„Rubinowy krąg” Richelle Mead, to długo wyczekiwane
zakończenie serii „Kroniki Krwi”, będącej również prequelem „Akademii
Wampirów”. Oba cykle pokochali tysiące fanów na całym świecie, dlatego
możliwość spotkania ulubionych bohaterów, przyjęłam z ogromnym entuzjazmem, ale
i wielkimi oczekiwaniami.
Myślę, że jeśli ktoś sięga po 6 tom, to znaczy, że jest
wielkim entuzjastą tych książek i nie muszę nakreślać fabuły, lecz dla tych, co
jeszcze nie znają twórczości autorki, to ogromnie polecam „Akademie Wampirów”.
Jeśli ona Wam się spodoba, to będziecie kontynuować swoją przygodę, aż
dotrzecie to tego, ostatecznego zakończenia. Świat wampirów, morojów, dampirów,
czarownic i obłąkanych fanatyków, jeszcze nigdy nie był tak skomplikowany.
Adrian i Sydney w końcu ujawnili swoje uczucia, co ogromnie utrudniło im życie.
Na Dworze Królowej czują się ja w więzieniu, więc kiedy pojawia się nowy trop
dotyczący porwania Jill, decydują się na niebezpieczną wyprawę i wyruszają w
podróż pełną niespodzianek i tajemnic, które tylko oni mogą rozwiązać.
Po przeczytaniu ostatniego tomu, jednej z moich ulubionych
serii, pozostaję w lekkim szoku i mogę powiedzieć tylko, że przedziwne rzeczy
miały miejsce w tej książce. Niestety nie jest to stan wywołany zachwytem,
nawet nie rozczarowaniem, bo sama nie wiem, co mam myśleć o tej książce. Mam
wrażenie, że Pani Mead wrzuciła do wora wszystkich bohaterów z obu serii i
wymieszała, a po otwarciu, cóż, wyszło jak wyszło. Żeby tego było mało, pisarka
chciała usatysfakcjonować wszystkich, co dodatkowo wpłynęło na ostateczny odbiór powieści.
Książka ma 330 stron, czyli niewiele, więc nie rozumiem, po
co zostały poruszone kwestie nic nieznaczące, lub po prostu zbędne. Jeśli jeden
z bohaterów spotyka na całkowitym odludziu, „TEGO” członka rodziny, do tego niewidzianego
od lat, to już podchodzi pod wysoce wątpliwy zbieg okoliczności. Takich
sytuacji było kilka, owszem, łatwo rozwiązały niektóre sprawy, ale czy wypadły
wiarygodnie? Nie! Fabuła całkowicie skupia się na porwaniu Jill. Zabrakło mi tu
samych bohaterów. Osobowość Adriana i wartki umysł Sydney zostały stłamszone
przez ciągłą pogoń za prawdą. Jestem zwolenniczką szybkiej i zawiłej akcji, ale
musi mieć ona sens, a tu naprawdę spójność nie była mocną stroną tej książki. Rozwiązanie
zagadki początkowo jest całkowicie nie do przewidzenia. Nie, dlatego że sprytnie
została nakreślona fabuła, lecz dlatego, że nie wiedziałam, kto jeszcze pojawi
się w tej powieść i postanowi wywrócić wszystko do góry nogami. Uważam, że
autorka zbyt mocno wszystko skomplikowała i nie wszystko ze sobą
współgrało. Tak jak wspomniałam na
początku, tych przedziwności było bardzo dużo.
Może się wydawać, że narzekam i narzekam, ale te wszystkie
irytujące momenty, choć zauważalne nie powstrzymały mnie od czytania, a nawet
przyssałam się do tej książki, jak wygłodniała pijawka. Jedenaście wspaniałych
tomów, które zapewniały mi cudowne wrażenia przez lata, są naprawdę dobrymi
książkami, dlatego „Rubinowy krąg”, był obowiązkową lekturą na mojej liście.
Richelle Mead przez ten czas stworzyła wspaniałych, pełnych sprzeczności
bohaterów, których po prostu się kocha. W tej książce ponowienie spotkałam Rose
i Dymitra, którzy wielokrotnie gościli w moich sennych marzeniach. Poznanie ich
dalszych losów, to wielki plus.
Adrian i Sydney są narratorami i prowadzą czytelnika, przez
tę historie, lecz zbyt dużo się tu dzieję i zbyt wiele życiowych dramatów,
dotyczących innych postaci zostało poruszonych, by w należyty sposób skupić się
na głównych bohaterach. Tak naprawdę, dopiero Epilog w jakiś sposób mnie
zadowolił. Ponownie Adrian zabłysnął swoim rozbrajającym poczuciem humoru, a
Sydney stała się tą dobrze zorganizowaną dziewczyną.
Finał serii w dużym stopniu spełni wasze oczekiwania, jednak
nie jest to powalające zwieńczeniem tej historii. Moje serce zawsze biło mocno
dla dobrego, pełnego miłości Adriana, który przeszedł ogromną przemianę. Od
rozpieszczonego hulaki, do dojrzałego i nadal rozbrajającego mężczyzny. Dlatego
z wielkim sentymentem daje tej książce 5, ale rozsądek nakazuje ocenić ją, na
3. Pójdę na kompromis i „Rubinowy krąg” oceniam na 4. Z pewnością powrócę
do serii i nie jest to czcze gadanie! W końcu całą „Akademie Wampirów” przeczytałam trzy
razy! Obie serie polecam wszystkim, którzy uwielbiają romanse paranormalne!
Dimka i Adrian zdobędą każde, nawet tę najtwardsze serducho!
Niestety nie mogę się wypowiedzieć o tej serii, bo nie mam za sobą żadnego tomu. W sumie nawet nigdy za specjalnie nie interesowała mnie wampirza tematyka, ale ja już wiem kogo poinformować o szóstym tomie. :)
OdpowiedzUsuńAkademia wampirów przypadła mi do gustu, więc i po ten cykl jestem skłonna sięgnąć
OdpowiedzUsuńjestem zła faktem, że wydawnictwo postanowiła z tak ogromną obsuwą wydać ostatni tom. już na prawdę myślałam, że odpuścili i po prostu go nie będzie (tj wielu innych nie dokończonych serii) a tu taka niespodzianka... szczerze, przeczytałam ją w oryginale bo nie chciałam czekać tak długo aż wydawnictwo w końcu po zastanowieniu wpadnie na pomysł by w końcu wydać ostatni tom. i mało mi się podobał, był taki nijaki i płaski. Na tle wszystkich poprzednich części Rubinowy Krąg wypadł słabiutko a może po prostu miałam zbyt wysokie oczekiwania.
OdpowiedzUsuńKiedyś czytała AW, ale jakoś zatrzymałam się po 3 albo 4 tomie. Chciałabym wrócić do tej serii, ale nie wiem czy mi się to uda. Musiałabym zaczynać od nowa, bo nie pamiętam za bardzo pierwszych części. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń