Przyszłość – jak będzie wyglądać?
Tego nie wie nikt. Wielu pisarzy wykorzystuje ten motyw, tworząc swoje
wyobrażenie nowego świata. Jednak to świat Pani S.J. Kincaid wydał mi się najbardziej
realny i prawdopodobny.
Życie czternastoletniego Toma niebyło
łatwe. Matka go opuściła. Ojciec alkoholik i hazardzista, ciąga go z klubu do
klubu, bo może tym razem coś wygra. Zazwyczaj to Tom zapewnia im dach nad
głową, wygrywając w grach. Uczęszcza do szkoły specjalnej, w wirtualnej rzeczywistości,
ponieważ z innych go wyrzucono ale i w tej nie sprawuje się dobrze.
Nadzieja pojawiła się niespodziewanie.
Generał Marsh, wypatrzył Thomasa i docenił jego umiejętności. Na ziemi toczy
się III wojna światowa. Bitwy odbywa się w kosmosie między maszynami
kierowanymi przez ludzi z ziemi. Bardzo dobre rozwiązanie, przynajmniej nie
cierpią niewinni ludzie. Tom przyjął propozycje
generała, zostaje kadetem w wieży Pentagonu. Jest to elitarna szkoła wojskowa.
Tomowi wszczepili procesor neuronowy
( taki mały komputerek) i bohater rozpoczął naukę. Wyobrażacie sobie szkołę w
której wszystkie zajęcia trwają po dwadzieścia minut? W tej szkole właśnie tak
jest. Ale co się dziwić skoro wystarczy załadować program i już wiesz wszystko.
Zajęcia z symulacji są głównym celem szkolenia.
Uczniowie podłączają wtyczkę do
swojego procesora i przenoszą się do innego świata.
Akcja
utworu to istne tornado. Lawirujemy między rzeczywistością a symulacjami. Na początku
ciężko mi było się odnaleźć w tym skomplikowanym świecie. Natłok nowych
informacji mnie przytłoczył, trochę mnie to zniechęciło, jednak kiedy już się
odnalazłam, zachwyciłam się tym światem. Tom przenosił się do różnych miejsc np.
dżungli czy Troi. Trenował zawzięcie i bezlitośnie by stać się kosmicznym
wojownikiem i zmierzyć się z przeciwnikiem,
Meduzą- taki ma pseudonim, stał się jego obsesją, do tego stopnia, że ta znajomość
przeradza się w coś zaskakującego. Nieoczekiwanie życie Toma staje pod znakiem
zapytania a wrogów jest kilku, intrygi to życie powszednie.Mimo to książka mnie rozbawiła i
to nie raz. Jak się nie śmiać kiedy nasz bohater mówi :
-To będzie nasze „ Alamo”
- chwileczkę, czy DaveCrockett
nie zginął w Alamo?
-Dobra, w takim razie będziemy
atakującymi cyborgami.
-Pod Alamo nie było żadnych
cyborgów.
-Owszem były Vik.
- Nie rozumiem. Mówisz o grze „Alamo”
czy prawdziwym oblężeniu?
- Zaraz, to Alamo istniało
naprawdę?
W całej tej sytuacji uśmiałam się do łez
Jak już wspomniałam akcja to
głównym czynnikiem, który mnie w stu procentach przekonał do tej książki.
Narrator trzecioosobowy świetnie się sprawuje w książce, dzięki czemu relacje potyczek
bohaterów są ciekawe i wciągające.
„Insygnia- wojny światów” to
bardzo złożona książka. Nakreśliłam tylko fabułę, ponieważ nie jestem w stanie
opisać jej szczegółowo. Akcja nieustannie się zmienia, otoczenie również. Nie
ma chwili na nudę. Wątek miłosny został zasiany i mam nadzieję że rozwinie się
w następnej części.
Mimo, że jest to książka w szczególności
skierowana do młodzieży, polecam ją wszystkim. Jeśli istnieje książka zarówno
dla chłopców jak i dla dziewczyn, to jest nią właśnie „Insygnia”. Na pozór
dziecinna? Taka nie jest!!! Mówi o chłopcu, który szuka lepszego życia,
perspektyw na życie i przyjaciół. Jak się później okazało, był w stanie
poświęcić swoją przyszłą kariery, by tylko ich ocalić. Tom przypadł mi do
gustu. Niezwykle odważny, uczciwy i bardzo arogancki. Bohater którego się
dosłownie kocha. Stanął przed wyborem między skrzywdzeniem kogoś a
skrzywdzeniem kogoś. Jak wybrać z takiej sytuacji, skoro ktoś zawsze
ucierpi?
Aż dziw uwierzyć, że jest to
debiut autorki. Dopracowana, świeża i ,momentami dziwna. To
właśnie ta dziwność mnie zachwyciła i urzekła, właściwie powinnam powiedzieć,
ze jest jak wirus od których mnoży się w lekturze. Ten nosi nazwę „ czytaj,
czytaj, czytaj!!!” w tej chwili mogę tylko
powiedzieć.
- Zostałam zainfekowana i daje
5+/6
PS: książka idealna dla fanów „
Invocato” temat różny, jednak akcja i bohaterowie tak samo oryginalni.
Bardzo dziękuję !!!
Zupełnie nie moje klimaty :D
OdpowiedzUsuń