piątek, 30 grudnia 2016

"Córka zjadaczki grzechów" Melinda Salisbury- recenzja

Twylle wybrały bóstwa, by zamieszkała w pałacu i została narzeczoną księcia. Teraz jest  Daunen Wcieloną, jej skóra jest toksyczna, a każdy, kto dotknie dziewczyny, umiera. Zdrajcy i przeciwnicy królowej, giną z jej rąk. Twylla czuje się samotna i dźwiga na swych barkach ogromny ciężar, ale niepokorny strażnik częściowo koi jej ból. Jednak na dworze dzieją się złe rzeczy, które mogą doprowadzić do straszliwej wojny.

„Córkę zjadaczki grzechów” chciałam przeczytać już dawno, jednak targały mną pewne obawy. Kiedy przeczytałam kilka pierwszych stron, uśmiechałam się jak szalona, bo przez swoje wątpliwości mogłam pominąć tak intrygującą historię. Pomysł na toksyczny dotyk nie jest nowy, ale został przedstawiony w ciekawy i niebanalny sposób. Cały zamysł opiera się na wierzeniach i ma swoje podstawy w dalekiej przeszłości, co dla poddanych jest w pełni zrozumiałe. Dodatkowe wątpliwości budził we mnie wątek miłosny. Dziewczyna + książę + strażnik = klasyczny trójkącik. Nigdy nie pomyliłam się tak bardzo! Ciężko mi strawić bohaterki wzdychające do dwójki chłopców, dlatego z ulgą odkryłam, iż Twylla nie zaserwuje widowiskowego dramatu o trudnym wyborze między księciem, a strażnikiem. Cała sytuacja jest bardziej skomplikowana i w grę wchodzi polityka i większe dobro, mi ten aspekt powieści bardzo odpowiada.  

Świat przedstawiony w powieści jest całkiem nową rzeczywistością. Państwa, ustrój polityczny, zasada dziedziczenia władzy oraz wierzenia są nowe i choć nie są zbyt mocno dopracowane, to bardzo mnie zaciekawił nowy obraz świata. Początek historii uważam za udany, lecz czuję niedosyt. Chciałbym zgłębić tajemnice królestwa i więcej czasu poświęcić polityce. Drugi tom, z tego, co się dowiedziałam, można czytać bez znajomości tej książki, bo główną bohaterką jest siostra Liefa, czyli strażnika Twylli. Finał  książki jest zaskakujący, dlatego chciałabym kontynuować przygodę z poznanymi już bohaterami, więc mam nadzieję, że jeszcze o nich usłyszę.


Łatwo polubić bohaterów, mimo że popełniają błędy. Czasami zachowują się lekkomyślnie i egoistyczne, lecz zachowanie i motywy księcia nasuwają pytania, a lekkość, z jaką postępuję Lief wzbudza wątpliwości. Na pewno nie są to idealne postacie, ale dzięki temu nie jest nudno. Książka wciąga od pierwszej strony i szokuję okrucieństwem królowej oraz rolą, jaką musi odgrywać główna bohaterka. Akcja jest płynna, lecz w pewnym momencie silny i szybki rozwój wątku miłosnego, spycha inne sprawy na dalszy plan. Końcówka powieści zaskoczyła mnie i wzbudziła masę emocji.

„Córka zjadaczki grzechów” ma kilka niedociągnięć, jednak mam wrażenie, że książka jest niedoceniana, czy też pomijana, a szkoda. Lektura warta uwagi, bo w historii Twylli można się zakochać. Relacje rodzinne, trudna miłość oraz widmo wojny tworzy burzliwą mieszankę. Z wielką radością będę kontynuowała przygodę w świecie pełnym alchemików, zjadaczy grzechów i bóstw, bo może one jednak istnieją i czekają na odpowiedni moment, by zniszczyć świat.

Polecam 4+/6

Dziękuję!


Książa dostępna TU!

1 komentarz:

  1. Zonuw nie jestem przekonana, haha.
    Ale okładka książki jest bardzo ładna.
    Pozdrawiam
    polecam-goodbook.blogspot.com [nowa recenzja]

    OdpowiedzUsuń