Calla Fletcher kocha modne ciuchy, udogodnienia techniki i
przesadnie dba o wygląd. Od dwudziestu czterech lat mieszka w Toronto wraz z matką i ojczymem. Pewnego dnia dowiaduje się, że jej ojciec jest ciężko chory i
by poznać go lepiej, postanawia odwiedzić go na Alasce. Na miejscu musi
zmierzyć się z surowym środowiskiem i żalem, który narastał w niej wraz z
upływem lat. Sytuacja staje się jeszcze trudniejsza, kiedy pewien arogancki,
brodaty pilot Jonah ostro wytyka jej błędy, mając ją za rozpieszczoną dziewczynkę z
miasta. Przed Callą trudny czas, czy odnajdzie swoje miejsce na Alasce?
Książa od pierwszej strony mnie zachwyciła, a to za sprawą
samej Alaski i tych pięknych widoków. Matka Calli przez krótki czas mieszkała
tam z pilotem samolotów, jednak czuła się samotna i postanowiła wrócić do
cywilizacji. Zycie Calli nie było jednak złe i trafiła na wspaniałego ojczyma,
którego ja szczerze uwielbiam. Psycholog o gołębim sercu! Jeśli chodzi o matkę
głównej bohaterki, to nieustannie mnie irytowała, jednak to Calla i Jonah w tej
historii są najważniejsi.
Autorka początkowo w przesadny sposób przedstawiła główną bohaterkę,
która wypadła blado i mało interesująco. W głowie jej tylko ciuchy, a jednak z
czasem pokazała się z lepszej strony. Alaska pozytywnie na nią wpłynęła i z
prawdziwą radością obserwowałam zmianę tej młodej kobiety. Naprawdę sympatyczna
bohaterka, z którą łatwo nawiązać więź. Jonah to prawdziwe ciacho! Nieco surowy
i bezpośredni, a momentami również troskliwy. Nigdy nie pałałam uwielbieniem
do brodatych bohaterów, ale Jonah ma urok, któremu trudno się oprzeć.
Napięcie między bohaterami jest nieustannie wyczuwalne. Czuć
namiętność i chemię buzującą między nimi, a jednak wątek miłosny, szczególnie
na początku, rozwija się w tle. Calla nawiązuję więź z ojcem,
którego praktycznie nie zna i zaznajamia się z życiem pilotów oraz
funkcjonowaniem rodzinnej firmy. Nie sądziłam, że tak bardzo mnie ten wątek
zainteresuję, lecz te wszystkie uczucia i wątpliwości są niezwykle poruszające.
Klimt Alaski jest cudowny i ja uwielbiam takie surowe
tereny, dlatego przepadłam w tej historii i podziwiałam piękne widoki. Choroba
ojca rzuca nieco cień na całą powieść, lecz pojawiło się też dużo zabawnych
momentów i naprawdę ognistych przepychanek słownych między Callą a seksownym
pilotem. Książkę przeczytałam szybko i niechętnie rozstałam się z bohaterami. Tylko zakończenie pozostawiło pewien
niedosyt, ale przynajmniej dowiedziałam się, kto dorysował tym przeklętym kaczkom sutki, a uwierzcie mi, gdyby prawda nie wyszła na jaw, nie mogłabym spać po nocach
;)
Alaskańska tundra mnie urzekła, bohaterowie oczarowali,
historia piekielnie wciągnęła i wzbudziła dużo emocji. Cudownie poruszająca i
momentami gorąca historia o miłości, rodzinie i szukaniu własnego JA. Polecam
9/10!
Muszę przeczytać. Recenzja bardzo mnie zachęciła. Takie powieści lubię.
OdpowiedzUsuń