Bestsellerowa seria „Dotyk Crossa” jest znana i
rozchwytywana, lecz moja sympatia do autorki powstała dzięki jej romansom
historycznym. Podobają mi się jej pomysły, lekkość, z jaką piszę oraz otwartość
i namiętność, które emanują z jej książek.
Isabel, lady Pelham, i Gerard Faulkner, markiz Grayson,
stanowią niecodzienną parę. Ich małżeństwo to pewnego rodzaju układ, który miał
zapewnić im swobodę i chwilę wytchnienia. Kompletnie nieromantyczna relacja,
jest podszyta argumentami zrozumiałymi w pełni tylko przez samą parę. Oboje
prowadzą skandaliczne (jak na tamte czasy) życie. Młody markiz to pełen uroku hulaka, który nie
stroni od kobiet i dobrej zabawy. Natomiast Isabel, jest kobietą świadomą
swoich wdzięków, która nie pragnie miłości, tylko uczciwości, szacunku i
dobrego seksu. Ich związek jest prosta, lecz wszystko się zmienia, kiedy pewne
zdarzenie popycha Graysona do wyjazdu. Jego powrót po latach jest niczym grom z
jasnego nieba i całkowicie wszystko zmienia. Markiz ma za cel uwieść swoją
żonę, a ona robi wszystko, by do tego nie doszło.
Zaczytuje się w romansach historycznych Pani Sylvii Day,
lecz w tej książce zabrakło mrocznych intryg i spektakularnych pojedynków,
które gościły w innych książkach autorki. „Mąż, którego nie znałam” to typowy
romans z silnymi elementami erotyki. Seks jest opisany w odważny i bardzo
namiętny sposób. Język wydaję się zbyt ostry jak na tamte czasy i lekko
przerysowany. Akcja rozgrywa się na początku XIX wieku, język, pomijając nadmiar
wulgaryzmów, jest idealny. Można poczuć klimat minionych lat, piękne stroje,
rozmowy przy herbatce i te zabójcze dialogi pełne podtekstów. To chyba główne
plusy powieści. Relację między bohaterami nie napawają optymizmem.
Wyszło na to, że każdy ma romans i nie może znaleźć spełnienia we własnym
małżeństwie. Taki obraz mnie nie przekonał. Gdzie miłość i jakikolwiek szacunek.
Rozumiem, że kiedyś małżeństwa były aranżowane i niektóre zawierano z rozsądku,
lecz z pewnością trafiały się pary, które były sobą zauroczone do samego końca.
Książka nie wstrząśnie waszym światem, ale czyta się ją
zadziwiająco przyjemnie. Bohaterowie od pierwszej strony zwiastują kłopoty i
pomimo swoich nieokrzesanych charakterów da się ich lubić. Narracja
trzecioosobowa jak zawsze wypadła doskonale.
Lektura stanowi miłą odskocznie od codzienności. Jeśli
lubicie namiętny i odważny seks oraz intrygi, to książka powinna zaspokoić
wasze potrzeby. Na tle powieści historycznych z pewnością wyróżnia się w bardzo
pozytywny sposób.
4/6
Dziękuję!
Ja znam autorkę tylko z serii o Crossie - jeszcze nawet nie przeczytałam ostatniego tomu, jakoś nie mogę się zebrać do rozstania z Evą i Gideonem :) Nie wiedziałam, że pisze też takie powieści...no no jestem zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńa mi romanse z epoki podobają się bardziej, choć te wydane przez Wielką Literę bardziej przypadły mi do gustu :)
UsuńCzasami człowiek ma ochotę na taki relaks z książką. O serii już słyszałam wielokrotnie.
OdpowiedzUsuńCzytałam i faktycznie byla to bardzo miła odskocznia :) Czytałam większość książek tej autorki i bardzo lubie jej styl.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam zaledwie jeden tom Dotyku Crossa i mówię nie. Dlatego raczej nie sięgnę po inne książki tej autorki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLubię niekiedy sięgnąć po lżejszą i niezobowiązującą lekturę, więc będę miałam ten tytuł na uwadze.
OdpowiedzUsuń