„Pocałunek zdrajcy” to książka, na którą z niecierpliwością
czekałam. Pozytywne opinie i zachwalające komentarze rozbudziły moje
oczekiwania, chyba aż za bardzo. Dodatkowo piękna okładka, zarówno nasza jak i
oryginalna, dosłownie krzyczały – CZYTAJ MNIE! Więc uległam i z wielkimi
nadziejami zabrałam się za lekturę.
Sage Fowler jest niezależną dziewczyną, która kocha książki.
Kiedy jej wuj postanawia wydać dziewczynę za mąż, Sage zawzięcie stawia opór. Spotkanie
swatki zmienia jej plany i zamiast zostać czyjąś żoną, zostaje uczennicą i szpiegiem
kobiety. Podczas wyprawy na wielką uroczystość spotyka młodzieńca, który
odmienia jej losy na zawsze!
Porównanie do „Rywalek” jest jak najbardziej trafne i to
fanom tej serii w szczególności mogę polecić „Pocałunek zdrajcy”. Czytałam
serię Pani Cass i nie powaliła mnie na kolana, lecz była bardzo przyjemną
lekturą. Ta książka niestety nie była już tak dobra.
Główna bohaterka jest sympatyczna i podoba mi się jej
temperament. Nie przejmuję się opinią innych i robi to, co lubi. Niestety
momentami strasznie mnie irytowała. Jej zachowanie było niezrozumiałe. Boi się
uciec z domu, a śmiało idzie do walki na śmierci życie. Pragnie nauczyć się
walczyć, a po pięciu minutach jest zmęczona i zrezygnowana. Obiecuję wypełniać rozkazy,
lecz tego nie robi. Nie wie, co to jest autorytet i nie rozumie powagi
sytuacji. Oczywiście jej brawura i ognisty charakterek mają swój urok, więc
pomimo kilku wad, można ją polubić. O pewnym oficerze nie będę mówiła zbyt
wiele, ponieważ lepiej będzie, jeśli sami rozszyfrujecie motywy jego
postępowania.
Świat przedstawiony w powieści przypomina odległą
przeszłość. Piękne suknie, walki na miecze i zasady dobrego wychowania i
postępowania osnuwają tę historię niezwykłym klimatem. Język jest prosty i łatwo
się czyta. Akcja chwilami jest porywająca, jednak przez większość czasu nic
szczególnego się nie dzieję. Ciągłe rozmowy Sage z żołnierzami i szpiegowanie
potencjalnych kandydatów potrafią być nużące. Pojawiło się kilka twistów
fabularnych, które nieco tchnęły duszy w tę powieść, dzięki czemu czytało się
ją znacznie przyjemniej. Strasznie denerwowało mnie nadużywanie zwrotu „Wasza
Miłość”!
Miałam wielkie oczekiwania, które nie zostały spełnione.
„Pocałunek zdrajcy” to sztampowa powieść dla młodzieży, która nie zaoferowała
mi nic, czego bym już nie znała. Przewidywalna do bólu, i choć dużo narzekam,
to książka zła nie jest. Po prostu to taki przeciętniak do poczytania
wieczorem, który nie wystawi czytelnika na nadmierną ilość emocji, a jedynie
pozwoli się na chwile zagłębić się w innym świecie. 5/10!
Dziękuję!
Mam na półce i czekam, aż po nią sięgnę i mój zapał jest dość duży. Znaczy był. Ja "Rywalki" czytałam kiedy byłam w trakcie nauki do egzaminów licencjackich, kiedy potrzebowałam sobie chociaż chwile odpocząć, dlatego mile wspominam tę lekturę. Zobaczę, czy będę miała podobne odczucia co do "Pocałunku Zdrajcy" podobne odczucia co Ty :)
OdpowiedzUsuńMoże za jakiś czas sięgnę po tę książkę. Skoro jest przewidywalna to może sobie jeszcze trochę poczekać. ;)
OdpowiedzUsuńMnie się nie podobała. Miałam wrazenie, że książka jest o niczym, żadnych wątków pobocznych, "suche", krótkie zdania i nuda przez większą część powieści. Seria Rywalki jest moją ulubioną, w życiu nie porównałabym jej do "Pocałunku zdrajcy". Oczekiwałam czegoś dużo lepszego.
OdpowiedzUsuń