Charlie Reynolds to typowa chłopczyca. Miała sześć lat,
kiedy jej mama umarła. Od tego momentu nieustannie przebywała w męskim gronie.
Ojciec policjant, trzej nadopiekuńczy bracia i uroczy sąsiad, który jest tak
częstym gościem, że mógłby uchodzić za kolejnego członka tej naładowanej
testosteronem rodziny. Charlie uwielbia sport i zabawy z braćmi, lecz kiedy po raz
kolejny dostaje mandat, jej ojciec pozostaję nieugięty, a dziewczynie nie
pozostaje nic innego jak zdobyć prace. Ekskluzywny butik, szał kosmetykowy i
nowy, przystojny chłopak, potrafią zamącić w głowie. Charlie szuka spokoju i
zrozumienia. Znajduję go w nocy, pod płotem, kiedy to prowadzi burzliwe rozmowy
z chłopakiem z sąsiedztwa.
Książka wciąga od pierwszej strony i przede wszystkim
oczarowuje letnim klimatem. Dzięki niej zaznacie upalnego słońca, powiewu
świeżości i cudownej beztroski. Nie jest to książka ciężka, a tak naprawdę jest
przeciwieństwem lektur przepełnionych dramatami. A mimo to, nie jest płytką, pozbawioną sensu
powieścią. Jest to po prostu życiowa historia, bez zbędnego wyolbrzymiania. Czytając,
można idealnie wczuć się w rolę bohaterki.
Charlie kocha swoich braci, spędza z nimi każdą wolną
chwilę. Nie przejmuję się swoim wyglądem. Lubi niezobowiązujący luz. Ponieważ
to ona jest narratorką, szybko zrozumiałam jej sposób myślenia. Wychowała się w
męskim gronie i choć zawsze obdarzano ją miłością, czuła się niepewnie, jako dziewczyna.
Duży wpływ na to miała nadopiekuńczość jej braci. Śledząc losy bohaterki szybko
dostrzegłam zachodzące w niej zmiany. Z czasem niepewność ustąpiła, co
zaowocowało nowymi znajomościami. Rodzina Charlie jest naprawdę sympatyczna, a
w szczególności mam tu na myśli trójkę, nieokrzesanych i zwariowanych
chłopaków, który za każdym razem, gdy się pojawiali, wywoływali uśmiech na
mojej twarzy. Jeśli chodzi o tytułowego chłopaka z sąsiedztwa, to czuje ogromny
niedosyt, ponieważ autorka poświęciła mu zbyt mało uwagi, z chęcią poznałabym
go lepiej oraz rozwinęła wątek jego problemów rodzinnych.
Jest to książka młodzieżowa, jednak nastawiłam się na lekki
romansik, a tak naprawdę nie o to chodzi w tej powieści. Autorka poruszyła kilka
istotnych spraw, z którymi boryka się młodzież. Brak samoakceptacji oraz
niepewność dotyka prawie wszystkich młodych ludzi. Wszystko to zostało pokazane
w przyjemny w odbiorze sposób. Bohaterka szuka swojego prawdziwego oblicza. Sprawa
z Bradenem okazała się tylko przyjemny dopełnieniem. Tak naprawdę uczucia
między tą dwójką są aż nazbyt oczywiste, a jednak oboje krążyli wokół siebie i
drżeli z niepewności. Finał do przewidzenia, ale to droga, która ich wiodła do
tego kulminacyjnego momentu, była najważniejsza i wciągająca, dlatego trudno oderwać
się od lektury.
Książka napisana z lekkością, która uskrzydla czytelnika i
wprawia go w cudowny, rozleniwiony nastrój. Policzki mnie bolały od częstego
uśmiechu, który nawet teraz, kilka godzin po lekturze, nie schodzi z mojej
twarzy. „Chłopak z sąsiedztwa” jest ostatnim przebłyskiem lata, który w te
ponure, jesienne wieczory, będzie prawdziwym zbawieniem. Polecam! 4+/6
Dziękuję!
Zapowiada się ciekawie, lubię takie nieprzekłamane książki :)
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego dnia!
Czytałam inną książkę tej autorki i mi się spodobała, dlatego z chęcią poznałabym i tą historię. :)
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie leciutka książka przywołująca uśmiech na twarz :). Widziałam nawet na jednym z blogów porównanie do bajki Disney'a i teraz nie mogę przestać tak sobie tego wyobrażać :D.
OdpowiedzUsuń