kompozytorach. Z pozoru różni ich wiele,
ale tak naprawdę łączy wszystko. Mieli być nierozłączni, a jednak po szkole Sam
wyjeżdża, a młodziutka Josie musi poradzić sobie z kolejną bolesną stratą. Ich
ponowne spotkanie po latach nie wygląda tak jak powinno, czy ich przyjaźń nie
przetrwała próby czasu?
Uwielbiam książki Amy Harmon! Autorka niczym wytrawny
wirtuoz gra na uczuciach czytelnika, i nie jest to tania zagrywka. Pisarka
tworzy niecodzienne powieści, które są wyjątkowe i poruszające. Ta książka nie
jest zaskoczeniem, a wręcz potwierdzeniem talentu i dużej emocjonalności Pani
Harmon, bo „Biegając boso” to jej najlepsza powieść!
Główna bohaterka mieszka w małym miasteczku, gdzie
mieszkańcy to porządni i dobrzy ludzie. Dbają o siebie nawzajem, nie oczekując
rewanżu. Kocham taką małomiasteczkową mentalność. Ta cała otoczka małej mieściny, w której
wszyscy się znają, sprawia, że historia Josie jest osnuta niezwykłym klimatem.
Często w książkach autorki można spotkać nawiązanie do kościoła i wiary. Daje
to cudowne połączenie.
Josie straciła matkę mając dziewięć lat i od tego dnia
przejęła część jej obowiązków. Może się wydawać, że to za szybko i zbyt wiele
jak dla takiej małej dziewczynki. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że cała rodzina
doświadczyła straty i każdy musiał przyjąć pewien ciężar na swoje barki. Josie
ma samych braci i to jej przypadły obowiązki domowe, ponieważ ojciec musiał więcej pracować, by utrzymać rodzinę. Dziewczyna dorosła zbyt szybko. Stała się
poważną trzynastolatką, która czyta klasykę i kocha grę na pianinie. Cudowna
bohaterka, która mogłaby być wzorem dla niejednej nastolatki, bo wydaję się
normalną i uroczą dziewczynką. Samuel to przystojny osiemnastolatek, jednak to
nie jest kolejny Bad Boy! Mając matkę Indiankę i białego ojca, nie czuję się
nigdzie jak w domu. Szuka swojego
miejsca w życiu i to Josie pokazuję mu, że warto walczyć i prosić o pomoc.
Nie jest to typowy romans. Josie jest narratorką i przez
sporą część opowiada o swoich młodzieńczy latach. Nie znaczy to wcale, że jest
to książka tylko dla młodzieży. Wręcz przeciwnie! Każda kobieta i nastolatka
zatraci się w tej powieści. Josie i Sama
dzieli pięć lat i w tak młodym wieku jest to różnica ogromna. Samuel to rozumie i
w pełni popieram jego wybory. Podziwiam jego decyzję i dlatego tak bardzo
pokochałam tego bohatera. Świetnie wykreowane postaci, którzy swoją historią
ujmują czytelnika. Akcja jest nieco leniwa, lecz z pewnością nie jest nudna.
Sam opowiada o legendach i uwielbiałam te momenty, które zawsze kończyły się
jakimś przesłaniem. Całości dopełnia muzyka!
„Biegając boso” jest piękną i poruszającą powieść. Życie
potrafi zaskakiwać i nie zawsze jest piękne. Bohaterowie walczą o siebie, o
miłość, o własną przyszłość. Taka z pozoru zwyczajną powieść, a jednak chwyta
za serducho. Gorąco polecam! 9/10
Pozycja prezentuje się kusząco :)
OdpowiedzUsuńMam za sobą trzy powieści Amy Harmon i każda z nich bardzo mi się podobała, dlatego na pewno sięgnę także po "Biegając boso".
OdpowiedzUsuńJuż tyle razy obiecywałam sobie, że zapoznam się z twórczością autorki, najwyższy czas to zmienić.
OdpowiedzUsuńMi też to się bardzo podoba. Po drugie blog też fajny.
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie. Nie miałam jeszcze do czynienia z tą pisarką, ale po twojej recenzji tej książki, jestem ciekawa jakie wrażenia ja wyniosę z jej lektury ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Była to chyba dobra decyzja, że poznałam twórczość tej autorki właśnie od tej książki. :D Bardzo mi się spodobała ukazana tu historia. :)
OdpowiedzUsuńJools and her books