poniedziałek, 14 listopada 2016

"Grzesznik" Maggie Stiefvater- recenzja


Cole St. Clair pragnie tylko jednego. Odzyskać Isabel. W tym celu przyjeżdża do Los Angeles. Dziewczyna szuka spokoju i ukojenia po śmierci brata, lecz Cole burzy jej na pozór uporządkowany świat. Oboje nękani przez demony, potrafią tylko się ranić, lecz osobno stanowią wraki. Czy uda im się okiełznać szalone myśli i stworzyć coś na kształt związku?
Serię o wilkołakach z Mercy Falls darze ogromnym uczuciem i często do niej wracam. Jest delikatna, trochę eteryczna i pokazuje obraz pięknej, prawdziwej miłości. Grace i Sam już na zawsze ulokowali się w moim sercu. Nie ma nic dziwnego, że o „Grzeszniku” marzyłam i z wielką radością przeczytałam.
Isabel i Cole odegrali znaczące role w trylogii, lecz pożegnanie z tą dwójką nie było zadowalające. Liczyłam na wiele, ale niestety moje oczekiwania nie zostały spełnione, jestem wręcz rozczarowana. Isabel jest chłodną osoba i nie szafuje uczuciami na prawo i lewo, właściwie mam wrażenie, że zbyt mocno skryła się za ścianą, którą odgrodziła się od świata. Trudno do niej dotrzeć, choć i ona nie szuka kontaktu z innymi. Liczyłam, że w końcu opuści swoją skorupę i pokaże  czulszą stronę. Owszem, ma swoje momenty, lecz jej postępowanie, a mam tu namyśli, że mówi jedno, a robi coś z goła odmiennego, nie zachwyca. Jeśli chodzi o Cola, to pozytywnie mnie zaskoczył. Nadal jest arogancki, zagubiony, ale też wytrwały w swoich postanowieniach.
Nie mogę powiedzieć, że bohaterowie mnie całkowicie zawiedli, ponieważ z całą świadomością i znajomością bohaterów, zdecydowałam się na lekturę. To ich wybuchowość i ranienie się wzajemnie dziwnie fascynuję czytelnika. W książce zabrakło mi również wilków. Seria o wilczej chorobie, bohater z taka przypadłością, a powiązań z tym tematem strasznie mało. Gdyby wyciąć wszystkie fragmenty paranormalne, to książka za wiele by nie straciła na objętości, gdyż z „Grzesznika” wyszedł taki zagmatwany romansik o gwieździe rocka.
Autorka ma swój styl, a ta książka od niego nie odbiega. Pisze lekko, akcja jest wyważona, a podzielona narracja jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Myślę, że Cole jest postacią, której nigdy się w pełni nie pozna, ale próbować zawsze można. Zakończenie zbyt nagłe i wiele wątków zostało rozwiązanych za szybko i bez większych wyjaśnień.
Książkę polecam w szczególności fanom trylogii „Drżenie” i to z nią należałoby się zaznajomić w pierwszej kolejności, gdyż należy poznać historię i traumatyczne wspomnienia Isabel i Cole, by choć w znikomy stopniu zrozumieć ich późniejsze wybory i postępowanie. „Grzesznik” nie był tym, na co liczyłam, ale w dziwny sposób nie mogłam oderwać się od lektury i to chyba zasługa głównego bohatera, którego myśli i szalone zachowanie, działają jak magnes.  
4+/6
Dziękuję!

3 komentarze:

  1. hej, fajna recenzja, to tak an wstępie! Jesli chodzi o brak wilkołaczych akcentów to owszem, nie jest ich wiele i jesli ktoś liczy na to, ze książka bedzie naładowana przemianami w wilka, to może sie rozczarowac. Jednak moje oczekiwania były zupełnie inne :) Liczyłam na donbry opis trudnej relacji chłodnej Izabel i porywczego Cole'a, może taka konstrukcja ich osobowosci sprawia, że te wyładowania między nimi są takie pociagające? :) Mi Grzesznik się podobał i stanowił miłą kontynuację sagi, choć przecież to "osobna" ksiązka :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki Monia za recenzje, moja opinia dotycząca "Grzesznika" jest bardzo pozytywna:) fajnie sie czytalo chociaz ja to tak srednio lubilam wczesniejsze ksiazki Maggie, to Grzesznik mi bardzo podpasował, moze to przez moją fascynację Colem :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo lubie takie klimaty, ksiazke czytalo sie super. niewiele dodalbym do recenzji, malo jest dobrych ksiazek z motywem wilkolakow. :)

    OdpowiedzUsuń