wtorek, 16 października 2018

"Lucyfer" Jennifer L. Armentrout - recenzja


Jula Hughes to rozważna kobieta, która boi się ryzyka. Ma jednak dość takiego życia i nieustannego chowania się we własnej skorupie. Pod wpływem impulsu ( i butelki wina) składa podanie o prace w agencji. Pilnie potrzebuje zmiany i kiedy dostaje odpowiedź, bez wahania porzuca prace w szpitalu, by pokonać kilka tysięcy kilometrów i zaopiekować się młodą kobietą. Tymczasem w rodzinie de Vincent nie dzieje się za dobrze, bo głowa rodziny umiera w podejrzanych okolicznościach, a tajemnicze głosy ze strychu zaczynają przybierać na sile. Klątwa, zemsta, a może choroba psychiczna? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.

Jennifer L. Armentrout to autorka dobrze mi znana i po jej książki sięgam w ciemno. Szczerze powiem, że mało mnie interesuje, o czym będzie jej kolejna książka. Jeszcze na żadnej się nie zawiodłam i lubię ten dreszczy niepewności i zaskoczenia, kiedy zaczynam czytać powieść spod pióra tej wyśmienitej pisarki.

Początek jest naprawdę gorący i nieco zaskakujący. Nadmiar namiętności przyprawia o zawroty głowy, lecz dalszy rozwój wypadków podobał mi się o wiele bardziej! Zacznę do stylu autorki, który za każdym razem mnie zachwyca. Pisze lekko i po prostu pięknie. Dialogi są wartkie i naładowane emocjami, a przy tym są naturalne. Opisy nie przytłaczają, a akcja wciąga od pierwszej strony. W tej książce pojawiły się też elementy erotyki, które są świetnie przedstawione. Z jednej strony słodko, a z drugiej pikantnie. Jestem wybredna w tym temacie, lecz autorka potrafi tak ująć sprawy, że można tylko wzdychać z rozmarzenia. Za styl, język, dialogi i emocję, daję jej 10!

Głównymi bohaterami są Julia i Lucian, zwany również Lucyferem. Ona jest kobietą z przeszłością, która powoli stara się spełniać marzenia i próbuje nowych rzeczy. Lucian to jeden z braci de Vincent. Rodzina znana w całym kraju, która ma władze i pieniądze. Ma równie rodzinną klątwę. Temat sporny i kontrowersyjny. Nie będę zdradzała, co jest prawdą, lecz wymaga to głębszych przemyśleń. Bohaterowie ignorują niektóre podejrzane sytuacje, co nieco mnie rozczarowało.  

„Lucyfer” to przede wszystkim romans, a wszelkie elementy thrillera i kryminału
są tylko dodatkiem. Jak dla mnie to niewykorzystany potencjał, bo w tej rodzinie naprawdę dzieją się dziwne rzeczy, które wymagają wyjaśnień i rozwiązania, a takowych nie otrzymałam. Niby wszystko kończy się logicznie, a jednak wiele spraw zaprząta moje myśli.  Autorka porusza wiele wątków. Przeszłość braci, tajemnicze zgony i zaginięcia, cienie i bluszcz, o którym nie mogę zapomnieć, piekielnie mnie zaciekawiły, lecz to wątek miłosny dominuje.

„Lucyfer” to pierwszorzędny romans i nie sądziłam, że w tym gatunku jeszcze mnie coś zaskoczy. Jest to coś nowego, świeżego i piekielnie wciągającego. Gorący i intrygujący rozwój wypadków burzy krew w żyłach i chcę się tylko więcej. Może nie jest to do końca idealna powieść, ale liczę, że w kolejnych tomach otrzymam więcej odpowiedzi i lepiej poznam pozostałych braci de Vincent!  Cudownie słodka lektura owiana niezwykłym klimatem bagnistej Luizjany! 9/10!

2 komentarze:

  1. Uwielbiam romanse, które mają dodatek thrillera i kryminału, także po ten tytuł muszę koniecznie sięgnąć. Czuję, że będzie to świetna lektura. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro to pierwszorzędny romans, to muszę się na niego skusić! Ale może w przyszłym roku. Teraz mam co czytać 💓

    Pozdrawiam,
    Książkowa Przystań

    OdpowiedzUsuń